sobota, 30 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 26.

                                                               26.



            Wieczorem skupiła się jedynie na godzinnej audycji radiowej. Zapamiętała z niej prawie nic. Uśmiechała się szeroko stukając w klawiaturę laptopa, jednocześnie słuchając miarowego głosu Dana. Słysząc Kyle, niemal mogła go sobie wyobrazić jak siedzi obok niej. Zdała sobie sprawę, że była niesamowitą szczęściarą znając ich. Usłyszała dzięki nim, kilka zapomnianych przez siebie przebojów, które kiedyś uwielbiała. Oczywiście na czele stała piosenka Hallelujah. Godzina minęła szybciej niżeli oczekiwała, a w pokoju znowu zapadła cisza. Było jednak już późno i postanowiła jedynie pójść spać. Rankiem zauważyła, że Dan próbował się do niej dodzwonić na Skype z marnym skutkiem. Wysłała mu jedynie krótkiego sms, że transmisja była cudowna. Nie chciała mu przeszkadzać, bo prawdopodobnie miał inne zajęcia. Do wydania płyty było coraz bliżej, zastały im niecałe cztery tygodnie do trasy po USA. Dopiero w ciągu dnia, zadała sobie pytanie czy zwariowała. Oni wyjadą, muszą wyjechać, a ona zachowywała się jak... jakby Dan miał być koło niej tak jak teraz, na zawsze. Co wtedy stanie się z ich znajomością? Tyle czasu bez chłopaków? Bez Smitha? Aż ją zmroziło kiedy przed komputerem zobaczyła daty ich trasy koncertowej. Całe, długie trzy miesiące biegali z miejsca na miejsce. Zamknęła laptopa z hukiem marszcząc brwi. Musiała się z tym pogodzić. Dni mijały powolnie aż do tajemniczej soboty. Do tego czasu w ogóle się prawie do siebie nie odzywali. Był to rodzaj niepisanej umowy między nimi. Dostała jedynie sms w piątek z rana, na temat tego o której ma być gotowa i aby ubrała się wygodnie. Słuchając jego porady ubrała na siebie czarne spodnie,białą koszulę oraz sweterek. Kiedy czesała swoje ciemne włosy, David zapukał do jej pokoju opierając się o framugę drzwi.
- Hej Mała...
- Co ty tu robisz?- zapytała marszcząc czoło, przy okazji zerkając na brata.
- Przyjechałem po kilka rzeczy... przeprowadzam się na stałe do Londynu.- skwitował wchodząc do pokoju siostry i siadając na jej łóżku. Blum westchnęła i przybliżyła się do niego. 
- Jak się po tym wszystkim czujesz?- zapytała obejmując go ramieniem.
- Szczerze? Podejrzewałem to od jakiegoś czasu... to się czuje. Wszystko wygasało, a teraz nawet się z tego cieszę.- stwierdził wzruszając ramionami, jednak jego oczy były smutne. Mocniej go przytuliła, czując jak boli ją serce patrząc na brata. Nigdy nie miał szczęścia w miłości.
- Świnia... gdybym ją spotkała...- zacisnęła zęby. Pomyśleć, że ową dziewczynę była gotowa przyjąć do rodziny, pomimo odczuwalnych uprzedzeń.
- Nie spotkasz...- dodał z uśmiechem David gładząc głowę siostry. - Gdzie się w ogóle szykujesz?- zapytał po chwili zerkając na jej ubiór.
- Nigdzie...- jęknęła prostując się. Oj znała brata zbyt dobrze, żaden kolega nie był odpowiedni dla jego małej Blu. 
- Ta... i dlatego się tak ubrałaś? Na randkę idziesz?- uniósł brew, badawczo jej się przyglądając. Nie lubiła gdy był taki dociekliwy i poważny, bo momentalnie czuła się bezsilna.
- To nie randka...- szepnęła patrząc gdzieś na bok.
- Z Danem...- to nawet nie było pytanie. Blue poczuła jak serce jej szybciej bije. Wstała do lustra upewniając się jak wygląda. 
- To nie tak jak myślisz... 
- A jak? On ci się nie podoba? Ty mu się nie podobasz? Nie robicie do siebie słodkich oczek? Blue... kogo ty próbujesz oszukać? Obyś tylko po tym nie płakała... on kiedyś wyjedzie, a ty zostaniesz z problemem.- stwierdził kładąc się na łóżku.
- Mówisz tak jakbym zaszła w ciąże...- westchnęła z lekkim uśmiechem. Brat uniósł się szybko na łokciach aby na nią spojrzeć. 
- Nawet tak nie żartuj! Wyrwałbym mu te obwisłe, owłosione, pompejskie... 
- Ej, ej! Spokój!- zaśmiała się przerywając mu wywód. Usiadła znowu koło brata łapiąc jego dłoń. 
- Jak ci się mieszka z Caro?- zmieniła temat.
- Masakrycznie... wiesz że oni chyba specjalnie się ciągle kłócą aby wieczorem się godzić? Jutro oglądam mieszkanie i chyba je kupie...- stwierdził przeczesując włosy. Blue chyba za dobrze wiedziała o co mu chodzi. Biedny David, czego on musiał się nasłuchać.
             Nagle usłyszała trąbienie samochodu przed ich domem. Rodzeństwo spojrzało na siebie zdziwieni.
- Jeśli on nawet nie raczył ruszyć tyłka z wozu po ciebie, to nigdzie nie idziesz!- oznajmił chłopak ruszając pierwszy do drzwi. Otworzył je, nie kryjąc zdziwienia. Przez trawnik szedł zadowolony Kyle bawiąc się jakimś materiałem w ręce.
- Gdzie moja piękna Blublusia? Porywam dziś księżniczkę do księcia...- zaśmiał się kładąc jedną nogę na podwyższeni ganku. Typowe, luzackie zachowanie brodacza. Blue wyszła z domu zapinając wysokie kozaki. Na dworze było chłodno.
- Gdzie Dan?- zapytała nie rozumiejąc tego wszystkiego.
- Maleńka, to nie ty tu zadajesz pytania... choć tu.- zacmokał do niej. Pierw ją przytulił do siebie na przywitanie, a następnie założył czarną, grubą przepaskę na oczy.
- Kyle!- chciała ją zdjąć, ale dłoń chłopaka jej nie pozwoliła.
- Bo zniszczysz niespodziewankę! Jeśli ściągniesz opaskę, to umrze jeden mały kotek na świecie... a wiesz jak ja kocham kociaczki... chcesz mi to zrobić?- powiedział smutnym głosem, jednak to jedynie rozbawiło dziewczynę. Chwycił jej dłoń i powoli zaczął prowadzić przez trawnik.
- David, jak co mam telefon!- zawołała za siebie, jednak nie wiedziała czy brat usłyszy. Kompletnie nic nie widziała. Została zaprowadzona do samochodu i przy pomocy Kyle'a wsiadła do niego. Zaraz po tym ruszyli.
- Gdzie jedziemy?- zapytała.
- Mówiłem ci, że to ja zadaje pytania?- przypomniał jej i gdzieś skręcił.
- Mówiłeś... ale nie rozumiem jakie pytania.- westchnęła bezradnie opuszczając się na fotelu niżej.
- Właściwie ja też nie wiem... tak mówią w filmach. No wiesz...”nie ty tu jesteś od zadawania pytań”. Dodaje to adrenaliny... co nie?- zaśmiał się i włączył radio. Blue wywróciła oczami pod materiałem, bezradna na to co mówił brodacz.
- Jejuś... aż nie mogę się doczekać kiedy Will będzie mieć ślub... potańczymy, popijemy, pojemy! Częściej powinny być śluby!- stwierdził.
- A ty i Caro idziecie razem?- zapytała niepewnie.
- Pewnie! Już sobie sukienkę szyje... ale nie lubi jak jej marudzę, że za dużo materiału zużyła na nią... Dwa paski by zszyła i by starczyło!- zaśmiał się. Cały Kyle. Prosto widział świat.- A ty z Danem też masz takie problemy?
               Blue aż zatkało. Chciała spojrzeć gdzieś na bok w odruchu ale przecież i tak nic nie widziała.
- Idę z Chrisem... - odpowiedziała cicho zaciskając dłoń na fotelu.
Kyle nagle niebezpiecznie zamilkł. Niemal czuła jego spojrzenie na sobie.
- Tej... Blubluś... ty nie lecisz na dwa fronty?- zapytał nagle podejrzliwym tonem.
- Jakie dwa fronty? Nie lecę na żaden front... Chrisa znam od dzieciaka, jest dla mnie jak David...a Dan, to tylko dobry znajomy.- mówiła tłumacząc się.
- A randka?- zapytał ciszej.
- Kyle... za niedługo wyjedziecie, nie chce myśleć o nim w kategorii większej niż kolego-przyjaciel. Będzie mnie to boleć...- przyznała się przed nim. Zacisnęła nerwowo dolną wargę chcąc już wysiąść. Nie lubiła przyznawać się do takich rzeczy. Brodacz wychwycił jej zmieszanie i chwycił jej zimną dłoń.
- Też będziemy tęsknić... a na pewno Dan.- westchnął.
             Blue nie była pewna. Oboje milczeli. Długo jechali, z obliczeń Blue minęła godzina. Czyżby zmierzali do Londynu? Właściwie sądziła, że tam właśnie Dan ją zabierze. Teraz już nie była wszystkiego pewna. Nagle telefon Kyle'a zadzwonił wesołym, niemal komiksowym dźwiękiem po czym szybko umilkł. Kyle szybko skręcił w lewo, aż Blum poleciała na drzwi.
- Gdzie ty szalony lecisz!- jęknęła próbując usiąść ale przyjaciel znowu zbyt mocno skręcił.
            Kyle jednak milczał. W końcu zatrzymali się... gdzieś. Chłopak obleciał samochód i pomógł wysiąść dziewczynie. Przeprowadził ją przez jakiś park, na pewno były tam drzewa, bo obaliła się prawie o wystający korzeń. Idąc dość spory kawałek usłyszała ściszoną muzykę. Nagle Kyle, który trzymał ją za biodro i rękę, zniknął. Usłyszała jak zaczyna biec w jakimś kierunku.
- Kyle! Cholera gdzie mnie zostawiłeś! Wracaj!- krzyknęła, jednak usłyszała jedynie jak odpala się samochód.
           Sięgnęła do opaski na oczach i wściekła ją ściągnęła. Oślepiła ją częściowa jasność. Dopiero po przetarciu oczu zobaczyła postać przed sobą. Dan. Stał tam z wielkim uśmiechem patrząc na nią. Już miała ochotę zapytać „co to wszystko znaczy?” jednak rozejrzała się po miejscu gdzie byli. Dopiero po czasie zdała sobie sprawę że to ogródek za jej domem rodzinnym. Aż rozwarła usta, rozglądając się po tym co przyszykował. Była cała masa rozwieszonych lampek, wielki ekran, dwa miejsca do siedzenia, kosz z jedzeniem i piciem, miski z popcornem. Wszystko było takie niesamowite. Podeszła do jednego z zawieszonych lampionów i dotknęła wikliny.
- Ty sam to?- zapytała nadal pochłonięta poznawaniem tego co przyszykował Dan.
- Nie całkowicie... potrzebowałem pomocy Davida.- uśmiechną się stojąc jednak w miejscu. Nie chciał jej przeszkadzać.
- To dlatego wrócił z Londynu...- uśmiechnęła się do siebie.
- Jednak już pojechał.- dodał robiąc krok w jej stronę. Blue uśmiechnęła się i podeszła aby go przytulić. Przyjął to bardzo chętnie kładąc policzek na jej głowie.
- Dziękuję...- szepnęła i uniosła głowę tak aby na niego spojrzeć. Dan dotknął dłonią jej policzka nieco poważniejąc. Alarm włączył się w głowie dziewczyny, nakazując jej szybko się ewakuować. Wiedziała co chce zrobić, dlaczego tak intuicyjnie zerknął na jej usta. Opuściła szybko wzrok i odsunęła się od niego zmieszana.
- Taki zestaw podróżnego Dana podrywacza?- zapytała śmiejąc się, jednak wtedy zobaczyła jego minę.
- Usiądziemy?- zapytał, a Blue tylko skiwnęła głową bojąc się, że zepsuła im tym wieczór. On usiadł na prawym z ''leżaków'', a Blue na lewym.
- Ty coś wiesz?- zapytał w końcu bawiąc się swoją sznurówką od buta. Blue nie zrozumiała o co mu chodzi. Dan to zauważył i wziął głębszy oddech. 
- Odnośnie mego randkowania... 
- Ah... to...- jęknęła. Ale sobie wybrali temat do rozmowy na początek ich spotkania. Widocznie nie mogło być za słodko. Blum spojrzała w niebo gdzie świeciły już nieco gwiazdy. - Tak. To znaczy, Woody mi coś wspomniał.- powiedziała cicho. - Nie miej mu tylko tego za złe, chciał mnie chronić tak jakbyś ty był złem.- wzruszyła ramionami.
- Chcę abyś ty jako jedna z nielicznych znała prawdę...- powiedział po dłuższej przerwie skupiając się tylko na szaro-białej sznurówce.- Nie zawsze byłem... taki. Kiedyś przed studiami i całą tą zabawą z muzyką, było mnie więcej. - marszczył brwi. Blue dokładnie mu się przyglądała, jego mimice twarzy, temu jaki był skupiony i jak dokładnie dobierał słowa.
- Nagle wszystko się zmieniło, stałem się z wyglądu tym kim jestem, okazało się, że ten tłuścioch o zapadniętym ego może się podobać. Doszło do tego Bastille...
