5.
Po całym obrzędzie zakopywania
płaszcza, który miał jednocześnie skreślić hańbę na jej
obliczu, włóczęga pomógł jej dotrzeć na skraj lasu niedaleko
dworu. Milczeli przez całą drogę. Jedyne co, to na pożegnaniu
jej powiedział, iż w lesie zawsze znajdzie schronienie, a on da
jej ochronę nie pytając o nic. Szlachetnie. Jednak teraz nie
chciała myśleć w tych kategoriach. Po prostu zagryzła dolną
wargę i ruszyła do dworu. Nie miała tamtej przeszłości. To nie
była ona. Tylko tyle. Wchodząc do swego pokoju zobaczyła Amandę,
która chodziła zdenerwowana po grubym dywanie.
- Millie!- rzuciła się
przyjaciółce na szyję z ulgą w głosie. Blondynka zasyczała
przez nieprzyjemny ból. - Gdzieś ty byłaś! Jak ty wyglądasz!
Cała blada!- zaczęła oglądać przyszłą królową, po czym
zamarła zauważając ślady po podduszeniach na szyi. Zrobiła
wielkie oczy z przerażenia.
- Byłam na porannym spacerze.-
odpowiedziała chłodno, jakby nic się nie stało tej nocy. Ominęła
przyjaciółkę po czym ruszyła do wielkiej szafy. Wyjęła z niej
biało-czerwoną suknię.
- Co ci się stało!? Skąd
siniaki!-podbiegła do niej służąca drążąc temat.
- Zwiążesz mi włosy w lekki
kucyk? Nie chcę nadwyrężać karku od nadmiaru spinek.- mówiła
odwiązując swoją suknię, którą miała na sobie. Była brudna u
stóp, więc należało ją wyprać. Millie nie była najlepsza w
wędrówkach po lesie.
- Millie!- warknęła Amanda
szarpiąc niebieskooką za rękę. Próbowała zwrócić jej uwagę na zadawane pytania. Wtedy niższa zauważyła w
brązowych oczach strach jak i gniew. - Co się stało?- wysyczała.
Wiedziała dlaczego tak się dzieje. Przyjaciółka była drugą
matką w jej życiu, zawsze się o nią martwiła. Tym razem
przerażenie było większe. Millie ogładziła policzek służącej
i się delikatnie uśmiechnęła.
- Stało się coś słusznego...
ale nie wypytuj proszę. To zostało już zakopane...- szepnęła z
lekkim bólem w głosie.
- Przerażasz mnie...-
odpowiedziała Amerykanka marszcząc brwi.
- Nie bój się... po prostu nie
mamy o czym mówić. To się nie stało... tego nie ma. - brzmiała
jak obłąkana. Właściwie powinna inaczej się zachowywać kobieta
zgwałcona. Ona zachowywała się jakby to wszystko działo się w
śnie. Chciała w to wierzyć. To były omamy. Amanda długo stała
w milczeniu patrząc na przyjaciółkę. Nie miała w nawyku milczeć
w takich sytuacjach, ale widząc dzikość w oczach blondynki wolała odpuścić.
- Powinnaś się położyć. -
stwierdziła pomagając rozpiąć jej suknie na plecach.
Wtedy
zauważyła pod bielizną sine place. Widziała takie u wielu
niewolnic. Skąd więc one na bladej cerze niebieskookiej? Bała się
poznać prawdę. Niektóre rzeczy były poza wiedzą służby.
- On też twierdził, że mam się
położyć...- szepnęła znowu odpływając w otchłań swych
myśli, które gubiły się z rzeczywistością, a przynajmniej tak
twierdziła Amanda.
- Jaki on? Jak ma na imię?-
dopytywała zsuwając suknię do kostek Millie.
- On...?- zapytała kiedy służąca
wsuwała na nią białą suknię przeznaczoną do spania- nie
wiem... on też nie...- odpowiedziała po chwili namysłu. Dziewczyna była zbyt zmęczona i mówiła już brednie. Amanda
spodziewała się najgorszego.
