1.
Można
się zabić przez prace w wiele sposób. Jak to jest u Nicka? Cóż: zadźgać się
długopisem, podciąć żyły kartką, naświetlić mózg laserem od kopiarki, wrzucić
laptopa do wanny, w której się kąpie. Wystarczająca lista. Nie raz się nad tym
zastanawiał. Miał swoje lata, jego życiem była jedynie praca w korporacji, od
czasu do czasu uczestnictwo w firmowych, przymusowych bankietach. Jednak nie
narzekał. Lubiłem swój styl życia. Przecież nie można tęsknić za czymś, czego
się nigdy nie miało. Tak też było u niego.
Gwiazdka
to gorący czas w reklamowej firmie, w której pracował. Masę makiet, wykresów,
liczb, prezentacji. Gdyby nie telefon od rodziców może nawet by to przegapił.
Nie potrzebował tej całej maskarady rodzinnej. Lepsze jedzenie? Przecież można
iść do restauracji gdzie podadzą te dania każdego dnia i o każdej porze całego
roku. Zresztą, czym innym były święta? Prezentami… Nie wierzył w Boga,
fruwającego potwora spaghetti lub też Mahometa. Za to jednak był stały w swych
przekonaniach, przyjaźniach. Mark od zawsze był Nicka kumplem. Jedna klasa w podstawówce.
Nie było takich trzech jak ich dwóch. Jak brat, którego nie miał. Od kilku lat
miał klucze od jego mieszkania, i zawsze wpadał bez zapowiedzi. Nie krępował
się nawet, gdy kilka razy nakrył go w jednoznacznej sytuacji, lecz nawet to nie
nauczyło go choćby dzwonić do drzwi.
Tym razem znów drzwi
otwarły się same, kiedy to podgrzewał jakieś jedzenie, które zapewne
wytrzymałoby wybuch bomby nuklearnej.
- I ty stary zgredzie tutaj..
Skąd ja to wiedziałem?- Westchnął rzucając swoim pękiem kluczy na czarny blat
nowoczesnej kuchni.
- A gdzie ‘’kochanie
wróciłem!” I buziak na powitanie?- Zapytał na przekór Nick wyciągając z
mikrofali jedzenie.
Usiadł na niewielkim krześle i zaczął jeść widelcem
nieokreśloną maź. Na sam widok Mark skrzywił się niemiłosiernie.
- Że laski jeszcze na
ciebie lecą…- zdziwił się rozpinając guzik od czarnej koszuli.
- A ty znowu swoje… Daj
spokój. Jak chcesz piwo to jest w lodówce, ale o pykaniu na PS możesz zapomnieć.
Padam.- Nick upił wodę z szklanki przed swym talerzem i zdjął marynarkę.
- Piwo to wypijemy, ale w
barze. –Stwierdził przyjaciel uśmiechając się szeroko.- Przebierz się w coś mniej
sztywniackiego i lecimy.- Zaczął wymieniać opierając się o blat naprzeciw Nicka.
- Daj mi święty spokój.- Syknął
niebieskooki brunet wrzucając talerz d zmywarki. Lubił mieć porządek w swym
samotnym mieszkanku. Nie zniósłby myśli, że ktoś obcy sprząta i przegląda jego
rzeczy.
- Jesteś mamutem.. Nie
mam zamiaru przekonywać cię jak nastolatka. Jedziesz i chuj. Ruszaj dupe.- Nakazał
mu.
Abildgard naprawdę nie
miał sił, a jednak. Zawsze lubił przygody a zwłaszcza te przy boku Marka. Wiedział,
że nudny wieczór może przerodzić się w coś, co długo będzie wspominał, choćby żałując
w kryminale, ale będzie. Jeszcze chwilę użalając się nad swym losem podniósł się,
po czym ruszył po krętych schodach na piętro mieszkania. Tam znalazł jakieś
dawno nienoszone rzeczy. Ostatnio musiał prezentować się nienagannie w drogich,
dobrze skrojonych garniturach. Rzadko, kiedy ubierał się „po roboczemu”.
Wyciągnął z szafy parę ciemnych spodni, szarą bluzkę i skórzaną kurtkę. Miał
być ubrany na luźno czyż nie? Nawet nie spojrzał w lustro, nie miał nawyku,
jeśli nie wychodził do pracy. Mark jedynie klasnął w dłonie widząc przyjaciela
w lepszej formie.
- Tylko nie pytaj mnie
czy chudo w tym wyglądasz…- stwierdził biorąc w dłoń klucze, które wcześniej
rzucił.
