28.
Ostatnie dni przepłynęły spokojnie.
Nawet kilka sms wysłanych do niej, w czasie wieczoru kawalerskiego od
chłopaków z Bastille nie zmieniło jej pozytywnego podejścia do
wydarzenia, które zbliżało się wielkimi krokami. Udało jej się
wydobyć starą sukienkę, którą kiedyś kupiła na sylwestra 2012,
niestety nie doczekała go w tym kraju. Teraz intensywny kolor czerwonej, długiej sukienki wydawał się odpowiedni na całą
uroczystość. Choć miała na oku czarną sukienkę, nie chciała aby
wyglądała jak jakaś wdowa idąca na pogrzeb. Nie lubiła sukienek, które były przesłodzone, a niestety łatwo było z niej zrobić
słodką kobietkę, choćby przez jej łagodne rysy twarzy i
filigranową postawę. Czerwień dodał jej kobiecości i pazura.
Ciemne pasma włosów puściła, dzięki czemu łagodnie oplatały
jej ramiona. Choć prawie w ogóle się nie malowała, teraz
poświęciła temu uwagę. Czerwona szminka zdobiła jej okazałe
usta, a ciemny tusz do rzęs wydłużał je. Tak niewiele, a
spowodowało to niezły efekt. Blue nie lubiła się tak stroić,
dlatego dziękowała temu na górze. że często nie chodzi na śluby.
Para na szczęście nie chciała dostawać żadnych prezentów,
przez co Blue miała ułatwione zakupy. Rano jedynie kupiła ładną
wiązankę piwonii. Akurat poprawiała swoje włosy kiedy zadzwonił
Woody do drzwi. Czekała ich dwugodzinna droga do miejscowości, gdzie
miał się odbyć ślub. Było to w przeciwnym kierunku do Londynu.
Blum poszła otworzyć drzwi. Chris oniemiał mierząc ją wzrokiem.
Zerknęła na swoją czerwoną sukienkę, nie będąc pewna czy
wszystko jest ok.
- Gdzieś mam dziurę?- zapytała
obracając się.
- Wyglądasz niesamowicie.- jęknął
próbując coś jeszcze powiedzieć ale nie dał rady. Westchnął
bezradnie kiedy Mała zaczęła się śmiać widząc go w takim
stanie. Podeszła do niego bliżej, poprawiając mu przy okazji
czerwony krawat.
- Ty też nieźle. Jestem ciekawe
jak reszta Bastille wygląda.- stwierdziła z wielkim uśmiechem.
- Mogłaś sobie obejrzeć
tegoroczne Brit Award. Wszyscy mamy te same garnitury. Nie
zdążyliśmy nowych sobie sprawić.- wzruszył ramionami biorąc
jej bagaż. Mieli tam zostać na noc w zarezerwowanych przez parę
młodą pokojach.
- No ale chyba Will ma nowy?-
zapytała zakluczając za sobą drzwi.
- A po co?
Właśnie po co? Ślub to nic
takiego? To samo niemal, co odbieranie nagrody. Jednak Blue nigdy i
tak nie widziała chłopaków w garniturach. Ani na zdjęciach, ani
na żadnym filmiku. Nawet była z tego zadowolona, dzięki temu
mogła dopiero na własne żywe oczy przekonać się jak wyglądają. Każdy facet wyglądał seksownie w garniturze.
Wraz z Chrisem zajechali w
wyznaczone miejsce. Wśród drzew, przy promieniach słońca stał
niewielki, drewniany kościółek z pojedynczą wieżą. Stało tam
już kilku gości. Zauważyła też Dana stojącego z Willem przy
pastorze, zapewne czekali na pannę młodą. Na parkingu czekał
Kyle, oparty o jakiś niewielki samochód z niezbyt zadowoloną miną.
Blue zaczęła szukać wzrokiem Caro. Gdzie ona do diabła poszła?
Blue wysiadła z samochodu idąc w stronę zamyślonego brodacza.
Nie zauważył jej do momentu gdy nie usłyszał pukania jej
obcasów. Uniósł wzrok. Pierw jego oczy zrobiły się większe, ale
zaraz podbiegł do przyjaciółki tuląc ją.
- Hej misiaku.- zaśmiała się
dziewczyna. Woody był zaraz za nią. - Gdzie masz Caro?- zapytała
marszcząc brwi gdy zobaczyła smutne brązowe oczy, które patrzyły
na nią z nadzieją.
- Nie! Tylko nie wasze głupie
kłótnie!- ręce jej opadły gdy Kyle pokiwał głową zaciskając
przy tym nerwowo usta.
- Ja już nie wiem o co jej
chodzi.... powiedziałem tylko, że buty są innego koloru niż
sukienka i że chyba nie pasują...- zaczął tłumaczyć
gestykulując przy tym dość mocno.
- I o to poszło?- zapytała nie
wierząc.
- Ja nie wiem co zrobiłem źle...
cały czas było dobrze.
Chłopak naprawdę wydawał się
załamany i podłamany. Oparł się znowu o jakiś samochód i
patrzył na swoje buty. Blue zerknęła na Chrisa, który bezradnie
wzruszył ramionami. No tak, tylko ona mogła zrozumieć
przyjaciółkę. Była czasami zbyt irracjonalna i zbyt szybko
oceniała rzeczy, a jeszcze szybciej ludzi. Z westchnięciem wyjęła
telefon z kopertówki którą włożyła sobie pod pachę.
- Co robisz?- zapytał brodacz
patrząc na przyjaciółkę.