Nie musiał więcej mówić. Blue zacisnęła usta rozumiejąc.
- Moim sposobem na to było skakanie z kwiatka na kwiatek... nie, nie usprawiedliwiam się. Byłem gnojkiem... Ba, byłem nawet w otwartym związku. - ostatnie słowa prawie wysyczał. Dziewczyna patrzyła na niego zaciskając usta.
- Chyba nie chcę znać szczegółów...- szepnęła czując jak przebiegają po jej ciele zimne dreszcze. Dan spojrzał na nią i wstał z swego miejsca, aby móc usiąść koło niej.
- Nie jestem już taki... zobaczyłem kim jestem... opamiętałem się. Rujnowałem i siebie i tamte dziewczyny. 
- To były fanki?- zapytała nie patrząc na niego. Czuła swego rodzaju ból. Dowiedzieć się takiej rzeczy to wielki szok. Dan chwycił niepewnie jej dłoń.
- Blue to nie tak. - westchnął zagarniając swe włosy na tył głowy. Spojrzała mu w oczy starając się być spokojna.
- A co z tamtą dziewczyną?- jej pytanie nie zabrzmiało zbyt pewnie w jej ustach.
- Nie kochałem jej, była rodzajem kumpla, który dawał i oferował dość dużo. Dla mnie wygodny układ. Sądziłem, że dla niej też... gdy wracałem z trasy ona była i czekała. Po tym ruszałem dalej i były inne... Dopiero gdy zorientowałem się, że ona mnie jednak kocha, nie mogłem jej tego robić.- spuścił wzrok na trawę i zagryzł dolną wargę. Usta Blue zadrżały kiedy nawiedziła ją jedna myśl. Nie umiała jej dusić w sobie.
- Chcesz abym teraz ja zajęła jej miejsce?- niemal się skrzywiła na samą myśl. Dan spojrzał na nią robiąc wielkie oczy.
- Skąd ta myśl? W życiu...!Nie!- podniósł głos nieco.
- To dobrze...-odpowiedziała zaciskając zimne dłonie w pięści.
- Mówię ci to bo chcę abyś poznała prawdę, nie tysięczne wersje z internetu. - stwierdził po chwili ciszy. Bała się zapytać dlaczego wybrał akurat ją. Nie, nie była tak odważna aby zadać to pytanie. Doceniała to, że chciał być z nią szczery od początku. Dotknęła jego ramienia, tak aby na nią spojrzał. Uśmiechnęła się niepewnie do niego, by zaraz się przytulić.
- Dziękuję. Mam nadzieję że nie wrócisz do tego. Nie chcę aby cię to zniszczyło.- powiedziała cicho kiedy jego ramiona ją objęły. On ucałował jej czubek głowy. Nawet nie wiedziała ile dla niego liczy ten moment. To, że mógł się przed kimś odtworzyć i to, że poniekąd dawała mu szanse. Nie odtrąciła go.
- Teraz już bym nie umiał tego zrobić.- stwierdził szczerze, patrząc na nią. Była skulona i wtulona w niego. Taka bezbronna i inna od tych, które miał w swych ramionach. Westchnął głęboko próbując odepchnąć od siebie te myśli. Jeszcze teraz nie mógł nic zrobić. Czekały go jeszcze trzy miesiące trasy. Dopiero po nich, może coś... nie teraz.
- No dobra... ja ci się przyznałem do najgorszej części siebie...- próbował jakoś poprawić humor dziewczynie. - A jak to wyglądało u ciebie?
Blue wyprostowała się patrząc na niego niepewnie. Serio pytał ją o to?
- Przy tobie to wymiękam.- wytknęła na niego język. Cóż, to była przeszłość. Żadne z nich nie mogło mieć pretensji do drugiej osoby o to co kiedyś się działo. Wzięła głębszy oddech kładąc się, Dan zaraz zrobił to co ona. Oboje patrzyli w gwiazdy.
- Jeszcze przed tym wszystkim... zanim wiesz co się stało, było z dwóch, maksymalnie trzech chłopaków. Jak to w liceum. Nic z wielkich miłości. - wzruszyła ramionami.
- To brzmi trochę, jakbyś była...- uciął zmieszany. Blue aż zatkało słysząc jego stwierdzenie. Nagle wybuchnęła głośnym śmiechem nie wierząc, że on porusza taki temat.
- Wiesz chyba jednak zostało ci coś po starych ruchanych czasach...- dźgnęła go palcem w bok, a on jedynie westchnął starając się być poważny.
- Ok... jak taki jesteś ciekawy. Nie, nie jestem cnotką... ale ja tylko... Boże jakie to kompromitujące, łatwiej byłoby mi to powiedzieć do Kyle'a … raz w życiu to robiłam... zadowolony?- zapytała czując jak palą ją policzki. Dan aż przekulnął się na bok aby na nią spojrzeć.
- Raz?- nie wierzył w to co usłyszał.
-Tak raz... dokładnie tydzień przed tamtym wydarzeniem... później nie było jak i z kim. Byłam w obozie i tyle. - wzruszyła ramionami.- Możemy zmienić z mojego życia seksualnego, które jest bardziej godne zakonnicy?- jęknęła. Dość takiej rozmowy. Oboje podzielili się faktem z swego życia o którym niewiele osób wie.
- No dobrze... pooglądamy film?-zaproponował od razu siadając na legowisku. Blue pokiwała głową i zaraz Dan zaczął wszystko organizować. Wstał aby wyjąć z niewielkiego kosza dwa duże, puchowe koce.
- Nie jest za ciepło, a ostatnio byłaś chora.- powiedział podając je jej. Uśmiechnęła się czując się naprawdę miło. Tak o nią dbał.
- Co będziemy oglądać? Błagam tylko nie jakiś romans...- jęknęła. Zazwyczaj na TAKICH spotkaniach faceci myślą, że aby dobrze się ono skończyło to. Dan uśmiechnął się do niej zadowolony.
 - Z tajemnych źródeł wiem, że lubisz filmy związane z obozami koncentracyjnymi. Nie za dobry temat na takie spotkanie ale... lubię filmy, które coś wnoszą więc.- i włączył film.
- The grey zone...- aż usiadła widząc tytuł. Najlepszy film o powstaniu w Oświęcimiu. Aż serce zabiło jej szybciej. Widząc jak on siada na drugim leżaku, przywołała go do siebie.
- Sama oglądam ten film na raty więc błagam... siedź obok mnie.- poprosiła.
             On oczywiście od razu spełnił jej prośbę. Z miską popcornu usiadł obok niej. Dziewczyna od razu wtuliła się w jego tors przykrywając ich kocem. Tak oto przytuleni oglądali film. Przy końcowej scenie, kiedy hitlerowcy dają dziewczynce wolność, ale i tak gdy biegnie ku wyjściu z obozu, ją zabijają Blue musiała schować twarz w jego ciało. Oddech miała ciężki. Takie filmy zbyt mocno na nią wpływały, ale za to je kochała. Dan pogładził ją po plecach widząc jej reakcję. Była taka kochana. Nagle zaczął dzwonić jej telefon. Blue sięgnęła po niego.
- Hej kochanie- powiedziała ściszonym głosem kobieta po drugiej stronie. Dan wszystko słyszał bo siedział tuż obok. 
- Cześć mamo, coś się stało? 
- Nie... to znaczy tak. Musimy zostać z ojcem na noc u babci. Dasz sobie sama radę?- zapytała matka. Blum skrzywiła się. Nie lubiła sypiać sama w pustym domu. Wtedy każdy dźwięk wydawał jej się za głośny. Nabrała powietrza i pokiwała głową. 
- Tak, nie przejmujcie się mną. Pozdrów babcie. 
- Pa kochanie, spokojnej nocy. Pozamykaj dobrze wszystkie drzwi!- upomniała matka i zaraz usłyszała tylko piszczenie urwanej rozmowy. Mała odłożyła telefon na bok i zagryzła dolną wargę.
- Coś się stało?- zapytał Dan widząc jej minę. 
- Nie, wszystko dobrze.- pokiwała głową i rozejrzała się po ogrodzie. Było już bardzo ciemno i zimno.
- Chyba już czas kończyć.- stwierdziła. Chłopak zaśmiał się i pomógł jej wstać. 
- No tak, dziadkowie Chrisa pewnie czekają aż przyjadę. 
- Nie wracasz do Londynu?- zdziwiła się kiedy razem zaczęli zbierać rzeczy z trawy.
- Bezpieczniej jeśli przenocuję u nich.- wzruszył ramionami zanosząc stoliki do niewielkiego busa, który był zaparkowany na podjeździe. Blue usiadła na tarasie od strony ogrodu, na jednym z wielu schodów. Przypatrywała się jak Dan wszystko nosi i układa w samochodzie. Nagle naszła ją myśl. 
- Dan...- zwróciła jego uwagę na siebie. Zamknął bagażnik samochodu i podszedł do niej.
- No co Blu? Muszę się zbierać.- uśmiechnął się do niej łagodnie. Zmarszczyła brwi starając się dobrać słowa tak aby nie zabrzmieć głupio.
- Zostaniesz u mnie na noc?- a jednak zabrzmiała. Smith spojrzał na nią zdziwiony po czym poruszał do niej zabawnie brwiami. 
- Nie o to mi chodzi zbereźniku! - dała mu stójkę w bok. 
- Mi też nie!- zaśmiał się próbując być poważny.
Dobra... zapomnij.- wstała z schodów, jednak chłopak chwycił ją za dłoń dzięki temu znalazła się bliżej niego. Położył ręce na jej plecach, nad pośladkami i spojrzał w oczy. Samotne lampy ogrodowe dawały nikłe światełko.
- O co chodzi?- zapytał już poważnie.
- Boje się sama zostawać... jakbym wiedziała, że jesteś to...- westchnęła uciekając wzrokiem. Dan delikatnie uniósł kącik ust do góry i pokiwał głową.
- Dobrze... zostanę ale pod jednym warunkiem.- jego uśmiech nieco się zmienił.
- Dan... to nie fair! To szantaż emocjonalny.- jęknęła, a on jeszcze bardziej poszerzył swój uśmiech.
- Chcę spać z tobą w łóżku... tylko to. - powiedział już bez uśmiechu. Blue aż przeszedł dreszcz słysząc jego prośbę. Wzięła głębszy oddech kompletnie się zapowietrzając.
- Chrapię...- powiedziała nagle jakby chciała go odstraszyć. To spowodowało u niego słodki uśmiech.
- Nic ci nie zrobię... obiecuję. Tylko wspólne spanie.- jego głos był miękki i łagodny.
           Przymknęła oczy próbując z tym walczyć ale... nie umiała. Jedynie bezgłośnie pokiwała głową zgadzając się na tą umowę. I tak znaleźli się chwilę po tym w jej pokoju. Blue poszła przebrać się w piżamę do łazienki i wykąpać. Na przeklęty los, akurat musiała mieć wszystkie dłuższe dresowe spodnie w praniu i została najgłupsza z możliwych piżam jakie miała na lato. Płonąc rumieńcem patrzyła w swoje odbicie. Będzie tego żałować! Wchodząc do pokoju, nawet nie chciała spojrzeć na Dana, który leżał już w łóżku bez spodni. Miał na sobie jedynie brązowe bokserki oraz bluzkę z wilkiem wyjętą z swej torby podróżnej. Widząc ją aż usiadł na łóżku. Zmierzył ją wzrokiem. Nie chciał nic mówić do już i tak speszonej dziewczyny ale widząc co ma na pośladkach uśmiechnął się szeroko.
- Stylowa krówka...- powiedział rechocząc.
- Jeszcze słowo, a będziesz spał na ziemi!- ostrzegła próbując być poważna.
         Zgasiła nocną lampkę i położyła się obok niego. Szybko napotkała jego ciepłe ciało, które było tak blisko niej. Serce zabiło jej zbyt szybko niżeli by chciała. Chcąc jakoś oddzielić się do niego, odwróciła się plecami do niego bokiem na ''łyżeczkę''. Dan oddychał miarowo czując zapach jej mokrych włosów, które zaledwie chwilę temu myła. Spojrzał na nią. Była skulona i starała się udawać, że nic się nie dzieje. On nie umiał. Może i robił błąd, i będzie tego żałował ale musiał mieć ją chociaż w ten sposób przy sobie. Przysunął się bokiem do niej i delikatnie splótł swoją dłoń z jej dłonią, która była kurczowo trzymana przy jej sercu. Dzięki temu jakby ją przytulał. Przysunął się bliżej swym ciałem. Jego tors był zetknięty z jej plecami, a głowa leżała tuż za jej głową. Nie mógł niższą partią się przytulić do niej, bo najzwyczajniej by ją wystraszył.(no wiecie... ta krówka) Uśmiechnął się po zadowolony.
- Dan- wyszeptała dziewczyna.
- Mam się odsunąć?- zapytał unosząc głowę nieco.
- Nie... tylko... dziękuję ci za dziś.- powiedziała cichutko, a w jej głosie można było wyczuć, że się uśmiecha. Dan nachylił się ku jej odkrytemu ramieniu i ucałował go delikatnie.
- Dobranoc Blu...- dodał i już zaraz po tym spał mając przy boku Blue. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów po prostu położył się koło dziewczyny by napawać się tylko jej obecnością, aby mieć ją przy sobie. Natomiast dla Blum to była pierwsza noc spędzona z mężczyzną w łóżku.