- Zero wsparcia… zeerooo…-
udał załamanie brunet jednak śmiejąc się gardłowo. Zaraz po tym wyszli z
mieszkania, zakluczając je.
- Nogi mam już kompletnie
zlodowaciałe! A jak nas nie wpuszczą, bo za młodo wyglądasz to cię zabije. W
tym śniegu nikt cię nie znajdzie do wiosny, a wtedy już twe ciało rozłożą
robale i nikt cię nie pozna!- Marudziła Alexis idąc za Ros po okrytej lodemplaży. Minęły właśnie ognisko gdzie spora liczba osób już się bawiła świętując
Boże Narodzenie. Przy wejściu do baru stał jeden rosły mężczyzna.
- Jak będziesz panikować
to na bank coś zauważą.- Syknęła do niej niebieskooka przybliżając się do
drzwi. Maruda podbiegła, aby zbliżyć się do niej, kiedy mijały mężczyznę.
- Jej tata to Dan Smith!-
Rzuciła dziewczyna w przypływie paniki jednak okazało się, że owy ‘’ochroniarz’’
to zwykły klient baru palący papierosa. Spojrzał na nie jak na upite nastolatki
i wywrócił oczami.
- Alex przestań! Ile razy
będziesz to mówić obcym ludziom?- Ros mówiła do niej przez zaciśnięte zęby. Nie
lubiła, gdy ludzie wiedzieli, kim jest jej ojciec.
To, że kiedyś istniało Bastille, że kiedyś był
jakiś Dan Smith, który porywał tłumy, który miał głos i pomysł ponad muzykę,
która go otaczała obecnie niewiele znaczyło. Ponad dziesięć lat Bastille nie
istniało, a ludzie szybko zapominali. Od czasu do czasu jakiś fan przypominał
sobie o istnieniu mężczyzn. Tym bardziej nikogo nie obchodziła córka wokalisty.
Jednak obie dziewczyny pomimo upływu lat i różnicy pokoleń pokochały muzykę,
jaką tworzyła czwórka zwariowanych mężczyzn.
- Oj dobra, choć się
czegoś napijemy. – Westchnęła Alex wzruszając ramionami przy tym ściągając swój
płaszcz zimowy.
Obie dziewczyny poszły w
stronę baru i jak przystało na grzeczne nastolatki zamówiły jedynie sok. Ros wiedziała,
że Dan ufa jej na tyle ile powinien każdy ojciec, ale nie wybaczyłaby sobie,
aby stanąć przed nim upita. Zacisnęła jedynie mocniej kubek w dłoni śmiejąc się
z przyjaciółką.
- Mogłem to przewidzieć. Choć!
Idziemy się napić! O kurczę, ale nawet nie wiem gdzie! O kurwa nasz bar jest
zamknięty!- Udawał głos przyjaciela Nick nieco poddenerwowany.
- Nosz kurwa serio skąd
miałem wiedzieć, że w święta właściciel zamknie lokal…- westchnął idąc przez plażę
kopiąc śnieg, który od zawsze go denerwował.
- Bo są święta? Ludzie chcą
spędzić czas z rodziną?- Nick nie krył swej irytacji. Spojrzał na blondyna morderczym
wzrokiem. Nie lubił niezorganizowanej części Marka. Pomimo upływu lat ten
niczego się nie uczył.
- Bo jestem żydem i ja
nie obchodzę tych świąt i zapominam o waszych dyrdymałach?- Odbił piłeczkę.
Brunet nie miał sił słuchać
jego paplaniny, którą zapewnię uruchomi, kiedy to zaczynał gadkę, od ‘‘bo
jestem żydem”. Holocaust i druga wojna światowa to tematy, które wiecznie się pojawiały
w ich kłótniach.
- Na trzeźwo tego nie zniosę.-
Westchnął ruszając do baru. Od razu zamówił sobie piwo. Upił jeden łyk, kolejny…
cisza? Marka nie było. Rozejrzał się po bokach.
Przyjaciel zapadł się pod
ziemię. Zdziwiony wziął swój kufel i zauważył Marka, który rozmawia już z jakąś
dziewczyna w obcisłej czerwonej sukience. Nick zaśmiał się jedynie wywracając oczami.
Kwintesencja tego żyda. W barze panował chaos, choć było mało osób. Jego
niebieskie oczy przeszły po wszystkich niemal osobach, które stały przy barze.
O wiele więcej osób zbierało się przy ognisku. Jednak dla Nicka niezbyt
atrakcyjną wizją było spędzanie czasu na mrozie.
Wkładając rękę do kieszeni
przemaszerował z kuflem do oddalonej szafy grającej. Nie był pewny czy w ogóle
działa. Chyba milczała. Rozejrzał się znowu rozpoznając model. Uśmiech zagościł
na jego twarzy, kiedy dotknął pokrętło z głośnością. Pomieszczenie powitała
spokojna muzyka, zbyt lakoniczna i monotonna, dlatego ktoś ją pewnie ściszył.
Obmacał swe kieszenie i wrzucił monetę, kiedy muzyka w końcu przestała grać.
Wtedy właśnie podbiegła dziewczyna z ciemnymi włosami i różowymi policzkami.
- Przepraszam… czy mógłby
pan poczekać. Ja chciałam włączyć. – Mówiła jak na jęta niska, dziewczyna. Nick
zmarszczył brwi upijając łyk piwa. Za nią pojawiła się drobniejsza
niebieskooka.
- Alexis…- jęknęła
próbując odciągnąć towarzyszkę od szafy.- Odpuść.
- No, ale mówię ci, że widziałam
płytę twojego taty. Patrz jest piosenka Icarus!- Pisnęła skacząc jak szalona.
Ros jedynie oblała się jeszcze większym rumieńcem przyjmując wstyd przyjaciółki
na siebie. Nick uniósł brew patrząc na dwie dziewczyny a następnie na zbiór
piosenek w szafie grającej. Doszukał się wspomnianej piosenki i nazwa zespołu
coś mu mówiła. Kompletnie przeoczył słowa o płycie taty.
- Proszę cię…- szepnęła
Rosa jednak wtedy usłyszała zbyt dobrze znane jej dźwięki.
Gdy spojrzała na
nieznajomego i jego ofiarowany uśmiech poczuła swego rodzaju motylki. To przez
głos ojca. Zawsze to czuła, gdy włączała jego stare płyty. Alexis zaczęła skakać z nogi na nogę.
- Do usług.- Zaśmiał się
brunet wracając do baru.
Miał nadzieję, że Mark
wreszcie odessał się od nowej zdobyczy jednak jedynie mignął mu w momencie,
kiedy wychodzili z baru idąc w stronę ogniska. Cudownie, po to wyszedł do ludzi
z przyjacielem, aby samotnie upijać się w kuflu jednego piwa. Zamówił sobie
drugie siadając na barowym krzesełku.
Kilka chwil po tym przed nim znalazło się
kilka monet. Wyprostował się nieco i spojrzał na osobę, która była po jego
prawej stronie.
- Chciałam uregulować
dług. – Wyjaśniła Ros.
Brunet zerknął za jej
plecy szukając gdzieś tej głośnej dziewczyny wyczuwając w tym intrygę. A jednak
jej zabrakło.
- A gdzie twa
towarzyszka?- Zapytał leniwie nie bardzo przejmując się tym, co mówi. Właściwie
był zbyt znudzony, aby zignorować możliwość porozmawiania z kimkolwiek. Usta
nastolatki rozchyliły się jakby była zmieszana.
- Musiała na chwilkę
wyjść. –Machnęła ręką, co chyba dodatkowo sprawiło u niej zakłopotanie.
Mężczyzna uśmiechnął się przez to tajemniczo, nieco przegryzając dolną wargę.
Świadomie zaczynał bawić się tym, co dał mu los. Widział, że ma przed sobą
młodziutką kobietę zbyt płochliwą, aby coś wskórać jednak idealną, aby
prowokować u niej kolejne fale rumieńców.
- Może dołączysz do
mnie?- Zapytał unosząc swój kufel.
Ros jednak nie była taka naiwna,
na jaką wyglądała. Pracowała w jednej z kafeterii w centrum miasta po zajęciach
w szkole. Nie jednokrotnie miała do czynienia z mężczyznami, którzy mieli ją za
cudowną zabawkę. Na początku chciała poprzeć sprzeciw ojca i zrezygnować z
pracy, jednak prócz pieniędzy zauważyła w tym dodatkowe plusy. Choćby odpieranie
takich rozmów. Uśmiechnęła się, więc lekko i pokiwała przecząco głową.
- Dziękuję w imieniu
swoim i przyjaciółki.- Rzuciła na odchodnym kierując się w stronę damskiej łazienki,
z której właśnie wychodziła Alexis. Ta westchnęła głośno widocznie zła.
-, Co jest?- Zapytała
niebieskooka marszcząc brwi.
- A jednak się doliczyli,
że mnie nie ma.- Fuknęła.
- Nie powiedziałaś mamie
ze będziesz u mnie?!- Głos Ros był znacznie głośniejszy niż zamierzała.
- Jejku… zapomniało mi
się. – Wywróciła oczami idąc w stronę wieszaków z płaszczami.
- Zapomniało? Boże… jakaś
ty nieodpowiedzialna!
- Dobrze druga mamo! Nic
się nie stało… trochę powyzywa i jej przejdzie. Norma.- Wzruszyła ramionami
jednak Ros zatrzymała się w połowie kroku.
Poczuła nagłe zimno słysząc to
słowa. Objęła się ramionami i wzięła głęboki oddech. Obiecała sobie przecież. Wzięła,
więc swój płaszcz i wyszła wraz z Alex z baru. Temu wszystkiemu przyglądał się Nick
znudzony tym, co się mogło zdarzyć w typowym barze, w czasie typowej plażówki w
zimie. Nic szczególnego. Nic i nikt jak zwykle nie było warte jego uwagi.
Od kluczyła drzwi jak
najciszej potrafiła. Zamek zabrzęczał chropowato a zaraz po tym mogła już
pchnąć je by wejść do środka. Gdy tylko się uchyliły usłyszała znajomy dźwięk
pianina. Dawno nikt na nim nie grał.
Wchodząc do holu ściągnęła buty, płaszcz i szal. Powolnym krokiem ruszyła do
salonu gdzie stało pianino. Pomimo późnej pory siedział przy nim Dan grający
spokojnie, wymyśloną i nigdzie niezapisaną melodię, którą zapewne zapomni nim
nastanie świt. Ros nie chciała go wystraszyć a co gorsza, spowodować
ucichnięcie muzyki.
Kochała momenty, kiedy grał. Od śmierci Blum Smith
kompletnie zamknął się na swoją pasje. Odciął się od tego, co było dla niego
narkotykiem. Nie chciał przyznawać się do tego, że kiedyś coś tworzył, że jego
głos opowiadał niezwykłe historie. Jakby chciał się ukarać. Ros to wszystko widziała,
lecz milczała. Tak było i tym razem. Mdłe światło oświetlało poszarzałą twarz ojca,
przed którym stała butelka z otwartym winem i zużyty kieliszek.
Uśmiechnęła się
lekko podchodząc jeszcze bliżej. Potrzebowała jego bliskości.
- Jesteś sama?- Zapytał
nie przerywając grać.
- Skąd wiedziałeś?- Zapytała
lekko wystraszona jego głosem. Dan odwrócił głowę tak, aby na nią móc spojrzeć.
- Jestem ojcem…- wyjaśnił
jakby to było odpowiedzią na wszystko a na jego wąskich ustach zagościł
delikatny uśmiech. Ros usiadła obok niego na niewielkiej ławeczce i przytuliła
chłodny policzek do jego przedramienia.
- Zmarzłaś.- Westchnął
zerkając na ciemną czuprynę córki. Poczuł ciarki, kiedy równie zimne dłonie
znalazły się na jego nadgarstku. Zawsze tak robiła, gdy było jej zimno, a on,
jako jej ojciec milczał.
-, Dlaczego nie wzięłaś
taksówki?- Zapytał unosząc brew.
- Szkoda kasy..- Wzruszyła
ramionami spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.
- Ah… szkoda kasy…-
powtórzył kiwając głową z niedowierzaniem. Przestał grać urywając w pewnym
momencie a następnie objął córkę swym ramieniem.
- Jak było?- spytał zamykając
oczy. Był zmęczony jednak nigdy nie mógł zasnąć, kiedy wychodziła gdzieś bez
niego. Musiał i chciał czuwać nad jej bezpieczeństwem.
- Fajnie. Spotkałyśmy
kilku znajomych. Alex jak zwykle zaczepiła kogoś, kto obsługiwał szafę grającą.
Leciał Icarus. Było fajnie.- Mówiła skrótowo, ziewając.
- To teraz do łóżka. Jest
już po północy a dziś jedziemy na obiad do twoich dziadków.- Ros zbyt dobrze wiedziała,
co kryje się pod hasłem „jej dziadkowie”. Byli to rodzice Blue, którzy
wielokrotnie starali się rozdzielić ojca od córki.
- Nie chcę… zostańmy w
domu proszę.- Szepnęła nie chcąc przechodzić kolejnej batalii, która jedynie
raniła Dana.
- Ros…- westchnął
bezsilny wiedząc, co powinien zrobić.
- Tato… proszę.- Spojrzała
na niego uważnie.
Zawsze tak robiła, już pierwszego dnia, gdy się urodziła, gdy
trzymał ją pierwszy raz w ramionach patrzyła na niego tymi niebieskimi oczami,
którym nie mógł zabronić niczego. Chciał coś powiedzieć jednak usta jedynie się
uchyliły. Znów westchnął ciężko uciekając wzrokiem w bok.
- Rano porozmawiamy…, Co
z Alexis?- Zapytał zmieniając temat.
- Okazało się, że jej
mama nie wiedziała, że ona chce u nas spać… Pokłóciły się. – Głos dziewczyny nieco
zadrżał przy ostatnim zdaniu. Dan zbyt dobrze to odnotowywał. Wiedział, co jest
tego powodem. Zagryzł dolną wargę nie podnosząc na nią wzroku.
- Zazdroszczę jej…-
szepnęła brunetka również opuszczając twarz. Patrzyła na swe palce, które były
dziwnie chude.
Znów zapadła miedzy nimi
cisza.
Nadal nie umieli poradzić
sobie z tym.
Spletli jedynie swe dłonie jakby to miało dodać im siły.
Szaleję jak dziki dzik z rozdziałami :)
Zapraszam do komentowania.
Muszę się wbić w nowe/stare ramy luźnego i niepoważnego pisania.
Mam nadzieję ze zrozumiecie.
Kocham was i czekam na wasze opinie!
Ahhh, ranisz śmiercią Blublusi;--; ale no cóż...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:D Czekam na dalszy rozwój akcji XD
Zawsze was ranie :/
UsuńDziękuje za dobre słowa <3
Szału nie ma, dupy nie urywa. XD
OdpowiedzUsuńNie no, żartuję. :D
pierwszy raz nie wiem, jak mam skomentować rozdział.. eeeeeee... ja chcę już wyjaśnienie, dlaczego i jak umarła Blublusiowa. No i kurde, będę tęsknić za tym, że Kajluś tak nazywał Blue. no.. i ciekawa jestem jak rozegrasz akcje między Blue a Nickiem c: no kurde, nie wiem, co mam napisać o rozdziale! :( więcej akcji proszę, więcej akcji!! i powodzenia na egzaminach i weny, i nie zaniedbuj nas, lelaku!!! :*
Akcja będzie... powoli a będzie szaleństwo XD
UsuńCo do Blue to tajemnica warta uwagi ;)
Nie dziękuję aby nie zapeszyć! :)
Dzięki Aniutka :)
Ja pierdziele... nie wiem czemu tak trudno mi sie przestawic na Dana kochajacego tate :) to jest chyba dla mnie za urocze. Zawsze mnie rozczulaja tak wspaniale relacje miedzy ojcami i corkami. Bosze... nasz Danio taki awww... Sama mam inne wyobrazenie jego przyszlosci, calkowicie... pewnie dlatego mi ciezko ale w koncu sie przyzwyczaje :)
OdpowiedzUsuńZapowiada sie fajna historia, wyczuwam tylko Bastillowcow jako dodatek do niej ale moge sie mylic. Fajnie bedzie poznac Ros ;)
Brakowalo mi szalonego Kajla i Caro :)
Koralikowe wspomnienia powrocily ❤❤❤
PS. kilka malutkich literowek sie wkradlo ( pewnie przez to pisanie nocami ;) ) ale fantastycznie napisane jak zawsze ;)
Duzo weny Kochana :*
No i czekam na nastepny rozdzial, uległam... :D
Taaa literówki takie pro XD
UsuńWena zawsze się przyda <3 dziękuję!
Wróciłam :D
OdpowiedzUsuńObiecuję, że Świecę nadrobię na ferie...
A to co jest tu wyżej.. GENIALNE :D Czekam zdecydowanie na więcej :D
Pozdrawiam serdecznie, no_princess :*
Polecam serdecznie świecę :)
UsuńDziękuje za dobre słowa :)
Trudno się przestawić nagle na coś "normalnego" ale do wszystkiego można dojść :)
Pozdrawiam!
Dlaczego Blublusia? ;c mam nadzieję że wyjaśnisz Nam dlaczego jej nie ma!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i mam nadzieje że będzie więcej niespodzianek dla Nas <333
Moja kochana pisarka <3
Oo i moja czekolada!
UsuńWyjaśnie wszystko ale zapewne w podobnym czasie jak w Koraliku :)
Postaram się was zaskoczyć :)
Dzięki za komentarz <3