- Przemawiam jej do rozumu.-
stwierdziła wybierając numer rudowłosej. Kyle od razu się
wyprostował, a oczy mu zaświeciły nadzieją.
- Ja mogę nawet po nią
pojechać... - dodał szybko, jednak Blum odeszła nieco kiedy
słyszała sygnał. Zbliżyła się w miejsce gdzie jeszcze nie stał
żaden samochód. Zerknęła na coraz większy tłum gości. Gdzieś
w środku całego tego tłumu przed kościołem był na pewno Dan.
- Czego?!- rzuciła ostro
rudowłosa. To aż spiorunowało Blu, ale nie mogła siebie tak od
razu odstraszyć.
- Tego... gdzie jesteś?- rzuciła
udając nieco głupią.
- A co? Ten debil nie naskarżył
już tobie?- jej furia wcale nie zmalała widocznie. Nagle brunetka
usłyszała jakby ktoś darł materiał. Zmarszczyła brwi
zdziwiona.
- Szyjesz?- zapytała zdziwiona. Właśnie
to zazwyczaj słyszała, kiedy mieszkała wraz z Caroline.
- Nie...-odbąkła obrażona na
cały świat.
- To co robisz do cholery jasnej?
- Drę sukienkę! Zadowolona?
Możesz chamowi powiedzieć! Będzie też szczęśliwy! W chuj
szczęśliwy!- jej głos był twardy i ostry jak brzytwy.
- Oszalałaś...- powiedziała
zdumiona dziewczyna. Aż tak zwariowała? Zachowała się
irracjonalnie. Biedny Kyle.
- Oszalałam! Pewnie zawsze na
mnie! A ten idiota co?! Taki święty? Nie zna się baran na niczym!
- Cholera Caro, przestań!-
niewytrzymała.
- Ah! A więc jesteś po jego
stronie? Gratuluję! A więc miłej zabawy z nim!- jad jaki leciał
z ust wkurzonej przyjaciółki, jednak nie ranił serca Blue.
Dziewczyna wiedziała jaka jest rudowłosa i co umie mówić gdy
jest zdenerwowana. Wzięła głęboki oddech.
- Ten debil chciał nawet teraz po
ciebie jechać, tracąc trzy godziny z ślubu jego najlepszego
przyjaciela tylko na jeździe, tylko abyś była tu z nim...a ja,
jak ta idiotka chciałam cię uspokoić. Nie ma sensu. Popal
wszystko co uszyłaś, a będziesz jutro płakać. Opamiętaj się!-
mówiła spokojnie siadając na masce jednego z czarnych samochodów.
Widziała jak Kyle patrzy na nią. Było jej go żal.
- Nie obchodzi mnie to...- głos
się jej złamał. Jednak nie mogła nic na to poradzić.
- Twój wybór... przykro mi.-
Blue postanowiła zadziałać na nią odwrotną psychologią. Jednak
nie dało się. Caro się rozłączyła. Blue schowała twarz w
dłonie oddychając głęboko. Nie mogła powiedzieć, że Caroline
wcale nie podniosła jej ciśnienia. Nie lubiła takich starć.
- I co?!- podleciał do niej Kyle
trzymając w dłoni kluczyki od samochodu. Blu spojrzała na niego i
nic więcej nie musiała mówić. Zrozumiał. Zwiesił bezsilnie
głowę. Dziewczyna wstała i go przytuliła.
- Nie smuć się... myślę że
Woody podzieli się mną, z tobą.- powiedziała obejmując go
mocno. Kyle jedynie uśmiechnął się i odszedł. Serce złamało
się dziewczynie. Głupia Caro! Kyle musiał coś do niej czuć jeśli tak to na niego zadziałało.
- Choć Blum... zaraz panna młoda
przyjedzie.- odezwał się w końcu Chris, który podchodził do niej
powoli.
Wyprostowała się poprawiają z zwiewną sukienkę i
chwytając przyjaciela pod ramię ruszyli do kościoła. Grupka się
zmniejszyła i mogła dostrzec uśmiechnięte twarze dwóch mężczyzn
z Bastille. Dopiero wtedy Dan zauważył dziewczynę. Spojrzał na
nią kiedy podnosiła nieco sukienkę stawiając stopę na pierwszym
z schodków. Wyglądała dla niego niesamowicie. Aż przerwał w
połowie zdania rozmowę z ojcem pana młodego. Nie umknęło to
starszemu. Spojrzał w kierunku gdzie niebieskooki patrzył.
Uśmiechnął się wracając wzrokiem do niego.
- No, niezła. Niestandardowa
piękność.- zaśmiał się stukając go łokciem w jego łokieć.
Dan zmieszany faktem, iż ojciec Willa to zauważył opuścił wzrok
z lekkim uśmiechem.
- Jak zwykle ma pan racje.-
jedynie odpowiedział biorąc głębszy oddech.
Niestety Smith nie
mógł podejść i się z nią przywitać. Jedynie na chwilę ich
oczy się spotkały. Na jej czerwonych ustach pojawił się uśmiech,
ale dostrzegł w jej oczach pewną troskę. Mężczyzna mógł sobie
pozwolić jedynie na kiwnięcie jej głową. Widział wzrok Chrisa, który marszczył brwi widząc to wszystko. Ostatnio się namieszało
i ta dwójka znalazła się na małej linii gdzie nie było
kompromisów. Wtedy zajechała panna młoda. Dość wymyślnie, ponieważ w karocy zaprzężonej czterema końmi, które były
czarne jak smoła. Dan musiał wczuć się rolę świadka. Zbliżył
się do Willa musząc skupić się na tym co się działo. A jednak,
co jakiś czas spoglądał na Blue.
