39.
Bastille obecnie
kończyłoby trasę koncertową po Ameryce, gdyby nie fakt
przełożonych koncertów przez atak mężczyzny i całą kuracje
Dana. Musieli zostać kolejne kilka tygodni aby znowu je „odegrać”.
Na domiar tego wszystkiego, sprawa w sądzie wszystko komplikowała.
Przynajmniej myśleli tak wszyscy poza Danem. Nadal będąc w za
dużym szoku, nie potrafił stawić czoła coraz większemu brzuszkowi
Blue, oraz wymaganiom społeczeństwa. Co miał zrobić? Kim miał
teraz zostać? Will miał łatwiej, tyle lat znał swoją obecną
żonę, jej zajście w ciąże było niczym błogosławieństwo tej
dwójki. Jemu los zrzucił torpedę prosto z mostu już po pierwszym
ich współżyciu. Zawsze Smith był zagubiony, nigdy nie był
przekonany do słuszności tego wszystkiego co w jego życiu się
działo, jednak teraz kompletnie wariował. Będąc w USA kompletnie
zapominał o ciężarnej ukochanej. Izolował się od świata i stał
się chłodny. Nie tego oczekiwała dziewczyna, jednak dawała mu
granicę przyzwolenia. Zawsze tłumaczyła sobie, dlaczego tak się
zachowuje nieraz będąc po prostu zbyt naiwną idiotką, która
zakochała się w kimś bezgranicznie. Jednocześnie musiała myśleć
o maleństwie, które rozwijało się pod jej sercem. Lakoniczne
rozmowy przypisywała zmęczeniu, mianowicie braku pytań o dziecko
przepracowaniem. Jak zwykle była mistrzynią wyszukiwania
usprawiedliwień.
Ostatnia rozprawa
jak i zakończenie trasy koncertowej przypadało na sam początek
maja. Tego dnia chłopacy wrócili do hotelu z wyrokiem sądu.
- Sądzisz, że
dwa lata nie będzie chciał znowu na ciebie zapolować?- zapytał
Woody siadając na fotelu w ich wspólnym apartamencie, gdzie każdy
miał swój własny pokój. Dan położył się w swych czterech
ścianach i patrzył w sufit ściągając okulary oraz rozpinając
białą koszulę.
- Ma nauczkę
aby nie wtykać wacka gdzie nie ma!- stwierdził Kyle stając w
progu jego pokoju. Spojrzał do środka i nie zdziwił go mierny
bałagan. - A ty gdzie masz torbę? zaraz wracamy do Londynu...-
uniósł jedną brew do góry mierząc przyjaciela wzrokiem. Ten ani
drgnął. Przez ostatni czas stał się znowu małomówny.
- On nie
jedzie...- westchnął bezsilny Will, stawiając swoje bagaże w
głównym salonie pozostawiając swój pokój w idealnym stanie.
Kyle aż zakrztusił się własną śliną to słysząc.
- Co do
cholery? On nie jedzie? Ten piździelec odstawia szopki?!- zaczął
się awanturować sam ze sobą. Woody wstał i beznamiętnie poszedł
po swoje torby.
- Kyle
zamknij się.- westchnął Dan w końcu uwalniając się od sztywnej
koszuli, a następnie zaczął rozpinać swoje spodnie.
- Jakie Kyle
zamknij się! Cholera ty na mózg upadłeś? Po cholerę tu
zostajesz?!- brodacz ruszył do niego, po czym zawisł nad jego
łóżkiem niczym w kreskówkach. Niebieskooki przeczesał włosy.
- Muszę
zostać...- westchnął nie mogąc spojrzeć przyjacielowi w oczy.
- Podaj
jedyny realny powód dla którego nie pojedziesz z radością
pogładzić Blublusiowego brzusia?!- zapytał, a Dan poczuł aż
zapach ostrego sosu na swym policzku. Zmarszczył nieco nos pod
napływem tego zapachu, po czym odepchnął od siebie brodacza.
