niedziela, 24 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 20.

                                                                20.



- Sądzisz, że to dobry pomysł?
- Jak dla mnie to znowu uciekasz..
- Tu przynoszę jedynie problemy.
- A może problemy cię doganiają i czas stawić temu czoła?
-Caro...- westchnęła Blue.
              Obie cały ranek leżały w jednym łóżku, w sypialni rudowłosej. Obudziły się stosunkowo wcześnie ale, że jako żadna z nich nie miała ani chęci, ani potrzeby wstawania postanowiły wylegiwać się w jednym łóżku. Miały pełno pościeli, niczym księżniczki na ziarnku grochu, ciepłą czekoladę, jedyny ciepły napój jaki Blue chciała i lubiła pić, oraz piankami. Taki babski poranek.
- Londyn zawsze będzie na ciebie czekał, pamiętaj...
- Może lepiej abym znowu wróciła do owczarni?
- Blum... wiesz, że cię nie przyjmą... jak się z niej wyjdziesz, to nie ma powrotu poza tym... nie pozwalam! Chcesz się odcinać od ludzi, bo co? Bo te dupki coś sobie ubzdurali? Oni nie są warci...Jeśli sądzą tak, to cię nie znają... nie warto na nich tracić czas.- mówiła mądrze dziewczyna.
               No tak, miała w tym tyle racji. Tylko było jej szkoda Chrisa. Pisał do niej sms kilka chwil przed koncertem w Rosji i dodawał jej sił. Był po jej stronie. Był prawdziwym przyjacielem.
-Która już godzina?- zapytała Caro.
- Prawie dwunasta...- jęknęła Mała przeciągając się w łóżku.
- Dobra ja idę wziąć kąpiel... dziś nie siedzimy cały dzień w domu...pójdziemy na zakupy.- klasnęła w dłonie rudowłosa z uśmiechem na twarzy po czym zniknęła w kuchni, idąc do łazienki. Blue jeszcze chwile poleżała w łóżku patrząc w sufit. Nagle z myśli związanych z Danem i całą tą niefortunną sprawą, wyrwał ją głośny dźwięk dzwonienia do drzwi.
- Już idę!- krzyknęła wychodząc z pokoju.
          Przeczesała palcami swoje nieuczesane włosy, poprawiła wyciągniętą piżamę w kaczuszki i otwrzyła drzwi. Zdziwiła się widząc dwóch mężczyzn za progiem. Miny ich nie były przyjazne. Patrzyli na nią sztywno zaciskając szczęki.
- Nie jesteście w Rosji?- zapytała naprawdę zdziwiona tym porannym nalotem.
- Wejdźcie.. Zrobię wam kawy. Kyle, Caro zaraz wyjdzie z łazienki... na pewno się ucieszy widząc cię.- powiedziała dziewczyna z uśmiechem. Jednak oni popatrzyli po sobie. Zauważyła iskierkę żalu w ciemnych oczach wąsacza.
- Co jest? Nadal sprawa z fotoreporterami?- jęknęła krzywiąc się nieco.- To naprawdę nie ja... przysięgam wam.- ścisnęła brwi i zagryzła dolną wargę.
- Nie udawaj...- warknął Will.
- Naprawdę to nie ja... 
- Tak? I hot plota dzisiejszego dnia to też nie ty?- zadrwił z niej najstarszy z Bastille przekraczając próg mieszkania.
- Załatwmy to szybko... gdzie jest bluza Dana?- powiedział w końcu Kyle nie patrząc na dziewczynę, tylko stojąc już u boku jego przyjaciela. Zachowywał się tak jakby Will stał się samcem alfa grupy i ich guru.Kyle nigdy pod nikogo tak nie podlegał.W dodatku ten ton. Zniknęła Blublusia?
- Poczekaj...- odsunęła od siebie myśli dotyczące bluzy Smitha.- Jaka hot plota?- zapytała niższego z mężczyzn. Ten zaśmiał się jej w twarz, a później jakby z dozą wyższości cmoknął ustami.Był w tym wszystkim niesamowicie arogancki. 