Jej nie umykało to. Widziała jak
Dan odwraca się nieco i mierzy ją wzrokiem, uśmiecha się lub
myśli, że ona nie zauważa jego zachowania. Pierwszy raz po tamtej
nocy widzieli się. Blue nie mogła tak po prostu napełnić płuca
powietrzem. Skupiła się jedynie na pannie młodej, która właśnie
wychodziła z karety. Czarnoskóra kobieta miała na sobie
czarno-białą suknię. Niecodzienny widok jeśli chodzi o wybór
sukni ślubnej. Miała jednak plusa u Blum za oryginalność. W
asyście dwóch mężczyzn, brunetka udała się do wnętrza
kościoła. Usiadła z nimi w jednej z wielu ławek i zaczęła się
ceremonia. Dan wprowadził pod ramię pewną blondynkę,
przyjaciółkę panny młodej, która obecnie wypełniała rolę
druhny i świadkowej. Zaczął się ślub. Panna młoda miała już
nieco zaokrąglony brzuszek, idealny dla kobiety w czwartym miesiącu
ciąży. Cała ceremonia przebiegła normalnie, bez większych
wyskoków. Po przysiędze i zakończeniu mszy, Will wraz z żoną
wypuścili dwa czarne kruki w niebo. Kolejna odwrotność. Blue nie
mogła przestać się uśmiechać. Było ślicznie i inaczej.
Wszyscy udali się do wielkiego
namiotu gdzie miało się odbyć wesele. To właśnie tam dziewczyna
znów stała się częścią ''ich troje''. Kyle odzyskał nawet
nieco humor. Siedząc przy okrągłym stole wraz z rodzeństwem
Willa oraz kuzynostwem, zapowiadała się miła noc. Po pierwszy
toastach wnoszonych przy szampanie, nieco kręciło jej się w
głowie. Dawno nie piła, zwłaszcza tego trunku. To właśnie te
bąbelki sprawiały, że niesamowicie szybko się upijała. Gdy
muzyka zaczęła grać musiała odejść od stołu.
- Woody pozwolisz, że pójdę
pierw z Kyle?- poprosiła, a jej prawowity towarzysz uśmiechnął
się.
- Pewnie... tylko zaraz robię
odbijaka. Dokończę tylko obiad.- uprzedził również w lepszym
humorze.
Brodacz ucieszył się jak dziecko, kiedy Blum skiwnęła do
niego i na parkiet. Zaraz została prowadzona w niemal puste
miejsce. Niewielka orkiestra grała muzykę. Kilka pierwszych par
odważyło się stąpać po parkiecie. Para młoda nie tańczyła
pierwszego tańca, kolejne wyłamanie się z tradycji. Blue czuła
na sobie wzrok innych. Zganiała wszystko na intensywny kolor sukni.
Inne kobiety, w większości starsze, miały suknie i garsonki w
kolorach pastelowych. Kyle stanął naprzeciw niej i położył dłoń
na biodrze.
- Szykuj się Blubluś na taniec
zmysłów!- zaśmiał się.
- Tylko mnie nie podnoś.- dodała
lekko zagryzając język. Oboje uśmiechnęli się szeroko i zaczęli
tańczyć.
Dan właśnie wycierał usta, widząc jak czerwony materiał, delikatnej sukni Blum kręci się
niczym huragan po parkiecie. Rozwarł nieco usta widząc uśmiech
dziewczyny. Była śliczna. Bezradnie spojrzał na bok. Musiał się
przez ten wieczór trzymać się od niej z daleka. Była partnerką
Chrisa. Smith postanowił, że sam pójdzie na ślub przyjaciela. Nie
chciał wymyślać sobie towarzystwa na siłę. Niezbyt dobrze
tańczył, nie zawsze bywał zabawny. Tylko pojedyncze jednostki z
nim wytrzymywały, a taką znaleźć to złoto... Jego złoto
obecnie tańczyło. Westchnął wstając od stołu i podchodząc do
baru. Musiał się napić. Specjalnie stanął tyłem do parkietu.
Nie chciał aby ktokolwiek zauważył jak patrzy na dziewczynę.
Zawsze twierdził. że jest dyskretny, że nikt nie widział jak
patrzy na nią. Przeliczył się. Okazywało się coraz częściej, że jego niebieskie oczy go najzwyczajniej zdradzały. Bezdusznie
wypił pierwszy kieliszek i spojrzał na środek sali. Właśnie do
pary podchodził Chris uśmiechając się szeroko. To był jego
wieczór. Widział jak Blue zostaje przekazana mu z rąk Kyle'a. Na
jego nieszczęście została zmieniona muzyka na wolniejszą. Dan nie
chciał jako świadek, upić się do nieprzytomności. Musiał
chodzić wyprostowany i się uśmiechać. Teraz jednak uśmiech nie
chciał mu się przykleić do twarzy. Nagle zdał sobie sprawę co
mogła czuć dziewczyna z jego ''otwartego związku'' widząc
krążące po internecie zdjęcia z licznymi fankami, które tulił,
obejmował i całował. Kara? Bóg nie rychliwy, a sprawiedliwy. Na
szczęście namiot był otwarty na wielki ogród. To tam Dan uciekł
od widoku tańczących. Ściągnął marynarkę, włożył ręce w
kieszenie i postanowił zapoznać się z zielenią.