Pomogła położyć się blondynce do
łoża i odwinęła jej stopy z białego materiału. Skrzywiła się
widząc rany. Obmyła je delikatnie, po czym poszła zaparzyć
dziewczynie ziółek na spokojny sen. Gdy wróciła to panna Dove
już spała. Bała się o przyjaciółkę. Co musiało się zdarzyć
tej nocy. Dlaczego wspominała o jakimś mężczyźnie bez imienia?
Powiązała daw fakty w jedno.
Gdyby tylko znała prawdę.
Trzy dni Millie spędziła w swym łóżku, chcąc dojść do siebie. W końcu mówiła rzeczowo. Zmęczenie
odebrało jej trzeźwe myślenie. Teraz wszystko wróciło do normy.
Tak bynajmniej udawała. Nadal miała pełno myśli, których nie
akceptowała. Czwartego dnia, wreszcie mogła ubrać upragnioną
biało-czerwoną suknię. Ubrana jak przystało na kobietę o
nazwisku Dove wyszła z pokoju. Amanda nadal miała dużo pracy na
dworze, jednak Sergiusz jej odpuścił nieco, obdarzając ją dziwnymi
uśmiechami. Millie wiedziała dlaczego tak się dzieje. Było jej
niedobrze na samą myśl o kamerdynerze. Czekała jedynie na powrót
Karola, aby mu wszystko wyjawić. Chciała aby spotkała go kara.
Sprawiedliwość musiała być na świecie, a jeśli nie na ziemi, to
w niebie.
Blondynka była bardzo religijna, jak nakazywała etykieta
przyszłej królowej. Nad królem zawsze był jedynie Bóg.
Postanowiła więc tego dnia odnaleźć małą biblioteczkę, o której
opowiadał jej kiedyś Robert i tam poczytać biblię. Powolnym
krokiem, pustymi korytarzami szła ze spuszczoną głową. Jej myśli
zaczęły krążyć wokół przyszłości. Jaką będzie władczynią?
Kiedy pozna swego ojca? Kim miałby zostać jej mąż? Kiedy ustaną
wojny o Francję, Amerykę i Anglię? Kiedy wróci wuj?
- Hej kotku... pozwól, że wyrwę
cię z pracy.- usłyszała nagle za sobą.
Nie zdążyła nic
powiedzieć, odwrócić się. Znała ten głos. Sparaliżował ją
znów strach. Momentalnie na jej ustach pojawiła się silna, męska
dłoń. Ta agresywna, zabraniająca jej krzyczeć. Wciągnął ją, trzymają jej wątłe ciałko
w pasie, za drzwi. Było to niewielkie pomieszczenie, pełne kurzy.
Niczego tutaj nie było prócz paru starych krzeseł zrobionych z
kamienia. Jej policzek został pchnięty na ścianę, a zaraz po tym
poczuła jak jej suknia zostaje podciągnięta w górę.
- Zostaw mnie!- krzyknęła ile
miała sił w gardle chcąc się wyrwać z jego ramion., obrócił
ją szybko przodem do siebie. Dopiero wtedy zobaczyła jego twarz.
Pierwszy raz w życiu. Zarost, brązowe oczy, lekko oliwkowa cera.
Nie znała go. Uśmiechnął się niemiło i zacisnął prawą dłoń
na jej piersi. Znowu ją to zabolało.
- Ostatnio lubiłem gdy cię
bolało... ale spodobałaś mi się... więc dziś chcę cię tak
abyś piszczała z rozkoszy...- zaśmiał się rozwiązując sobie
spodnie. Znowu opadły mu jedynie do kolan.
Trzymając materiał jej
sukni, uniósł ją bez problemu. po czym wsadził swoją męskość
w jej obolałe ciało. Krzyknęła wyginając się lekko w łuk z
bólu. Chciała ścisnąć jakoś uda, aby uniemożliwić mu mocnych
pchnięć. Na marne. Jego napór na jej ciało i ścianę zadawał
jej nowe spazmy bólu. Tym razem, jednak jej nie dusił. Zamknęła oczy
odchylając głowę. Bolało ją tak jak tamtej nocy. Znowu czuła się niczym. Znowu popadała w niebyt. Znowu... On warknął
rozzłoszczony widząc jej zachowanie. Szarpnął ją za kark tak
aby na niego patrzyła.