- Blue Julio Kamelio Grece! Co to ma wszystko znaczyć!- usłyszała nagły głos. Blue całkowicie zaspana uniosła się na łokciu przecierając oczy. Zobaczyła wtedy matkę. Była wściekła? Ale o co? Wtedy usłyszała jak koło niej budzi się mężczyzna. Spojrzała na niego i dopiero wtedy przypomniała sobie wszystko. Dan otworzył swoje niebieskie oczy i z uśmiechem powitał brunetkę.
- Czy wy się nie pomyliliście?!- upomniała się matka. Wtedy Smith niemal podskoczył na łóżku. No i sielanka poszła się... lać.




Tak wiem... jestem zła :D
Ale nie mogło być za pięknie.
Pani Matka musi pilnować swej córki!
Jak się wam podoba?
Zapraszam do komentowania!
Przykra wiadomość,
następny odcinek prawdopodobnie pojawi się dopiero
w niedziele wieczorem lub w poniedziałek.
Zbyt dużo zajęć na weekend.
Mam nadzieję, że doczekacie!
Kocham was i życzę miłego czytania!
Wasza Tumburulka!

piątek, 29 sierpnia 2014

4 000 views!


4 000 wyświetleń!
I oto z tego tytułu daję wam najlepsze połączenie
brytyjsko-polskie :D
Podarunek od Pauliny z XXX 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze,
za każdą osobę, która czyta Koralika.
Mam nadzieję, że dalsze losy bohaterów was wciągną jeszcze bardziej
Już dziś kolejny rozdział!
Dzięki wielkie!
Wasza Tumburulka!

Opowiadanie "Koralik" rozdział 25.

                                                                25.