Blue o wiele lepiej czuła się
tańcząc na luzie z Kyle niżeli z Chrisem. On co jakiś czas
rozglądał się, jakby szukając kogoś. Dobiegała któraś z
kolei piosenka, a nic się nie zmieniało.
- Szukasz kogoś?-spytała w
końcu.
- Tak... Dan gdzieś zniknął.
Obiecaliśmy mini występ, a bez niego nie damy rady.- powiedział
nieco wkurzony. Blue dopiero wtedy się rozejrzała. Racja, zniknął.
Poczuła skurcz w żołądku. Dotąd starała się skupiać na
swoich towarzyszach i nie dawać im powodów do podejrzeń, że
właśnie wolałaby być w ramionach innego.
- Może idź z Kyle go poszukaj?Ja
sobie dam radę.-zaproponowała. Woody zawahał się jedynie
chwilkę.
-Wrócę gdy tylko go znajdziemy.-
obiecał. Blue zaczęła jednak się martwić o Smitha.
Gdzie on
polazł? Gdy perkusista zniknął wraz z brodaczem w tłumie. Dziewczynę napełniła chęć ruszenia za nimi. Zawsze to dodatkowa
osoba do poszukiwań. Zdążyła zrobić krok do przodu i została
złapana za nadgarstek przez kogoś. Ten dotyk był jej nieznany.
Myślała jednak. że może to Dan. Odwróciła się z uśmiechem na
twarzy. A jednak nie.
- Alfredo...-powiedział
przedstawiając się. Blue lekko się uśmiechnęła, jednak z dozą
umiaru.
- Kuzyn panny młodej...czy
mógłbym z tobą zatańczyć?- zapytał jednak nim zdążyłaby
odpowiedzieć, ujął jej ciało i porwał do tańca. Była
zdziwiona, ale niegrzecznie byłoby się szarpać. Tańczył nawet
lepiej niż Kyle. Długo omijała jego wzrok, który natarczywie
spoczywał na jej twarzy.
- Eres hermosa- powiedział z
hiszpańskim akcentem. Blu spojrzała na niego zdziwiona.
- Co proszę?- zapytała.
- Jesteś piękna... jak ci na
imię?- zapytał, a jego dłoń, którą czuła na plecach delikatnie
zsunęła się niżej. Czuła się maksymalnie niekomfortowo.
- Blue.- odpowiedziała krótko.
Zaczęła przy każdym obrocie szukać chłopaków, czy nawet Willa,
aby wyciągnęli ją z tej sytuacji. Alfredo zmarszczył wzrok
widząc jej zachowanie i nagle przystanęli.
- Przepraszam za mój brak taktu.
- powiedział i odsunął się nieco od niej, podwyższając dłoń
na jej ciele. To ją mile zaskoczyło. Blue nie byłaby sobą gdyby
nie dała chłopakowi drugiej szansy.
- Czym się zajmujesz?- zapytała
przechylając głowę na bok.
- Hmm.-zamyślił się zwalniając
rytm ich tańca.- Dziewczynami, dziewczynami i... dziewczynami.-
powiedział to poważnie, po czym zerknął na nią i uśmiechnął
się ceremonialnie.
- Interesujące...- uniosła lekko brwi z lekkim sarkazmem.
- W nocy jestem Alfredo, w dzień
nudnym Alem pracownikiem Londyńskiej Administracji.- dodał
prostując to wszystko.
Wtedy Chris i Kyle wrócili do
namiotu z Danem.
- Cholera- syknął brodacz
odwracając się do nich z niechętną miną.
- Co jest?- zapytał Dan
kompletnie wycięty z całego wesela.
Dopiero wtedy zobaczył
uśmiechniętą Blue w ramionach Hiszpana. Znał tego chłopaka.
Smith senior pracował z nim, akurat Daniel znał go zbyt dobrze.
Nie przepadał za nim, obecnie miał ochotę podejść tam i wyrwać
z jego ramion dziewczynę, ale nie mógł. Ta nie wyglądała jakby
chciała uciekać.
- Chodźmy zająć miejsce.-
powiedział klepiąc ramię Chrisa. Perkusista też niechętnie
patrzył na to co działo się na parkiecie.
- Chłopacy bez jaj! Ktoś wyrywa
naszą Blublusię, a wy co?- jęknął Kyle. Był gotowy ruszyć tam
aby ją ocalić. Czuł się niczym starszy brat. Oj znał się on na
podrywaczach, bo sam takim był, dlatego nie podobał mu się tamten
gościu.
- Chodź Kyle...- Dan zacisnął
szczęki mocno.
Wtedy brodacz widział ile kosztują go te
słowa. Chyba jako jedyny był tym, który widział tak wiele. Zdał
sobie sprawę o co tu chodzi, dlaczego Dan zniknął i siedział sam
na ławce na krańcu ogrodu. Kosztowało go to więcej niżeli
chciał. Wokalista czuł, że nie może teraz działać jednoznacznie
ku Blue. I tak sprawił jej problemy tamtą nocą, teraz nie chciał
aby cierpiała w czasie trzymiesięcznej przerwy od nich.
Tak więc trójka przyjaciół
zajęło miejsce orkiestry.
Dopiero wtedy Blue została
puszczona przez Alfredo.
- Odprowadzę cię do stolika.-
dodał szarmancko. Nie mogła mu nie odmówić. Dzięki temu siedząc
na swoim miejscu mogła spokojnie oglądać Dana i pozostałych
członków zespołu z wykluczeniem Willa. Blu myślała, że
mężczyzna wróci na swoje miejsce, ten jednak odprowadzając ją, zajął krzesło Chrisa i podał jej lampkę szampana.