- Masz na mnie patrzeć, kurwo!- w
jego oczach było widać niemal duszę diabła. Oddech Millie stawał
się coraz bardziej urwany. Przestała się bronić
przed jego ruchami. Musiała to przetrwać.
- Nawet robisz się mokra...
lubisz to suko...- jęknął coraz bardziej wchłaniając się w
rozkosz jaką odczuwał.
Ona nie chciała pamiętać jego twarzy.
Nie umiała nawet płakać. Policzki robiły jej się różowe, a
jej nogi bezdusznie zwisały po obu stronach bioder mężczyzny. Była taka bezsilna. W
końcu z jego gardła wydobył się dzikie warknięcie. Położył
czoło na jej piersiach, które były ukryte pod materiałem sukni.
Tym razem jej nie rozebrał. Oddychał ciężko. Millie złapała
się na myśli, że gdyby miała nóż to by go zadźgała, a Bóg może by jej nawet wybaczył.
Nienawidziła go, bała się jego ciała, jego oczu. Był najgorszym
człowiekiem świata. Jedyną zaletą znania jego oblicza był fakt. że gdy wróci wujek, będą mogli go odnaleźć i zabić. Tak,
chciała jego śmierci. Znów zrobił jej krzywdę, choć w
mniejszym stopniu.
Wyszedł z niej nie przytrzymując jej nawet. Nie
miała sił w nogach więc łatwo upadła na ziemię, wprost w białą
maź jaka została po całym incydencie na kamiennej posadzce.
Mężczyzna poprawił włosy, ubrał spodnie i zapalił cygaro, które
miał schowane w wysokim bucie.
- Musisz być dobrą służącą
jeśli cię tak ubierają... Sprawuj się tak dalej, a będę miał
cię na uwadze na moim dworze...- wysłał jej perskie oczko
całkowicie zadowolony z tego wszystkiego co miało miejsce.
Nacisnął klamkę od drzwi ale się zatrzymał i zagryzł dolną
wargę.
- Ah... jeśli chodzisz na
schadzki do lasu... nie radzę. Należysz już do mnie. Zapamiętaj
to sobie, głupia krowo!- warknął z dziwną władzą w głosie po
czym wyszedł.
Drżała, leżąc na zimnej
posadzce. Znowu całe wydarzenie się powtórzyło. Millie zwinęła
się w kłębek i zaczęła płakać. Dopiero teraz. Nie była tutaj
bezpieczna, nigdzie. Nie miała nikogo kto by mógł ją ochronić.
Na każdym kroku mogła spotkać mężczyznę. Kim on był? Czego
chciał na tym dworze? Znał jej wuja? A jeśli to wróg rodziny
Dove, a Sergiusz z nim współpracuje?
Po otarci łez blondynka wstała.
Kolejna suknia musiała trafić do prania. Znowu czuła jego zapach
na sobie. Jedyna zaleta to brak większych obrażeń. Roztrzęsiona
trafiła do pokoju. Tam czekała na nią Amanda, która skończyła pracę. Zauważyła stan
swej przyjaciółki, jej blade usta, i dziwną plamę na dole sukni.
Bała się pytać. Pierwszy raz nie zadała żadnego pytania. Pierwszy raz bała się naprawdę. To
było poza jej granicami. Służąca zaczęła się czegoś bać,
czegoś co skrywał ten dwór. Nie miała już takiego porozumienia
z Dove. Bezgłośnie przygotowała blondynce kąpiel. Pomogła z
suknią i obolałym ciałem.
- Chcę iść do lasu... muszę z
nim porozmawiać.- powiedziała Millie, dotykając opuszkami palców
ciepłą wodę.
- Po co?- odezwała się w końcu
Amanda.