               Blue otworzyła oczy i pierwsze co napotkała, to biały sufit z niewielkim żyrandolem. Było już jasno. Pierwsza myśl sprawiła, że uśmiech pojawił się jej na ustach. Nie była w szpitalu! Znowu jest wolna. Z westchnięciem odwróciła się na bok i wtedy zobaczyła chłopaka. Spał w czerwonej pościeli, z rozczochranymi włosami.Usta miał lekko rozchylone, a ręce położone, jakby właśnie się poddawał. Blue widząc go z takim spokojem wyrysowanym na twarzy, z delikatnym zarostem na policzkach, poczuła dziwne ciepło. Uśmiechnęła się nie panując nad swoją mimiką. Był przystojny. Z tą myślą oprzytomniała. Nie mogła tak myśleć, ale dlaczego? Niepisany regulamin znajomości z Danem? Być może. Bała się że w momencie kiedy spojrzałaby na niego jak na mężczyznę mogłaby stracić z nim kontakt. A co jeśli znowu by uznał że coś knuje? Nie, nie mogła. Wstała bezgłośnie z łóżka, ścieląc je przy okazji. Wyszła z pokoju wraz z swym bagażem i poszła do łazienki. Prysznic, poranna toaleta i już była gotowa. Wciągnęła na siebie czarne spodnie i brązowy sweterek, dzieńzapowiadał się bardzo chłodno. Na stopy włożyła włochate skarpetki i tak zeszła na dół. Włosy, choć mokre, miała związane w niedbały kok, który wiązała wchodząc do kuchni. Tam spotkała Chrisa, który jadł płatki śniadaniowe, przykładając pudełko do ust i „wsypując” do nich zawartość.
- Smacznego...- powiedziała kiedy pudełko było już opróżnione. Woody zaśmiał się i popukał po brzuchu.
- Coś tam wpadło... zrobisz jajecznicę tą co zawsze?- zapytał niczym dziecko siadając przy stole.
- Łakomczuchu! Nie zmieścisz się w garnitur na ślub Willa.-wytknęła na niego język zgrywając się. Podeszła do wielkiej lodówki państwa Smith i wyciągnęła dziesięć jajek, cebulę, masło i boczek. Patelnia już leżała na kuchence. Blum wzięła się już do pracy.
- Aj tam, kochanego ciałka nigdy za dużo!- zaśmiał się i jednak podszedł do szafek kuchennych by wyciągnąć talerze i sztućce.- A właśnie... nie poszłabyś ze mną na ślub Willa? I tak nie mam z kim iść, a ty to chociaż fajna partia by się pokazać w tamtym gronie.- Powiedział ni to poważnie dając jej kuksańca w bok.
- Woody!- zaśmiała się tnąc boczek.- Dobra partia... i kit... - wzniosła oczy "ku Bogu" i śmiała się głośniej.
- A co miałem powiedzieć? No jesteś ładna, nie wysoka, nie pijesz za dużo...idealna na wesela! A może złapiesz welon? 
Woody był jak taki starszy brat, w dodatku kiedy się do niej tak uroczo uśmiechał nie umiała mu odmówić.
- Ok! Ale obiecaj, że nie będziesz mnie chciał pocałować!- oburzyła się na niby, ale Woody wiedział do czego pije i zaczął się śmiać.
- Sama będziesz jeszcze chciała! Po alkoholu robię się królem parkietu!- ostrzegł opierając się koło niej o szafkę. Blue zaczęła ciąć cebule i nie trzeba było długo czekać, aby popłynęły jej łzy od tego zapachu.
- Już czuję potrzebę!- zaczęła ciągnąć nosem udając rozpacz, w dodatku te łzy! Musiała być przekonująca. Jednak oboje zaczęli się śmiać.
- Daj już to dzieciaku...- westchnął Woody krojąc za nią cebulę. Blue dzięki temu mogła włączyć gaz i położyć na patelni masło. Kiedy Chris pociął resztę cebuli, ona zaczęła gotować pełną parą. 
              W tym momencie chłopak poszedł do ubikacji. Blum pozwoliła sobie ponucić jakiś stary hit z radia, który od kilku dni krążył jej po głowie. Wtedy nagle tuż za jej plecami pojawił się Dan, zerkając jej przez ramię.
- Czytasz mi w myślach z tą jajecznicą.- westchnął zadowolony jednocześnie biorąc głęboki oddech. Ona aż podskoczyła z kwiknięciem, kiedy go usłyszała.
- Wredny jesteś!- jęknęła odwracając się do niego lekko, jednocześnie mieszając jajecznicę. Dan zaśmiał się i usiadł na szafce obok gazówki.
- Woody już wstał?- zapytał, a Blum jedynie pokiwała głową wyłączając ogień i wykładając jajecznicę do miski.
- Chris śniadanie!- zawołała kładąc wszystko na stole. Dan usiadł razem z nią, a zaraz pojawił się drugi chłopak. Zaczęło się grupowe konsumowanie jajecznicy. Blum, widząc jak chłopacy wsuwają uśmiechnęła się wesoło,
- Czuję się jak samotna matka wychowująca dwóch synów.- stwierdziła wtedy obaj na nią spojrzeli. Woody uśmiechnął się i zaczął mlaskać jak dziecko, ale Dan za to zmarszczył brwi.
- Czemu mam być dzieckiem?- zapytał oburzony. 
- A kim niby chcesz być?- zapytała chwytając kawałek chleba w rękę. 
- No chyba oczywiste, że tatą! - stwierdził poważnie jednak kącik jego ust zadrżał.- Poza tym... spaliśmy w jednym pokoju, to zobowiązuje... Żonko! - dodał z przekąsem.
- Spaliście w jednym pokoju?- zdziwił się Woody, odkładając sztućce. Blum patrzyła to na jednego, to na drugiego nie wiedząc co odpowiedzieć. 
- Chrapałeś jak borsuk! W sypialni rodziców wszystko słychać, a pokój Fran jest zakluczony.-zaśmiał się Dan.
              Woody jednak nie wydawał się wcale z tego zadowolony. Spojrzał na przyjaciółkę, a następnie na Smitha. Blu poczuła niemiły dreszcz przez to wszystko. Napiła się soku i postanowiła zmienić temat.
- Kiedy mnie odwieziecie?- zapytała zmieniając temat.
- Planowałem tak zaraz po śniadaniu...- stwierdził Dan
- Może lepiej ja ją odwiozę? Masz trochę pracy w wytwórni...- wtrącił się Woody nadal marszcząc brwi.
- Nie ma potrzeby, dam radę obrócić.- od razu zaprzeczył wstając od stołu. Mała nie rozumiała tego co tu się działo. Jakaś walka kogutów? Dan wstawił swoje naczynia do zmywarki.
- Dzięki Blum, było pyszne... idę teraz się wykąpać. Jak wysuszysz włosy to pojedziemy...- stwierdził i zaraz ruszył schodami do góry.
- Co to miało znaczyć?- syknęła do Chrisa, który stukał palcami w blat.
- Bronię cię po prostu...- skwitował wstając z krzesła i tak jak Dan schował naczynia.
- Przed Danem?- mówiła ściszonym głosem, aby przypadkiem tamten nie usłyszał. 
- Wybacz ale nie mieszkałaś z nim tyle czasu co ja... 
- No ale co to ma wspólnego? 
Woody westchnął bezsilnie siadając znów obok dziewczyny. Chwycił jej dłoń i pogładził ją.
- Dan... jest facetem.- widząc minę Blue, która już chciała coś powiedzieć zatrzymał ją ruchem dłoni.- Mamy tam jakąś swoją sławę, piszczące fanki...Jest wolny i ujmę to metaforą. Lubi zawierać nowe znajomości z fankami.- było widać, że źle się czuł w wyznawaniem takich rzeczy. Blum wzięła swoją dłoń marszcząc brwi. A więc dlatego poprzedniego dnia w szpitalu tak zareagował. Podświadomie wytknęła mu prawdę. Zagryzła dolną wargę analizując to.
- Dlaczego mi to mówisz?- zapytała nie patrząc na przyjaciela.- Nie ślinię się na jego widok, nie lepię do niego rąk, ani on do mnie... więc po co? 
-Chce abyś wiedziała jaki był Dan, w razie czego. Nie trzeba być filozofem żeby zobaczyć, że coś się kroi. - stwierdził po czym wstał z krzesła i ruszył do salonu.
               Blu siedziała próbując to zrozumieć. Myślała, że w stosunku do Dana zachowuje się podobnie jak do Chrisa czy Kyle. A tu takie coś. Aby nie myśleć pochowała resztę naczyń i garnków do zmywarki, którą włączyła. Zaraz wolnym krokiem udała się na piętro. Ciągle próbowała rozgryźć to co mówił do niej Woody, ale nie umiała. Owszem spędzała z Danem więcej czasu, mieli miłą relacje, ale aby była brana przez kogoś z boku jako kandydatka do kolekcji Smitha? Skrzywiła się, naciskając klamkę od łazienki i wchodząc do niej bezceremonialnie. Znowu kwiknęła, widząc Dana owiniętego białym ręcznikiem, jednak kompletnie nie wytartego z wody. Dan zaśmiał się widząc jak stoi wmurowana i nie potrafi wyjść z łazienki.
- Nie krępuj się... ja już skończyłem.- powiedział nadal mając na ustach perfidny uśmieszek, jakby był nawet z tego zadowolony. Blum mrugnęła kilka razy odzyskując świadomość.
- Ach... tak..- jęknęła ruszając ku suszarce, która wisiała koło lustra. Starała się na niego w ogóle nie patrzeć. Miała ze sobą szczotkę, którą od razu użyła na wilgotnych włosach. Dan w tym czasie majestatycznie wycierał swój tors i włosy zerkając na nią co jakiś czas.
- Przestań!- nakazała próbując być poważna i patrząc jedynie w swoje odbicie. On jednak miał inne plany. Stanął za nią i pożyczając jej szczotkę do włosów, którą właśnie odłożyła i zaczął się czesać.
- Nie wiem o co ci chodzi...- stwierdził zagryzając dolną wargę. Blue zaśmiała się sięgając po suszarkę. Włączyła ją biorąc głęboki oddech, przez który miała spoważnieć. Na marne. Dan nie odpuszczał ciągle się w nią zaczepiając.
- Jesteś jednak wredny!- przekrzyczała warkot suszarki. 
          Ten jedynie uszczypnął ją w biodro i wyszedł zadowolony z łazienki. Mała odetchnęła z ulgą śmiejąc się przy tym. Patrząc w lustro zobaczyła rumieńce, które dostała na policzkach. Zacisnęła usta. Najprędzej powodem tego jest ciepłe powietrze.- wymyśliła na poczekaniu. Zaraz wyschły jej włosy, ale szczerze bała się wyjść z łazienki, aby nie spotkać czasem znowu Dana bez ubrań. Pierw uchyliła drzwi, nasłuchując czy nikt tam się nie plącze. Pusto. Przechodząc holem, obok pokoju Dana usłyszała jak sobie śpiewa.
- Już jestem gotowa... - krzyknęła krótko i aby czasem nie otworzył drzwi, wraz z swym bagażem, który stał w holu, zeszła do salonu dość szybkim krokiem. Tam ubrała na swe nogi czarne kalosze. Chrisa nigdzie nie było. Zaraz za sobą usłyszała kroki. To Smith schodził po schodach, podrzucając w dłoniach kluczyki od samochodu.
- Jedziemy?-zapytał, zaczesując jedną dłonią swoje mokre włosy. 
- Przeziębisz się. 
- Bzdura... w dodatku, jak myślisz skąd bierze się ta zniewalająca fryzura?- zapytał po czym z zadowolona miną pokiwał głową.- Tak, to zasługa takiego traktowania włosów.- zacmokał po czym zaśmiał się biorąc jej bagaż. Wyszli zamykając dom i wsiedli do samochodu.
- A co z Chrisem?- zapytała zapinając pasy.
- Pewnie pojechał do mieszkania Caro...- wzruszył ramionami odpalając samochód.
               I ruszyli. Droga z Londynu do miasta gdzie wychowywała się Blum, nie zajmowała więcej niżeli godzina. Co więc robili przez ten czas? ''Bili'' się o to jaką stację muzyczną będą słuchać. Kompromis padł na BBC1. W reklamie pomiędzy piosenkami, nagle padła reklama „My playlister”. Aż zdębiała słysząc głos Kyle i Dana.
- Będziecie puszczać swoje piosenki?- zapytała zdziwiona, jednocześnie pogłaśniając tą krótką reklamę.
- Dziś o 21.- dodał niemal w tym samym czasie co Dan w reklamie. Blue zaśmiała się, zapamiętując aby włączyć owe radio o tej godzinie.
             Nim się obejrzała już byli pod jej domem. Serce aż jej ścisnęło się z radości, że wróciła w końcu. Ile jej nie było? Kilka ładnych tygodni.
- Moja Wicia pewnie mnie już nie pamięta.- stwierdziła wysiadając z samochodu. 
- Wicia?- zdziwił się.
- No królik...- wyjaśniła podchodząc do drzwi wyjściowych i otwierając je.
             Była pewna, że nikogo nie ma. Rodzice ostatnio spędzali całe dnie u babci. W salonie zobaczyła klatkę z swoim królikiem, którego przywiozła z Francji. Otwarła ją i wyciągnęła szaro-biało-czarnego królika z brązowymi oczami.
- Malutka! Pani wróciła.- pocałowała istotkę w małą główkę i od razu zdała sobie sprawę, że nadchodzi zima. Skrzywiła się czując na wargach futerko zwierzaka.
- Lepiej nie zbliżaj się z tym czarnym sweterkiem. No chyba że chcesz mieć go okłaczonego.- uprzedziła widząc jak Dan już podchodzi do niej z wyciągniętą ręką. Odłożyła królika na dywan, aby mógł sobie pohasać. Chłopak podał jej jakąś teczkę.
- Tutaj są twoje recepty i te wszystkie papiery, które dostałem w szpitalu przy wypisie.- dodał. Blue przejęła je, otwierając ową teczkę i przeglądając wszystko dość szybko. 
- Jakim cudem je dostałeś? Nie należysz do rodziny...- stwierdziła cicho skupiając się na czytaniu tego co tam zapisali.
- Po tylu dniach stwierdzili, że jestem kimś jakby z rodziny.- uśmiechnął się nieśmiało, wkładając ręce do kieszeni.
- Jakby?-zapytała unosząc wzrok na niego. W jego policzkach zrobiły się przemiłe kreseczki, kiedy się tak uśmiechał.
- No... uznali, że tak jakby chłopakiem...- zacisnął usta próbując znowu nie szczerzyć się jak wtedy w łazience. 
- Ah... a ty za pewne tego nie prostowałeś?- zamknęła teczkę i próbowała być poważna ale nie umiała. Przegrana uśmiechnęła się zaciskając wargi.
- A niby po co?Mi to tam nie przeszkadza...- skwitował to wzruszeniem ramion, które miało dodać temu zdaniu niezobowiązującą nutę. 
              Jednak jego oczy zostały wesołe i dziewczyna zauważyła w nich dziwny błysk. Stali tak chwilę wpatrując się w siebie, aż Blum przeszły ciarki i spojrzała gdzieś na bok. Dan zareagował chrypnięciem. Oboje zaczęli się zachowywać, jakby chwila nie miała miejsca. Blum ruszyła do kuchni, a Smith zaraz za nią powolnym, wręcz leniwym krokiem. 
- Wiesz Blum, miałem cię prędzej o to pytać... Za dwa tygodnie jest ślub Willa, i czy nie chciałabyś pójść ze mną jako osoba towarzysząca?- zapytał opierając się o framugę drzwi. Blue aż się lekko skrzywiła stojąc do niego tyłem.
- Będę świadkiem, no i wiem, że będziesz trochę sama siedzieć w czasie uroczystości. Będzie jednak Kyle z Caro i Woody... na pewno się tobą zaopiekują... - mówił łagodnie z wielką nadzieją w głosie. Zacisnęła rękę w pięść czując jak jej się żołądek ściska.
- Nie mogę Dan.- powiedziała ciszej niżeli planowała. Odwróciła się do niego przodem z żalem w oczach.- Chris wyprzedził cię rano...Już mu obiecała.- widziała jak jego twarz się zmienia. Jak opuszcza wzrok na podłogę i przeczesuje palcami włosy. Było jej smutno, że musi mu odmówić. 
- Ej ale spokojnie i z tobą potańczę...- dodała próbując dodać mu otuchy.
- Tak... jasne...- odpowiedział jąkając się nieco. Nie patrzył na nią co zabolało. Przed chwilą razem się tak dobrze bawili. Podeszła do niego nabierając głęboko powietrza. Dotknęła jego policzka dłonią, aby na nią spojrzał.
- Nie bocz się jak dziecko...To, że nie idę z tobą znaczy tyle co fakt, że nie będziesz mieć krawatu w kolorze mojej sukienki.- uśmiechnęła się, opuszczając jednocześnie dłoń. Dan zaśmiał się.
- Racja...- westchnął prostując się. Przez to był od niej jeszcze bardziej wyższy.
- Jeśli nie możesz iść ze mną na ślub to... umówisz się ze mną w weekend?- zapytał szybko, ucinając końcówki słów. Chciał jak najszybciej to powiedzieć, aby czasem nie stchórzyć. Brunetka pierw zrobiła wielkie oczy ale zaraz się uśmiechnęła kiwając głową na zgodę. Momentalnie Smith odzyskał wiarę w siebie i na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech, a oczy odzyskały znajomą dziewczynie iskrę.
- To ja...ja dam ci znać o której po ciebie przyjadę...- zaczął znowu się jąkać. Było to tak urocze, że Blum zaśmiała się lekko.
- Chyba dziś masz dużo pracy...- przypomniała mu.
- Ah... tak... - ruszył nagle ku wyjściowym drzwiom. 
            Blue ruszyła za nim uśmiechając się szeroko. Wyszedł z domu ale w połowie trawnika stanął i odwrócił się przypominając sobie, że o czymś zapomniał. Wskoczył trzema krokami na ganek, gdzie stała dziewczyna i złożył na jej policzku krótkiego buziaka. Uśmiechnął się do niej i wrócił do samochodu, jakby dostał skrzydeł.
- Pamiętaj... dziś o 21!- krzyknął wsiadając do samochodu uradowany jak małe dziecko. Blue z trudem łapała oddech, nie wierząc w to co się działo. Oparła się o drewniany taras patrząc jak Dan kiwa jej ruszając samochodem. Szybko zniknął jej z oczu. Wróciła do domu, zamykając za sobą drzwi. Usiadła w salonie, gdzie kicała Wicia i dopiero teraz dotarły do niej myśli.
Umówiła się na randkę z Danem.



No i stało się...
Zbiorowe piski i kwiki
za 3...2...1... :D
Podjęłam wyzwanie związane z randką Blan,
to tak jakbym miała na siebie wylać wiadro wody! :D
Trochę długo szło mi pisanie ale jest.
No ale wynagrodziłam wam to 
prawie nagim Danem,
więc chyba mi wybaczycie? :D
Zapraszam do komentowania!
Pozdrawiam was kłębuszki :)
Miłego czytania!
*to powinno być na górze ale trudno :D*
Wasza Tumburulka!

środa, 27 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 24.

                                                              24.



             Całe dnie spędzała w szpitalu. Osobiście twierdziła, że niedługo dostanie odleżyn i bardziej dostanie na głowę przez siedzenie w owym pokoju, niżeli by wyszła z szpitala. Pogoda paskudnie się popsuła przez co nie mogła wychodzić do ogrodu. Dnie spędzała najczęściej z swoimi gośćmi. Całe tłumy przybywały do niej. Brat, Emi, Caro z Kyle, Woody i nawet Will. Dan był zawsze. Każdego dnia przychodził i spędzał z nią czas jak tylko długo mógł. Zasadniczo Blum zastanawiała się skąd on ma czas. Bastille właśnie nagrywało nową płytę, Smith miał też własne życie prywatne. Nie mogła tego ogarnąć. Uznawała to za rodzaj pokuty jaką sobie wyznaczył, że robi to przez fakt jak się między nimi popsuło przez tamto nieporozumienie. Sama jednak nie umiała przyznać się przed sobą, że wyczekiwała momentu kiedy zapuka do drzwi pokoju z kolejnym pomysłem na spędzenie nudnego popołudnia. Dan się starał i to bardzo. Nie raz zdarzyło im się zasnąć koło siebie na łóżku oglądając jakiś nudny film po obiedzie. Nie mieli z tym żadnego problemu. Uodpornili się na rumieńce czy poczucie dyskomfortu, w momencie kiedy ich ciała się stykały razem. Stało się to naturalne i przyjacielskie.
- Kiedy mnie oni wypuszczą?- marudziła siedząc na łóżku kiedy Dan ustawiał jakiś kanał na starym telewizorze.
- Nie wiem...- westchnął nie mogąc sobie dać rady z sprzętem. - Nie da rady! Umarł śmiercią naturalną...- stwierdził wyłączając telewizor, który zaczął z siebie wydawać dziwne dźwięki.
- Gdybyś w nim nie grzebał to by działał.- stwierdziła wytykając na niego język. Dan zmarszczył nos jako odpowiedź na jej minę. Blue zaśmiała się.
- Mieliśmy taki w domu!- dodał na swoją obronę siadając koło niej na łóżku.
- Aż mam ochotę zadzwonić do twojej mamy i zapytać się czy też zepsułeś wasz...- dźgnęła go palcem w bok. Dan zaśmiał się ponownie przeczesując włosy palcami.
- No dobra... mama później włożyła do niego akwarium z rybkami i kupiliśmy nowy.- przyznał się nie mogąc być poważny.
- Ha! Wiedziałam!- klasnęła w dłonie i położyła się na łóżku wzdychając. Gdy patrzyła w sufit przypomniało jej się coś, o co chciała zapytać już jakiś czas temu. - Dan... jak z Fran? No wiesz... po tamtym.- zacisnęła usta. Czuła się też winna temu wszystkiemu. Smith odwrócił się tak aby na nią spojrzeć i zaczął bawić się sznurówką przy swym bucie
- Jest lepiej...Odcięła się od tego, media zapomniały o tym. Znowu mam święty spokój.- wzruszył ramionami.- W dodatku mama kazała cię pozdrowić i trzyma kciuki abyś wróciła do zdrowia.- chwycił jej dłoń uśmiechając się.
- Powiedziałeś jej?- jęknęła głośno. Nie chciała sławić się faktem, że jest w szpitalu psychiatryczny.
- Dowiedziała się przez fakt tych fajerwerków... polubiła cię pierwszego dnia...No i nie wie w jakim leżysz szpitalu.
No tak, całe wybuchy nie mogły obejść się spokojem. Pokiwała głową z lekkim uśmiechem słysząc jego słowa.
- Chyba mogą sobie podać ręce z moją mamą...- oboje się zaśmiali.
- Myślisz, że jakby się spotkały to chciałyby nas swatać?- zadał nagle pytanie chłopak a brunetka aż się zakrztusiła śliną. Musiała trochę odkaszlnąć siadając na łóżku. Dan zaczął się śmiać pukając ją w plecy.
- To nie jest śmieszne!- wyzwała go z łzami w oczach nadal czując jakby nie mogła oddychać ale było lepiej.
- Było... byś widziała swoją minę. Spokojnie... 
- Związek z gwiazdą... pfff... jeszcze takim? O taki Gerard Butler... albo Zachary Levi to tak... ale ty? - prychnęła przy tym kręcąc włosami. Dan zaczął się śmiać. Widział jak udaje.
- Chcesz być z aktorem? Oni całują i włażą do łóżek niemal na każde zawołanie... ba, im za to płacą!- stwierdził w swej obronie.
- Oj wiem biedaku... boli cię fakt, że ty nic prócz przyjemności nic nie masz...- wytknęła na niego język. Dan nieco spoważniał. Blum to zauważyła. Chciała coś powiedzieć ale on wstał niby po to aby otworzyć okno. Dziewczyna zmieszała się i spojrzała gdzieś w bok.
           I zapadła ta cisza, ta która nie była dla nich lekka ani przyjemna. Blue miała niestety w tym racje. Znał swe życie w trasie, wiedział jaki był i choć nie szczycił się tym, i nie był dumny z tego, był mężczyzną. Nie kochał nikogo, nie miał kobiety życia. Więc dlaczego teraz czuł się winny. Zerknął na brunetkę w łóżku i zacisnął usta walcząc z natrętnymi myślami, które go atakowały. Wtedy do pokoju wleciał Kyle zamykając od razu za sobą drzwi. Chłopak ledwo łapał oddech zdyszany chyba od biegu. Miał w ręku małą torbę podróżną. Blum spojrzała na niego zdziwiona.
- Co ty znowu za cyrki odstawiasz- zapytała, aKyle jedynie kiwnął głową do przyjaciela.
- Wszystko gotowe...- powiedział konspiracyjnie po czym położył torbę na łóżku.
- Dobra... idź sprawdź korytarz...- polecił podchodząc do torby. Otwarł ją i wyciągnął jakiś pęczek materiału.
- Mam nadzieję, że Caroline wszystko dała...- skrzywił się brodacz.
- Najwyżej... idź już.- syknął Dan i spojrzał na dziewczynę kiedy chłopak wyszedł z pomieszczenia.
- Ok, jak dla mnie wygląda to jak słaby film.- Zaśmiała się jednak dan rzucił w jej stronę owy kłębek.
- Przebieraj... zabieramy cię stąd.- powiadomił i wyszedł z pokoju. 
            Oszalał? Spojrzała na ubrania i nie wierzyła. Serio planowali ją stąd zabrać? Czyżby to była ucieczka? Uśmiechnęła się czując przyjemny dreszcz. Już widziała nagłówki gazet „ Bastille pomagają w ucieczce psychicznie chorej z zamkniętego szpitala”. Zaśmiała się szybko zmieniając piżamę na koszulkę z długim rękawkiem, w paseczki oraz rurki, na stopy założyła trampki. Caro pomyślała o wszystkim dzięki czemu rany na rękach dziewczyny, które nadal były widoczne, zostały zakryte. Włosy związała w kucyk. Z pokoju pozabierała wszystkie swoje osobiste rzeczy i wrzuciła do małej podróżnej torby.
- Gotowa?- syknął Dan uchylając drzwi. Emocje, które poczuła Blue były takie przyjemne, że mogła aż piszczeć i tupać jednocześnie z radości. W końcu stąd wychodziła, uciekała!
- Tak...- podeszła do drzwi biorąc torbę. 
             Smith przejął ją od niej i zaraz prowadził za rękę przez szpital niemal ją ciągnąc za sobą. Biedna nie mogła nadążyć za tym jego szybkim chodem. Dziwiła się, że nikt ich nie zatrzymuje. Gdy już wychodzili podjechał przed wjazd dla karetek znany jej samochód. Ostatnio Woody ją nim odwoził. Wskoczyła na tylne siedzenie szybko, a Dan obok niej. Kyle ruszył z piskiem opon śmiejąc się niczym małe dziecko.
- Jesteście szaleni! Matko! A co będzie jak zaczną mnie szukać? Jeśli będzie nadawana wiadomość, że zbiegła psychicznie chora? - zaczynała zadawać masę pytań przez nadmiar adrenaliny. Szpital zgubili już dawno za sobą. 
- Chcesz tam wrócić?- zapytał Dan z uśmiechem. 
- Nie! 
- To się uspokój...będzie wszystko dobrze.- poprosił. 
            Dopiero wtedy zobaczyła, że z tego wszystkiego jeszcze trzymają się za ręce. Szybko go puściła, że niby poprawiając kucyka. Wtedy zobaczyła jak Kyle zerka na nich w lusterku. Uciekła wzrokiem w bok lekko się rumieniąc. 
- Jak tam z Caro?- zmieniła temat bojąc się jakiegoś komentarza z strony przyjaciela. 
- A dobrze, dobrze... pomieszkujemy, planujemy mieć stado kotów, dzieci... i domek ze stawkiem... jak dziadkowie Chrisa.- przeczesał przy tym wąsa.
- Co?!-głos dziewczyny podniósł się o kilka oktaw. Chłopacy zaczęli się śmiać.
- Taki żarcik...-stwierdził. Blue pacnęła go ręką w czubek głowy, a ten jeszcze bardziej się zaśmiał.
- Ciągle się kłócą...- dodał Dan prostując to wszystko. To akurat jej nie zdziwiło.
- Pani z kwiaciarni za to mnie polubiła... już mi kartę vipa chce wyrobić... ino wchodzi tylko pyta jak duża była kłótnia... - wzruszył niby bezradnie ramionami. Blum uśmiechała się słysząc to wszystko. Normalna stabilność jeśli chodzi o tą parę. Niedługo po tym dojechali przed dom rodziców Dana. Blue spojrzała niepewnie na niego.
- Rodzice wyjechali do Afryki gdzie się poznali... mamy pusty dom.- stwierdził wysiadając. Blu zrobiła to samo. Kyle jednak jako pierwszy dopadł do drzwi wchodząc do środka. Dan przepuścił ją w drzwiach i wtedy usłyszała głośne „NIESPODZIANKA!”. Stanęła jak wryta widząc niewielki tłum w salonie. David trzymał okrągły tort, były balon. Trochę wyglądało to jak na balik dla dzieci ale było słodko. Dan podszedł do owej grupy zadowolony z swego planu. Nawet nie wiedziała kiedy została porwana w morze przytulasów. Byli wszyscy: Emi, David, Woody, Caro, Will z swoją narzeczoną, a nawet siostra Dana z mężem. Wszyscy byli tu, aby cieszyć się z jej powrotu do normalności, do zdrowia. Nie było to huczne przyjęcie raczej wspólne spędzenie czasu. Zjedli, pożartowali... nim naszła noc wszyscy wyjechali. W mieszkaniu Caro powstała noclegownia dla Emili, Davida i Kyle'a, Woody wraz z Blum musieli więc przenocować tutaj. 
             Woody zasnął jak kamień na kanapie w salonie więc ani Dan ani Blue nie widzieli sensu aby go budzić. Poszli więc na górę. Blue miała w walizce, którą dostarczyła jej Caroline, wygodny dres w którym postanowiła pójść spać. Miała nocować w pokoju Dana a on w sypialni swoich rodziców. Kiedy jednak leżała już pod ciepłą kołdrą ktoś zapukał do jej drzwi. Nie kto inny niżeli brunet z niebieskimi oczami.
- Śpisz?- zapytał ściszonym głosem przez który dostała dreszczy.
- Nie... coś się stało?- spytała siadając na łóżku. Dan w swoich luźnych bokserkach oraz czarnej koszulce wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Nic... po prostu Woody śpi w salonie, a nad nim jest sypialnia rodziców... nawet nie wiesz jakie on dźwięki w nocy wydaje... - westchnął nieco zmęczony siadając na łóżku jednak zachowując odpowiednią odległość.
- Oj wiem... on ma to od dzieciaka... krzywa przegroda nosowa...- nie raz jeździła z chłopakami z podwórka na wakacje. Woody musiał mieć zawsze namiot odosobniony od reszty. - Przynieś swoje pościele tutaj... położysz się na ziemi. Wiem, że to nic cudownego ale przynajmniej się wyśpisz... obiecuję, że nie chrapię!- zaśmiała się. Dan w ciemności dostrzegł jej uśmiech. Pokiwał jedynie głową i wyszedł z pokoju. Wrócił po chwili rozkładając na podłodze, zaraz koło jej łóżka, legowisko. Żadne z nich nie zaświeciło światła więc mogli po prostu się położyć. Zapanowała cisza.
- Blum... wiesz..- zaczął Dan cichym głosem jakby nie chciał jej przeszkadzać. Ona przewróciła się na bok, tak aby z góry mogła na niego patrzeć. Gwiazdy i mały księżyc za oknem dawały miłą poświatę. Wszystko było szaro czarne. Smith zerknął na nią i się uśmiechnął.
- Nie uciekliśmy z szpitala bezprawnie... 
- Jak to?- zapytała zdziwiona unosząc się na łokciu. On zrobił to samo z wielkim uśmiechem.
- Wpadliśmy na pomysł aby cię „wyrwać”... abyś się nie zamartwiała i... lekarze wiedzieli... dostałaś wypis...- powiedział prawdę, a dziewczyna siedziała zdziwiona. Po chwili westchnęła i nachyliła się do niego i dała mu buziaka w policzek, w dodatku pogładziła przypadkowo jego kark.
- Dobranoc Dan..- powiedziała łagodnie i położyła się do łóżka.

Wreszcie rozdział, 
miał być 2 godziny temu... przepraszam
zbyt mocno wciągnął mnie  XXX i audycja Bastille.
Więc jest teraz.
Jak się podoba?
Niestety jestem rozkojarzona przez audycję więc... mogą być błędy
więc, więc :)
Zachęcam do komentowania...
Kocham was!
Pozdrawiam:)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 23.

                                                               23.



