wtorek, 30 września 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 37.

                                                               37.



         Blue przebudziła się nieco zmarznięta. Nie otwierając oczu wydała z siebie cichy pomruk, czując już na powiekach pierwsze promienie słoneczne. Zaraz po tym otworzyła oczy, lekko marszcząc nosek. Dan widząc to zaśmiał się cicho, patrząc z dokładnością na jej twarz. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Kompletnie był wybity z tego co szykuje dla niego obecny dzień, że ma koncert, że Blue będzie musiała wyjechać za kilka godzin. Jak na razie skupiał się, że leżą razem w łóżku, nadal nie ubrani. Z dokładnością sapera rejestrował jak cienki materiał kołdry zsunął się na jej ciele.
- Ty już nie śpisz?- zdziwiła się Blum przeciągając się leniwie.
- Już jakiś czas temu się obudziłem.- odpowiedział ochrypniętym głosem. Blue jeszcze bardziej zdziwiła się. Równie dobrze ona mogłaby przespać jeszcze kilka godzin. Nigdy nie miała dość snu. Taka dziwna zależność.
- Tylko nie mów, że obudziłeś się wcześniej aby mnie podglądać.- zaśmiała się, żartując. Dan jednak uciekł wzrokiem gdzieś w bok, a swoje szalone włosy odgarnął na tył głowy. Przy okazji zagryzł dolną wargę,  wzdychając nieco. Blu widząc to wszystko sama zalała się rumieńcem.
- Ah...- szepnęła również patrząc gdzieś na przeciwległą ścianę. Wzięła jednak głębszy oddech i uniosła się na łokciu, jednocześnie przytrzymując drugą dłonią materiał na piersiach. Dan zerknął wtedy na nią, nachylił się nad jej ramieniem i ucałował nagie ciało.
- Nie pytałem wczoraj... jak piosenka?- zapytał sprytnie zmieniając temat.
- Pisałeś ją z premedytacją?- odbiła piłeczkę unosząc brew do góry. Smith pokiwał głową, a na jego wąskich ustach znowu pojawił się uśmiech, sprawiający,  że w jego policzkach pojawiły się pociągłe linie.
- Jak wtedy przyjechałem do Londynu... i ty w nocy spałaś... ja nie mogłem... Przeniosłem cię na łóżko i... samo wyszło.- tłumaczył nieco dukając. Mała przypomniała sobie słowa, które mówił wtedy, myślała że to sen, okazało się to refrenem piosenki.
- A więc... wyszło na to, że ktoś napisał o mnie piosenkę...- szok był wymalowany na jej twarzy. Dan ujął jej podbródek, uniósł się wyżej na poduszkach, po czym pocałował ją z tęsknotą.
- Nie umiałbym chyba inaczej... ująć słowa. Nie wiedziałem co z nami będzie, ale wiedziałem, że gdy usłyszysz tą piosenkę... nawet gdybyś nie przyjechała do mnie tu... to byś wiedziała. - wyjaśnił próbując prosto zobrazować swój pomysł. Miał racje. Wzajemnie znali się już na tyle aby takie rzeczy były dla nich jasne. Brunetka dotknęła jego lekko zarośniętego policzka i pogładziła go ostrożnie. Nie umiała, jednak znaleźć słów na ten moment. Nie chciała jednocześnie zapełniać go „kocham cię”. To słowo było dla niej zbyt istotne, zostawiała je jedynie na ważne okazje. Jednak on również poczuł, że tą chwilę można zbyt łatwo zepsuć. Oboje byli ludźmi którzy jak kochali to tylko jedną osobę niemal na wieki, jednocześnie utrzymując minimalizm swych uczuć.
           Dalszy dzień był ich dniem. Dan chciał jak najwięcej czasu poświęcić właśnie jej. Wiedział, że napięty grafik pozwoli mu się z nią zobaczyć dopiero za kilka tygodni. Przed Bastille gorący czas, przez co zaniedba ukochaną. Jak zwykle dokonywał wyboru. To Blue musiała być świadoma, że dopasowuje się do jego życia, że to ona musi znaleźć dla niego czas wtedy kiedy on go miał. Zasada bycia w związku z kimś pokroju Dana. Był perfekcjonistą i swej pracy nie umiał wykonywać na pół gwizdka.
          Chicago było pięknym miastem zwłaszcza gdy miała przy swoim boku Dana, który opowiadał jej o każdym miejscu z fascynacją. Mogli by równie dobrze być jedynie w parku, a dziewczyna byłaby zachwycona jednak on chciał coś dla niej bardziej wyszukanego. Wieczór szybko się zbliżył, a Blue wraz z Caro musiały pożegnać się z ukochanymi. Były łzy, uśmiechy, pocałunki... wiele. Jeszcze w czasie pakowania się Blue w pokoju hotelowym Dan wygrał wojnę. Ich pożegnanie było bardzo namiętne. Zrobili TO. Jednak i tak za mało. Blue zawsze będzie za mało Dana, jego jasnych oczu, i ust które cicho na pożegnanie jej wyszeptały w największej tajemnicy znów wyznanie uczuć. Aby nie zapomniała. Umiałaby zapomnieć? Nie. Dla niej to uczucie znaczyło zbyt wiele. Bała się, jednak bo była świadoma jak łatwo mógł ją obecnie zranić. Bolało to uczucie jak połknięta żyletka. Bała się jednej myśli, czy kiedykolwiek będzie ważniejsza od koncertów? Od pasji?
           Dni mijały niczym odbite od stempla. Mieszkanie, studia, rozmowa z Danem. Czasami wyskakiwała do brata i Petera. Jednak coś się w niej złamało. Nie mogła nie mieć życia bez Smitha. Pamiętała zbyt dokładnie co się stało w czasie wywiadu gdy zgasło światło. Nie dawało jej to spokoju, dlatego skierowała swe kroki do ukochanego Davida. Ostatni raz, obiecywała sobie dając szanse komuś kto znał się na psychologii. Spotkania odbywały się w kompletnej tajemnicy, kiedy David był w pracy. Wtedy przyjaciel stosował na niej psychoterapię, rozmowy o dokładnym przebiegu tamtego wydarzenia. Na nowo rozdrapywała straszne rany, na nowo uczyła mówić się o tym wszystkim. Nie raz przerywała z krzykiem, nie raz chciała uciekać. Peter jednak dawał jej siłę i dozę spokoju, na tyle aby nie bała się w samotnym pokoju zasnąć. Z dnia na dzień było lepiej. Szykowała się na dzień w którym sama będzie mogła objaśnić wszystkim to co się stało. Jednak przed nią jeszcze było wiele pracy.
          Pierwszy listopada zapowiadał się strasznie nudno. Caroline miała iść na imprezę do swego domu, aby pojednać się z Monicą, która właśnie miała pierwszą przepustkę z poprawczaka. Emily miała w ten dzień masę pracy przy bibliotece, gdzie organizowali jakąś potańcówkę dla licealistów. Jedyna i najlepsza opcja to spędzenie czasu z dwójką wspaniałych facetów. Pierw postanowili iść na zakupy, aby zaopatrzyć się w całą górę słodyczy, świec oraz mrożonej pizzy. Żadnej osobie z grona nie chciało się męczyć z gotowaniem. Oczywiście chłopacy nie szczędzili też swoich portfeli na alkohol. Z sześcioma, dużymi paczkami wrócili do kawalerki Davida.
- Mała, masz napij się.- zaśmiał się brat podając jej taniego szampana, po którym szybko wpadała w błogi stan.
- Wiesz że nie lubię pić.- skrzywiła się.- Poza tym po północy ma dzwonić Dan, nie mogę być pijana!- zmarszczyła nosek na samą myśl. Każdą z rozmów traktowała jak mszę na której musiała być.
- Właśnie dlatego pij.- stwierdził Peter otwierając jej butelkę.
- Za dużo o nim myślisz.. niech sobie facet nie myśli, że będziesz na każde jego zawołanie!- David chyba nigdy nie zamierzał zmienić zdania na temat ukochanego siostry. Brązowooki podał jej butelkę więc wzięła z niej podłużnego łyka. Skrzywiła się na smak bąbelków w ustach.
- Gdybym was nie znała bym pomyślała, że chcecie mnie upić i wykorzystać!- zaśmiała się pozwalając chłopakom działać z świecami i innymi rzeczami, które miały ich przygotować do tego wieczoru. 
Kiedy Peter zgasił elektryczne światło, a w salonie zagościło to miękkie z świec dziewczyna poczuła się jeszcze bardziej bezpiecznie i błogo. Jednocześnie też dobiegła ją myśl tęsknoty. Brat usiadł koło niej na kanapie i podał miskę pełną białych pianek oraz długi patyczek jak do waty cukrowej.
- Jak tam sprawy z ogniem?- zapytał David. Blue zeszedł uśmiech z ust i spojrzała na Petera.
- Tajemnica lekarska? Serio?- rzuciła w niego poduszkę.
- Musiałem mu wyjaśnić...- bronił się brązowooki.
- Już myślałem, że leci na dwa fronty.- dodał brat próbując ratować swojego ukochanego z opresji. Blue prychnęła po czym jednak odpuściła.
-Poprawiło się. Może nie jest jeszcze idealnie ale patrz... siedzę w pomieszczeniu pełnym świec i nie panikuję. Jest lepiej... ale proszę nie mów nikomu o tej sprawie. Ja chce... chce coś zmienić. Dopóki jak się uporam i wrócę do normalności to będzie dobrze...- wytłumaczyła. David z lekkim uśmiechem pokiwał głową na znak, że rozumie po czym ucałował siostrę. Był z niej dumny. Żadne wcześniejsze próby uzdrowienia jej z tej fobii nie dawały skutków. Teraz nawet na spokojnie zaczęła opalać piankę nad ogniem świecy. Czas spędzili oglądając filmy, raz udało im się nawet na jakimś muzycznym kanale zobaczyć teledysk do Bad News chłopaków. Oczywiście Blum zabroniła wtedy im wydawać z siebie jakichkolwiek dźwięków. Usta w tym teledysku wydawały jej się zbyt korzystne i jej. Gdy wieczór dobiegał północy, a jej butelka była na tyle opróżniona aby mieć mniejszy problem z wstaniem na równe nogi.
- Chłopacy... siku mi się chce.- jęknęła zdając sobie sprawę jak bardzo ma miękkie nogi. David zaśmiał się również w podobnym stanie co siostra. Jedynie Peter w tym zbiorowisku był trzeźwy. Miał niezły kabaret patrząc na rodzeństwo.
- To idź.- stwierdził niebieskooki.
- Nie mam nóg!- westchnęła, a David wpadł w paniczny śmiech.
- Pijak!- klepnął ją mocno w kolano śmiejąc się. Blue aż syknęła z bólu.- Pijak i kłamca! Jednak je czujesz!- śmiał się jeszcze głośniej. 
Nagle ktoś natarczywie zaczął dzwonić do drzwi. W dziwny sposób dwójka zaczęła śmiać się jeszcze głośniej. Peter wywrócił oczami po czym wstał i poszedł otworzyć drzwi. Nagle do salonu wleciała zapłakana Caroline. Z trudem łapała oddech.
- Patrz jaki ma zajebisty makijaż na Halloween! - wybuchnął David niemal spadając z kanapy na podłogę. Blue bolał już brzuch od śmiechu. Dopiero gdy spojrzała na przyjaciółkę nieco się zdziwiła.
- Blue...- jęknęła przyjaciółka. Peter stanął za nią obserwując rudowłosą z zdziwieniem.
- Znowu się pokłóciłaś z Kyle?- westchnęła Blue chcąc wstać z kanapy ale nie mogła.
- Dan miał wypadek... jakiś... ktoś go w czasie Flaws... miał nóż...- jąkała. - Nie mogli się do ciebie dodzwonić...- jej usta drżały. Uśmiech z twarzy Blu zniknął. Oczy zrobiły się większe i z trudem złapała pierwszy oddech. Cisza zapiszczała w uszach.
- Głupie żarty stroisz w ten dzień...- próbowała się uśmiechnąć, jednak Caroline zacisnęła w dziwny sposób usta. Spojrzała na pozostałych. Widziała w ich oczach ból, zdziwienie ale i też obawę o jej reakcję.
- Blu...- szepnął David wstając z podłogi. Dziewczyna w sekundzie odzyskała trzeźwość umysłu. Nie docierało jednak do niej to co właśnie przyjaciółka jej mówiła. Jaki Dan? Na pewno nie jej...
- Mamy lot do Ameryki za dwie godziny.- mówiła szybko Caro ocierając łzy. Dopiero teraz na policzkach Blum pojawiły się pierwsze łzy. Zacisnęła dłonie na kolanach.
- To nie możliwe... Dan za chwilę kończy koncert i zadzwoni...- mówiła omijając wszelkie realne bodźce. Peter wiedział w jakim szoku jest dziewczyna. Usiadł obok niej na kanapie i zacisnął jej dłoń w swojej.
- Dan jest w szpitalu.- znała ten jego ton. Zawsze tak mówił kiedy docierał do jej świadomości. Jej szklane oczy spojrzały na niego po czym wybuchnęła przeraźliwym płaczem.