- Muszę
zostać... nowy teledysk będziemy tutaj nagrywać za kilka
tygodni... wrócę za trzy dni.Trzy dni nikogo nie zbawią.-
odpowiedział siadając na łóżku tyłem do brązowookiego.
- Jesteś
dupkiem.- syknął wkurzony mężczyzna, który był najmłodszy w
grupie po czym wyszedł.
Dan nic nie odpowiedział, nie widział
sensu. Może i miał rację. Kyle pomimo swych różnych dziwactw
był najbardziej moralnym facetem na ziemi. Czasami mu tego
zazdrościł, tej prostoty dziecka w niektórych sytuacjach. Wstał
jedynie słysząc jak się zbierają do wyjścia.
- Masz jakiś
prezent dla Blublusi? Może mam jej coś przekazać? Zaśpiewać
jakąś kołysankę do snu?- dopytywał z nadzieją najwyższy z
mężczyzn.
- Jak chcesz to pozdrów ją
ode mnie...- powiedział przytrzymując im drzwi.
Usta brodacza
rozwarły się szeroko, jednak Will nie chcąc kolejnej kłótni
pchnął przyjaciela ku drzwiom. Woody wziął Kyle za kurtkę i
pociągnął do wyjścia. William jednak został i spojrzał na
wokalistę nieco lekceważącym spojrzeniem.
- Nie moja
sprawa... jednak gdybym nie był ojcem bym się nie odzywał ale...
Miałem Blue za cwaną żmiję, która specjalnie cię omotała, a
ciebie za kogoś kto chce wierzyć w miłość... jak cholernie
myliłem się co do waszych ról w tym związku.- nieco wysyczał to
przez zęby wściekły, że Dan okazywał się każdego dnia kimś
innym niż przypuszczał.
- Masz
rację... nie twoja sprawa.- odpowiedział Smith patrząc gdzieś w
bok.
Kiedy Will
zniknął za drzwiami, brunet oparł się o ścianę zjeżdżając
po niej do samej ziemi. Tylko on był świadom tego, co dzieje się w
jego głowie. Jego niebieskie oczy zamarły w nieruchomym tańcu
kompletnie odizolowane od pustego salonu. Jak zwykle chował w sobie
tą burzę, która grała mu w środku. Po chwili jedynie wstał i
zabrał swoją szarą bluzę. Zamknął apartament na klucz i ruszył
w dobrze znanym sobie kierunku. Było już nieco ciemno, więc i
zmniejszyła się ilość osób w bocznych uliczkach. Spokojnie mógł
zdjąć kapuce z głowy i napawać się jedynie muzyką ulicy.
Przystanął na jakimś rogu, a daleka namierzając swój cel.
Neonowy napis wabił go. Zagryzł dolną wargę rozglądając się
czy aby na pewno ma wolną drogę. Drzwi otwarły się zdecydowanie
zbyt łatwo. Na progu buchnęła nijaka muzyka, jak i zapach palący
w nozdrza. Alkohol i papierosy.. połączony z potem tańczących.
Jak szybko umiał odzwyczaić się od tego hałasu. Jednak teraz
wydawało mu się to jedyną ucieczką od nieoczekiwanego ojcostwa.
Zamówił przy barze pierwszą setkę. Zapaliła w gardło. Jak
dobrze, że nie musiał śpiewać na następny dzień. Nie dałby
rady. W przeciągu parunastu minut nałożył szybkie tempo. Chciał
wrócić do stanu bezmyślności. Po dłuższych chwilach spojrzał
po ludziach wokół niego, dopiero teraz zdobywając w sobie
zainteresowanie światem. Niechcący spotkał wzrok, jeden dość
natarczywy. Usta kobiety wygięły się w seksownym uśmiechu,
odwzajemnił to pchany przez alkohol.
- Cześć...-
powiedziała kobieta podchodząc do niego. Spojrzał na jej ciało
niemal ociągnięte przez czarną tkaninę której było stanowczo
za mało.