               W końcu mogła rozmasować sobie nadgarstki. Lekarze stwierdzili, że nie zrobi sobie krzywdy większej niżeli już zrobiła. Chwała im za to. W dodatku okazało się, że nie zbzikowała. To co pamiętała, miało miejsce w realnym świecie. Coś jej ulżyło ale jednocześnie zyskała kolejny ciężar. Wszyscy musieli widzieć jej napad histerii. Mogli pomyśleć tylko o jednym, że jest psychicznie chora. Kto z kimś takim chciał się zadawać?Nikt. Podciągnęła długie rękawy swej koszuli nocnej i dopiero wtedy zauważyła jak jej jasne ciało przerywają podłużne, czerwone rany. Skrzywiła się dotykając ich. Nie czuła jednak bólu. Może dali jej jakieś leki? Kto wie. Była tak nafaszerowana środkami uspakajającymi, że jedna dawka na ból nie zrobiłaby większej różnicy. Wieczorem rodzice pożegnali się z nią i pojechali do domu uprzedzając, że zjawią się w godzinach popołudniowych następnego dnia. Dla niej nie robiło to większej różnicy i tak cały dzień przespała. Była wymęczona, w dodatku te leki. Noc wydała się niczym pstryknięcie palcami. Obudziła się koło południa. Czuła się jakby za dużo wypiła, wszystko krążyło w pokoju. Miała tak zawsze gdy za długo spała. Jęknęła odwrócona twarzą do jasnego okna. Słońce ją oślepiło w pierwszej chwili. Kiedy wydała z siebie dźwięk usłyszała, że ktoś koło niej się poruszył. Od razu spojrzała na to miejsce. Na niewielkim fotelu siedział... Dan. Trzymał w swych dłoniach telefon, jednak obecnie jego jasne oczy spoczywały na niej. Widząc jak marszczy nosek uśmiechnął się jakby mu ulżyło.
- Witaj śpiąca królewno.- powiedział próbując nie zaśmiać się. Miała tak słodką i zdziwioną minę.
- Przyćpali mnie tak mocno, że mam omamy?- jęknęła zastawiając oczy dłonią.
            Serio nie wierzyła, że Smith mógł być w szpitalu psychiatrycznym. Niestety do takiego szpitala dziewczyna trafiła. Dan słysząc jej słowa zaśmiał się i przybliżył fotel uważając aby nie zapiszczał nieprzyjemnie kiedy go przesuwał. Usadowił się bardzo blisko jej łóżka i dotknął prawej dłoni, która bezwiednie leżała na białej pościeli. Blum spojrzała na niego zaskoczona. W stosunku do niej miał bardzo ciepłe dłonie. 
- Nie jest ci zimno?- zapytał z troską w głosie. Naprawdę dla niej to było dziwne.
- Poprawka... to nie mnie przyćpali... to ciebie.- stwierdziła poprawiając się na poduszce. Dan uśmiechnął się w ten uroczy sposób opuszczając głowę i przyglądając się swoim nogą. Nadal jednak trzymał dłoń na jej dłoni.
- No co? Masz zimne dłonie!- dodał na swoją obronę i dopiero wtedy wyprostowując się, zabrał dłoń.
- Nie wiesz, że zimne ręce, dobra w łóżku?- powiedziała z automatu i dopiero po tym ugryzła się w język. 
             Jej brązowe oczy zrobiły się większe. Dan aż zaniemówił po czym wybuchnął śmiechem. Oboje zaczęli się śmiać i dopiero po chwili Blum przypomniała sobie o tym wszystkim co się wydarzyło kilka dni temu. Spoważniała nieco marszcząc brwi. Spojrzała na swe przedramiona gdzie była podrapana. Chłopak to zauważył i oparł łokcie o swe kolana pochylając się ku niej.
- Ej... spokojnie...- powiedział łagodnym tonem. Czuł się niesamowicie winny za to co miało tam miejsce. W dodatku myślał o niej takie złe rzeczy. Gdyby wcześniej wiedział tyle faktów o niej, to może to wszystko inaczej się potoczyło.
- Jak spokojnie? Zachowałam się jak... strasznie mi głupio...- schowała twarz w dłonie. - Dlaczego ty w ogóle tu jesteś? A trasa?- zapytała przypominając sobie o tym całym świecie.
- To nie twoja wina... przeżyłaś co przeżyłaś... i tak cię podziwiam... 
- Coś ty powiedział?- zdziwiła się patrząc na niego. 
            Dan nagle zdał sobie sprawę, że powiedział o kilka słów za dużo. Przeczesał swoje włosy palcami i wstał z fotela. Podszedł do okna i oparł czoło o szybę. Po chwili podszedł do jej łóżka siadając po lewej stronie przy stopach dziewczyny.
- Kiedy cię odwieźli do szpitala... wszyscy się o ciebie baliśmy i denerwowaliśmy. Najbardziej czuł się winny Woody... no i... powiedziałem o kilka słów za dużo... znowu.... i... powiedział nam o wypadku...- mówił jąkając się. Obawiał się, że gdy na nią spojrzy zobaczy emocje które jeszcze bardziej pokopałyby jego poczucie winy. Siedział nerwowo bawiąc się swoją bransoletką.
           Blue jednak siedziała oniemiała. Znali jej sekret... znali to o czym chciała zapomnieć. Dan wiedział. Po raz kolejny zostało pokazane jak wielkim nieszczęściem jest. Zagryzła dolną wargę skulając się nieco. Jednak czy mogła być zła na Chrisa? Długo milczał i godził się na jej wolę. Pewnie znowu ją bronił w ich oczach. Nie, na perkusistę nie umiała być zła. Zawsze chciał jej dobra. Spojrzała na Dana odchrząkając.
- Wiecie co tam się stało?- zapytała zmieniając temat. Chłopak spojrzał na nią lekko zdziwiony, zapewne nie tego się spodziewał i pokiwał głową.
- Okazało się że na koncert weszła też siostra Caroline... wniosła petardy...- uciął widząc jak Blue nie dowierza w to co mówi. Usta jej się uchyliły.
-Biedna Caroline. - szepnęła. Dan nie zrozumiał o co jej chodzi jednak szybko dodała.- Będzie sądzić, że to jej wina...Wiesz co z nią?- zapytała.
- Kyle u niej jest, bała się o ciebie jak wszyscy ale gdy usłyszała że się obudziłaś ulżyło jej.- tłumaczył.
           Blue uśmiechnęła się z lekko załzawionymi oczami słysząc, że Kyle wrócił do rudowłosej.
- Dlaczego nie przyszła? - zadawała całą górę pytań. Jednak Smith pierwszy raz w życiu nie grymasił i nie wymijał ich.
- Wiesz... chciałem iść na pierwszy ogień...bo ja jeszcze cię nie przepro... 
- Puk puk!- weszła do pokoju matka Blum z wielkim uśmiechem. Dan przestał mówić i spojrzał na owa kobietę uśmiechając się do niej.
- Dzień dobry...- przywitał się lekko podnosząc dłoń.
- Oj... przeszkodziłam wam?- zapytała. Blue, aż się zdziwiła widząc jak się matka zachowuje w stosunku do chłopaka. Dan wstał i podciągnął spadające spodnie.
- Nie, nie... Ja... może wskoczę do automatu po kawę...- stwierdził podchodząc do drzwi. - Przynieść ci coś?- zapytał patrząc na Blue. Ta jedynie przecząco pokręciła głową. Dan wychodząc skiwnął do kobiety i zamknął za sobą drzwi.
- Miły chłopak...- stwierdziła matka siadając na fotelu, który wcześniej przesunął Smith.
- Mamo!- jęknęła Blum znając ten ton. Zawsze tak mówiła kiedy przyuważyła swoją jeszcze nieletnią córkę z jakimś chłopakiem.
- No co? Chyba mogę tak powiedzieć o kimś, kto co dziennie przychodził do szpitala aby dowiedzieć się co jest z moją córką.- stwierdziła dając córce buziaka w czoło.
- Jak „co dziennie”?- zdziwiona Blue aż nie dowierzała w to co mówi.
- Leżysz to Blum trzy dni...Już pierwszego miałaś tu całe zbiorowisko chłopaków... 
- Z Bastille? 
- Bo ja ci tam wiem skąd oni przyjechali... Chris tam z nimi był.- mama dziewczyny nie orientowała się w zespołach muzycznych. Wywołało to pomimo wszystko uśmiech na twarzy Blum.
- Na następny dzień był Chris i Dan... wtedy go poznałam... no, a dalej przychodził tylko on. Bardzo dobry i ułożony chłopak...- zachwalała bruneta kobieta. Blu wywróciła oczami i westchnęła głęboko.
- Czy ty zawsze musisz być taką ignorantką? Zostaniesz na starość sama i będziesz płakać.- Stałe stwierdzenie matki które ona i David słyszeli nie raz.
- Zanim zaczniesz mnie swatać, to pierw lepiej abyś się dowiedziała jakie rzeczy się działy... 
- Wiem... David mi powiedział o tym fakcie z podsłuchem.- wyjawiła matka bez żadnego ale. Czy oni grupowo mieli dzień mówienia prawdy. Blue była bezsilna.
- Jednak nie po to przyjechałam...z twoją babcią jest gorzej i...musimy się nią z ojcem zająć... David będzie wpadał co dziennie, za niedługo cię wypiszą...- martwiła się o córkę.
- Mamo jedź od razu do taty... nie siedź ze mną proszę...ja sobie dam radę...Dan jest, na pewno chłopacy wpadną... tam jesteś potrzebna.- poprosiła Mała. Babcia była po wylewie i miała momenty kiedy nie mogła nawet wstać z łóżka. Tata Blue był jedynakiem, przez co cała odpowiedzialność spadała na niego. Kobieta pogłaskała twarz dziewczyny i się uśmiechnęła delikatnie.
- Przepraszam Bluś...
- Mamo...- jęknęła słysząc ten ton. Zawsze tak mówiła gdy się obwiniała. Miała coś po matce. Wtedy do drzwi zapukał Dan. Uchylił drzwi niepewnie, nie wiedział czy nie przeszkadza.
- Wejdź wejdź... ja muszę wracać...Blue jak coś będzie się działo to dzwoń... David jest na miejscu u Caroline więc chwila moment i jest u ciebie. - dała jej całusa w czoło i wyszła z sali żegnając się z Danem. Chłopak usiadł obok niej na łóżku i podał jej małą buteleczkę soku pomarańczowego.
- Zdobyłeś serce mojej mamy...- powiedziała odbierając buteleczkę.
- Serio?-zdziwił się marszcząc przy tym nieco czoło. Blue pokiwała głową pijąc sok. Nawet nie wiedziała, że tak zaschło jej w gardle.
- Za mocno o mnie dbasz.- zaśmiała się i zerknęła za okno. Słońce świeciło przyjaznym sierpniowym blaskiem. Dan jednak tego nie skomentował. Zaczął pić swoją gorącą kawę ale się skrzywił. No tak, te z maszyn nie są takie dobre.
- Wyjdziemy na spacer?- zapytała nagle wpadając na pomysł.
- A możesz?- spojrzał na nią.
- Mogę i nawet muszę... mam dość tych białych ścian. Poza tym nie jestem już podłączona do kroplówek. - wyjaśniała. Smith nie był jednak pewny.
- Pójdę po lekarza... jak się zgodzi to idziemy.- od razu po tym wystrzelił jak z procy. Blue nawet nie mogła się sprzeciwić. 
             Kiedy dostali niemal błogosławieństwo od lekarza Blum mogła poczuć w końcu ciepłe powietrze na swej twarzy. Szła obok Dana na wielki ogród, gdzie wypoczywali inni pacjenci z większymi chorobami niżeli ona. Udali się do oddalonego drzewa z dwuosobową huśtawką. Usiedli na nią i Blue aż zamknęła oczy z rozkoszy. Dan milczał odpychając ich od ziemi by miarowo mogli się bujać. Panowała przyjemna cisza, pomimo że dobiegały ich różne krzyki innych przebywających w tym czasie.
- Blum...- odezwał się w końcu Dan. Dziewczyna spojrzała na niego i zauważyła że znowu jest poważny i bardzo skupiony. - Bo zacząłem zanim twoja mama przyszła... 
- Ah tak...- przypomniała sobie, podciągając nogi tak by zwinąć się na boku w kłębek. Położyła głowę na drewnianym zagłówku i dała mu czas na ułożenie sobie tego w głowie
- Zbyt łatwo cię oceniłem... to znaczy zbyt łatwo wsadziłem cię w ramy kogoś... Kogoś jak fan... Albo jakaś wtyczka... Nie wiem... jakoś to się nazbierało... Powinienem mieć swój rozum i z tobą porozmawiać... ale myślałem, że będziesz kłamać...Później to związane z Fran... eh...- przeczesał włosy swymi palcami i spojrzał gdzieś w dal.
- Przepraszam Blue...należy ci się o wiele więcej niż przepraszam... ale nie wiem co...-przyznał się szczerze i znowu na nią spojrzał.
          Blue przetarła kącik oka gdzie zebrały jej się łzy. Gdy Smith to zobaczył przysunął się bardzo blisko niej i ją mocno przytulił. Ona chwyciła kawałek jego bluzy kiedy wciągał ją na swe kolana. Tulił ją mocno i pewnie. Mała nawet nie wiedziała kiedy zaczęły płynąć jej po policzkach łzy. On otarł je wierzchem dłoni i ucałował w czubek głowy.
- Ulżyło mi...Dziękuję-wyjaśniła.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą...- wyznał bardzo cicho jakby sam nie chciał się do tego przyznać. Blue nie umiała odpowiedzieć, bała się psuć tych słów. Też tęskniła i to strasznie. Zbyt mocno.
- Co z waszą trasą koncertową?- zapytała ponownie. Dan się zaśmiał co poczuła na policzku który miała na jego torsie.
- Nie odpuścisz... - stwierdził i pogładził jej plecy.- Do 19 września mamy wolne... 
- Przeze mnie... -jęknęła obwiniając się znowu. 
- Nie tylko... okazało się że Will ma szybciej ślub...- zaśmiał się.- Okazuje się że powoli robi się małe Bastille Junior....- wyjawił i zacisnął usta roześmiany. blue usiadła na jego kolanach tak aby spojrzeć mu w oczy.
- Will będzie tatą?!
Dan jedynie pokiwał głową i dziewczyna aż pisnęła z radości.


Kolejny rozdział, trochę spokojniejszy
ale nie przyzwyczajcie się :)
Jak się podoba?
Zapraszam do komentowania!

3 000 views!

Śmigamy!
Dziękuję wam!
A może i wy chcecie wziąć udział w tworzeniu "Koralika"?
Jakieś szalone pomysły?
Właśnie planuję drugi "sezon"...
A może macie do mnie jakieś pytania?
Śmiało!
Jestem dla was CAAAŁY dzisiejszy dzień. 
Kocham was i dziękuję!
Wasza Tumburulka!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 22.

                                                               22.



            Otwarła oczy leżąc w cichym pomieszczeniu. Było zbyt cicho, a pokój był zbyt biały. Czuła jedynie ból głowy. Dopiero po głębszym skupieniu, usłyszała miarowe piknięcia, a gdy chciała ruszyć dłońmi nie mogła. Była skrępowana. Sen? Zbyt realistyczny. Chciało jej się pić, chciała się podrapać po nosie, chciała się ruszyć. Nie mogła. Spojrzała przed siebie, leżała na niej biała pościel. Skrzywiła się rozpoznając charakterystyczny kształt łóżka. Tylko znowu nie to. Czyżby okazało się, że obudziła się właśnie z śpiączki, a Bastille nie istniało? To był tylko sen? Ostatnie co pamiętała to huk. Zacisnęła usta aby zebrać w sobie siłę. Nagle do pokoju weszli rodzice, matka była widocznie zmęczona, a jej oczy były zaczerwienione, ojciec posiniał na twarzy. Coraz bardziej budziło się w niej twierdzenie, że cały koszmar, całe te dwa lata, które wydawało jej się, że przeżyła to złudzenie. Zrobiło jej się momentalnie zimno, kiedy matka spojrzała na nią i uroniła łzę widząc, że je córka się obudziła.
- Blue!- dobiegła do jej łóżka przytulając i obcałowując córkę. - Moja mała Blue...- łkała nie potrafiąc ją puścić.
- Mamo...- jęknęła Blue lekko zachrypniętym głosem, jakby pół dnia przekrzyczała .
- Zawołaj lekarza...- ponagliła kobieta swego męża, ocierając swoje łzy. Już chwilę po tym w sali znaleźli się dwóch lekarzy, pielęgniarka i ojciec dziewczyny. Blum zmarszczyła brwi widząc te zbiorowisko.
- Aż tylu? Prawie jakbym zjadała ludziom mózgi...-szepnęła do matki.
            Nagle zaczęły się badania brunetki, sprawdzali tętno, gałki oczne i inne rzeczy. Nadal panowała grobowa cisza. Niezdrowa dla ducha i ucha.
-Czy moglibyście mnie uwolnić?- poprosiła w końcu Mała.
- Niestety nie teraz .. włączyło ci się samookaleczenie,czego zapewne nie pamiętasz... Przez szok który przeszłaś twoja psychika nie poradziła sobie. Musimy się upewnić że wszystko jest już dobrze.- powiedział lekarz zapisując coś w swoim notatniku. Blue aż nie wierzyła w to co usłyszała. Jak się samookaleczała? Gdzie niby? Włosy chyba miała na głowie, nigdy by się nie pocięła...więc o co chodzi? Zacisnęła usta.
- Gdzie ja jestem?- zapytała zerkając na matkę. Wszyscy spojrzeli na nią lekko zdziwieni.
- Nie pamiętasz niczego?- spytał ojciec podchodząc nieco bliżej.
- Właśnie... nie wiem czy to co pamiętam jest prawdziwe...-odpowiedziała spoglądając gdzieś na bok.
- Co masz na myśli?- zainteresował się drugi, znacznie młodszy lekarz.
- Czy ja byłam w śpiączce? Bo to co mam w głowie to... nie wiem... - odparła dzieląc się swoją niepewnością. Dolna warga jej zadrżała jakby z zimna ale też z nadmiaru emocji. Ciemne oczy biegały po pierzynie jakby właśnie coś czytała, jednak ona analizowała wspomnienia. Była zagubiona.
- Jesteś w Londynie... naprawdę nic nie pamiętasz??


Cztery dni wcześniej.