              Dwie godziny to za mało aby uciszyć w sobie emocje, ale też za dużo w takich momentach. Każda minuta wydawała jej się za długa. Obawa była za duża. Nie wiedziała co zostanie na miejscu. Czy jedzie aby potrzymać Dana za rękę i czekać aż mu się polepszy, czy też jedzie się z nim pożegnać. Podkrążone oczy od łez były zbyt widoczne, przez pobliskich gapiów którzy na lotnisku się jej przypatrywali. Wyglądała zbyt odpowiednio na ten dzień. Samolot wydawał się zbyt powolny, myślami błądziła po tym co musiało się wydarzyć. Co miało wpływ na tak okrutny postępek jakiejś osoby. Czy nikt nie sprawdza ludzi, których się wpuszcza na koncerty? Na lotnisku czekał na nie Will, który zawiózł dziewczyny do szpitala. Przed salą czekał na nie Woody, Kyle i dwóch innych facetów. Chris od razu przytulił brunetkę, która próbowała trzymać się w kupie.
- Blubluś!- jęknął Kyle. Od razu wziął ją w ramiona gdy tylko Woody ją puścił. Pociągnęła nosem próbując nadal być twardsza niżeli była.
- Co z nim?- zapytała Caroline zapłakana już od samego wejścia. Choć niezbyt przepadała za Danem, teraz obawiała się o jego życie tak samo jak pozostali.
- Miał operację... doba zdecyduje...- odpowiedział krótko jeden z dwóch nieznanych mężczyzn.
- Muszę do niego wejść...- powiedziała Blue stając na równych nogach odszukując wzrokiem sali gdzie może leżeć Smith.
- Blue, to nie ma sensu... on śpi.- powiedział Woody patrząc na nią błagalnie.
- Nie ma sensu? - wysyczała walcząc nadal z łzami.- Mówicie, że może została mu pieprzona doba, i ja tej doby nie mam spędzić przy nim?- jej głos był hardy lecz nieco piszczący. Will przetarł dłonią oczy. Starał się być najbardziej twardy z Bastillowej ekipy. Kyle nawet nie chował swych czerwonych oczu.
- Gdzie on jest?- zapytała ciszej.
- Sala 312.- powiedział William nie chcąc zabraniać dziewczynie tego spotkania.
         Od razu odszukała wzrokiem owego numerka. Niedaleko. Ruszyła bojąc się postawić każdy z kroków. Nadal do niej nie docierało. Czego się spodziewać? Przełknęła z trudnością ślinę po czym nacisnęła klamkę. Ciemność jaka panowała w pokoju była niesamowicie nieprzyjemna. Od razu ją to zmroziło, tak samo jak zimno. Przy łóżku świeciła mała lampka, jednak poza konturami twarzy Dana nic więcej nie widziała. Odszukała dłonią na ścianie przycisku do zapalania światła. Gdy jasność pojawiła się w pomieszczeniu Blue go ujrzała. Blade usta, niemal papierowa twarz, bezwładne ułożenie ciała, ciemne włosy które opadały mu na twarz, pełno pikających urządzeń, które były zależne od jego ciała. Blue niemal zsunęła się po ścianie.
- Dan!- pisnęła z łamaniem się wszelakich murów w jej ciele. Woody z korytarza zobaczył ją i wbiegł do pokoju.
- Blue do cholery!- przeklną głośno pod nosem podnosząc ją z ziemi. Ona nie mogła oderwać wzroku od ciała swego ukochanego. Była wściekła na łzy kiedy  zasłaniały jej jego obraz. Bała się mrugnąć aby go nie stracić.
- Choć, przewietrzysz się.- poprosił perkusista próbując ją wyprowadzić z pokoju.
- Nie! Nie Chris!- wyrwała mu się z objęć i z trudem oddychała.
- Blum...- szepnął.
- Chcę z nim być... sama.- odpowiedziała wycierając dzielnie łzy. 
        Nie patrząc na jego obecność odwróciła się w stronę leżącego na łóżku. Nie miał zapewne świadomości, że tu była. Przysunęła sobie do jego łóżka jakiś fotel po czym na niego usiadła. Z obawą zerknęła na jego dłoń wystawioną za materac. Niepewnie, stopniowymi ruchami przybliżyła swoją dłoń do jego. Kiedy dotknęła jego skóry zdawał się zbyt zimny. Niemal zdławiła kolejny atak histerii. Gdyby nie słyszała znanych sobie dźwięków maszyn, zaczęła by krzyczeć, że Dan nie żyje.
- Co oni ci zrobili?- wyszeptała przybliżając jego dłoń do swego policzka. Nie mogła uwierzyć,  że jej nie odpowie. To było zbyt bolące. Nigdy nie uwierzyłaby komukolwiek, że do czegoś takiego może dojść. A jednak. Jego mama miała rację bojąc się o niego.
- Nie zostawiaj mnie teraz samej!- wybłagała wyciągając drugą wolną dłoń aby odsunąć włosy z jego twarzy. 
          Płacz szybko nie ustąpił. W ciągu nocy, którą Blue spędziła na fotelu, trzymając ciągle Dana za rękę, zjawili się rodzice chłopaka, następnie siostra i jej mąż. Ciągle nowe osoby się pojawiały w sali, co chwile ktoś wchodził i wychodził jednak nie dziewczyna. Żadnymi siłami nie szło jej odciągnąć od Smitha. Była jak w hipnozie, prócz oddychania niczego nie potrzebowała. Zaschnięte łzy na jej policzkach nawet jej nie przeszkadzały. Popołudniu następnego dnia zrobiło się ciszej. Rodzice poszli na obiad, od którego stroniła Mała. Została z nim sama. Wyczerpanie dawało o sobie znak. Przysypiała oparta o materac jego łóżka. Po kilku godzinach drzemki poczuła ten jeden wyczekany ruch dłonią, a następnie kolejnych kilka. Blue uniosła szybko głowę przez co trochę zakręciło jej się w niej. Akurat w tym momencie, jedząc sobie serowe czipsy wszedł do pokoju Kyle, mlaszcząc nieprzystępnie.
- Mówię ci Blubluś, tyle tych papierków na policji wypełnialiśmy...Nie wiem czy przypadkiem nie podpisałem gdzieś tam zgody na publikację mojej wyczepiastej biografii z okładką z kocimiętki!- prychnął i dopiero stając naprzeciw niej, po drugiej stronie łóżka Dana zauważył jej minę.
- Cholera umarł?!- przestraszył się, a jego czipsy upadły na ziemię.
Dan w tym momencie zakaszlał i nieco się uśmiechnął. Już nie miał rur w swym ciele, które pomagały mu oddychać.
- Choćbym umarł on będzie wciąż gadał głupoty...- wychrypiał Smith nadal mając zamknięte oczy. Blue aż poczuła jak szybciej bije jej serce słysząc jego głos. Momentalnie rzuciła się na niego tuląc się. Brunet syknął z stłumionego przez leki bólu.
- I cholera przez ciebie straciłem tyle dobrych czipsów!- oburzył się brodacz padając na kolana i zbierając jak najszybciej swoje przysmaki.
- Zasada pięciu sekund!- powtarzał.
Dan zaśmiał się znowu z trudem unosząc nieco rękę, by móc pogładzić Blum po głowie. Dopiero wtedy otwarł oczy upewniając się czy to ona. Widząc jej czerwone oczy i policzki westchnął. Nadal był bez siły ale był.
- Śniłaś mi się- powiedział oszczędzając się ile mógł. Przymknął znowu oczy bo tak czuł się lepiej. Blum zaśmiała się przez łzy całując go w usta.
- To dlatego mu stał wacek!- stwierdził Kyle otrzepując kolana po czym oblizał sobie palce od resztek czipsów. - Niby chory, a gotowy. - skwitował śmiejąc się.
- Co?- otwarł nagle jasne oczy marszcząc brwi.
- Nie słuchaj go... Kyle idź po lekarza... i rodziców.- zarządziła.
- Gdyby poprosił mnie Dan, to bym nie polazł... a że ty Blubluś.- westchnął bezradnie, odstawiając srebrną paczkę w nogi łóżka Dana. Jednak przystanął przy drzwiach i chrząknął.
- Dobrze że żyjesz bracie...- po czym wyszedł. Aż Blum się zdziwiła. Wiedziała, że pod tą skorupą luzaka jest bardzo wartościowa osoba.
- Bałam się.- przyznała gdy zostali sami. Dan spojrzał na nią zbierając resztki siły i pogładził jej policzek.
- Ja też... jak upadałem..Wiedziałem, że będziesz czekać.- westchnął i zamknął oczy. Znowu się do niego przytuliła jednak tym razem bardziej ostrożnie.
        Lekarz przyszedł i zbadał Dana. Najgorsze za nimi. Miał cztery raty kute w brzuchu, jeden niemal docierał do wątroby chłopaka, oraz do nerek. Były to mocne i zdecydowane pchnięcia. Chłopacy twierdzą, że Dan musiał stać oko w oko z oprawcą. Ten jednak nie miał jak na razie siły na opowiadanie. Blue postanowiła nie wracać do Londynu, tak jak to zrobiła Caro. Została w Stanach przy Danie. Chłopacy odwołali częściowo trasę. Po dwóch tygodniach wypuścili Smitha z szpitala i zamieszkał w hotelu wraz z Blue. W internecie oraz telewizji całe wydarzenie zostało rozwiane na miliony wątków. Światowi Stormersi zakładali różnorakie strony nienawidzące tego co zaatakował go, oraz wspierające wokalistę. Para jednak była poza tym wszystkim.
- Jesteś moją pielęgniarką!- zaśmiał się Dan kolejny dzień spędzając w łóżku. Rany się na tyle pogoiły aby mógł nie brać leków.
- Chyba jesteś już zdrowy.- stwierdziła odbierając od niego laptopa. Dan chwycił ją za biodro i przyciągnął do siebie. 
- Uwielbiam kiedy nosisz sukienki.- wymruczał. Blue wywróciła oczami to słysząc.
- Brak mi na ciebie słów... za dużo czasu spędzasz Kyle i przejmujesz jego teksty.- mówiła siadając mu na biodrach.
- Jak byłem mały i... wyzdrowiałem to mama zawsze dawała mi nagrodę.- zaczął po czym kąciki jego ust zadrżały. Blue aż się zdziwiła.
- Matko! Co ci mama takiego robiła,  że teraz chcesz tego ode mnie? Myślałam, że miałeś normalne dzieciństwo!- udała przerażoną, a chłopak zaczął się śmiać.
- Kupowała słodycze.- odpowiedział obalając wszelkie insynuacje dziewczyny.
- Ah! Mogłeś tak od razu, zejdę do sklepu i coś ci kupię.- udawała głupią, chcąc wyprowadzić go z równowagi. Nawet zaczęła wstawać, ale silne dłonie mężczyzny przytrzymały ją.
- Miesiąc tego nie robiliśmy... błagam Blue... zawaruję!- jego oczy niemal ją rozbierały. Ona sama nie mogła się mu już sprzeciwiać. Jedynie bezgłośnie pokiwała głową.
- Zamknięte są drzwi?- upewnił się, zdając sobie sprawę, że Kyle mieszka w tym samym hotelu.
Były zamknięte...