Dan widząc to zagryzł wargę
opuszczając wzrok na kogoś innego.
- Dziś w wersji selektywnej...Dla
pary młodej oraz gości.- powiedział krótko Dan.
Ten głos skupił
na sobie wiele par oczu, ale tylko te jedne, brązowe były
najważniejsze. Blue lekko uśmiechnęła się słysząc go. Gdy na
nią zerknął poczuła ciepło. Od razu obiecała sobie, że musi go
porwać do tańca gdy zejdzie z sceny. Pierwszą piosenkę jaką
zaśpiewali było Durban Skies. Blue znała tą piosenkę. W
tajemnicy przed chłopakami nawet ściągnęła sobie ją na
telefon. Dan śpiewając ją miał taki ciepły głos. Blue zamknęła
oczy słuchając go. Był niesamowitym mężczyzną, tworząc taką
piosenkę dla swych rodziców. Pomimo, że znała go już taki czas
nadal był dla niej zagadką. Nagle przez te kilka minut cały świat
przestał się liczyć. Dźwięki oblepiały ciało dziewczyny.
Inaczej tego nie mogła nazwać.
Dopiero przy drugiej piosence
otwarła oczy. Wtedy Will i jego żona stanęli na pustym parkiecie.
Wtulili się w swe objęcia, a z głośników Dan śpiewał Oblivion.
Dziewczyna poczuła niepokojące dreszcze. Rozejrzała się po
stolikach. Wszyscy byli zasłuchani. Ona poczuła, że jest jej
duszno. Gdy tylko spojrzała na wokalistę to się u niej
zwiększyło. Poczuła minimalną panikę. Alfredo to zauważył.
- Wyprowadzić cię do
ogrodu?-zapytał marszcząc brwi.
- Jakbyś mógł.-poprosiła.
Wstali, co nie umknęło nikomu,
nawet chłopakom na scenie. Dan odprowadzał ich wzrokiem, wziął
jedynie głębszy oddech. Zaśpiewali jeszcze dwie piosenki, z czego
jedna była nowym coverem jakiejś ulubionej piosenki panny młodej.
Zaraz po tym zeszli z podwyższenia.
- Idziemy!- powiedział Kyle do
Dana, mijając Chrisa jakby go tu nie było.
- Gdzie?-zapytał obojętnym
tonem.
- Kurwa Dan! Nie zachowuj się
znowu jak pizduś! Ten cały gamoń ją gdzieś wyprowadził!-brodacz
zacisnął usta, widząc jak jego przyjaciel patrzy w bok i nawet nie
zamierza się ruszyć.
- Dan!- szarpnął go jakby chciał
go obudzić.
- Kyle nie mogę! Nie mogę!-
syknął przez zęby próbując nie zwracać niczyjej uwagi. Kyle
wyprostował się patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Nie no... bez jaj. - jęknął
znając tą minę. - Kurwa ona nie jest Elish... ona nie będzie
czekać jak głupia.- próbował mu coś uświadomić. Dan zacisnął
znowu szczęki i włożył ręce w kieszenie. Nie patrzył na
przyjaciela. Zbyt dobrze wiedział. że ma on racje.
- Dlatego nie chce niczego
robić... Ma do tego prawo... - i wyminął brodacza idąc do baru.
Kolejka wódki była obiecująca. Kyle przeklną głośno i sam
ruszył do ogrodu. Odnalazł swoją przyjaciółkę na jednej z
licznych ławek. Była sama. Był niepewny czy dobrze, że podchodzi,
lecz gdy brunetka się uśmiechnęła widząc go jego krok stał się
żwawy.
- Co tam Blublusia?- zapytał
siadając obok niej i zaczął klepać jej kolano.
- Spokojnie.- zaśmiała się.-
Brakuje ci śpiewania Pompeii czy jak?- zauważyła patrząc na to
jak wybija rytm na jej ciele.
- Nie...Of The Night. - zaśmiał
się. Lubił spędzać czas z nią. Była taka podobna do jego
młodszej siostry. Chętnie by ją adoptował i woził z małej
walizce. - A gdzie twój loffciak?- zapytał opierając się
bezwstydnie na ławce i rozkraczając szeroko. Blue widząc jego
zachowanie zaczęła się śmiać.
- Loffciak?-zapytała unosząc
brew.
- No ten kuzyn kuzynki kuzyna
żonki Willa.- wytłumaczył krzywiąc się przy tym po czym
przeczesał dłonią swoje wąsy.
- Poprosiłam go aby znalazł moją
ciocię Elis...- stwierdziła i mrugnęła do niego porozumiewawczo.
Kyle słysząc to huknął śmiechem.
- Ty niegrzeczna! Wiedziałem. że
się tak łatwo nie dasz!- mówił dławiąc się śmiechem.
- Wiedziałeś?- uniosła brew nie
wiedząc co ma na myśli.
- Tak, tylko Dan taka dupa
wołowa.- syknął nieprzyjemnie i wywrócił oczami.
- Nie to co ty?- zaśmiała się.
- Ja się nie boję podbić do
Caro...- zaczął na swoją obronę.
- A Dan?- spoważniała obawiając
się tego co ma na myśli Kyle.
- A Dan woła go do siebie.-
powiedział Alfredo stając nad nimi. Blue aż przeszły dreszcze.
Nie wiedziała, że się do nich zbliża. Jej przyjaciel też był
zdziwiony ale zatuszował to pod ogromnym uśmiechem, widocznie
sztucznym.