                Minęły trzy dni od wyjaśnienia sprawy i rozmowy z Monicą. Od rana prawie nic nie jadła. Skręcało ją od samej myśli, że ma spotkać się oko w oko z chłopakami. Wiedziała co ją czeka, cały długi koncert słysząc głos Dana, a następnie rozmowa na którą nie wiadomo czy się zgodzą. Miała z nerwów aż zimne dłonie. Cały ranek krążyła po mieszkaniu oddychając głęboko. Brat próbował ją pocieszyć widząc, że jej usta i policzki robią się blade jak papier. Jednak nic to nie dawało. Do godziny koncertu dzieliło ją zbyt wiele. Miała coraz więcej zastrzeżeń, coraz więcej "ale", przez które nie powinna w ogóle stawiać się przed chłopakami. Następne pomysły były łączone z Woodym. Chciała go uprzedzić, poprosić o pomoc ale wiedziała. że nie może. Musiała to zrobić sama.
             Po długich oczekiwaniach w końcu mogli ruszyć na owy koncert. Mieli się  spóźnić. Tak chciała Blue. Nie miała w planie spotkać się w twarzą w twarz przed koncertem z chłopakami, wolała się spóźnić i wejść niemal na końcówkę koncertu. Idąc ciemną już ulicą, ponieważ było już blisko północy, zauważyła, że przed drzwiami do starego teatru, który miał wielkość przeciętnego współczesnego baru, stoi pewna blondynka. Gdy się odwróciła zauważyła na jej twarzy wielki uśmiech.
- Emili!- ucieszyła się Blue przytulając przyjaciółkę.- Jak ty się tu znalazłaś?- zapytała odsuwając się od niej. Wtedy Caroline zjawiła się koło dziewczyn.
- Mam cztery bilety... co miały się zmarnować? A poza tym przyda się kolejna osoba aby skopać im tyłki.- odpowiedziała ruda poprawiając swoje czerwone okulary.
- Nie mogłam pozwolić ci tam iść bez pełnego wsparcia.- stwierdziła Emi tuląc znów przyjaciółkę, a następnie przybliżając się do Davida.
              W tej hierarchii weszli do teatru. Już przy drzwiach słyszała głośną muzykę i Ten głos. Serce podskoczyło jej do gardła, a nogi zrobiły się ociężałe. Nie mogła nawet złapać oddechu. Kiedy ochrona ich zatrzymała, rosły mężczyzna, który sprawdzał im bilety patrzył na nią jak na kogoś podejrzanego.
- Ty mała... brałaś coś?- zapytał grubym głosem. Caroline od razu przytuliła do siebie przyjaciółkę i zaczęła się śmiać.
- Proszę pana! Od razu brać! Miłość ją oniemiała... zjechaliśmy pół Brytanii aby mogła zobaczyć swego idola...No wie pan.- kiwnęła do niego porozumiewawczo. Mężczyzna zaraz po tych słowach zaczął się śmiać.
- Racja... cały pęczek takich dzisiaj... właźcie...- stwierdził zamykając za nimi drzwi.
             Chwała Carolinie za jej wygadanie. Blum z wdzięcznością spojrzała na przyjaciółkę, a ta jedynie puściła do niej oczko. Kiedy weszli do sali gdzie był koncert zobaczyli niewielki tłum... maksymalnie dwieście osób. Widocznie koncert był dla wybranych. Gdy spojrzała na scenę i zobaczyła na niej Dana, miała ochotę poszukać ubikacji i zwymiotować. Ścisnęła dłonie swych przyjaciółek.
- Idziemy w tłum..- zaleciła Emi pchając je w sam środek zbiorowiska.
             Miało to sprawić, że od razu nie zostaną rozpoznani. Przecież chłopacy mogli uznać, że przyszli tu aby znowu narobić problemów. Tłum skakał i śpiewał, zabawa byłaby przednia gdyby nie stres. Blue z obawą patrzyła na chłopaków. Każdy z osobna był pochłonięty tym wszystkim. Will jak zwykle w skórzanej kurtce, brzdąkał na gitarze wysyłając fanką uśmiechy i robiąc chórki. Dan na keyboardzie grał, śmiejąc się do chłopaków i zdobywając serca fanek. Kyle i Woody stali obok siebie.
           Gdy patrzyła tak na Brodacza on przemierzał wzrokiem publiczność i wtedy... Aż poczuła jak uginają się pod nią kolana. Kyle przestał śpiewać chórki i sam nie wierzył w to co widzi. Woody od razu to zauważył i spojrzał na przyjaciela. Ten jedynie kiwnął głową w stronę gdzie stała czteroosobowa grupka. Kyle przeniósł z dziewczyny wzrok na Caroline. Wśród dwójki przyjaciół zrobił się mały chaos i Dan to zauważył. Zmarszczył brwi kiedy piosenka się już kończyła. Sięgnął po wodę i spojrzał tam gdzie właśnie dwóch pozostałych patrzyło. Gdy Blum i Dan na siebie spojrzeli przepłynęło wiele emocji przez jego i jej twarz. Tęsknota, niedowierzanie, złość i niechęć to wszystko odczuł Dan, brunetka jedynie się bała i chciała znów być przez niego przytulona.
-Z głosić ochronie?- syknął Will podchodząc do Smitha, bo on również zauważył zbiorowisko.
- Nie... - odpowiedział krótko.
            Blue zrobiła wiele złego, zrobiła błąd który skreślał ją z jego życia ale miała prawo chodzić gdzie chciała i z kim chciała. Następną piosenką było Flaws. Dan zaczął ubierać szarą bluzę, rozpoznała ją... to ta przez którą Will zjawił się w mieszkaniu Caro. I poszło. Dan zszedł z sceny i zaczął tańczyć z tłumem, Blue chciała się wycofać i uciekać kiedy zobaczyła, kilka metrów przed sobą, jak tłum się rozstępuje, a niebieskooki idzie prosto na nią. Bała się. Gdy stanął przed nią był refren zaczął skakać patrząc prosto na nią. jednak nie musiało wiele się zadziać aby wyczuć jego obojętny stosunek do niej. Specjalnie obszedł ją dookoła, ocierając się swym ramieniem o jej plecy, i ruszył ku scenie.Była nikim.
- Chce stąd iść...- powiedziała Blum do Caroline,. Widziała jak przyjaciółka zaciska usta patrząc na Kyle'a. Ona też cierpiała ale hardo przecząco od kiwała głową do niej.
- Zostajemy...- ścisnęła jej dłoń i oto tak przetrwali do końca występu.
            Kiedy chłopacy już chcieli schodzić z sceny Emily ruszyła ku nim. Znalazła się na podwyższeniu tak szybko, że ochroniarze nawet tego nie spostrzegli.
- Hej wy! Musimy pogadać!- krzyknęła do chłopaków, którzy nagle na jej głos się odwrócili. Dwóch rosłych facetów znalazło się przy dziewczynie. Tłum znacznie zmalał przez co Blue mogła dobiec z pozostałą dwójką do sceny.
- Zostawcie ją!- krzyknęła Caroline wskakując też na scenę.
- Zajmijcie się tym...- stwierdził Will.
- Dan!- jęknęła Blue. Było w tym imieniu tyle goryczy i smutku. Chłopak odruchowo na nią spojrzał. Zobaczył bladą twarz dziewczyny, która próbowała dodać sobie odwagi ściskając mocno swoją kurtkę.
- Porozmawiajmy...- poprosiła. On jednak cofnął się o krok i chciał już odejść. David widząc to nie wytrzymał.
- T gnojku! Nawet jej nie chcesz wysłuchać?! Też mam siostrę i wszystko rozumiem ale cholera jasna, ona nie jest temu winna! Mamy dowody!- warknął stając obok siostry.
             Dan się zatrzymał. Nie znał brata Blue zbyt dobrze, jednak czy tyle osób byłoby za nią kiedy by popełniła paskudztwo? Nawet Woody nadal twierdził, że to nie ona. Czy tyle ludzi mogło się mylić. Chris podszedł do ochroniarzy, który chcieli zgonić dziewczyny z sceny.
- Zostawcie je...- poprosił i spojrzał na pozostałych z Bastille.- Myślę, że każdy zasługuje na rozmowę. Chodźmy do garderoby, tu mamy już widownie.- okazał się jedynym głosem rozumu kiedy zwrócił pozostałych uwagę na kilka fanek, które patrzyły na nich i już plotkowały. Tak oto dzięki perkusiście wszyscy znaleźli się w pokoju za sceną. Blue stała gdzieś w tyle, a przed nią cała trójca która ją broniła. Dan siedział na jednym z wielu krzeseł, Will na fotelu,, a Kyle i Woody kręcili się po pokoju.
- Więc jakie macie dowody?- zapytał Dan nie patrząc na nikogo. Bawił się sznurówką swego buta jakby to miało go uspokoić. Blue owinęła się swymi dłońmi, a głos ugrzęznął jej w gardle. David spojrzał na siostrę i niczego więcej nie musiał wiedzieć.
- Okazało się, że Blue miała podłożony podsłuch w laptopie.- zaczął mówić zamiast siostry.
- Podsłuch?- powtórzył Kyle dziwiąc się.
- Tak... dla twej informacji to sprzęt który podsłuchuje...- zaszydziła Caroline nie mogąc wytrzymać tego, że są w jednym pokoju. Znowu byli na wojennej ścieżce. Kyle westchnął spuszczając wzrok na ziemię. Dan zainteresował się tym i zerknął na grupkę.
- I co związku z tym podsłuchem?- zapytał Woody.
- Oto on.- wyciągnął z kieszeni spodni w niewielkiej paczuszce podsłuch, który Blue miała podpięty przez tyle dni. Podał go przyjacielowi z dziecięcych lat. - Zapewne są na nim odciski więc nie wyciągajcie... nawet, ja go nie dotykałem... co do podsłuchu, sami widzicie jest malutki i łatwo można go wsadzić. Był schowany w klawiaturze Blum, gdyby nie fakt wyciągnięcia przycisków, był niezauważalny. Ma on nośność kilku kilometrów. - wyjaśniał Grece przekazując jak najwięcej informacji.
-Wiecie kto to?- zapytał Dan wstając z krzesła aby podejść i zobaczyć podsłuch. Blue dokładnie patrzyła jak obraca w swoich palcach owy przedmiot marszcząc brwi. David zerknął na Caroline i ta kiwnęła głową.
- To moja siostra... jedyna osoba, która to mogła zrobić i się przyznała. W rewanżu za niespełnienie jej żądań... chciała iść z wami na randkę, a Blum jej tego nie załatwiła. - mówiła gestykulując. Dan wyprostował się przypominając sobie tą sprawę.
- To było w dzień kiedy do ciebie przyjechałem?- skierował swe słowa pierwszy raz w tym dniu do Blum. Cała drżała czując nacisk jego wzroku. Widziała w jego oczach ból, jednak rysy twarzy nie były już takie ostre. Patrzył na nią wyczekująco. Ona jedynie kiwnęła głową w odpowiedzi.
- Mówiłem, że to nie ona!- klasnął w dłonie Woody i podszedł do Blue aby ją przytulić. Dał jej też całusa w skroń. Zrobiło jej się cieplej ale nadal widziała, że Dan inaczej się zachowuje. Kyle ruszył w stronę Blu również.
- Blublu..
- Hola Hola! - nagle Caroline chwyciła go za bluzkę i odciągnęła,
-Co jest?- zdziwił się brodacz.
- Co ty myślisz, że ona to ścierka? Że jak wam się podoba to ok macie ją za kumpele, a jak coś złego się stanie to można w nią wszystko wycierać?- rzuciła wkurzona patrząc to na Dana, Willa i Kyle'a
- Caro proszę...- szepnęła Blum jednak przyjaciółka ani myślała przestać.
- Nie Blue! Oni przez pstryknięcie palcami spisali cię na straty. A już najbardziej ten cham.- wskazała na Willa. - A ty.- następnie zerknęła na Kyle.- Jesteś pieprzonym tchórzem... Co? Wtedy jak byliście u nas to zapomniałeś jaka jest Blublusia? Nagle wyłączyłeś uczucia?-Brodacz uciekł wzrokiem na bok.
- Ty też Dan nie leszy... wysługujesz się kumplami? - zapytała ale nie oczekiwała odpowiedzi. - Coś twierdzę, że komuś należą się prawdziwe przeprosiny... - zażądała puszczając patyczaka.
           Trójka winnych spojrzała po sobie. Will wstał jako pierwszy. Poprawił kurtkę i podszedł do dziewczyny mijając Davida, który zaciskał mocno szczęki. Emi położyła na jego ramieniu dłoń aby czasem czegoś nie zrobił. Will stanął przed niziutką brunetką.
- Prawdopodobnie nie oceniłem cię prawidłowo... spisując cię na straty. Przepraszam... Nie mogłem wierzyć w słowa Chrisa... ale on jednak zna cię lepiej.- ujął jej rękę i pocałował ją. Odszedł w stronę drzwi, następny wyrwał się Kyle. Nie mógł się opanować i ją przytulił. Mocno, odrywając jej stopy od ziemi.
- Blublusiu...- jęknął nie mogąc znaleźć słów. Jednak czuła, że się strasznie obwiniał za całą sytuację, że tak łatwo się dał podpuścić.
- Rozumiem.. miałeś prawo... sama myślałam, że to ja...- westchnęła będąc w jego objęciach. Ucałował ją w czubek głowy i odsunął się. Kula w gardle urosła, jak zaraz za jego plecami wyłonił się Dan. Patrzył w ziemię i mocno ściskał swoje i tak wąskie usta. Powoli uniósł wzrok na nią.
- Blu...- próbował zebrać słowa, ale niewątpliwie utrudniała mu to dodatkowo obecność całego towarzystwa. - Ja...- zaczął.
             Niestety nie dokończył.
            W tym momencie usłyszeli pierw przeciągły pisk i wybuch. Owy precedens się nie dość, że powtarzał ale i powielał. Wszyscy wpadli w panikę ale chyba nie tak jak Blue. Pisk skojarzył jej się z typowym piskiem, który wydaje samochód w czasie nagłego hamowania, a wybuchy... Próbowała złapać oddech ale nie mogła. Kolejny huk Zacisnęła dłonie przy uszach ale nadal słyszała. Kolejny wybuch. Bezradnie upadła na ziemię jakby to miało jej pomóc. Przeraźliwy pisk Caroline i ten związany z oponami. Wszystko ucichło. Ktoś wbiegł do pokoju. Blue nie słyszała niczego. Była w innej rzeczywistości. Z jej ust wydobywał się histeryczny pisk, z oczu leciały łzy, objęła się ramionami i zaczęła niemiłosiernie drapać swoje ramiona jakby chciała... właściwie nie wiadome było co się z nią działo. Wszyscy zgromadzeni gdy zrozumieli, że to koniec „ataku” spojrzeli na nią. David szybko upadł na kolana, zbyt dobrze rozumiejąc co się dzieje z siostrą.
- Dzwońcie na pogotowie! Szybko!- krzyknął próbując złapać siostrę, tak by nie robiła sobie krzywdy. Ona nawet nie poczuła, że ktoś ją dotyka. Krzyczała zdzierając sobie gardło, jej mięśnie to się napinały, to odpuszczały sprawiając, że ciało dziewczyny wyginało się w nienaturalnych pozycjach. Woody wraz z dziewczynami rzucili się do Małej, pomagając Davidowi w chronieniu jej przed sobą.. Will w tym czasie dzwonił na pogotowie.
- Pójdę sprawdzić co się dzieje i zawołam pomoc.- powiedział Kyle wybiegając z garderoby. Jedynie Dan stał nieopodal i oniemiały patrzył na twarz dziewczyny, która była wykrzywiona w spazmatycznym bólu psychicznym.
       


          Była czwarta rano. Chłopacy z Bastille siedzieli w jednym hotelowym pokoju. Minęło zaledwie dwie godziny odkąd pogotowie wzięło Blue na sygnale do szpitala. Nadal nie dostali żadnej wiadomości na jej temat. Nawet Will który, nie oszukujmy się, dotąd nie przepadał za brunetką, teraz bał się o jej stan zdrowia. Kyle już dawno wyciągnął z lodówki wszelkie jedzenie jakie było. Z nerwów zawsze dużo jadł. Chris znowu nerwowo przemierzał długość pomiędzy łóżkami trzymając w ręce telefon na który miał dzwonić David. Dan nie rozumiał tego wszystkiego. Siedział na swym łóżku.
- Ona jest psychiczna...?- zapytał w końcu choć nie brzmiało to ani trochę jak pytanie. Chłopacy spojrzeli na niego zdziwieni, brodacz przestał jeść, a Woody stanął w miejscu.
- Co?- zapytał myśląc że źle usłyszał.
- No kto normalny tak reaguje? Ok zaskoczenie... ale kurcze taki cyrk?- zapytał marszcząc brwi.
- Dan...- wrócił z małej kuchni Kyle i usiadł na przeciwnym łóżku.
- Jesteś skończonym idiotą.- nie wytrzymał Chris który od namiarów nerwów już nie miał siły starać się rozumieć.
- Chris... próbuję tylko zrozumieć. Ona ma w sobie jakiś błąd... jakby wszystkie nieszczęścia się do niej przykleiły...- zaczął tłumaczyć swój wywód Smith. Tego tylko brakowało perkusiście.
- Nic nie rozumiesz... wszyscy nie rozumiecie... największym nieszczęściem jaki ona spotkała to ja! To ja jestem winien, że ona teraz... teraz taka jest!- warknął wkurzony na siebie. Usiadł na łóżku niedaleko Kyle'a i schował twarz w dłonie.
- Woody? O co ci chodzi?- zapytał ostrożnie brodacz marszcząc brwi.
- Ona nie chce abyście wiedzieli...- westchnął prostując się.- Ale mam dość! Tego, że ona ciągle jest przez to prześladowana i jeszcze... obwinia się. To ja ją wpędziłem w te kłopoty... w to nowe życie...- zaczął tłumaczyć.- Dwa lata temu byliśmy na imprezie... z naszą paczką... ja, Blum i nasi znajomi... David kazał mi ją pilnować. On nie mógł być... wyjeżdżał do Francji... Impreza była brawurowa... pod koniec miałem wracać z znajomymi małym busem... takim jakim my jeździmy. Jednak okazało się, że Blue nie ma czym wrócić... ojciec dostał wezwanie do pracy... Obiecałem Davidowi, że się nią zaopiekuję... oddałem więc jej miejsce w busie, a sam zostałem na chwilę na imprezie aby zamówić taksówkę... mieli ją odwieźć pod sam dom... 
         Jego opowieść trwała długo. Nie mógł im jednak opowiedzieć wiele. Tylko to co sam wiedział. Nigdy nikt nie poznał strony Blue z tego wszystkiego. Cisza zapadła w pokoju gdy Woody zamilkł. Dan siedział oniemiały. Nie wierzył, że Blue tyle przeszła, tyle wycierpiała... nie powiedziałby. Wydawała się radosna i miła. Takich ludzi zło nie powinno spotykać. Choć w końcu zrozumiał dlaczego wtedy na nieszczęsnym ognisku Kyle'a tak zareagowała, zrozumiał dlaczego tego dnia tak Było mu wstyd, że myślał o niej tak. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę jak bardzo się mylił, i że dziewczyna którą poznał nie jest kimś zwykłym. Poczuł się winny. Przez niego znowu czuła się winna. Wstał z łóżka biorąc swoją kurtkę w ręce.
- A ty dokąd?-zawołał Kyle.
- Jadę do szpitala... ona nas potrzebuje.- rzucił ruszając do drzwi. Reszta chłopaków zrobili to samo.

I co sądzicie?
Dziś szybciej :)
Dłuugi rozdział.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Zapraszam do komentowania 
i miłego czytania.
Pozdrawiam Tumburulka.
Z powodu zbliżających się 3 000 
jak widzicie zrobiłam nowy nagłówek.
Może nie jestem cudotwórcą ale...
osoby z Bastille XXX wiedzą jakie cuda umiem robić :D