- Obiecał mi ochronę...-
spojrzała na brunetkę tak jakby to było oczywiste. Służka nie
rozumiała. Jedynie musiała pokiwać głową i pomóc jej się
osuszyć.
Kolejnego dnia Millie zaplanowała
znów ucieczkę z dworu. Jedynym ratunkiem był włóczęga. Wydawał
się mądrym mężczyzną. Ubrała tym razem buty na płaskim
obcasie i nieco krótszą suknię, aby jej nie po haczyć. Amanda
zamierzała jej towarzyszyć. Musiała się dowiedzieć o jakie
majaki jej chodzi. Wczesnym rankiem wymknęły się tylnymi
drzwiami. Tym razem było jeszcze nieco ciemno na dworze. Zimna rosa
słaniała się im u stóp. Do lasu dobiegły szybko. A dalej?
- Znasz drogę?- zapytała Amanda
poprawiając swój warkocz. Rozglądała się zaniepokojona po
gąszczu, który je obejmował.
- On nas znajdzie... idźmy.-
stwierdziła blondynka z lekkim rumieńcem na policzkach.
Przyjaciółka twierdziła, że jest z nią coraz gorzej. Znała
przyszłą królową, to nie było w jej stylu. Zawsze uciekała od
natury, zwłaszcza dzikiej, a co dopiero od ludzi zamieszkujących
las. Obawiała się, że to jakiś majak i będzie trzeba wzywać
lekarzy. Znalazły się przy obalonym pniu. Millie pogładziła jego
strukturę.
- To tutaj...musimy
poczekać...-poinformowała towarzyszę. Bała się tego jak na nią
patrzyła brunetka. Wiedziała jak to wszystko wygląda. Czuła się
sama jak psychicznie chora, a jednak musiała zacząć działać.
Dwór ją przerażał, każde zetknięcie się z innym miejscem poza
pokojem wydawało się zbyt przeraźliwe. Jej plan był niczym
zwariowanie głupca. Nie dbała o to. Jedyna jej szansa była w nim.
Po chwili usłyszały łamanie
się gałęzi. Zza drzewa wyszedł mężczyzna, zarośnięty, o
niezadbanym wyglądzie. Amanda odruchowo cofnęła się o krok
jednak Millie uśmiechnęła się z ulgą.
- Pani?- zdziwił się włóczęga
i spojrzał na jej towarzyszkę.
- Witaj... - odpowiedziała, a jej
oczy zaszły nieco mgłą.
- Kim on jest?!- oburzyła się
służąca.- Wiesz, że to naganne dla ciebie zadawać się z ludźmi
jego pokroju! To istny świniopas!- przypomniała jej dotykając jej nadgarstka.
- Zadaję się już z tobą... nie
zaszkodzi mi znajomość z tym panem.- stwierdziła blondynka
zagryzając dolną wargę. Włóczęga nieco się uśmiechnął
słysząc te słowa. Amanda jedynie pokiwała głową. No tak, była
pokroju mężczyzny, a Millie była zbyt nieszablonową przyszłą
głową państwa.
- Po co tu przyszłyśmy?- fuknęła, jednak próbując nadal chronić przyjaciółkę.
- Po obietnicę...- odpowiedziała
nieco z bólem w głosie dziewczyna, po czym spojrzała na
zarośniętego mężczyznę. Ten zamarł słysząc jej słowa. Nie
wierzył, że mogło jej się znów coś zdarzyć złego. Usta mu się
rozchyliły. Ile mogła mieć lat? Była bardzo młoda, tak
niewinna... więc dlaczego ona? Wyprostował się nieco i
przybliżył.
- Dotrzymam danego słowa, jak
obiecałem.- odpowiedział honorowo.
- Dobrze...- odpowiedziała
blondynka.- Dobre są pana maniery, pana umysł jest nieprzeciętny
jak i talent. Przyda się to panu na dworze. - powiadomiła go
prostując swoją suknię. Amanda aż oparła się o pień, a
mężczyźnie tobołek spadł na ziemię.
- Co?- zapytała brunetka.
- To co słyszałaś.. zabieramy
go na dwór. Obiecał mi ochronę, obiecał nie pytać... tylko
mężczyzna może mnie ochronić...- wyznała próbując choć
trochę wyjaśnić przyjaciółce wszystko.
- To nie jest chyba najlepszy
pomysł. W jakim charakterze miałby się ktoś taki jak ja znaleźć
na dworze? Jeszcze ochraniać panienkę? Nie mężczyzna mojego
pokroju... nie w tym stroju- stwierdził włóczęga.
- Najlepszy z możliwych... Będę
mecenasem sztuki. Amando, wiesz jak istotne jest aby głowa kraju
doceniała artystów... czas abym i ja znalazła swych ulubieńców.
Będzie nim on.. zadbamy o wszystko. O jego wygląd, ubiór, on ma
talent...- mówiła jak natchniona Millie.
- To się nie uda... Sergiusz nas
zabije jak go zobaczy!- oburzyła się służąca, widząc jedynie
negatywne barwy tego planu.
- To dopilnujemy aby go nie
zobaczył. Zaprowadzimy go do mojego pokoju, gdzie doprowadzimy go
do porządku. Później zapoznamy go z Sergiuszem. Przy mężczyźnie
nie odmówi mi, będzie musiał się właściwie zachowywać, nie
znając jego pochodzenia... Pomóż mi jedynie go ogarnąć...
resztę biorę na siebie... on jest jedynym ratunkiem.- monolog
dziewczyny sprawił, że Amanda nie wiedziała co myśleć, by za
chwile złamać swój upór. Pokiwała jedynie głową na znak, że
się zgadza.
- Czy ja mam coś do powiedzenia?-
uniósł brew włóczęga. Millie spojrzała na niego i lekko się
uśmiechnęła jednak oczy były smutnej nadziei.
- Obiecałeś...- szepnęła
patrząc na niego wyczekująco.
- Obiecałem ochronę, opiekę ale
nie włażenie w mury dworu... jak ja mam cię tam bronić? -
zapytał nie rozumiejąc do końca planu.
- Wystarczy, że będziesz... Jako
mecenas będę musiała się tobą zaopiekować, pokazywać ci dwór,
miejsca... tym mnie obronisz... Będziesz wtedy kiedy Amanda będzie
mieć pracę. Za to masz zagwarantowane jedzenie, łóżko, dach na
głową, świeże ubranie...Będziesz mieć wszystko aby malować i
rysować...- wyliczała.
Na jego nieszczęście oferta była
zbyt obiecująca. On tak naprawdę nie dawał jej nic, a dostawał
wszystko. Jednak i tak czuł się niezbyt dobrze w tym położeniu.
Westchnął i przeczesał palcami swoją brodę.
- Dobrze...- odpowiedział biorąc
w ręce swój tobołek.
Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech
nadziei. Gdyby mogła zapewne by go przytuliła jednak... etykieta.
Schyliła się jedynie pokornie i zaraz po tym w trójkę ruszyli
do dworu. Było nadal wystarczająco wcześnie, aby niezauważeni
przedostać się na piętro do pokoju Millie. Szybko go zakluczyli.
Mężczyzna rozglądał się po pomieszczeniu zamyślony.
- Tak, jakbym znał to miejsce...-
szepnął odkładając tobołek na ziemię.
- Byłeś już tu?- zapytała
blondynka podchodząc do okien aby je zastawić ciężkim materiałem
zasłon.
- Nie sądzę...- odpowiedział
nadal próbując sobie coś przypomnieć.
- A temu co?- zapytała Amanda
idąc do wanny z dzbanem wody.
- To znaczy?- dopytała Millie
próbując zrozumieć przyjaciółkę.
- Zachowuje się jakoś dziwnie, w
ogóle jak ma na imię?- jak zwykle brunetka była podejrzliwa.
- Nie pamiętam niczego...
obudziłem się przy drodze... nie mam wspomnień... nie znam swego
imienia... - wyjaśnił. Służąca prychnęła nie wierząc w takie
bajki.
- Faceci zawsze o wszystkim
zapominają... tak łatwiej...To nie choroba, to wygoda!- zaśmiała się i zmierzyła bruneta
wzrokiem. Ten zmarszczył brwi próbując zrozumieć co ona robi.
- Nie patrz się tak, idę ubrania
ci zorganizować...- odpowiedziała mu po czym wyszła z pokoju.
Millie zaraz go zakluczyła aby nikt nie wszedł do środka.
- Rozbieraj się...- nakazała
blondynka, a włóczęga aż się zdziwił. Niecodziennie słyszał nakazy z ust kobiet, a zwłaszcza takie.
- Niegodne jest takie zachowanie,
nie znam cię... Po za tym mówiłem że cię szanuję- zaczął jednak kącik jego ust zadrżał.
Dziewczyna wywróciła oczami śmiejąc się.
- Jesteś zabawny twierdząc że jesteś mnie godzien...- odpowiedziała.
- Śmiejesz się choć widzę twój
ból... czy znowu...?- powiedział ważąc słowa, jednak przerwał
widząc jak poważnieje i ucieka wzrokiem w bok.
- Nie miałeś pytać...-szepnęła
obejmując się ramionami. Kiwnął głową rozumiejąc.
Podszedł
do wanny i zaczął zdejmować z siebie ubrania. Millie widząc to
odwróciła się tyłem do niego. Choć miał na sobie dolną
bieliznę, pod postacią białych pantalonów, nie powinna w ogóle
przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, kiedy był w takim ubiorze.
Kiedy nagle usłyszała jego jęk, odwróciła się przodem do
niego. Siedział zanurzony w wannie, oczy miał zamknięte, a kąciki
ust lekko uniesione do góry. Błoga rozkosz która dawno mu nie była dana. Pierwszy raz widziała tak odzianego
mężczyznę. Choć straciła to co najważniejsze, nigdy nie
widziała nagiego, męskiego torsu, pleców czy też innych części
ciała. Włóczęga wydał jej się stosunkowo zbyt atrakcyjny. Miał
lekki zarost torsu, jednak jedynie w okolicy mostka. Z każdym
powolnym krokiem w jego stronę widziała więcej. Jednak nie mogła
bezustannie łaknąć jego wyglądu, kiedy on miał zamknięte oczy.
W końcu brązowooki spojrzał na blondynkę i zmieszał się tym
wszystkim. Odchrząknął nieco poprawiając się w wannie aby
uniknąć dwuznaczności sytuacji. Mille rozwarła nieco usta
speszona tym wszystkim po czym ruszyła do swej toaletki gdzie miała
nożyczki oraz mały grzebyk.Musiała szybko znaleźć godziwe rozwiązanie swego haniebnego zachowania.
- Co zamierzasz?- zapytał widząc
jak się zbliża.
- Musimy o ciebie zadbać..
wyglądasz na znacznie starszego z tą brodą... przytniemy ją, tak
jak i włosy.- oznajmiła przesuwając do wanny krzesło.
- Ty to zrobisz?- zdziwił się
jeszcze bardziej. Usiadła po jego prawej stronie i się lekko
uśmiechnęła.
- Skąd te pytanie?- zapytała.
- Jestem prawie nagi, tyś jest
młoda... nie powinno cię tu być, a co dopiero przebywać w
obliczu mego ciała.- próbował jej uświadomić swoją racje. Ona
jedynie przysunęła się tak, by jej dłonie mogły zacząć
majstrować przy jego brodzie.
- Twa nagość nie wpływa na
mnie. Niemal jej nie zauważam - skłamała- Masz być mym obrońcą... w innym wypadku nie byłoby mnie
tu. Musimy być wiarygodni, od tego zależy to co się
stanie...Dlatego ignoruję teraz etykietę i me dobre wychowanie...
jest coś istotniejszego niż one.- mówiła marszcząc brwi.
Zawsze
miała ten nawyk kiedy musiała wybierać między wartościami w
swym życiu, nad dobrem a złem. Mężczyzna mógł teraz
intensywniej jej się przyglądać. Była zbyt blisko niego, a on
miał proste myśli. Była śliczna. Wtedy tak niewiele było
potrzebne płci męskiej aby widzieć w kobiecie tą pożądaną
stronę. Zagryzł dolną wargę aby ból sprowadził go na ziemię i
nie tylko go.
- A więc co jest istotniejszego?-
zapytał skupiając się na rozmowie niżeli na swych myślach.
- Mój honor... Honor przyszłej głowy kraju.-odpowiedziała
ciszej.
Nowy rozdział :)
Miał być prędzej ale niestety sprawy mi się pokręciły :/
Ale jest...
dziś/wczoraj obchodziliśmy super okoliczność -
14.000 wyświetleń!
DZIĘKUJĘ:)
Mam nadzieję że kolejny rozdział świecy was zaciekawi...
w następnym będzie działo się jeszcze więcej :)
zapraszam!
i do komentowania!
i do czytania!
Pozdrawiam!
Tumburulka!
No nie ! Znowu zgwałcona? Fuck! ale bym się zemściła na tym gościu. kto to jest ja się pytam? :D Co do włóczęgi juz mi się zaczyna podobac ta ich "gra" co czuję że będzie nie tylko obroncą Millie :> nic więcej nie moge napisac bo kompletnie sie nie spodziewam co może byc dalej :) Ale Świeca coraz bardziej mnie wciąga.
OdpowiedzUsuńDuzo weny zyczę ! :D
Czyżbym dawała pierwszy komentarz? Ale fajnie :P
Huhuhuh! Ola pierwsza!
UsuńDziękuję za życzenia na wenę :) nigdy ich nie jest za mało:)
Niestety... znowu :/
Kim jest? W najbliższym rozdziale się dowiecie :)
Cieszę się, że wciąga coraz bardziej, wiem z jaką motyką na słońce się porwałam pisząc coś w ogóle innego :) Jest trudniej niżeli z Koralikiem, ale im cięższa droga tym bardziej się coś docenia :)
Dzięki za komentarz! :)
Hmm... czekam i czekam a wielce hrabia dworu jeszcze nie przyjechał! Już najchętniej powiesiłbym kamerdynera i tego drugiego (gwałciciela). Co do przyszłej królowej i włóczęgi widać że mają się ku sobie :D widzę mały mezalians (polski by Pogodzia :D ). Aż jestem Ciekaw jak włóczęga, którego jakoś muszą nazwać w pałącu, będzie się dalej zachowywał. Prosimy tak często nie gwałcić Mille!! Niech odda się dobrowolnie :D
OdpowiedzUsuńMezalians jak u Pogodzi XD hahahahaha
UsuńLiceum za mocno w nas tkwi Piotrek!
Ni ma dobrowolnie się oddawania! NI MA! XD
dziękuję Piotrełku że wcale pod przymusem tego nie czytasz i nie komentujesz :) XD
Uaaaaa. Ten rozdział... Szczęście, smutek, bul dópy i wszystko jebum na raz! Tyyyyle emocji, że o Maryjo *o* ten gość gwałciciel to Trynkiewicz ja coś tak czuję, taki bonusowy bohater. XD taki zajebisty rozdział, ojej *.* czytałam całą drogę do szkoły xd no, ale dalej.. Włóczęguś i Millie. Ta mała to niezły łeb ma do pomysłów! Ciekawa jestem w chvj co będzie w kolejnym rozdziale, a będzie w nim dużo włóczęgi więc będzie szał macicy xd a w następnym rozdziale dostanie Robcio w pysk już? :D jutro coś czuję że będę miała zajebistą drogę do szkoły. W końcu świeca powraca do żywych! (Mam nadzieję) xd zaskakuj nas tak cudownie dalej, powodzenia :*
OdpowiedzUsuńHahahah uwielbiam twoje komentarze! Jeszcze o Trynkiewiczu nie myślałam XD oj ty za dużo przeczuwasz ryba! Milcze!
UsuńDzięki za komentarz!