- Aj nie ładnie, nie ładnie tak
wchodzić w zdanie!- pogroził mu palcem wskazującym i wziął za
rękę przyjaciółkę.
- Choć Blublusiu... idziesz ze
mną. Potyniamy.- chciał ją wyrwać z szponów tego Hiszpana.
Hiszpani w jego oczach byli najgorsi. Czemu? Kto występuje w tych
wszystkich harlekinach? Hiszpanie! Nie mógł swojej nowo nabytej
siostry tak zostawić!
- Dan dużo wypił i chyba chce
jechać do hotelu.- powiedział bezwzględnie Al patrząc gdzieś w
dal. Kyle zmarszczył brwi. To nie podobne do Smitha. Owszem na
imprezach, w czasie trasie koncertowych, ale nie na takich
imprezach. Kyle musiał iść.
- Bluś...- jęknął brodacz
gotowy przerzucić ją przez ramię i pobiec z nią do sali, zadbać
o to aby Woody się nią zajął.
- Idź, zobacz co z nim.-
powiedziała zaniepokojona. Widział, że sama była gotowa ruszyć
do Dana ale nie wypadało jej. Kyle wstał dając jej w głowę
buziaka, spojrzał nieprzyjemnie na Alfredo i odszedł szybkim
krokiem.
- Idziemy zatańczyć?-zaproponował
blondyn kiedy zostali sami.
Dla Blue było to jedyne wyjście aby
zobaczyć co z Danem. Pokiwała głową i zaraz była prowadzona na
parkiet. Nie lubiła wesel, oficjalnie to stwierdzała. Dlaczego?
Trzeba się trzymać ram, trzeba być grzecznym i miłym. Kiedy
weszli na parkiet zobaczyła, że Dan wcale nie jest upity. Siedzi
obok Willa grzecznie rozmawiając z jego bratem. Nie widziała
jedynie Kyle'a i Chrisa. Została porwana do dość rytmicznego
tańca. Czuła się jak szmaciana lalka.
Dan zerkał co jakiś czas na
parkiet i próbował być spokojny. Tylko dobre wychowanie sprawiało, że jeszcze tutaj siedział. Widząc jak dłonie tego... zjeżdżają
niby przypadkiem na niepowołane części ciała Blue, zaciskał pod
stołem pięść.
- Przyniesiesz nam po lampce
wina?- poprosiła panna młoda śmiejąc się wesoło do niego.
- Ty nie możesz..I nie dostaniesz.- zauważył.-
Ale twojemu mężowi się przyda.- każdy powód był dobry aby
pobyć trochę w samotności. Oparł się o bar czekając na
zamówienie, patrząc jedynie na czerwoną sukienkę. Nagle zjawił
się obok niego wkurzony Chris.
- Co jest?-zapytał Dan marszcząc
brwi.
- Co jest? Cholera Dan... ten...-
zacisnął usta wskazując na typa co kręcił się obok
dziewczyny.- Powiedział do Kyle, że ty się upiłeś i chcesz
jechać do domu, mi natomiast, że jakiś osioł przeciął mi koła.
Poszliśmy z patyczakiem na parking, a tam nic... wracamy, ty nie
jesteś pijany. A on tańczy z Blue... Kurwa.- przeklną zamawiając
drinka. Dan zerknął na parę. Co za chu... przemknęło po głowie
niebieskookiego.
- To twoja osoba towarzysząca,
działaj.- skwitował Smith zaczynając, bawić się guzikiem od swej
koszuli.
- Serio? Powiem ci coś... Dla jej
szczęścia bym zrobił wszystko, cholera nawet swoim kosztem. I
nawet nie wiesz ile kosztują mnie te słowa ale... z dwojga złego
wolę, abyś ty był przy jej boku teraz niżeli tamten... jeśli to
nie mogę być ja, to cholera ruszaj dupę. - słowa Chrisa były
pełne bólu ale i szczerości. Ściągnął z siebie krawat i
wcisnął go w dłoń przyjaciela.
- Ja się zwijam. Dbaj o nią.-
rzucił łykając drink i wychodząc szybkim krokiem z wesela.
Dan
stał tam chwilę nie wiedząc co ma o tym myśleć. Zerknął na
czerwony materiał w swej dłoni. Westchnął zbierając w sobie
siły. Ubrał na szyję owy krawat prostując go odpowiednio pod
kołnierzykiem. Wziął w dłonie zamówione wino i sok pomarańczowy
po czym dostarczył je młodej parze.
- Będziesz mnie jeszcze
potrzebował?- zapytał Willa. Ten z wielkim uśmiechem, niemal
pijany od miłości zerknął na niego i czerwoną wstęgę pod
szyją. Zauważył wtedy Blue. Jego uśmiech się powiększył.
- Zacznij coś wreszcie robić dla
siebie.- stwierdził przyjaciel klepiąc go po ramieniu. Dan
uśmiechnął się delikatnie kącikiem ust i ruszył pewnym krokiem
na parkiet. Nigdy nie sądził, że dobrze tańczy, na koncertach
przypominał raczej karatekę lub prostytutkę tańczącą na
wysokościach. Teraz miał zdobyć Blue.
Dziewczyna widząc, że Smith się
do nich zbliża zatrzymała ten cały nieszczęsny taniec.
- Pozwolisz Alfredo?- zapytał Dan
stając tuż za Hiszpanem. Miał poważną twarz z naciskiem
wyrysowanym w oczach.