Nowy rozdział po ponad tygodniu 0.o
Niemożliwe :C
Zaniedbałam was!!
Zabijcie! 
Miałam go dodać w sobotę ale...
pierw był u mnie narzeczony, później kicha w życiu osobistym.
Ale jest teraz.
W sobotę skończyłam z pracą więc!
będą rozdziały częściej! błahahah!
może już jutro będzie kolejny :) 
a w kolejnym duuużo akcji...
trzy potężne wiadomości!
Dlaczego? 
Cóż... Koralik dobiega do końca.
Obliczyłam, że jeszcze 5 rozdziałów i...
boli ale każda opowieść ma koniec. 
Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie też was wciągnie.
Ale jak na razie skupmy się na tym co jest :)
Co sądzicie? 
Jak się podoba?
Zapraszam do komentowania!!!!!
Wasza Tumburulka!

Szykujcie się na masę wrażeń!
Kocham was!

sobota, 27 września 2014

9.000 views!

JA I MÓJ OPÓŹNIONY ZAPŁON PRZEZ NOCKI :C
Przepraszam! 
I dziękuję! Tyle was już musiało kliknąć w mój blog *_*
Chyba nigdy nie będę mieć dość dziękowania wam za to. 
Znowu nie zrobiłam dla was specjalnego fotoszopa, jednak mam dla was co innego.
Podsumowanie akcji urodzinowej dla Willa, prowadzonej przeze mnie z grupy fb Bastille XXX, której jestem założycielką :) Odniosłyśmy sukces, częściowy ale też bardzo zadowalający :) 
Znowu udowodniłyśmy że siła jest w zbiorowości, samemu nic się nie ukula! 
KOCHAM WAS! 
I DZIŚ NOWY ROZDZIAŁ DZIOBACZKI!!! :) w końcu!
PS. 
Koniec pracy dorywczej = więcej czasu dla bloga...
zarobiłam już na difffki, mahihuane i Dana więc starczy :D


Wasza Tumburulka!

poniedziałek, 22 września 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 36.

*W dzisiejszym rozdziale znajdują się sytuacje niestosowne dla grupy wiekowej poniżej 18 roku życia! Każdy czyta na swoją odpowiedzialność! Chociaż moim skromnym zdaniem więcej zboczeństwa jest w M jak Miłość... ale w razie czego pisze to*

36.



       Caroline dopiero wróciła pod wieczór. Była ubrana w jakieś dresowe spodnie i bluzkę. Blue momentalnie znalazła się w kuchni. Jednak rudowłosa momentalnie poszła do swego pokoju unikając wzroku. Blue nie dała się zwieść. Weszła bezceremonialnie do pokoju przyjaciółki.
-Tobie do reszty odbiło?- zapytała nieco wkurzona na Caro.- To, że zachowujesz się irracjonalnie to zrozumiem... norma. Jednak chcesz wziąć rozwód? Kobieto ty myślisz?- brunetka była nieustępliwa. Właścicielka mieszkania usiadła na łóżku i wyciągnęła do Blue rękę z grubym plikiem kartek.
- Co to?- zdziwiła się Mała podchodząc bliżej. Gdy wzięła do ręki owe papiery zobaczyła wielki napis: „Dokumenty rozwodowe kancelarii prawnej, Thomas Grey adwokat.” Aż przeszedł ją dreszcz na samą myśl.
- Zwariowałaś...- szepnęła brązowooka zerkając na poważna przyjaciółkę.
- Tobie też bym radziła trzymać się z dala od nich.- poradziła zimnym tonem przecierając różowe policzki.
- A tobie ja bym radziła trochę przejrzeć na oczy.- dodała wkurzona Blue po czym wraz z papierami ruszyła do kuchni.
- Ej! Co ty robisz?- Zapytała rudowłosa wstając z łóżka.
 Blue zabrała zapałki po czym ruszyła niemal biegiem do łazienki. W wannie położyła papiery, a następnie zrzucała na nie podpalone zapałki. W końcu papier się zajął,  a Blue aż wcięło. Patrzyła jak zwiększa się płomień. Nie przewidziała tego. Reagowała jak to w różnych serialach, zapominając o swym uszczerbku na psychice. Cofnęła się o krok z paraliżującym strachem. Caroline wleciała do łazienki z przekleństwem na ustach po czym zaczęła gasić ogień.
- To co się nie spaliło to zamokło! Niech cię piorun Blue!- jęknęła biorąc w ręce papiery, a raczej co na nich zostało. Dopiero po chwili zauważyła bladą twarz przyjaciółki. Widząc martwe oczy jak i zaciśnięte szczęki. Już zapomniała o papierach rozwodowych, pomogła jej usiąść po czym otwarła niewielkie okienko.
- Blue spokojnie... nic się nie stało.- mówiła spokojnym tonem. Blue ścisnęła dłonie w pięści i zamknęła oczy.
- To nie znikło...-wyszeptała. Caroline przytuliła ją mocno do siebie.


         Zostały jedynie dwa dni do wyjazdu. Blue niemal miała skrzydła. Nic i nikt nie mógł zniszczyć jej humoru. Choć bolały ją te różnice czasu między nią, a Danem, dawali sobie razem radę. Kiedy spała, Smith miał występy ale zawsze po nich wysyłał jej sms. Rano wstawała szybciej aby przed snem choć na chwilę mogli porozmawiać. Wzajemnie za sobą bardziej tęsknili.
Ostatniego dnia kiedy miała iść na studia odliczała niemal sekundy do końca wykładu. Pomimo, że nie był on obowiązkowy musiała coś ze sobą zrobić. W domu roznosiła ją energia i nie mogła się na niczym skupić, a tutaj musiała stabilnie siedzieć. Kiedy usłyszała, że już koniec jako pierwsza wyrwała się z ławki pędząc przez wilki korytarz mijają tłumy nieznajomych twarzy. Nagle została przez kogoś złapana za ramię i targnięta do ściany. Zdławiła kwik w ustach widząc twarz owej osoby.
- Hej Blue.- powiedział mężczyzna wbijając w nią wyczekujące spojrzenie
- Co ty tu robisz?- jej wrogi ton zabrzmiał dość mocno, jednak był znacznie łagodniejszy niżeli porównać do słów które używała przy Danie.
- Jeśli nie pamiętasz, to tutaj pracuję. Zobaczyłem cię i stwierdziłem, że musimy porozmawiać.- stwierdził Peter nie uciekając od niej wzrokiem. Było to dla niej krępujące. Zjerzyła się na samą myśl rozmowy.
- Myślę, że to nie ty powinieneś ze mną rozmawiać.-odrzuciła chcąc ruszyć w swoją drogę, miała spakować się do USA. Chicago czekało na nią
- Właśnie to ja muszę z tobą porozmawiać.- jego głos był nieustraszony. Zagrodził jej drogę tak, że Blum mogła pomarzyć o odejściu.
- Niby o czym? Że wszyscy wiedzą,  że mój brat ma faceta ale nikt nie odważył się mi tego powiedzieć?Że pewnie gdybym nie weszła na to jak się bzykaliście to bym do dziś nie widziała... Nie bądź śmieszny. - prychnęła. Mimika Petera zmieniła się diametralnie. Był wściekły.
- Lepiej abym nie pokazał kto tu jest śmieszny. Zawsze miałem cię za modrą dziewczynę,Może się myliłem.- Blue chciała coś powiedzieć jednak ten zakazał jej ruchem dłoni.
- Jesteś egoistyczna i jakbyś nie pamiętała jakie oparcie masz w Davidzie, jak cię kocha, co robił dla ciebie po wypadku... Był wiecznie dla ciebie. A teraz kiedy on cierpi z faktu co odkrył w sobie... Ty go skreślasz. Uwierz... sam przed sobą nie chce powiedzieć, że jest Gejem. Boi się tego słowa. A jeszcze bardziej boi się odrzucenia przez rodzinę, a na pewno przez ciebie. I stało się to czego obawiał się najbardziej... masz go za gówno. Nienawidzi teraz siebie, nienawidzi mnie...Jest gotowy zaprzeczyć swojemu ja abyś ty tylko została jego siostrą. Nawet nie wiesz ile lat udawał ''normalnego'', nawet nie wiesz ile wycierpiał... Tylko dla dobrego imienia rodziny... i dla ciebie. - jego słowa były ostre jak żyletki, jednak bardzo potrzebne. Blue otwarła oczy. Peter jako psycholog, a jednocześnie ukochany jej brata zbyt dobrze potrafił dobierać słowa. Było w nich za dużo prawdy. Blum aż oparła się o ścianę uciekając wzrokiem.
-Nie proszę cię o nic, poza tym abyś zrobiła coś... Nie wychodzi z domu, jest wrakiem... boję się go samego zostawić w domu. Otwórz oczy i zobacz jaka jesteś dla niego ważna... a właśnie ciebie teraz potrzebuje. Obecnie oblewasz egzamin na bycie siostrą. Tyle chciałem ci powiedzieć.- stwierdził i jak gdyby nigdy nic odszedł. Blue stała tam chwilę nie mogąc złapać oddechu. Kiedy Peter zniknął za zakrętem nagle zaczęła biec. Odgoniła go z łzami w oczach.
- Daj mi klucze od jego mieszkania.- nakazała. Peter z lekkim uśmiechem dumy, wyciągnął je z kieszeni i wręczył zaciskając jej chudziutką dłoń w swojej.
- Mysza, wiedziałem że nie jesteś złem śmiertelnym.- puścił do niej oczko, następnie przytulił dziewczynę. W ten sposób się rozstali.
          Blue leciała jak na skręcenie karku. Taksówka zawiozła ją pod znaną sobie kamienicę. Zapłaciła mężczyźnie i wbiegła po schodach. Niepewnie odkluczyła drzwi. W mieszkaniu panowała cisza, już od niewielkiego holu walały się góry śmieci i ubrań. David musiał być w strasznym stanie. Idąc dalej zobaczyła skulonego na kanapie brata. Leżał z kilkudniowym zarostem, nieuczesany i nieumyty. Ubranie miał brudne od resztek jedzenia. Blum skrzywiła się widząc to wszystko. Stanęła w progu oddychając cicho. Dopiero po chwili David zauważył że ktoś wszedł mu do mieszkania. Uniósł głowę i zobaczył brunetkę. Zamarł. Był blady, widocznie niewyspany. Pod oczami miał sine worki. Blue zaszkliły się oczy widząc jego stan. To łączyło tą dwójkę, bo David również zaczął mieć łzy w kącikach oczu. Długo milczeli. Żadne z nich nie wiedziało co się stanie, to głównie mężczyzna czekał na jej pierwszy krok.
- Kocham cię, bracie.- udało jej się tylko tyle wydusić z zaciśniętego gardła. Niebieskooki zerwał się z kanapy i w sekundzie znalazł się przy siostrze tuląc ją mocno do siebie. Mała wybuchła płaczem wtulając się w jego ramię.
- Przepraszam.- szepnął David walcząc z tym aby być twardym. Niezbyt mu to wychodziło.
- Ja przepraszam... ty... ja cię kocham David... jesteś moim bratem, zawsze będziesz... chociaż ty i Peter... chociaż gdybyś był z kosmitą...a albo sam myślał że nim jesteś... jesteś jedynym bratem... moim jedynym Davidem.- mówiła zdławionym głosem.
- Akceptujesz mnie?- zdziwił się zerkając na nią, przy okazji wycierając jej łzy z policzków. Blum nie mogła już nic powiedzieć więc jedynie pokiwała głową.
- I nie masz nic przeciwko że jestem z Peterem? Nie brzydzisz się mnie?- był w szoku widząc że nie ucieka od niego, ani nie chce spalić na stosie.
- Jeśli daje ci szczęście... miłość ma swoje prawa. I nie brzydzę się tobą ale.. na tej kanapie o na pewno już nie usiądę.- zaśmiała się nieco pod koniec. Brat przytulił ją jeszcze mocniej do siebie i dopiero wtedy pozwolił sobie na dwie spokojne łzy które spłynęły mu po policzkach.
- Boże dzięki ci...- szepnął zamykając oczy.
               Po chwili siedzieli przy stole na krzesłach. Blue miała w dłoni kubek z sokiem pomarańczowym. David wrócił spod prysznica i usiadł naprzeciw niej.
- Powiesz mi co tu robił Dan? Czy czy miałem omamy od adrenaliny?- zapytał wycierając włosy ręcznikiem. Blu spojrzała za okno i zacisnęła usta.
- Ok, obiecuję że nie będę zbyt sceptyczny...- powiedział podnosząc dłoń do góry niczym skaut.
- Długa opowieść... przyjechał aby dogadać się ze mną. Zrobił dużo wbrew sobie myśląc że to nam ułatwi życie. Wyszło że utrudniło. Przeprosił mnie... okazało się że wcale nie jest taki bezduszny, że jednak nie tylko ja wpadłam w to po uszy.- uśmiechnęła się nieco przypominając sobie chwilę na dachu.
- Tego dnia uparł się że przyjdzie odprowadzić mnie pod twe mieszkanie...myśleliśmy że był włam...tyle.-wzruszyła ramionami. David upił łyka gorącej kawy i westchnął.
- Jesteśmy oficjalnie parą...- dodała szybko aby brat znowu nie miał podejrzeń co do drugiego dna zachowania Dana. Mężczyzna pokiwał głową.
- Czas abym mu zaufał?- zapytał siostrę.
- Lecę do niego na weekend do Chicago.- oznajmiła. Blondyn zdziwił się unosząc brwi jednak nie powiedział nic negatywnego.
- Więc nie mam nic do powiedzenia...- westchnął bezradnie.
- Jestem już duża... nawet rodzice nie wiedzą.- przyznała się z lekkim uśmiechem.
- Nie łatwo będzie mi cię oddać w ręce innego faceta, ale przekaż mu że jeśli cię tym razem zrani to wyrwę mu wszystkie włosy łonowe jednym ruchem.- stwierdził, a Blue aż się skrzywiła na samą wizje takiego zabiegu.