- Świetna z ciebie aktorka... 
- Kyle o co mu chodzi?- jęknęła próbując się czegoś dowiedzieć od brodacza.
          Zawsze miała z nim dobre stosunki. Już od pierwszego dnia chciał mieć z nią kontakt i rozmawiać.A tu? Napotkała całkowity unik kontaktu wzrokowego.Kyle spiął się wsadzając ręce do kieszeni i nieco bujając się na stopach.
- Blue proszę cię... skończ już z tym. Wiemy, że to ty... nie wiem czym się kierowałaś prędzej ale aby zagrać taką kartą...- syknął krzywiąc się.- Nie baw się już w to... mamy dosyć.
            Blue... to dźwięczało jej w uszach. Chyba dawno nikt nie wypowiedział jej imienia tak chłodno, z taką ostrożnością i niechęcią. Przeszły ją dreszcze kiedy przypomniała sobie wydarzenie sprzed dwóch lat. Tamci ludzie też tacy byli. Cofnęła się o krok marszcząc brwi.
- Jaką kartą?- bała się pytać ale musiała. Co się tu działo? Jakiś śmieszny dzień wariata? Już była pewna, że zaraz ktoś wyleci z kamerą z lodówki i powie „mamy cię!”. Przecież Kyle nie mógł się w stosunku do niej tak zmienić. To było niemożliwe. Nie tak nagle!
- Jesteś śmieszna...oddaj bluzę Dana i się zmywamy. No chyba że ją sprzedałaś...- westchnął Will gestykulując nieco.
- Co?!- podniosła głos o kilka oktaw, czując jak zdenerwowanie przejmuje siłę nad jej ciałem. Nogi zaczęły jej drżeć, że aż musiała się przytrzymać stołu kuchennego.
- Blue... nie baw się już z nami w tą gierkę... przegrałaś...- Kyle przerwał swój wywód kiedy w kuchni pojawiła się Caro z mokrymi włosami i krótkim szlafroku.
- Kyle!- jej głos brzmiał jakby spadł jej kamień z serca, jednak chłopak uciekł jej wzrokiem i zacisnął dłonie na swych kieszeniach.
- Nie róbcie szopki... gdzie jest Dana bluza?- podniósł ton Will, już widocznie zirytowany tym wszystkim.
- Blue o co chodzi?- zapytała rudowłosa, będąc w podobnym szoku co Blue. Ta jednak nie odpowiedziała. Patrzyła to na jednego, to na drugiego. To był głupi sen... koszmar!
- Jeszcze raz zapytam na spokojnie... gdzie jest jego bluza.
- O jakąś głupią bluzę robicie ludziom taki nalot od rana?- wkurzyła się nieco Caroline, jednak bardziej była wściekła na Kyle, który obecnie udawał, że go tu nie ma. Ruszyła żwawym krokiem do pokoju Blue i z szafy wyciągnęła bluzę Dana. Zaraz po tym wręczyła ją Willowi mocnym pchnięciem.
- Sam ją zapomniał odebrać... mógł się chociaż pofatygować aby ruszyć swoją szanowną...
- Caro proszę...- jęknęła Blue zatrzymując słowotok przyjaciółki. - Chcę z nim porozmawiać... możecie mu przekazać, że... 
- Nie..- przerwał jej szybko Will. - Dan nie chce mieć z tobą kontaktu...Nic dziwnego, jesteś jedynie zbiegiem problemów...szkoda, że dopiero teraz to zauważył.- skwitował najstarszy z zespołu i pchnął Kyle'a w stronę drzwi. Ten o dziwo, niczym potulny psiak ruszył w tamtą stronę. To nie mogło być rzeczywistością.
- Ale...- spróbowała zebrać w sobie siłę. Ona znała prawdę, znała  fakt, że ona nie jest winna. Will nagle odwrócił się w jej stronę i stanął wściekły tuż przed nią.
- Cholera... tak trudno ci pojąć. Jesteś nikim! Zwykłą fanką... Jesteś pchłą, którą chcemy się pozbyć... Robisz same problemy... Jesteś problemem... Cholerną plagą. Lepiej dla ciebie abyś trzymała się od nas z daleka, bo jako pierwszy zaproponuję zakaz zbliżania się do nas dla ciebie i dla twojej przyjaciółeczki... Podstępne żmije... myślicie, że nikt was nie przejrzy? Nie udało wam się...- jego słowa raniły. Aż Kyle zdębiał.
         Blue stała z łzami w oczach po takiej dawce słów. Will jakby zadowolony z swego widoku uśmiechnął się i poprawił swoją skórzaną kurtkę.
- Spadamy stąd...- nadał komendę i pierwszy wyszedł z mieszkania.
                Kyle patrzył na Małą i czuł jej ból. Chciał coś powiedzieć ale nie mógł. Wszystko przegrała. Zacisnął usta i wyszedł. Nawet nie patrzył na Caroline. Zapadła cisza. Obie dziewczyny stały nie wierząc w to co się właśnie stało. Czy obie jeszcze spały? A może miały omamy wzrokowo-słuchowe.
- Co za gnój!- wrzasnęła rudowłosa odblokowując się z tego wszystkiego.
              Słowa kierowała prawdopodobnie do Willa, ale tego Blue nie byłą pewna. Podeszła do drzwi wejściowych i trzasnęła nimi mocniej, bo panowie z Bastille nawet nie odważyli się ich zamknąć. Blue osunęła się na krzesło nadal będąc w szoku.
- Caro... daj laptopa.- poprosiła.
           Przyjaciółka znała ten monotematyczny głos. To musiało mieć coś wspólnego z tym wszystkim. Zrobiła co prosiła. Blue odpaliła strony plotkarskie i zamarła. Cała jej twarz pobladła a w głowie jej się zakręciło.
- Co jest grane?-zapytała Caroline podchodząc i czytając nagłówki artykułów.- O kur...
- Caro... - jęknęła Blue odsuwając od siebie komputer.- Tylko ja i oni wiedzieliśmy o jego siostrze...Nikt inny... oni by go nie wydali więc... Caro... ale to nie ja...-sama już myślała że wariuje. A co jeśli to ona? Ale jak?
- Blue... wiem, że to nie ty... była przy tobie cały czas... kurna... co tu się dzieje?- nawet Caroline to ścięło z nóg.
- Ja muszę wrócić... dzwonię do Davida...- głos jej się trząsł. Zbyt dobrze wiedziała co się stanie za kilka chwil kiedy adrenalina nie będzie zagłuszać jej myśli. Wybrała numer brata i już po kilku minutach wiedziała że przyjedzie. To tylko godzina drogi... da radę... musi dać radę.


No i już dwudziestka pykła:)
Jak rozdział? Jak wrażenia?
Znów nie za wielki ale powód jest jeden...
małe posty zapowiadają dużą akcję :)
Zapraszam do komentowania :)

8 komentarzy:

  1. rozdział ok, ale były lepsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział trochę hmm wybuchowy? :D Brakuje mi "starego" Dana i Blan ; c

    OdpowiedzUsuń
  3. Aby były lepsze rozdziały potrzeba tych gorszych :)
    Jeszcze dwa wybuchowe nas czekają :D
    Jednak warto będzie czekać jednak... czy wrócą dawni Blan?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie wróci dawne Blan to ja nie wiem co zrobię... Po prostu MUSI wrócić dawne Blan :D Czekam na następny rozdział :D

      Angela :)

      Usuń
  4. Zaznaczam DAWNE nie jest pewne :P *gra słów taka bystra ja nioch nioch*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby jak najszybciej pojawił się następny rozdział! Właśnie wczoraj wróciłam z Londynu i nadrobiłam zaległości z Twoim opowiadaniem. Jest świetne tak jak wcześniej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o 23 powinien się pojawić :) właśnie piszę końcówkę :)

      Usuń
    2. No i cieszę się, że wróciłaś! :)

      Usuń