- Bardzo chętnie zatańczę z
Danem.- powiedziała szybko Blue aby Al nie mógł zaprzeczyć.
Odsunęła się od blondyna i podeszła bliżej bruneta. Ten ujął
w jedną dłoń jej rękę, a drugą położył nad jej biodrem.
Odczekał aż tamten odszedł i dopiero po tym spojrzał w brązowe
oczy dziewczyny. Mała czuła się dziwnie... mała. Zagryzła dolną
wargę widząc jak jeden z kącików ust Dana się unosi.
- Dziękuję.- szepnęła z
wdzięcznością.
- Królewicz na białym rumaku,
raz- powiedział niczym kelner i posłał jej oczko.
- Za długo czekałam! A gdzie
rekompensata? Jakiś gratis?- zapytała śmiejąc się już. Dan
uśmiechnął się słysząc jej głos. Było to dla niego miłe.
- Jak na razie tańczmy... za
wiele naraz nie wolno mieć.- zaśmiał się próbując prowadzić
ją w tańcu. Kiedy ją przypadkiem nadepnął oboje śmiali się z
tego. Dopiero pod koniec kolejnej piosenki zauważyła krawat Chrisa
na jego szyi.
- A Woody?- zapytała nieco
zaniepokojona. Dan zacisnął usta przypominając sobie to, co mówił
mu przyjaciel. Dotąd starał się trzymać to co czuje na uwięzi
ale przez tą krótką chwilę otwarł się przed nim. Może to Kyle
mu nagadał, kto wie. Jednak dzięki temu Dan mógł wreszcie z
szczerym sercem zbliżyć się do niej
-Kyle o niego zadba...Chyba
potrzebuje trochę czasu dla siebie.- stwierdził Dan patrząc na
ogród za plecami dziewczyny. - Pójdziemy się przewietrzyć?-
zaproponował.
Mógł Blue poprosić o wszystko, teraz by się
zgodziła na wiele. Znowu była w tej niesamowitej magii wtedy gdy
była przy nim. Pokiwała jedynie głową. Dan zabrał ze sobą,
swoją marynarkę i wyprowadził ją w ciemność. Kilka osób się
tam kręciło jednak i tak było znacznie ciszej niż w namiocie. W
ciszy szli w głąb. Żadne z nich nie chciało naruszyć chyba
świętej ciszy, tą która im nie ciążyła. Dan splótł ich
dłonie, po czym nałożył na jej ramiona marynarkę.
- Dbasz o mnie jak o...-
przemówiła Blue ale zabrakło jej słów.
- Jak? Jak o siostrę?
Przyjaciółkę? Mamę?- zapytał nagle stając naprzeciw niej. Była
zmuszona się zatrzymać. Zdziwiły ją te nagłe pytania.
- Nie wiem...- przyznała
szczerze. Dan westchnął i przeczesał włosy palcami zamykając
oczy. W tym miejscu ogród był słabo oświetlony, jednak oboje
widzieli się wzajemnie. Cisza trwała znów długo.
- Blue... ja już mam dość.-
stwierdził nagle
- Dość?- powtórzyła. Jakoś
ona zaczynała mieść dość tych nieporozumień. Ten wieczór był
za dziwny.
- Tak dość! Tego, że sam buduję
mur, tego, że nie mogę, tego, że nie chcę cię ranił, tego, że
muszę patrzeć na to aby cię nikt nie zranił, tego, że gdy
widziałem cię z tamtym dupkiem miałem ochotę się upić bo nie
miałem i nie mam prawa zabronić takim zbliżania się do ciebie...
mam dość tego, że nie mam do ciebie żadnych praw... że jesteś
tylko Blue...- wyrzucał z siebie wściekle słowa. Uruchomił się
u niego słowotok. Blue próbowała go zrozumieć, ale nie znała
celu tego wszystkiego. Za dużo naraz i za szybko. Zmarszczyła
brwi.
- Kim niby mam być jak nie tylko
Blue?- zapytała cicho robiąc krok w tył. Dan to zauważył
Westchnął bezradnie patrząc jej prosto w oczy.
- Moją Blue.- wyrzucił z siebie
patrząc już gdzieś w bok. Blum stała oniemiała.
Zakręciło jej
się nawet nieco w głowie, bo poczuła, że nie oddycha. Dan zacisnął
usta widząc jej zdziwienie i przybliżył się do niej. Szybkim
ruchem ujął ją jedną ręką w talii, a drugą dotknął jej
policzka odsuwając jej włosy. Zbliżył się twarzą do jej ust i
się stało. Pierwszy upragniony pocałunek. Pierwsza ich rozkosz, która spowodowała u obu cichy pomruk rozkoszy. Smith nie spieszył
się. Jego wargi niemal były leniwe w poznawaniu jej smaku.
Przerwał owy pocałunek patrząc na reakcję Blue. Brunetka długo
nie otwierała oczu, jednak gdy jej brązowe ogniki spojrzały na
niego wiedział już co robić. Znowu odnaleźli do siebie drogę,
znowu ich usta się połączyły. Tym razem mniej niewinnie.
Błahahaha
Ta godzina, a ja skończyłam dopiero rozdział...
Długi - jest
Dużo się dzieje -jest
Ślub Willa- jest
Buzi Buzi - jest
Ciekawe???
Jak się podoba?
Zapraszam do komentowania i dyskusji.
Wasza zaspana i zmęczona Tumburulka.
Aww :3 Nareszcie <3 Już nie mogłam się doczekać ich pierwszego pocałunku.