              Nadszedł wyczekany dzień. Blue stała z niewielką walizką w ręce czekając na odprawę. Nogi same jej chodziły. Tylko kilka godzin miała się znaleźć przy JEJ Danie. Caro jechała z nią, przekonała rudowłosą z wielką trudnością. Jednak miała inny cel niżeli Mała by chciała. Miała nowe papiery rozwodowe w swej torbie. Blum jednak wierzyła że gdy zobaczy swego męża to coś w niej się zmieni. Znalazły się w samolocie. Blu zaczęła słuchać muzyki. Sama nie wiedziała kiedy minął lot. Gdy stanęła na lotnisku w Chicago był wczesny poranek. Wszędzie jednak było pełno ludzi. Odebrała swój bagaż i wraz z rudowłosą ruszyły o wyjścia. W połowie drogi, kilkanaście metrów od niej znalazła wzrokiem uśmiechniętą twarz chłopaka. Momentalnie rzuciła się do niego biegiem. Rzuciła bagaż gdzieś w połowie i wpadła w jego objęcia. Dan podniósł ją i obrócił dookoła swej osi. Zaraz odnaleźli swe usta całując się na powitanie z tęsknotą.
- Moja Blue.- szepnął patrząc na jej twarz jakby pierwszy raz w życiu ją zobaczył.
- Ohyda...- syknęła Caro wywracając oczami przechodząc koło pary, mając w dłoniach bagaż przyjaciółki. Dan i Blue zaśmiali się i ruszyli za nią trzymając się za rękę. Ruszyli do hotelu gdzie dziewczyny mogły się odświeżyć, zjeść śniadanie. Kiedy chciała iść do łazienki w hotelowej restauracji natrafiła na Chrisa. Musiało się to stać. Stanęli nie wiedząc co zrobić. Ostatnio widzieli się na lotnisku. Woody wiedział zbyt dobrze dlaczego ona tu jest, a raczej dla kogo. Wiedział, że jest przegrany. Nigdy nie myślał o tym aby z nią być.
- I jak tam Blue?- zapytał w końcu się odzywając.
- Woody..- westchnęła uciekając wzrokiem wzrok.
- Ej mała... kurcze wiem że przywaliłem wtedy tym wszystkim ale... nie wymagam od ciebie abyś rzuciła się mi w ramiona. Wiedziałem że nigdy nie będę z tobą... różnica wieku, jestem twoim przyjacielem. Wkurzyłem się że Dan tak się zachował... ale... Myliłem się w ocenie.- wzruszył ramionami.
- Jeśli teraz do ciebie się przytulę nie odbierzesz to jako zachętę?- zapytała unosząc brew do góry.
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi.- obiecał. Przytulili się i ulżyło jej na sercu. W ciągu kilku godzin Blue, Caroline wraz z Bastille znaleźli się w wielkim studio nagraniowym pewnego show.
- Miała być jakaś niespodzianka.- zaczęła Blue zaczepiając się w Dana. On odkąd tylko pojawiła się przy jego boku chodził uśmiechnięty, niemal nie opuszczał jej na dłuższy czas.
- Poczekaj aż się zacznie. Będziesz z Caro na widowni. Ja muszę z chłopakami zająć się instrumentami.- Dał jej buziaka w policzek. Blue zrobiła podkówkę z ust, co rozśmieszyło chłopaka.
- Nie chce słuchać jak twoje fanki oblizują się na twój widok.- aż ją to zmroziło. Na pewno zrobiłaby się jeszcze bardziej zazdrosna o niego, a przecież chciała to w sobie wyciszyć. To jego praca i pasja, nie mogła mu robić zastrzeżeń.
- Tu nie ma fanek, to wynajęta publiczność. - wyjawił puszczając do niej oczko. Takimi prawami żyła telewizja. No i stało się. Dan zniknął a Blue znalazła się na widowni w środkowym rzędzie po prawej stronie widowni. Prowadząca show wyszła witając się. Show miało być nadawane na żywo. Blum trzymała kciuki za chłopaków, Caro za to co jakiś czas pisała coś na telefonie udając że ją to nie obchodzi. Tak naprawdę obie przeżywały występ chłopaków.
- Kochasz go?- szepnęła Mała do rudowłosej. Ta uniosła wzrok na nią. Wiedziała że tak.- Co z papierami?- zapytała.
- Dam mu po tym...- odpowiedziała cicho. Dotąd unikała spotkania z Kyle.
            Zaczęło się. Na scenie pojawili się chłopacy. Dan z niewinnym uśmiechem zerknął na tłumy „fanek” odszukując wzrokiem Blue. Widząc ją pomachał. Zaraz po tym chłopacy na znak zaczęli grać. Pierwszy raz słyszała tą piosenkę, jednak widownia zachowywała się jakby znali ją od zawsze. Dziwni ludzie. Jednak za to im płacili. Dan dotknął mikrofonu i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Blum uwolniła się od zbędnych myśli.













- Uhu! Co za emocje!- powiedziała prowadząca witając się z chłopakami. Dalej przeszli na wielką kanapę gdzie wszyscy rozmawiali. Tematem była Ameryka, koncerty... norma. W końcu kobieta spojrzała na Dana z błogim uśmiechem.
- Nowa piosenka, wywiad który zburzył wiele kontrowersji wśród waszych fanek... Dan, wyjaśnisz nam o co w tym chodzi? Czyżbyś naprawdę był zakochany?- uniosła brew na niego. Dan zaśmiał się przygwożdżony do muru i zerknął na widownię.
- Wstydzi się.- zaśmiał się Kyle. - Może ja odpowiem?- zapytał wiedząc jak Dan zareaguje.
- Nie... Chciałbym zachować wiele dla siebie...- zaczął się jąkać przeczesując włosy które znowu były na lakierowane.
- Zdradź nam chociaż rąbek tajemnicy.- poprosiła a widownia zaczęła na rozkaz klaskać.
- Emmm...- westchnął zaczynając się bawić sznurówką swych butów.- Kyle mówił wiele prawdy wtedy... mogę tylko zdradzić że nie jestem już emocjonalnym obibokiem.- uśmiechnął się niepewnie i zerknął znów na Blue. Nieco go rozpraszała, jednak chciał aby to słyszała osobiście. Blue uśmiechnęła się do niego czując jak silnie bije jej serce.
- Czyli możesz przyznać że jesteś w związku?- wierciła mu dziurę w brzuchu.
- Yep...- odpowiedział krótko zwracając w końcu uwagę na prowadzącą i znowu na swoją dziewczynę.
Cały wywiad przebiegał bardzo spokojnie aż w pewnym momencie coś huknęło, gruchnęło i całe zasilanie szlak jasny trafił. Blue poczuła się niepewnie nic nie widząc.
- Proszę nie wpadać w panikę!- usłyszeli męski głos zarządcy tego show. Wtedy stało się coś, od czego Blue postradała zmysły. Nagle z jakiegoś urządzenia zaczęły wylatywać iskry. Spięcie. Wtedy oto wróciły wspomnienia. Strach, zdławiony krzyk w gardle, przerażenie.
- Blue...- jęknęła Caro zaświecając komórkę aby zobaczyć co się z nią dzieje. Wtedy Mała wydała z siebie krzyk kiedy kolejne urządzenie strzeliło i wydało na świat iskry oraz dym.
Dan momentalnie zrobił to co Caro i włączył latarkę w telefonie. Nie patrząc na nikogo ruszył w publiczność. Byle do rozhisteryzowanej Blue.
- Spokojnie...- poprosił biorąc ją za rękę, a następnie podniósł ją na ręce i przy pomocy Caro zszedł z widowni.
- Chłopaki pomóżcie!- zawołał kiedy awaryjne, stłumione światło się zapaliło. Ci ruszyli natychmiast w ich stronę. Niczym asekuracja odnaleźli wyjście tylne. Ich menadżer zajął się wszystkimi sprawami. Blue drżała na ciele, co Smith czuł zbyt dokładnie. Bał się o nią. Ostatni taki wyczyn spowodował jej zamknięcie w szpitalu. Gdy znalazł się z nią sam w pokoju hotelowym, usadził ją na łóżku a następnie klęknął przed nią chwytając jej twarz w swoje dłonie. Otumanionym wzrokiem spojrzała na niego.
- Przepraszam.- wyszeptała bladymi ustami.
- Nie przepraszaj.- poprosił. Ta uciekła wzrokiem czując się durnie. Narobiła mu tylko problemów.
- Ej... Blue nie uciekaj ode mnie.- zaczął mówić głośniej widząc jak się zamyka. - Blue... spójrz na mnie...
Nie reagowała kiedy po policzkach zaczęły płynąć jej łzy. Dan był zdesperowany. Gdyby był tu David to by wiedział co robić.
- Blue kocham cię.- jego głos był silny i szczery. To zadziałało. Blue zmarszczyła brwi nie wiedząc czy naprawdę to usłyszała. Niebieskooki nieco się uśmiechnął widząc że się udało.
- Kocham cię... kocham... kocham... kocham...- powtórzył czując niesamowitą ulgę z słów które mógł jej w końcu powiedzieć. Blum momentalnie znalazła się w jego objęciach.
- Ja ciebie Dan... Kocham cię też.- szepnęła. Dan zaśmiał się całując ją w szyję.
- To jest najważniejsze...- dodał.
- Zepsułam twoje plany...- powiedziała odsuwając się od niego nieco.
- Ani trochę...- jego głos stał się nieco chropowaty. Zaczął powoli całować ją za uchem schodząc coraz niżej. Blu zmarszczyła brwi czując się dziwnie.
- Co robisz?- zapytała po chwili czując jego usta tuż przy obojczyku.
- Zdenerwowałaś się... teraz muszę odwrócić twoją uwagę od... - nie dokończył bo zaczął całować drugą stronę jej szyi. Blue jęknęła czując to wszystko.
- Dan ale ja nie chcę...- powiedziała broniąc się przed uczuciem które w niej rosło.
- Czego?- dodał niskim mruknięciem ściągając z niej rozpinany sweterek. Duszno jej się zrobiło kiedy uśmiechnął się kącikiem ust.
- Nie chce jeszcze tego zrobić...- jej głos się załamał i było słychać że jej ciało chce czegoś innego. Dan zaśmiał się po czym pochylił się nad jej ustami aby zagryźć jej dolną wargę.
- Na pewno?- zapytał zbyt sugestywnie. Resztkami rozumu Blue broniła się jak mogła przed tym wszystkim.
- Tak...- jęknęła gdy jego dłoń delikatnie opuszkami od skroni, przejechała po jej szyi aż do linii dekoltu.
- Mhm... nie chcesz tego ze mną zrobić to chcę chociaż połowy....- poprosił i drugą dłonią dotknął jej biodro.
- Dan...- szepnęła przymykając bezsilnie oczy. Uśmiechnął się czując jak triumfuje.
- Chcę spać z tobą... nago.- ostatnie słowo wyszeptał. Momentalnie Blu spojrzała na niego łapiąc oddech.
- Co?!- zdziwiła się jednak ten od razu porwał jej usta w pocałunki, w czasie których jego ręce znalazły się pod jej koszulką. Wybadał linię biustonosza na plecach i delikatnie obuszkiem zaczął manipulować wąskim paskiem.
- Noc, nie będę nic widział...nie dotknę cię w najczulszych miejscach... ale chcę zrobić krok w przód... chcę...- jego oddech stał się cięższy. Czuła determinacje w jego słowach.
- Blue... nie odbieraj mi tego.- szepnął, przegryzając płatek jej ucha. Blue aż nie mogła złapać oddechu. Odchyliła głowę czując nacisk na podbrzusze. Zagryzła dolną wargę, w momencie kiedy jego ciepłe usta zaczęły błądzić po krzywiźnie jej szczęki.
- Zgaś światło...- niemal wydławiła te usta przez namiętność tej chwili. Dan uniósł głowę i zniknął uśmiech. Był poważny, jednak jego oczy aż świeciły od pożądania. Odszedł od niej i poszedł pogasić wszystkie światła, oraz zastawić okna. Gdy panowała w pokoju grobowa ciemność dan stanął za jej plecami.
- Pierw ty.- poprosiła cichym głosem. Smith ucałował ją w kark. Ściągnął z siebie wszystkie rzeczy. Gorąca dłoń, niczym znak, znalazła się na jej talli.
- Połóż się.- kolejna jej prośba. Spełnił ją bez żadnego słowa.
 Jej serce chciało wyskoczyć. Zaczynając odpinać guzik spodni poczuła się jak przed pierwszym razem. Niewiele to się różniło. Obecnie Dan miał być drugim mężczyzną który miał ją mieć przy sobie nagą. Spodnie zjechały po jej nogach, Zaraz po tym brunet mógł usłyszeć jak materiał bluzki i biustonosza cichym szmerem lądują na ziemi. Weszła do łóżka z prawej strony. Dan nie poruszył się ani na centymetr. Jego oddech był urwany. Pozwolił Blum ułożyć się a boku, tyłem do niego. Odczekał chwilę, przełknął z trudnością ślinę po czym odwrócił się tak jak ona. Jego dłoń spoczęła na jej obnażonym biodrze. Dobrze że byli pod kołdrą, inaczej by zamarzli. Zacisnął palce na jej ciele i stłumił jęknięcie w gardle. Oblizał wargi ucząc się jej ciała na pamięć. Dłoń powoli przesunęła się do podbrzusza. Uniknął najczulszego miejsca kobiety tak jak obiecał. Szanował ją, i cieszył się że aż na tyle mu pozwoliła. Pogładził jej brzuch całując przy tym co jakiś czas krótkim pocałunkiem jej ramie. Ona obecni pozbyła się silnej woli. Była w innym świecie. Serce zgubiło rytm, ciało było zbyt gorące. Wszystko wirowało. Dan pogładził na linii jej biustonosza jednak zatrzymał się z trudnością zagryzając dolną wargę. Blum odwróciła się na plecy i niezadowolona stwierdziła że nie widzi Dana... na własne życzenie. Splotła jego dłoń z swoją po czym powolnym, przeciągłym ruchem nakierowała go na swe piersi. Tym razem Dan jęknął z podniecenia.
- Blue...- szepnął, jednak ta odnalazła jego usta. Pocałunek stał się urwany, bardzo dogłębny. Nie wiedzieli nawet kiedy Smith znalazł się między jej nogami. Jeszcze nic nie zrobili, jednak mieli dużą chęć. Zawisł nad nią całując jej nagą szyję.
I bum.
- Blubluś! Danuś!- bezceremonialnie do pokoju wleciał Kyle zaświecając światło. Serce pary stanęło w miejscu kiedy przyjaciel przerwał im w najnatrętniejszym momencie w ich związku.
- Caro i ja nie będziemy brali rozwodu! Pogodziliśmy się!- klasną w ręce jakby nie zauważał tego co właśnie robili.
- Kyle!- syknął przez zaciśnięte zęby, dbając aby nie zauważył czasem nagiego ciała brunetki.
- Kajluś, Kajluś! Kajluś będzie robić bunga bunga z Caro! Tak jak wy!- zaczął nucić. Blue oblała się rumieńcem palącym jak ogień.
- Wynocha!- ryknął wkurzony Dan. Nic dziwnego. Tak się starał, tak kombinował a tu wszystko uleciało.
- Tylko gumki użyjcie!- zalecił brodacz i wyszedł z pokoju zakluczając go. Kyle miał dodatkowy klucz, z niewiadomych przyczyn. Światło zostało zaświecone. Dan spojrzał na Blue i w równym momencie zaczęli się śmiać. Byli bezsilni.
- Idźmy spać...- poprosiła. Dan nie mógł jej odmówić... Jednak dopiero przegrał bitwę... ale wojna jeszcze długa.


Oto nowy rozdział.
Wiem nie ma przecinków, nie był  w ogóle poprawiany.
PRZEPRASZAM!
miał być 3 godziny temu ale... długo go pisałam
Nie wiem jak przeżyję nocki :C
miałam już spać...
Oby się spodobał...
jeszcze mi czcionka się rozwaliła :/
Uhhh :C Boję sięże będą hejtery :C
Aż boję się zapytać co sądzicie?
Zapraszam do komentowania!

niedziela, 21 września 2014

Urodziny Willa!

Hej Kochani!
Niestety przez zmęczenie nie mogę wystrugać rozdziału, jednak jurto do godziny 15 się pojawi. Za to mam dla was niespodziewankę. Jak w temacie, i jak zapewne wiecie jutro są urodziny Willa! Z tej okazji wraz z ludźmi z Facebookowej grupy "Bastille XXX"(na którą was zapraszam jako założycielka) postanowiliśmy zrobić mu prezent. Dość nietypowy... zapewne wiecie jak chłopacy lubią swoje fotoszopy... oraz jak ja lubię je robić. Połączyło to mi się w głowie. Zebrałam grupę ponad 40 osób i oto stanęliśmy do zdjęcia z Willem!
Jak podoba wam się mój pomysł? :) Jeśli chcecie i macie Twittera udostępniajcie owe zdjęcie z #HappyBdayWillFromPolishStormers :)Byłabym wdzięczna!
Oto zdjęcie:

sobota, 20 września 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 35.

 8000! 
Minęło jak jeden dzień.
 Kurczaki aż mi głupio bo nic nie zrobiłam ale
praca :C Wybaczycie?!    
 Ale za to napisałam po 12 godzinach pracy dla was rozdział!     
Oby was się spodobał.        





                                                                      35.


          Śmiali się siedząc obok siebie. Dan zaczął opowiadać jej o swoim dzieciństwie, o tym jak kiedyś z kuzynem stworzyli zespół. Chciał bardzo aby Blue go poznała, jednak ta nadal miała swego rodzaju poczucie niepewności, tego co jest między nimi, a poznawanie jego dalszej rodziny powodowało większy krok. Gdy zamilkli, dziewczyna oparła głowę o mur kamienicy i przymknęła oczy. Była zmęczona, ale niesamowicie przyjemnie czuła się w obecności Smitha. Zapomniała nawet o sprawie związanej z Davidem.
-Blue...- szepnął brunet zerkając na Blum. Widząc wystającą jej dłoń spod koca, ujął ją przez co dziewczyna nieco się ocknęła.
- Przepraszam.-uśmiechnęła się lekko przecierając zmęczone oczy.
- Już chyba czas...- nieco spoważniał i uciekł wzrokiem w stronę panoramy Londynu. Blue zmarszczyła brwi słysząc to.
- Już idziesz?-zapytała nieco zawiedziona, że”już” chociaż była czwarta nad ranem.
- Nie o to chodzi... czas abym ci wyjaśnił.- przetarł dłonią przydługawe włosy, jakby to miało dodać mu odwagi. Blue zamilkła jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie. Nie zamierzała mu przeszkadzać, zwłaszcza w tej ważnej kwestii.
- Wtedy odszedłem bez słowa bo... właśnie nie chciałem abyś była tą co musi na mnie czekać. Nie chciałem nawet przez chwilę abyś stała się kimś,  kto zastąpi... no wiesz kogo. Gdybym miał wybór... Nie wybrałem żadnej przygody życia, nie byłaś kimś, kim zapychałem sobie wolny czas tutaj. Nie byłaś odskocznią... raczej stałaś się celem. - spojrzał na nią nagle mając na twarzy wypisany ból tej wypowiedzi. Ból tego, że ją zranił.
- Celem... nie, że jako łowcy... raczej celem w życiu... tym najważniejszym...tym do czego moje drogi by prowadziły- wyjaśnił uważnie.
- Nie miałem nawet cienia wątpliwości co do tego kim jesteś. Miałaś racje, ty stałaś do mnie otworem... ja nie miałem odwagi powiedzenia tak czy nie. A tym bardziej prawa. Myślałem, że dam radę i ty też. No wiesz... ja wrócę do swego życia, ty do swojego... tak jakby tamte chwile niczego nie zmieniły. Kij w oko. Każdego dnia budziłem się i wiedziałem jakim pieprzonym dupkiem byłem i jestem. - zacisnął mocniej jej rękę. Blue oddychała już płytko patrząc gdzieś w bok. Coś w niej rosło po jego słowach.
- I choć nie wierzę... cieszę się, że moim przyjacielem jest Kyle. Namieszał nieźle w mojej głowie, wprowadził chaos ale wiesz... jak się ma bałagan w szafce z ubraniami, to nie ma co składać rzeczy i upychać... trzeba wszystko wywalić aby od początku wszystko zacząć. On wygarnął mi dość dosadnie...Powiedział coś, na co ja sam odwagi nie miałem, aby to powiedzieć na głos. W dodatku wywiad...- westchnął przecierając wolną dłonią twarz.
- Widziałam...- szepnęła dziewczyna w końcu. Dan spojrzał na nią zdziwiony.
- Caroline pokazała mi... widziałam jak wychodzisz i byłeś zły.- odpowiedziała wyjaśniając wszystko zgodnie z prawdą. Smith pokiwał głową.
- Zły to mało powiedziane...- zakpił nieco z tego malutkiego słowa, jednak Blue odebrała to jako ponowne określenie tego, że nie chciał mieć z nią nic wspólnego.
- Nie chciałeś aby wyszło na jaw, że kiedyś istniałam?-zapytała niepewnie.
- Blue... zrozum. Masz coś o czym ja pragnę. Prywatność. Największą cenę, jaką płace za spełnianie swego marzenia to fakt, że nie mogę iść z tobą po prostu do kina, że nie mogę spędzić czasu nie martwiąc się czy nie zostanę przyłapany przez grupę fanów. Ok, jestem im wdzięczny, że istnieją ale... Nie mogę po prostu powiedzieć jawnie co do ciebie czuję w jakimś publicznym miejscu, czy w wywiadzie. Nie chodzi o to jak mnie ludzie widzą... ale o twoje bezpieczeństwo.- Dan tej nocy naprawdę wiele mówił. Widać było,  że doszczętnie to przemyślał i było to dla niego ważne. Zapadła między nimi ciężka cisza. Dan się obwiniał za to kim jest, pierwszy raz żałował, że zaczął spełniać swe marzenia. A co jakby skończył z muzyką? Może wtedy byłoby im łatwiej? Przecież to głównie przez niego pojawiały się problemy.
- Mi starczy jeśli chociaż ja będę wiedziała co czujesz.- odezwała się Blum ściągając z siebie koc. Brunet spojrzał na nią. Na jej ustach panował uśmiech, ten łagodny, ten którego uwielbiał oglądać gdy rano budziła się w jego objęciach.
- Chcę być z tobą... być twoim chłopakiem czy bóg jeden wie czym... czy jak to nazwać. Chcę wiedzieć, że gdy przyjadę i zapukam do twych drzwi to żaden Peter czy inny... nie obejmie cię przy mnie. To znaczy... inny mężczyzna.- aż się skrzywił na same wspomnienie. Blue zaśmiała się nieco jednak milczała.
- Chcę uciekać z Ameryki jak najprędzej byle do ciebie... chcę między koncertami wiedzieć, że zobaczę cię. Nie mogę ci wiele dać bo wiecznie mnie nie ma ale... choć w tych ,małych chwilach chce być całkowicie dla ciebie. -mówił szczerze patrząc na nią tymi jasnymi, niebieskimi oczami z pełną szczerością jak i niepewnością. Był nadal tym jej niewinnym Danem, który uciekał co jakiś czas na bok wzrokiem, który zagryzał nerwowo dolną wargę. Był zbyt przekonujący w tych niewinnych gestach. Blue uważnie wstała z dachówki i usiadła Danowi na kolana obejmując jego szyję ramionami.   
- Dan... - szepnęła prost do jego ucha, a go przeszedł miły dreszcz gdy poczuł jej ciepły oddech na swej skórze szyi. Przytulił ją mocno do swego torsu odpływając na kilka sekund. Jego ukochane sacrum.
- Tak?- odpowiedział niemal sennym tonem.
- Wiesz, że czuję to co ty?- zapytała niepewnie. Oboje bali się użyć tego najważniejszego z słów. Smith wziął głęboki oddech i odsunął się tak by tylko móc spojrzeć w jej brązowe oczy.
- Wiem...-dodał cicho jakby było to ich największą tajemnicą.
             Zaraz po tym oboje już nie mogli dłużej czekać. Usta partnera były zbyt kuszące by rozmawiać. Na nowo rozbudzili to, co przez miesiąc wzajemnie starali sobie wybić z głowy. Zbyt długo nie mogli się sobą nacieszyć w tym momencie. Głodne dłonie Dana znalazły się pod bluzką Blue, dzięki czemu mógł pierwszy raz poczuć jej nagie ciało pod opuszkami swych palców. Mała z stłumionym jęknięcie na ustach odsunęła się od Dana opierając policzek o jego ramię.
- Czas iść spać.- jej głos,  jednak ani trochę nie wskazywał na to jak bardzo jest zmęczona. Mężczyzna od razu się zmieszał uciekając wzrokiem w bok.
- Em... no tak, zasiedziałem się... em... już idę.- zaczął się jąkać. Blue zaśmiała się widząc jego speszenie.
- Nie chce mi się wierzyć, że miałeś tuziny fanek... no wiesz..- poruszała znacząco brwiami,  jednak zamiast go rozbawić ten tylko jeszcze bardziej się zaczerwienił. Dobrze, że z pokoju biła jasna poświata włączonej lampy, bo inaczej nie by nie widzieli.
- Nie ważne... choć.- poprosiła wstając z niego i zabierając koc. Dan zmarszczył brwi ale zrobił to, o co prosiła. Przeszedł przez parapet okna. Blue odrzuciła kołdrę na łóżku.
- Nie odprowadzisz mnie do drzwi?- zapytał zdziwiony.- Bo chyba dlatego mnie tutaj wpuściłaś... abym jak człowiek wyszedł z kamienicy.- tak to on pojmował. 
           Jednak nie Blue. Zamknęła okno i podeszła do niego i pewnym ruchem dłoni odpięła mu pasek od spodni. Oczy bruneta zrobiły się wielkie jak dwa spodki Przełknął z trudnością ślinę, a oddech stał się trudnością. Patrzył na dziewczynę, która majstrowała obecnie przy jego guziku od spodni i całkowicie był zamurowany. No poza pewną jedną częścią jego ciała, która aktualnie odżywała. Blue zadowolona z efektu jaki w nim wyzwoliła, cofnęła się od niego o krok, położyła się po prostu do łóżka.
- Dotąd nie miałeś problemu aby spać ze mną...- powiedziała poważnie, jednak kącik jej ust drżał z rozbawienia. Dan niemal jęknął z bezsilności. Jak mogła tak igrać z jego niewykorzystanym potencjałem, trzymanym niczym dziki zwierz w za małej klatce.
- Nie mam piżamy... więc chyba będę musiał spać nago.- zaczął z chytrym uśmieszkiem, ściągając bluzkę, buty i spodnie.
- Jakoś zawsze bokserki uważałeś za swoją piżamę... niech i dziś tak zostanie.- widziała jak jego uśmiech nadziei znika. 
            No cóż Dan odkąd założył Bastille nie miał w tej strefie żadnych ''NIE” nawet jeśli dziewczynę znał bardzo krótko. Blue kazała na siebie czekać. Jednak dziś i tak dosyć dostał od niej. Ułożył się więc grzecznie w łóżku obok niej, od razu porywając ciało dziewczyny w swe objęcia. Wtulił głowę w poduszkę obok jej włosów trącając nieco jej tył głowy nosem.
- Jestem szczęściarzem bo mam ciebie...- szepnął zamykając oczy. Blue zaśmiała się gładząc opuszkami palców jego ramię, i całą rękę aż do nadgarstka..
- Kim jestem?- zapytała jeszcze przed zaśnięciem
- Moją Blue...- odpowiedział dając jej buziaka w skroń z błogim uśmiechem. Na to czekała tule czasu. Na tym zakończyli rozmowę. Usnęli. Wreszcie czując spokój i swe miejsce na ziemi.



         Było już późne popołudnie kiedy obudził ich nagły dzwonek do drzwi. Blue przeciągnęła się czując na sobie rękę Dana. Ten jęknął coś pod nosem niezrozumiałego, jednak oboje podzielali jedno zdanie: należało zabić tego, kto tak dzwoni. Nim Usiedli na łóżku nagle usłyszeli straszny kwik Caroline. To było jak torpeda dla nich. Wyskoczyli z pokoju i wtedy zobaczyli Caroline w ramionach brodacza. Młoda para nie szczędziła sobie wszelakich uczuć. Dan zaśmiał się obejmując w pasie Blue.
- Moja ukochana Carusia!- pieszczotliwie wymawiał imię swej małżonki Kyle całując co jakiś czas skrawek jej policzków.
- Co ty tu robisz?! Tęskniłam! Ściągaj rzeczy! Idziemy do sypialni! Pewnie na dziwki chodziłeś! Czemu dopiero teraz przyjechałeś?! - rzeka pytań wypłynęła z ust rudowłosej, która sama obecnie stała w piżamie. Blue zaśmiała się i wtedy Kyle zauważył przytuloną do siebie widownię.
- Przyjechałem po tego fajtłapę aby z miłości nie zapomniał o jutrzejszym koncercie!- stwierdził wskazując podbródkiem Carolinie, ową parę. 
Rudowłosa gdy zobaczyła Dana, wstąpił w nią zły duch. Nie było dla nikogo pewne czy się obecnie dławi czy próbuje wymyślić najbardziej wulgarne przekleństwo świata. Jednak zakończyło się na tym, że spojrzała na Blue.
- Caro... nie denerwuj się. Z Danem wszystko już ustaliliśmy. - wyjaśniła Blue w momencie kiedy Smith dawał jej buziaka w policzek stojąc za jej plecami.
- Czy cie zdrowo popierdoliło?- zapytała rudowłosa ruszając ku parze, jednak zatrzymała się w połowie drogi gdy wszystkich dobiegło głośne klaśnięcie. A raczej klaps.
- Ale weszło!- zaśmiał się zadowolony Kyle kiedy rozmasowywał swoją dłoń. Nie ma to jak trafne odwrócenie uwagi od tematu jakim była para.
- Coś ty zrobił!- wysyczała podchodząc do brodacza, któremu momentalnie uśmiech zszedł z twarzy.
- Dałem klapsiaka w twój piękny tyłeczek... w kształtną dupcie mej pięknej żonki!- wyjaśnił, a Blue zacisnęła usta. Znowu byli świadkami ich irracjonalnej kłótni.
- Nie nazywaj mnie tak! Po niego przyjechałeś?! A do mnie przez miesiąc nie było ci po drodze! Nawet mi się już baterie wyczerpały, a ciebie nadal nie było! A co przysięgałeś?!-ryknęła rudowłosa, a Dan i Mała aż zamarli słysząc to wszystko.
- Że wrócę zanim baterie ci się wyczerpią...-powiedział ciszej Kyle, posłuszny jak baranek.
- Wyjdźmy, zanim zaczną mówić o kulkach...- poprosił Dan nie kryjąc swego zażenowania tą sytuacją. Zamknęli za sobą wielkie drzwi i położyli się w łóżku. Dalsza kłótnia tylko się zwiększyła.
- Mam już cię dość! Nie chcę cię! Chce rozwodu!- krzyczała Caroline po czym ofiarą stał się jakiś szklany wazon, który rozbił się o umywalkę.
- A ja mam dość twoich fochów! Poniosło mnie do cholery z tym ślubem!- przekrzykiwał ją Kyle.
- Chce rozwodu!-stwierdziła Caro niemal piszcząc. Dan i Blue spojrzeli na siebie zdziwieni.
- I dobrze! Ja też go chce!- odpowiedział twardo brodacz.
- Fajnie!- rzuciła rudowłosa.
- Też tak myślę!- dolał oliwy do ognia patyczak. Nagle wszystko umilkło. Mała już chciała lecieć zobaczyć czy się nie zabili, jednak Dan jej przeszkodził.
- Może się już godzą... - syknął. 
No tak. U nich to różnie, jednak kiedy usłyszała płacz przyjaciółki aż ją zemdliło.
- Bierz tą pieprzoną obrączkę i znikaj z mego życia.- powiedziała i trzasnęła drzwiami. 
 Brzmiało to poważnie. Zbyt poważnie. Blue znała rudowłosą zbyt dobrze i to musiał być kamień milowy. Blue wyrwała się z objęć Dana i wleciała do kuchni. Tam zobaczyła Kyle'a. Siedział na ziemi trzymając w dłoni plastikową obrączkę, zbyt małą aby była jego. Nigdy by go nie poznała, widząc tą mimikę twarzy, nawet szkliste oczy. Widząc Blue rozkleił się.
- Wyszła.- wyjąkał w spazmach łez. Blum upadła przy nim na kolana tuląc go.
- Kyluś... będzie wszystko dobrze. Jak zwykle się pogodzicie.- gładziła jego plecy. 
Smith wszedł do kuchni i aż go zmroziło. Nie był najlepszy w takich momentach. Jeszcze dla Małej jakoś umiał wykrzesać trochę potrzebnych mocy przy pocieszaniu, ale przy przyjacielu? Na tym etapie, jego męskie klepanie po plecach nic by nie dało. Usiadł jedynie na krześle przyglądając się zmartwionej twarzy swojej dziewczyny.
- Obiecaliśmy... obiecaliśmy sobie... że pomimo kłótni... obrączka będzie... w najgorszym momencie... jak się ściągnie... to....- dławił się w słowach.
- To przez tęsknotę.- tłumaczyła brunetka kładąc policzek na jego głowie. Przyjaciel wtulił się w jej małe ciałko, wycierając przez przypadek nos w jej bluzkę.
- Daj jej czas... porozmawiam, z nią.- obiecała mu.
Po kilku minutach niebieskooki ubrał się, a następnie postanowił odwieźć go do domu swoich rodziców. W planach wraz z Blue mieli zamiar spędzić ostatnie chwile razem, tak jak Dan jej obiecał. Kiedy Simmons i Smith opuścili mieszkanie, Blum próbowała dodzwonić się do Caro, jednak ta nie wzięła telefonu. 
              Po dwóch godzinach niestety musiała wyjść z domu. Znalazła się w parku wraz z Danem, który zaplanował małą niespodziankę. Tego dnia ładnie świeciło słońce, a za kilka godzin miał wylecieć do USA. Wziął Blue na niewielką łódkę po czym wypłynęli na maleńkie jeziorko. To tam spędzili ostatnie godziny razem.
Para jak i smutny Kyle pojechali po tym na lotnisko. Tym razem nie było ustawionego lotu na późną godzinę. Było tłoczno, jednak to Danowi nie przeszkodziło w namiętnym pożegnaniu Blue. Kończąc pocałunki wręczył w jej dłonie kopertę.
- Co to?- zmarszczyła brwi widząc ową rzecz.
- Dwa imienne bilety... dla ciebie i Caro... za dwa tygodnie gramy występ w studiu jednego z show... mamy tam mieć też wywiad przy niewielkiej publiczności. Chcę abyś tam była. - jego wzrok był błagalny.
-Dan... to drogi prezent nie mogę...- chciała oddać mu kopertę jednak ten się odsunął.
- Mam coś specjalnie dla ciebie... ale mogę ci to dać tylko tamtego dnia. Proszę. O nic się nie martw, załatwię wam hotel, wszystko... może pomoże to naszym rozwodnikom... - użył podwójnej karty przetargowej. Blue nie umiała się bronić. Skrzywiła się jednak nie czując się najlepiej przyjmując coś tak drogiego.
- Dan... ale... będzie dziwnie. Zwłaszcza z Chrisem.- skrzywiła się. No tak. Tamta sprawa nie została jeszcze wyjaśniona.
- Co Woody?- zdziwił się brunet.
- Twoje zachowanie miesiąc temu... sprowokowało u niego pasmo wyznań.- cały czas okazywała niezadowolenie z tej sytuacji. Dan nawet nie chował braku zdziwienia.
- Tak myślałem...- zagryzł dolną wargę patrząc gdzieś na bok.
- Myślałeś?- zdziwiła się.
- Blue... jestem facet... i rozumiem zachowanie innych facetów.-westchnął przeczesując włosy.- Wiedziałem co czuje... - dodał nieco smutno. No tak, był w podobnej sytuacji co Blue. Oboje znali uczucia Chrisa ale też znali to co do siebie czuli. Wtedy usłyszeli głos kobiecy z głośników. Kyle pojawił się z naciągniętą czapką na głowie, prawie niemal do oczu.
- Czy jestem już w trumnie?- zapytał smutnym głosem. Blu przytuliła go ściągając z niego owa czapkę.
- Niedługo będziesz w niebie, wraz z swoją anielicą.- dodała przekonywująco dziewczyna, a w brązowych oczach zauważyła nadzieję. Kyle przytulił ją na pożegnanie mocno.
- Dziękuję...- szepnął.
- Ja tobie też...- odpowiedziała patrząc na Dana. Zaraz po tym patyczak oddalił się. Została sam na sam z wokalistą Bastille. W sekundzie znalazła się w jego objęciach.
- Dwa tygodnie.- powiedział zaciskając ramiona na jej ciele.
- Dan... - głos jej się załamał.
- Co jest Mała?-zapytał zerkając na nią.
- Ja cię....
Nagle z głośników znowu było słychać komunikat, który zagłuszył jej głos. Dan pocałował ją namiętnie pocałował i pogładził jej policzki. Była zrezygnowana, że nie usłyszał to słowo, on jedynie się uśmiechnął.
- Poczekaj dwa tygodnie... błagam nie powtarzaj.-poprosił patrząc jej wyczekująco w oczy. Blue posmutniała ale pokiwała głową. Jęknął zdając sobie sprawę ze musi iść.
- Poczekaj... tylko tyle. - dodał znowu ją całując po czym odsunął się.
- Idź.- poprosiła zdając sobie sprawę że zaraz się rozpłacze.
- Nie chce...
- Ale musisz...
             Dan pokiwał głową po czym odszedł. Blue otarła kilka łez pierwszej oznaki tęsknoty. Odeszła idąc do taksówki. Wtedy jej telefon zaczął jej wibrować. David. Odrzuciła połączenie. Nie teraz. Nie on. Kłamcy są na ostatnim miejscu. Pierwszy cel- znaleźć Caroline.



Co wy na to?
Jak się podoba?
Jutro postaram się kolejny napisać :)
Następny tydzień może być kruchy bo chodzę na nocki :C
Ale dla was będę walczyć!
Obiecuje na następne tysiące zrobię coś specjalnego!
:)
PS.
Kocham was moje kochane!
No i dziękuję, że ostatnio tak pięknie komentowaliście *_*
Moje serduszko pykało tak mocno <3