Blue siedziała
sama w mieszkaniu oglądając kolejny serial na laptopie z odpalonym
wciąż Skype. Przegryzała co jakiś czas zimne ciasto z grubą
warstwą masy na śmietanie i czipsy cebulowe. Ostatnio stało się
to jej ulubionym smakiem. Wkraczała w siódmy miesiąc, dzięki czemu
przyzwyczaiła się do stanów związanych z ciążą. Aktualnie
nadal mieszkała u Caro, studiowała i pisała artykuły. Stosunki z
rodzicami nieco się ociepliły, jednak nie można było mówić o
przełomie. Największe wsparcie miała od Davida i Petera. Planowali
nawet wynająć większe mieszkanie aby mogła z nimi zamieszkać. Blu nie chciała zmieniać niczego, dopóki Dan nie
podejmie decyzje. Wzruszając się po raz kolejny tego dnia, z
jakiegoś błahego powodu w owym filmie, nagle usłyszała żywe
stukanie do drzwi. Uniosła się nieco powolnie z krzesła w kuchni i
podeszła do drzwi.
- Blublusia!-
krzyknął Kyle rzucając na ziemię torby i porywając dziewczynę
w objęcia.
- Kobieto ale
ci bebzon urósł!- dodał gdy się od niej odsunął.
- To jest komplement którego pragnie każda kobieta w w ciąży.- westchnęła z uśmiechem. Momentalnie
uklęknął na ziemi i przyłożył ucho do jej brzucha ukrytego pod
materiałem bluzki.
- Puku puku
grubasku! Wujcio przyjechał! Wyłaź stamtąd! Osiwieję prędzej
niż cię nauczę jeść pizzową kanapkę!- oburzył się po czym
ucałował brzuch. Blue zaśmiała się głośno ocierając łzy,
pozostałości po filmie. Jednak dopiero po chwili otrząsnęła się
z śmiechu i spojrzała z nadzieją na klatkę schodową. Czekała
zatrzymując oddech. Simmons wstał i zauważył to przez co również
jego uśmiech zniknął z twarzy.
- Nie smutaj
mała... nie mógł przyjechać. Załatwia nam teledysk, do nowej
piosenki.- tłumaczył sam nie wierząc, że usprawiedliwia kogoś,
kogo uważał obecnie za dupka. Robił to tylko i wyłącznie dla
dobra dziecka oraz Blue. Zwiesiła głowę jedynie potakując nią.
Bolało ją, że przez cały okres ciąży Dan przyjechał do niej
zaledwie kilka razy, kiedy to Kyle witał w Londynie co drugi
tydzień. Brodacz nie mógł patrzeć na taki stan swojej
przyjaciółki. Chciał aby jego „adoptowana” siostrzyczka była
szczęśliwa. Uniósł jej podbródek tak aby na niego spojrzała i
westchnął bezsilnie kiwając głową.
- Oj
Bubluś... już smutasz, a nie dasz mi dokończyć. Dan kazał
jeszcze powiedzieć, że bardzo was kocha...- skłamał, jednak Blue
była w takim stanie, że chciała w to wierzyć. Zobaczył iskierkę
nadziei w jej oczach po czym się uśmiechnęła. Widząc to
stwierdził, że musi wyrwać przyjacielowi jaja za to co robi z tą
dziewczyną.
- Gdzie
Caro?- zapytał zmieniając szybko temat.
- Poczekaj...
muszę siusiu.- zaśmiała się na powrót szczęśliwa.
Kyle sam
uśmiechnął się szeroko słysząc to. W czasie kiedy Blue
zniknęła za drzwiami łazienki on zajął się sobą. Oczywiście
porwał kilka czipsów maczając je w masie ciasta, zamknął drzwi,
zaniósł swoje bagaże do pokoju żony, oraz napisał sms do Dana.
Gotowało się w nim coraz bardziej. Dana co prawda znał dużej ale
gdyby miał wybierać wybrałby teraz Blue.
- Tępa
gnida...- syknął mężczyzna do telefonu po widząc, że Smith nie
odpisuje od razu jak to miał w nawyku.
- Kto taki?-
zapytała brunetka idąc nieco wygięta do tyłu.
- Emm? Co?-
udał głupiego chowając telefon do kieszeni.
- Caro
pojechała odwieźć sukienki wróci chyba za ponad godzinę...-
stwierdziła wzruszając ramionami.
- I ty tu
sama cały dzień?- spojrzał na nią i na jej”tron” z całym
wyposażeniem jedzenia i laptopa. Był zaniepokojony tym.
- Brysiek
łazi czasami, Wicię wyciągnę z klatki.- wymyślała na
poczekaniu z drżącymi kącikami ust. Cieszyła się niesamowicie
na przyjazd przyjaciela.
- Ubieraj
się! Nie pada... kobiety w ciąży powinny...- nagle wyciągnął
telefon, a Blue uniosła brew do góry.
- Powinny?-
powtórzyła starając się być poważna, jednak nie potrafiła
widząc jak coś wystukuje na szklanym ekraniku i wskazującym
palcem każe jej czekać.
- Powinny
wychodzić na spacery, ruszać się, jeść zdrowo, nie martwić
się, i przebywać dużo z najlepszym przyjacielem Kajlusiem.- przy
ostatnim zabawnie poruszał brwiami jawnie czytając jakąś informacje z internetu. Blu wybuchnęła śmiechem
opierając się o stół.
- Wikipedia
prawdę ci powie... nas nie oszukać.- zacmokał brodacz.
- Mądra ta
wikipedia, że o tobie wspomniała.- zauważyła. Chłopak zamrugał
szybko powiekami i odrzucał nieistniejącą grzywę końskiej
długości.
- Jestem
sławny!- powiedział z powagą po czym sam się zaśmiał.
- Zgoda ale
pod jednym warunkiem...
Wieczór drugiego
dnia „wolności” od wyrzutów sumienia pod postacią trzech
przyjaciół, kończył się podobnie jak poprzedniego. Leżała koło
niego roznegliżowana kobieta robiąca swymi ustami rzeczy
sprawiające, że każdy mężczyzna przestaje myśleć. Nie chciał
znać jej imienia. Tak samo jak tamtej z poprzedniego dnia. Nie
starał się nawet zapamiętać ich twarzy. Działał jak z automatu, a im to nie przeszkadzało. Zacisnął po raz kolejny jasne włosy
kobiety, w które wplątał swe długie blade palce. Czuł w sobie
resztki alkoholu, które zwabiły ich do jego pokoju w apartamencie.
Znowu szybciej jęknął. Fala rozkoszy przychodziła tak łatwo. Nie
musiał nic robić. W pewnym momencie z hukiem ktoś otworzył drzwi
do apartamentu.
- Ale nie
może pan tak!- usłyszał damski głos kobiety z obsługi.
Blondynka uniosła się nieco ocierając usta gdy do pokoju Kyle.
- Kurwa
wiedziałem!- przeklną niemal sparaliżowany widokiem tego co miało
obecnie miejsce na łóżku.
- Zazdrosny
kochanek?- zapytała bezwstydna blondynka unosząc brew. Uśmiechnęła
się zalotnie do brodacza i uklęknęła na łóżku. - Jeśli
chcesz to...- jej zachrypiały głos był bardzo zmysłowy.
Dan
zdziwiony tym wszystkim uniósł się na łokciach. Jednak Kyle był
bardzo trzeźwy w swych myślach. Zwęził oczy mając chęć siłą
wyprowadzić ladacznice z pokoju przyjaciela. Wybrał inny sposób.
- Patrz!-
niemal przystawił jej do nosa swój telefon w którym miał zdjęcie najnowszego USG dziecka Blu- On ma dziecko! Jego
kobieta czeka na niego tysiące kilometrów stąd! A myślisz, że to
pierwsze?! Ha! Ma ich stadko! Używa dziurawych prezerwatyw! Muszę
go pilnować wszędzie! - zaczął swoją paplaninę w której poza
początkiem nie było ziarna prawdy.
Oczy blondynki zrobiły się
większe. W sekundzie zerwała się z łóżka i uciekła zabierając
rzeczy. Zanim dobiegła do drzwi miała na sobie czerwoną sukienkę.
Kyle odprowadził ją wzrokiem czekając aż zamkną się drzwi.
Jego szczęka była napięta od maksymalnego wkurzenia. Krew dudniła
mu w uszach. Sam Dan odzyskał świadomość.
- Kyle...-
zaczął jednak w tym momencie zaliczył od przyjaciela porządne
uderzenie proste w szczękę z zaciśniętej dłoni. Brązowooki
rozmasował pięść patrząc jak nagi przyjaciel zwinął się w
bólu na prześcieradle.
- To tylko
namiastka tego, co mam ochotę ci zrobić! Najchętniej wyrwałbym ci
włosy łonowe z tych wyruchanych jaj! Miałem cię za dupka, a ty
jesteś... jesteś... pierdolonym popaprańcem! I wiesz co?! Żałuję, że ci pomagałem ją odzyskać! Chuja było to warte! Kim ty się
stałeś?! Tracisz nas, tracisz Blue...O dziecku nie wspomnę! Lepiej by było gdyby to
Woody był na twoim miejscu! Jesteś gówno wart! Gówno! Mydliłem
oczy Blue... powiedziałem, że ją kochasz... kurwa skłamałem! I
to dla kogo?- krzyczał ostrym tonem.
Musiał się opanować aby nie
zaatakować Smitha. Dana nie bolały obelgi na jego temat. Był
świadom, że znowu stał się tym dawnym śmieciem. Najbardziej
zabolała prawda, Chris byłby lepszą opcją dla Blue. Przykrył
się nieco jakimś wątłym materiałem i usiadł na środku łóżka.
- Kocham
Blue.- powiedział przez zaciśnięte zęby. Wzrok brodacza niemal
go spiorunował.
- I dlatego
przeruchałeś laskę? Albo i kilka?- zapytał sarkastycznie siląc
się na spokój.
- Zrozum, że
nie wiem co się ze mną dzieje... z moim życiem. Nie podjąłem
decyzji... nie chciałem jej ciąży. Nie chce dziecka...- mówił z
nadzieją, że przyjaciel go zrozumie. Na marne. Pięść drugiego
mężczyzny znalazła się znowu na jego policzku przyciskając go
do materaca.
- Nie jesteś
ich wart!- po czym napluł na niego wstając. - Dorosły człowiek, który współżyje musi się liczyć z ciążą mniej czy bardziej
planowaną. Sory wielkie, że nikt nie wysłał ci powiadomienia na Twittera, że
Blue może zajść w ciąże. I ty kurwa jesteś biedny? Biedy Danio
nie będzie mógł wiecznie skakać na scenie. Jesteś męską
egoistyczną szmatą. A co z nią? Co kurwa ona dostała od życia?
Ty osiągnąłeś swoje marzenia... Ma zaledwie dwadzieścia lat, a
jest dojrzalsza od ciebie. Może i mocniej od ciebie nie chciała
tej ciąży ale kocha wasze dziecko!
Dan siedział
milcząc. Nie umiał odszukać się w tej sytuacji. Kyle popatrzył
na niego mając obrzydzenie wyrysowane na twarzy, a następnie
ruszył do drzwi wyjściowych. Smith wahał się jedynie sekundę.
Wybiegł za nim na hol, trzymając na swym przyrodzeniu jedynie
kawałek swojej bluzki.
- Co z
dzieckiem?- krzyknął za nim. Brodacz zatrzymał się w połowie
kroku i odwrócił się by wrócić do niego.
- Dzięki
tobie wyrośnie mu trzecie oko... nie wiem jak Blum zniesie
prawdę... To ją zniszczy.- stwierdził patrząc gdzieś w bok.
- Kyle nie
mów jej...- jęknął Dan zdając sobie teraz sprawę jaką lawinę
swoją głupizną sprowadził. Chłopak prychnął z kpiącym
uśmiechem.
- Mam cię
jeszcze wyręczać? Wracasz ze mną... powiesz jej kiedy w
mieszkaniu będą Peter, David, Woody, ja i Will. Ty i nasza
szóstka.- zaczął coś wydłubywać sobie językiem z zęba niemal
lekceważąco na niego patrząc. Dan zbyt dobrze wiedział co go
czeka. Zwłaszcza z strony brata Blue i Chrisa. Zacisnął usta i
wrócił ubrać się.
Nowy rozdział.
Aż serce bije jak go przeczytałam.
Co sądzicie :)
Mam nadzieję, że końcowe rozdziały będziecie żywo komentować.
Pamiętajcie...
W Koraliku nic nie jest takie jak wam się wydaje :)
Czekam na wasze spostrzeżenia! :)
Nie palcie na stosie za Dana!
Kocham was!
Jutro kolejny rozdział!
Zapraszam do komentowania!
T.
Ps.
Miałam jeszcze wspomnieć o pewnym moim zakładzie.
Z Alicją założyłam się odnośnie jej bloga. Dziewczyna nie wierzyła w siebie.. zresztą jak każdy na początku gdy zakłada bloga.(ja nadal nie wierzę więc to chyba nie mija) Byłam pewna, że do końca września zdobędzie 2 tysiaki wyświetleń. No i się stało. Jej kara to napisanie rozdziału z postaciami Koralika. Klika
:)
Ps.
Miałam jeszcze wspomnieć o pewnym moim zakładzie.
Z Alicją założyłam się odnośnie jej bloga. Dziewczyna nie wierzyła w siebie.. zresztą jak każdy na początku gdy zakłada bloga.(ja nadal nie wierzę więc to chyba nie mija) Byłam pewna, że do końca września zdobędzie 2 tysiaki wyświetleń. No i się stało. Jej kara to napisanie rozdziału z postaciami Koralika. Klika
:)
Jak zwykle musze drugi raz pisac komentarz bo poprzedni sie nie dodal :/ no to pojechalas moja droga. Zmieszalas Dana z blotem. Tzn Kyle to zrobil. I dobrze! Moze mu przemowi do rozsadku. I sie ocknie ten dran! Grrr ale mam na niego focha! Mimo iz mialam fajny sen dzis ;) dobra bo za bardzo sie wczuwam ;) ale to taki zyciowe :) dawaj nastepny bo juz nie moge sie doczekac :D :*
OdpowiedzUsuńDziękuję że nie poddałaś się gdy pierwszy komentarz uciekł i dodałaś drugi :)
UsuńNo tak... Dan drań taki zły:) czyli dobrze mi wyszło :) cała gama kolorów w charakterze Dana :)
Swietny, cudowny wrbvkbkervoihev! Az sie smutno robi jak pomysle ze juz prawie koniec... zlamalas mi serce :C
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że skleję ci serduszko nowym opowiadaniem :* mi też smutno, że koniec... jednak wszystko ma swój kres.
UsuńJestem! Przeczytałam wszystko i jest genialnie. Ale może od początku :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze sądziłam, że Blue trochę dłużej przytrzyma Smitha na dystans. Przynajmniej ja bym tak zrobiła. Ok. Powiedział, co naprawdę czuje, ale to nie powód, żeby od razu wybaczać i spać w jednym łóżku.
Po drugie fajnie, że się pogodzili, bo było mi trochę smutno, że Blue cierpi.
Zaskoczyłaś mnie faktem, że David jest gejem. Ale w sumie pozytywnie. Jest to moim zdaniem bardzo ciekawe i ciekawie też przedstawiłaś rodziców Blue i Davida, a dokładniej ich reakcję. Bardzo nie spodobała mi się ona. Przecież to ich Syn i powinni uszanować KAŻDĄ jego decyzję, niezależnie od tego, jaką drogę wybierze. Gdybym miała mieć w przyszłości dzieci (do czego oczywiście nie dojdzie), wspierałabym je na każdym kroku. Nawet, gdyby okazało się, że są innej orientacji seksualnej, czy chciałyby zmienić płeć. Bo na tym, moim zdaniem, polega bycie rodzicem.
Co do zachowania Dana wobec Blue w ostatnim rozdziale. CHUJ. I tyle. Jak można tak się zachować. Będzie ojcem, a rżnie inne laski. Nie chciał być ojcem? Nie chciał mnieć dziecka? To kurwa, niech używa trochę mózgu... Najlepiej.. Zrobić dziecko dziewczynie i się odciąć.. Bo to nie on będzie przecież rodzić... Co za tępy burak.... Ugh... Wiele i to bardzo stracił właśnie w moich oczach pan Smith.
Kyle jest najlepsiejszym gościem pod słońcem. Ba! W całej galaktyce :D Chociaż on ma trochę rozsądku w głowie i potrafi wygarnąć wszystko Danowi. Może ma rację? Może z Woodym byłoby Blue lepiej...?
I w tym momencie nawet nie jest mi żal, że Dan miał ten wypadek na koncercie.
Pozdrawiam, no_princess :**
PS. Jak skończysz to opowiadanie, to Cię znajdę i nogu z dupy powyrywam... :P
Jak czytam wasze komentarze aż sama się dziwię że postać Kajlusia która miała być istnie komediowa tak bardzo skradnie wasze serca. Bardzo mnie to buduje bo jest to postać z którą najbardziej mam zbliżone "stosunki" w mym umyśle :) Tak więc DZIĘKUJĘ za docenienie :) Wszystko co przeczytałam w komentarzu Asiu... jejuś... aż przepełnia mnie sielankowe uczucie bo to co chciałam osiągnąć przez opisanie tego wszystkiego wy czujecie *_* takie cudowne i niepowtarzalne :)
UsuńNO HALO, W KOŃCU MAM CZAS, ŻEBY PRZECZYTAĆ I SKOMENTOWAĆ!
OdpowiedzUsuńCUUUUUUUUUUUUUUUUUDO, KOCHANIEŃKA! WIEDZIAŁAM, ŻE TEN PAJAC (CZYT. DAN) WJEBIE SIĘ W JAKIEŚ GÓWNO. I BRAWO KAJLUŚ, HAHAHAHAHA, ROZJEBAŁ MNIE, JAK POKAZAŁ ZDJĘCIE TEJ PROSTYTUTCE I POWIEDZIAŁ, ŻE DAN MA GROMADKĘ DZIECI I UŻYWA DZIURAWYCH PREZERWATYW XD
CIEKAWA JESTEM, JAK BĘDZIE SIĘ TŁUMACZYŁ WSZYSTKIM W KOLEJNYM ROZDZIALE.. I SERCE MI PĘKA NA MYŚL O BIEDNEJ, SKRZYWDZONEJ BLUE.. A WEŹ! PRZEZ CIEBIE IDĘ CZYTAĆ KSIĄŻKĘ, W KTÓREJ PEŁNO MIŁOŚCI, ŻEBY MOJE SERCE PRZESTAŁO KRWAWIĆ! MEGA ROZDZIAŁ (TO JUŻ TRADYCJA) CZEKAM NA KOLEJNY :***** ~Ania
Matko jak coś staje się tradycją to się boje zjebać sprawę o.0 coraz trudniej jest mi dodawać rozdziały aby was nie zawieźć... i przepraszam że aż cię tak to zabolało :C nie płakuniaj, będzie miarowy happy end w 41 rozdziale. :) Dziękuję za komentarz!
UsuńHalo rozdział świetny aż nie mogę się doczekać tego co będzie w następnym rozdziale koralika. Świetnie sobie Kochanie radzisz trzymaj tak dalej. No i oczywiście Danusia tylko powiesić za to że Blublusiowym brzuszkiem opiekuje się Kyle!!
OdpowiedzUsuńPioterłeg <3
UsuńDlaczego twój króciutki komentarz najbardziej mnie wzruszył i chwycił za serce? serio myślisz, że dobrze sobie radzę? *_* Mamulu...
Jest po6.00, od jakiś 18 godzin nie śpię. W dodatku byłam na.weselu, to oznacza że ten blog jest naprawdę zajebisty skoro go po tymch wszystkich wydarzeniach ww czytam<3
OdpowiedzUsuńktoś po weselu ma siłę czytać moje opowiadanie? o.0 szacun! dziękuję za poświęcony dla mnie czas i docenienie mej babraniny :) Kocham <3
Usuń