OdpowiedzUsuńKurde no aż musiałam skomentować, a co raz na jakiś czas mogę tym bardziej, że przypomniałam sobie hasło XD Słuchałam John Legend - All of Me czytając końcówkę rozdziału, przypadeg? Nie sondzem <3
Hm hm czekam na kolejny rozdział xx
Hahaha
UsuńPrzyznam - sama na to czekałam jak głupia :) takie moja mała wygrana :)
Nareszcie ! Matko ŚwiętaCudownaPrzenajświętszaLicheńska ! N.A.R.E.S.Z.C.I.E
OdpowiedzUsuńKreacja Blue - świetna
Zwariowane wesele ! Myślałam że zrobisz tak że jak Bue będzie wchodzić po schodach i Dan się na nią spojrzy to Ona się wypieprzy - A tu nie ! hhahaha <3 - takie inne wesele od wszystkich było by inne , bo gdzie główna bohaterka się wyjebuje na schodach przed swoim ukochanym ; o Ajajaj...Ogólnie pomysł na ślub jest niesamowity , faktycznie wszystko było ine nawet nie spodziewała bym się tego po Willu i jeszcze czarne kruki. HA ! Alfredo w opowiadaniu narobił zamieszania (Czy właśnie tak wyobrażasz sobie Alfredo z charakteru ? ) Widać że Woodecki coś czuje do Blue i to nie jest tylko przyjaźń,ale postąpił godnie ;) Brawa dla niego .ohhhh... napięcie sexualno-erotyczne znów się pokłóciło ,ale serio rwać sukienkę bo wąsaty Kyle powiedział że buty nie pasują do sukienki .... i to powiedział koleś,który nosi wąsy jak szlachcic ? ohh ..Kajluś ,Kajluś ,kocham Cię .Myślałam że Dan wyjebie temu Alfredo i takie myśli "ohoho .. no to zapowiada się walka , Dan w akcji i krew " a tu tak oo ...Woody oddał swój czerwony krawat dla Dana, aww *.* ale jak sobie wyobraziłam sobie tą scenkę to takie - O.O - Good Boy . iiiiii.. . nsfbebbfffa....Nareszcie,nareszcie,nareszcie,nareszcie ! Dan wyznał to co czuje do Blublusi , mather fucker jeah , już nie mogłam patrzeć jak się męczy.To było takie zaskoczenie , pozytywne no i się pocałowali i ona jest jego "MOJĄ BLUE" . Kocham to shipuje i klikam 10 lajków .
"Chłopacy bez jaj!" -ahahahah tak właśnie wyobrażam sobie Kyla i jeszcze jak on to mówi i jego mimika <33 o matulko .Nawet Will , chyba to akceptuje , ten związek.Jak dobrze ;) Nie skapnęłam o co chodziło jak Blum wysłała Alfredo po jej ciotkę i takie " Ale co by robiła tu ciotka Blum " Albo z tym jak Kyle poklepał Blublusie po kolanie a ona że stęskniłeś się za pompeii a on że nie do of the night - ale teraz już załapałam ;D
Oh...Dan Tak nie chciał tej nocy podchodzić do Blue ,znaczy chciał ale jego duma nie chciała pozwolić aż się złamał, oh alleluja Woodemu, tak się cieszę że nareszcie wyznał jej to co czuje i że się pocałowali i odniesienie do Eltish... no też zadziało
Przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego ale nie miałam jak , hmmm.... t en też pisze na szybko,na jutro muszę przeczytać streszczenie,opracowanie a najlepiej bym obejrzała film - "Zbrodnia i Kara
Czekam na następny i postaram się go skomentować
Przepraszam skarbie za błędy
Życzę weny i przy tym pomysłów
Twoja Anecia ;*
A bo owe wesele miało być inne od innych,
UsuńNiestety muszę przyznać, że ja Alfredo w ogóle sobie nie wyobrażam... ani on nie Alfreo ani... wiesz kto.
Woody taki bohater dnia :D
Moja mała dzielna Anetusia! :)
Alfredo....is top secret ....sshhh.... <3
Usuńniech spierdziela z tym sikretem :D
UsuńNiech ten Alfred spada na drzewo i zostawi Blublusie i Dana :3 Rozdział świetny, bardzo podoba mi się inny ślub Willa. Ale końcówka najlepsza <3
OdpowiedzUsuńoho :D aż mam problem z sklejeniem nowego rozdziału patrząc na to co tam się działo :)
UsuńSpóźniona, ale jestem! :D
OdpowiedzUsuń" - Kim niby mam być jak nie tylko Blue?- zapytała cicho robiąc krok w tył. Dan to zauważył Westchnął bezradnie patrząc jej prosto w oczy.
- Moją Blue.- wyrzucił z siebie patrząc już gdzieś w bok. Blum stała oniemiała." - przyznam się. Płaczę.
Mówiłam Ci już, że kocham Twojego bloga? Jeśli nie, to mówię. KOCHAM TWOJEGO BLOGA. To napięcie, które jest w każdym rozdziale, by pod sam koniec lekko zluzować. Twoja pasja, która sprawia, że z niecierpliwością czeka się na kolejny rozdział. Ty sama. Mimo, że nie znam Cię osobiście, a jedynie przez Fejsa, to i tak czuję, jakbym znała Cię od dawna.
Dziękuję Ci. Za wszystko.
Pozdrawiam, no_princess :*
Omamo... to nie wiesz co ja czułam to pisząc :) no i ciesze się że tobie się podoba! :) fejs zbliża :)
UsuńZDECHŁAM POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńAndziaX