40.
Dan siedział w
samolocie z kubeczkiem wody w ręce. Miał strasznego kaca fizycznego, ale chyba najbardziej męczył go ten moralny. Starał się zebrać w
głowie wszystkie myśli jakie powinien przekazać Blue, jednak nie
potrafił. Prawdą był fakt, że nie przestał jej kochać. Nie
zdradził jej dla faktu większego niżeli, zamazanie na chwilę
jednej ważnej wiadomości. Miał zostać ojcem. W tej metalowej,
latającej puszce zbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że jest
najgorszym z możliwych kandydatów na to miejsce. Westchnął
spoglądając na Kyle, który siedział w ogóle w innym rzędzie, gdzie obok siebie nikogo nie miał. Specjalnie zarezerwował Smithowi
oddzielne miejsce aby „odgrodzić się” od jego kłamstw i
dupkowatości. Niebieskooki wstał z swego miejsca i ruszył do
brodacza, który obecnie słuchał muzyki z telefonu. Usiadł obok
niego z miną zbitego psa. Było to niemal takie pasujące do niego
określenie, ponieważ na jego twarzy widniały dwa duże siniaki
idealnie odciśniętych pięści przyjaciela w jego skórze. Simmons
wyczuł go jednak nawet nie drgnął. Dan przeczesał swoje
nieuczesane włosy i spojrzał na przyjaciela wyczekująco. Nie
reagował. Smith był niecierpliwy, przez co wyciągnął z ucha
mężczyzny słuchawkę.
- Weź te
swoje brudne łapy ode mnie...- zażądał brodacz marszcząc brwi,
jednak w końcu skupiając wzrok na swym nowym towarzyszu.
- Dlaczego
przyleciałeś?- zadał nurtujące go pytanie. Niebieskie oczy
naciskały na twarz Kyle'a który ostentacyjnie westchnął i oparł
się tak o fotel by być przodem do rozmówcy.
- Bo cię
znam ok? Bo wiem jakim dupkiem byłeś i jesteś. Myślisz, że nie
widzieliśmy co się zapowiada? Czekałeś tylko aż ruszymy dupy z
hotelu. Znam cię lepiej niż ci się zdaje, jednak tylko ty myślisz, że nikt cię nie rozumie. Kurde chłopie... spierdoliłeś na całej
linii. Cud, że z tobą gadam bo dla mnie jesteś śmierdzącym
leniem. Mogłeś robić wszystko co ci się chce jednak kurwa...
będziesz mieć dziecko. Zrozumiałbym gdybyś stwierdził, że nie
kochasz Blue, że nie chcesz z nią być... ale do żadnego chuja
nie zrozumiem dlaczego zostawiasz swoje dziecko? Jakby między wami
miało być źle to zawsze powinno być ważne dla ciebie dobro
maleństwa. - zaczął swój monolog w którym była całkowita
prawda.
- Nie wiem
dlaczego mydlisz wszystkim oczy... lepiej jakbyś powiedział, że
masz dość...- uniósł brwi Kyle nie rozumiejąc, jednak
dziecinności swego przyjaciela. Ten pokiwał głową przyswajając
słowa. Westchnął opierając się wygodnie o fotel i przymknął
oczy.
- Było do
przewidzenia, że jakąś przeruchasz... miałem głupią nadzieję, że tego nie zrobisz. A jednak... coś mnie podkusiło aby wrócić
do Ameryki po ciebie.- wyznał patyczak strzelając z palców.
- To USG co
pokazałeś... to...- jąkał Dan marszcząc nieco brwi cały czas.
- To twoje
dziecko... byłem z Blu na wizycie, bo miała iść sama... wiecznie
jest sama ale udaje, że daje rade. - powiedział marszcząc się
nieco. Bardzo martwił się o ciężarną. Dan otworzył oczy i
zerknął na przyjaciela.
- Możesz
mi... pokazać?- zapytał niepewnie uciekając gdzieś wzrokiem w
bok.
Kyle przekręcił w palcach telefon nie mając najmniejszej
ochoty tego robić, jednak to było jego dziecko. Ustawił
kilkusekundowy filmik i podał komórkę Smithowi. Malutki
szaro-biały obraz poruszał się powoli, słychać było zachwyt
Kyle, który komentował wszystko zza nagrywanego materiału, na
samym końcu telefon przesuwał swój obraz na leżącą Blue, z
łzami na policzkach jednak z wielkim uśmiechem na twarzy. Serce
Dana bolało mocniej niż rana, którą zadał mu mężczyzna z
koncertu. Dopiero teraz po tylu miesiącach zdał sobie sprawę, że
stracił najważniejszą osobę w swym życiu, miał nadzieję, że
może Blu mu wybaczy. Tyle mu już wybaczyła.
Blum z wielkim
brzuchem przed sobą krzątała się po kuchni pomiędzy mężczyznami.
Skończyli właśnie jeść obiad. Kiedy chciała pozbierać naczynia
Woody i Will zerwali się na równe nogi.
- Ty lepiej
sobie siedź.- stwierdził Chris zatrzymując ją ruchem dłoni.
Will zaczął zbierać wszystkie talerze. David i Peter zajmowali
się jakąś niespodzianką w jej pokoju.
- Dajcie
spokój tylko pozmywam.- zaśmiała się dziewczyna szczęśliwa, że
ma w końcu towarzystwo.
- Źle, że
ktoś chce ci pomóc?- zapytał Will unosząc brew do góry, jednak
uśmiechnął się do niej łagodnie zanosząc wszystko do umywalki.
Jakoś dziwiło ją, że ten członek Bastille jest dla niej taki
miły, do Chrisa już się przyzwyczaiła, jednak nie do najstarszego
z grupy. Blue odwórciła się na krześle przodem do nich.
- Będę
musiała was pochwalić przed Danem... albo... może to on wam kazał
robić przy mnie dyżury?- zapytała chcąc odgadnąć powód dla
którego byli w tym mieszkaniu. Obaj spojrzeli po sobie nieco
markotniejąc. Ciężarnej wydało się przez sekundę, że oni
wiedzą o czymś o czym ona nie wiedziała i wcale nie było to coś
fantastycznego. Jednak myśl za szybko zniknęła z jej głowy.
- Kyle kazał
nam tu przyjechać.- wyjaśnił Woody podwijając rękawy by zaraz
zabrać się do mycia naczyń.
- Wczoraj
wyjechał wieczorem... teraz was wezwał, Caro kazał jechać do
rodziców... co on kombinuje? A może to jakaś niespodzianka bo
niedługo Ruda ma urodziny?- wymyślała dziewczyna gładząc
brzuch. Will skrzywił się nieco ale usiadł koło niej i spojrzał
na nią.
- Wiadomo już
jaka płeć?- chciał zmienić temat, jednak wielki uśmiech
dziewczyny nie zniknął.
- Wiem tylko
ja... dopiero Dan będzie następną osobą, która pozna
płeć...-stwierdziła. Tak chciała aby było. Był ojcem, i choć
nie mógł być wtedy przy niej to chociaż tak mogła mu to
ułatwić. Wtedy z ręki Chrisa wyślizgnęła się jakaś szklanka
i roztrzaskała o ziemię.
-
Posprzątam...- dodał od razu jakby nieco przez zaciśniętą
szczękę. Will spojrzał na niego z swego rodzaju bólem. Zacisnął
usta i spojrzał znów na brunetkę, która przyglądała się
przyjacielowi. Już chciał zacząć nowy temat kiedy ktoś zapukał
do drzwi mieszkania. Chris zgarnął szkło szybko po czym spojrzał
na drugiego z Bastille. Oni wiedzieli.
- Jejku...co
dziś tu taki ruch.- jęknęła dziewczyna wstając powoli z
krzesła. Drzwi od jej pokoju się otwarły i wyszli z nich Peter
oraz Dawid. Blu podeszła do wielkich drzwi odkluczając ciężki
zamek. Kiedy uchyliła je serce stanęło jej w sekundzie.
- Dan.-
szepnęła i momentalnie rzuciła się na jego szyję wtulając się
w jego ciało. Ten zapach i ciepło. W oczach stanęły jej łzy
szczęścia. Tak bardzo za nim tęskniła. Mężczyzna nieco sztywno
położył dłonie na jej ciele, dając jej buziaka w czubek głowy.
Następnie spojrzał na zebranych. Wiedział po ich minach komu Kyle
powiedział prawdę. Brodacz wyminął parę w drzwiach stając koło
Davida. Dopiero po chwili dziewczyna odsunęła się od ukochanego i
przyjrzała się jego twarzy.
- O matko...
co ci się stało? Dan napadli na ciebie?-przestraszyła się widząc
opuchniętą twarz. Opuszkami palców dotknęła napiętą skórę, jednak chłopak mocno się skrzywił. Chwycił jej dłoń i
ucałował.
- Muszę coś
ci powiedzieć.- szepnął skupiając się na niej. Otarł jej łzę
z policzka, a ona pod naciskiem jego dłoni przymknęła oczy
delektując się tą małą pieszczotą. Tym bardziej Dan zdawał
sobie sprawę jak ciężko będzie mu wszystko wyjawić, zbyt
czytelna była jej miłość do niego. Dopiero po chwili dziewczyna
zdała sobie sprawę, że jego ton nie zapowiada sielankową
historię. Brązowe oczy spoczęły na jego poobijanej twarzy.
Zmarszczyła brwi rozpoznając w tym spojrzeniu to coś. Odsunęła
się od niego rozglądając się po bokach. Jakby w odruchu dotknęła
swego brzucha w którym aktualnie dziecko kopało jakby w rytm
serca matki. Spojrzała na mężczyzn za sobą. Cokolwiek by miał
jej powiedzieć Smith, wolałaby aby zrobił to w cztery oczy.
- Kyle...
zabierz ich do pokoju Caro...- poprosiła ruszając do swego pokoju.
Mężczyźni woleli nie kwestionować jej wyborów. Dan ruszył za
ciężarną zamykając za sobą drzwi. Ta skupiała się tylko na
jego obecności. Widziała jak marszczy brwi, jak jego oczy
spoglądają na nią co jakiś czas, jedynie na ułamek sekundy, by
zaraz uciec. Przeczesywał niemal maniakalnie swe włosy albo
naciągał bransoletę na nadgarstku. Był zdenerwowany, a ją
dopadała jedynie jedna myśl.
- Nie chcesz
mnie już?- przerwała tą ciężką cisze. Dan dopiero teraz
oniemiały spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie o to chodzi...-
oburzył się na moment po czym zaczął chodzić po pokoju od
ściany do ściany. To tylko pogarszało stan kobiety. Oddychała
płytko trzymając się za brzuch. W głowie powtarzała sobie, że
wszystko będzie dobrze... chciała w to wierzyć.
- Blue...
zrobiłem coś złego- zaczął i stanął wreszcie przed nią
nabierając oddech. Nie wiedziała dlaczego ale przypomniała jej
się ich pierwsza randka. Wtedy też ta uciekał wzrokiem, gdy mówił
jej o swej przeszłości.
- I to nie
raz... Wszystko przez...przez moją głupotę i zagubienie...nie
mówię, że nagle wiem co robić, nadal nie wiem ale.. były dla
mnie odskocznią... tworzyły pustkę od tego co miałem ostatnio
ciągle w głowie...- mówił niemal dukając każde słowo.
- One?-
wyłapała jedynie to słowo, które było zbyt czytelne. Uciekł
wzrokiem splatając dłonie przed sobą. Spojrzał na wielki brzuch
kobiety. Ostatnio gdy ją widział można było podejrzewać, że
jedynie przytyła, teraz widoczny był ciążowy brzuszek. Jej
figura stała się bardziej kobieca, pełna. Jak mógł chcieć mieć
inną kobietę w łóżku niżeli ją? Jak mógł do tego dopuścić?
- Zdradziłem
cię... zdradziłem was... kiedy chłopacy wrócili tutaj
ja...przespałem się z dwiema jakimiś...- ważył każde z słów
czekając na jej reakcje.
Oczy dziewczyny zrobiły się nieco
większe, jednak mimika pozostała niezmienna. Walczyła, choć nikt
nie mógł tego zauważyć, a zwłaszcza Dan. Nie mogła mu pokazać
jak ją zranił. Duma jej na to nie pozwalała. Zacisnęła usta
unosząc podbródek jakby nastawiała swoją twarz do drugiego
policzka.
- Przepraszam
Blue...- westchnął bezradny bo raczej nie wiedział innych słów
do wypowiedzenia. Teraz to on ją tracił. W ten sposób co on
taktował Blum przez poprzednie miesiące, ona zaczynała traktować go. Serce jej w jednym
momencie zamarło, a wszystko uleciało. Z dziwnym spokojem zaczęła
gładzić brzuch. Dziecko w nim nie przestało kopać.
Wzięła jego
dłoń i przyłożyła do materiału bluzki. Smith był zdziwiony, a
jednocześnie oczarowany tym. Pierwszy raz w życiu mógł to
poczuć. Swoje własne dziecko. W kąciku oka można było dostrzec
łzę wzruszenia, jednak brunetka to ignorowała. Odsunęła się
nagle od niego i otwarła drzwi. Dan jak wodzony za sznurek ruszył
za nią. Blue podeszła do drzwi wyjściowych i je otwarła. Brunet
stanął kilka kroków przed nimi i spojrzał na nią z zdziwieniem.
- Nie
chciałam abyś kiedyś zarzucił mi, że nie poczułeś tego jak
nasze dziecko kopie. Że cię od niego odsuwam...Wiesz, że byłeś dla mnie wszystkim.-
spojrzała na niego z uwagą.
- Blue... to
nie tak jak myślisz...- westchnął chcąc się do niej przybliżyć.
- Dziękuję
ci, że teraz nie muszę łudzić się, że to ma sens...- przyznała
szczerze.- Nie chcę cię widzieć... przynajmniej do czasu
pojawienia się dziecka na świecie. Nie odbiorę ci praw do niego.
Jednak o wszystkim będzie cię powiadamiał Kyle. Ja dla ciebie nie
istnieje.- odpowiedziała coraz bardziej ściszając głos. Była
silna tylko i wyłącznie dla tego małego, bijącego serduszka. Tak
naprawdę serce jej się rwało do tego mężczyzny, chciała go
przytulić, pocałować, uwierzyć że to wszystko nie tak. Jednak
nie umiała. Musiała mieć dla siebie szacunek, zapewnić godziwe
życie dziecku.
- Chcę abyś
już poszedł.- poprosiła.
Dan czuł się jakby stracił grunt pod
nogami. Nie tego się spodziewał po niej. Twierdził, że będzie
płakać, albo krzyczeć, albo coś jeszcze innego, jednak nie
takiego spokoju. Tym bardziej poczuł się jak śmieć wiedząc jak
ona sama siebie ceni. Była zbyt cenna aby on mógł ją mieć. Nie
był jej wart pomimo miłości jaka ich łączyła. Wyszedł bez
słowa. Zaraz gdy Blue zamknęła za nim drzwi zaczęła głęboko
oddychać. Mężczyźni wylali się z pokoju Caro niczym jedna
wielka fala.
- Co się
stało? Blue jesteś blada!- David wyminął wszystkich i podbiegł
do siostry, która nie najlepiej zaczęła się czuć.
- Gdzie Dan?-
zapytał Peter rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie ma go i
nie będzie...- szepnęła dziewczyna opierając się o stół w
kuchni. David nie rozumiał tego.
- Co on ci
zrobił?- zapytał cedząc słowa przez zęby. Blu nie chciała
mówić, nie chciała aby ktokolwiek wiedział co on jej zrobił.
Chciała udawać jeszcze silniejszą.
- Co on jej
zrobił?!- przeniósł pytanie na członków z zespołu. Kyle uciekł
wzrokiem czując się nieco temu wszystkiemu winny. Will poszedł
uchylić okno. Na linii ciężkiego wzroku został Woody.
- Przespał
się z jakimiś...- nie zdążył dokończyć. Furia w oczach
blondyna wzrosła niesamowicie.
- Pozwoliłaś
mu tak wyjść?!- krzyknął, jednak spojrzał na brzuch dziewczyny
za który się obecnie złapała. Nie mógł czekać. Wybiegł z
mieszkania jakby chciał złapać Dana.
- Biegnijcie
za nim Peter i Kyle...- poprosiła dziewczyna. Partner jej brata
wahał się jedynie chwilkę po czym ruszył dp drzwi wyjściowych,
za to brodacz nie chciał się nawet ruszyć.
- Kyle proszę
cię idź... on sam sobie z nim nie da rady...- wyszeptała
brązowooka patrząc na przyjaciela. Ten martwił się o nią jednak
nie zostawiał Blue samą. Był Will i Woody. Dlatego również
ruszył pędem za tamtą dwójką. Blue chwilę stała przy stole
oddychając głęboko po czym spojrzała na Chrisa.
- Wszystko w
porządku z dzieckiem?- zapytał podchodząc powoli.
- Tak... chce
się położyć.- stwierdziła prostując się na tyle ile pozwalał
jej brzuch. Perkusista jako asekuracja poszedł za nią do pokoju. Dopiero
po położeniu się w miękkiej pościeli, została przykryta
kołdrą. Will również przyszedł tutaj aby otworzyć jej okno.
- Zrobić ci
herbaty?- zapytał z troską w głosie.
- Ona nie
lubi herbat... widziałem tabliczkę czekolady w kuchni... zrobisz
jej?- powiedział Chris zanim dziewczyna mogła odpowiedzieć.
William pokiwał głową i ruszył do kuchni. Blue spojrzała na
niego z wdzięcznością.
-
Wiedzieliście?- spytała niepewnie.
- Dzisiaj się
dowiedzieliśmy... - przyznał z szczerością nie bardzo wiedząc
gdzie ma usiąść.
- Połóż
się obok... zimno mi.- poprosiła. Chociaż czyste powietrze zza
okna było jej potrzebne, to jednocześnie czuła jak bardzo ma zimne
ma dłonie. Chłopak pokiwał głową z zrozumieniem i położył
się obok niej na łóżku. Od razu położyła mu na torsie głowę.
Dopiero teraz zauważyła małe, białe łóżeczko, które nagle
pojawiło się w jej pokoju.
- Jakie
śliczne...- szepnęła. Woody odruchowo zaczął gładzić jej
plecy.
- Na pewno
dobrze się czujesz? To musiało być dla ciebie...
- Ciii... nie
mów o tym. Raz mi starczy usłyszeć, że ktoś kogo będę kochać
całe życie... z kim mam dziecko, tak zrobił.- poprosiła.
Woody
to zbyt dobrze rozumiał.
Will po czasie wrócił z kubkiem gorącej
czekolady, którą dziewczyna przegryzała czipsami cebulowymi.
Niedługo po tym z nadmiaru myśli usnęła. Spała stosunkowo
długo, obudziły ją ściszone głosy w kuchni. Caro i Kyle...
reszta musiała jakoś opuścić mieszkanie. Dopiero teraz dobiegły
ją wszystkie bóle serca i duszy. Popłynęły pierwsze jak i
ostatnie łzy skierowane ku Danowi.
Początek lipca
wydawał się za gorący. Okres festiwali zawsze taki był. Kolejna
trasa po Europie. Uwielbiali właśnie tą, ponieważ czuli się
niemal wszędzie jak w domu. Przez cały czas Dan nie miał
wiadomości od Blue, reszta zespołu nawet nie wspominała o niej w
rozmowach. Chronili ją przed nim, widział to. Tego dnia jechali
niewielkim busikiem do kolejnego kraju. Ostatnio woleli przemierzać
drogę samochodem, niżeli samolotem. Co z Blue? Jakoś starała się
żyć. Pozaliczała drugi rok studiów, po namowie brata i Petera
zamieszkała z nimi, w niewielkim domku na obrzeżach Londynu.
Dziecko rozwijało się bardzo dobrze.
Jadąc na kolejny
koncert cały busik był wypełniony muzyką. Wtedy telefon Kyle
zaczął głośno grać. Brodacz mlaskał głośno jedząc cukierki,
i właśnie rozwijał kolejnego kiedy odebrał telefon.
- Cześć
przystojniaczku? Co tam?- zapytał udając seksowny głos, wkładając
sobie do ust kolejny cukierek. Woody zaśmiał się rzucając w
niego jakieś papierki.
- Co?!-
niemal zadławił się słodkością. Zaczął kaszleć. - Wyłączcie
tą cholerną muzykę!- krzyknął do Dana który siedział przy
kierowcy. Ten zrobił to z niechęcią.
- Jak to
rodzi?! Już?! Jeszcze miesiąc miała... Ok!- panikował Kyle. Will
i Woody spojrzeli po sobie od razu wiedząc co się kroi. Dan jako
ostatni zdał sobie sprawę co oznacza ta cisza. Odwrócił się do
chłopaków. Widział przerażonego patyczaka, który słuchał
poleceń rozmówcy zatykając usta aby nic nie mówić.
- Blue?-
wyszeptał niebieskooki niemal czując jak drętwieją mu nogi z
tego szoku. Kyle jedynie pokiwał głową dalej słuchając
wszystkiego.
- Co robimy?-
zapytał Will wiedząc, że na następny dzień mają koncert.
- Nie
wiem...- wyprostował się Smith patrząc na drogę przed sobą.
Woody aż się zagotował.
- Jak to nie
wiesz?! Na pierwsze lepsze lotnisko!- nakazał kierowcy perkusista.
W ciągu zaledwie
trzech godzin znaleźli się w Londynie. Następne pół zajęło
dostanie się do szpitala w którym znajdowała się dziewczyna.
Wchodząc na oddział położniczy zauważyli niewielką grupę osób
przed wielkimi drzwiami za które nikt nie mógł wejść. Była tam
Emi, rodzice dziewczyny, Peter, David, Caro jak i... matka Dana i
jego siostra. To na widok tych dwóch kobiet mężczyzna zamarł.
Jego rodzina nadal nie wiedziała o ciąży dziewczyny, bynajmniej
nie od niego. Starsza kobieta wyszła mu naprzeciw.
- Mamo...-
zaczął, jednak ta ruchem dłoni zakazała mu mówić.
- Nie
teraz... najważniejsza jest Blue i dziecko. Coś idzie nie tak.-
uprzedziła syna. Ten nieco zbladł. Co mogło iść nie tak?
- Miała
rodzić za miesiąc... teraz mamy trasę...- jego słowa dosłyszał
David, który wreszcie mógł osiągnąć to co chciał. Podszedł do
Smitha i przyłożył mu. Nikt się tego nie spodziewał, a tym
bardziej sam Smith, który leżał obecnie na ziemi.
- Pieprzone
przepraszam, że nie nawet dziecko nie wzięło pod uwagę tego, że
tatuś musi drzeć ryja na na koncercie. - wysyczał. Został
odsunięty przez chłopaków od Dana, który ocierał swój nos z
krwi. Wtedy wyszła na poczekalnię kobieta i rozejrzała się po
zebranych.
- Czy jest
wśród państwa ojciec dziecka?- zapytała donośnym głosem. Smith
poczuł dreszcze na plecach. Wstał z ziemi i wysunął się z
tłumu. Kobieta w białym ubraniu zmierzyła go wzrokiem. Po
pierwsze rozpoznała w nim Tego Dana...a po drugie zauważyła
cieknącą krew z nosa.
- Znakomicie.
Matka jest teraz pod narkozą... bardzo źle przeszła poród,
straciła wiele krwi przez cesarskie cięcie i... lekarze robią co
w ich mocy... Najlepiej aby dziecko było w pierwszych momentach
trzymane przez któregoś przez rodzica...wpływa to dobrze na odporność i...- zaczęła tłumaczyć.
Dan poczuł falę skurczów żołądka. Co to wszystko miało
znaczyć? Co z jego Blue?
- Idźmy...-
ponaglił mężczyzna woląc nie słuchać szczegółów... Jeszcze
nie teraz. Kobieta kiwnęła głową i zostawili za sobą rozbudzona
grupę osób, którzy zaczęli martwić się o dziewczynę.
Pielęgniarka zaprowadziła mężczyznę do niewielkiego pokoju z
jasnym światłem. Stał tam wygodny fotel. Nakazała mu usiąść i
poczekać, zostawiając przy nim chusteczki nasiąknięte wodą aby
mógł wytrzeć zakrwawiony nos. Minęło kilka minut w których Dan
rozsiadł się na owym miejscu i ściągnął z siebie kurtkę.
Został w czarnej bluzce na której miał jakiś dziwny napis.
Oddychał głęboko stresując się bardziej niżeli przed pierwszym
koncertem, niżeli przed maturą i wszystkim innym co spotkało go w
życiu. Wtedy usłyszał kroki kobiety. Przełknął z trudem ślinę.
Wpatrywał się w drzwi które po chwili się otwarły. Kobieta z
lekkim uśmiechem spojrzała na mężczyzny zauważając jak bardzo
ma spocone czoło. Nie jeden taki tatuś zjawiał się na porodówce.
Trzymała w swych ramionach małe zawiniątko. Widział tylko
kawałek czarnej czuprynki, która wystawała spod kocyka. Stres
powodował u niego skurcze żołądka prowadzące do stanów przed
wymiotnych jednak ignorował je.
- Niech pan
zegnie prawą rękę w łokciu.- nakazała pielęgniarka. Gdy ten to
zrobił, pewnym ruchem położyła mu na niej ruszające się
zawiniątko. Wtedy Dan ujrzał to co było przednim schowane tyle
czasu. To małe coś marszczyło w zabawny sposób nosek, otwierało
usteczka i zamykało niebieskie oczka. Małe paluszki jakby należały
do kogoś innego wyginały się i prostowały. Dziecko było
niespokojne wciąż, bardzo ruchliwe. Momentalnie sparaliżowała go
niepewność tego co może zrobić, aby nic nie uszkodzić maleństwu.
- Niech pan
się nie przejmuje... dzieci wyczuwają strach. Niech się pan
wygodnie oprze. To pana córeczka... nic pan jej złego nie zrobi.-
zaśmiała się kobieta. Smith zrobił to co nakazała, oparł się
o fotel i bardziej przytulił do siebie dziecko, które powoli
zamykało oczka. Dopiero teraz dotarło do niego jej słowa.
-
Córeczka?-zdziwił się patrząc na kobietę oniemiały i niemal
pijany z tego wszystkiego co się działo. Pojawiała się w nim
nowa miłość, do tego malutkiego cosia w jego ramionach.
- Nie
wiedział pan jakiej jest płci?-zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Córka...-
westchnął Dan z zachwytem znowu zerkając na małą dziewczynkę, która odnalazła swój palec i zaczęła go ssać. Uśmiechnął
się, a w jego oczach pojawiła się mała łza. Pielęgniarka widząc, że młody tata sobie już jakoś radzi chciała wyjść jednak Dan
szybko uniósł wzrok.
- Co z Blue?-
zapytał przypominając sobie o dziewczynie.
- Lekarze
kończą zabieg... będzie dobrze.- powiedziała kobieta i wyszła.
Dan został sam z swym dzieckiem. Z córeczką. Chłopak spojrzał
na nią, jak właśnie wyczerpana największym wydarzeniem w jej
życiu zasypia. Nigdy nie przykuwał uwagi do dzieci, one po prostu
gdzieś tam się rodziły i były ale... stwierdził że jego córka
to najpiękniejsze dziecko na świecie.
- Już nigdy
was nie zawiodę.- obiecał.
Przed tym wszystko było ważniejsze od Blue czy nawet od ciąży. A teraz? Dan w nosie miał koncerty, festiwale... zdał sobie sprawę że woli oto te małe dziecko które tak ufnie zasypiało w jego ramionach niżeli tłumy, niżeli swoją pasje. Oddałby za nią i za Blue życie. Teraz był tego pewien. Tym razem była to przysięga której
nigdy nie mógł złamać.
Przed ostatni rozdział.
Serce boli coraz bardziej.
Gdyby nie choroba i zatrucie chlorem
pewnie dziś wstawiałabym ostatni rozdział.
Wstawię go jutro wieczorem.
Co sądzicie?
Jak wrażenia?
Czego spodziewacie się w ostatnim rozdziale?
Mam do was prośbę, z racji że to przed ostatni rozdział
chciałabym WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW KORALIKA
poprosić o zostawienie chociaż malutkiego śladu w komentarzach,
starczy mała kropka, czy jedno słowo... chcę wiedzieć, że jesteście.
To ostatnie momenty Koralika...
Pokażcie ile was jest :)
Dziękuję.
Kocham was.
Tumburulka.
.
OdpowiedzUsuń:) przygarnę kropka :)
UsuńDzięki!
Boże, feelsy mocno 😢😢😢
OdpowiedzUsuńmamulu aż nie wierzę, że wpływam tak na wasze emocje 0.0
UsuńJejku nie chcę końca koralika! :(
OdpowiedzUsuńpomyśleć, że miał się skończyć w momencie wybuchu tych sztucznych ogni podłożonych przez Monice...takie tajemne informacje z mych zmian w fabule :)
Usuń:')
OdpowiedzUsuń:-) od początku AVBNZ <3
UsuńO faken... Skonczylam... Koncowka taka piekna... Jestem strasznie ciekawa, co bedzie w ostatnim rozdziale... Nie wierze, ze to juz koniec, serduszko boli :( biedna Blublusia, mam nadzieję, że nie kipnie w szpitalu, to bylaby masakra. A moze sie zejda? Ten ostatni raz? Nie mam pojecia, ale cos mi sie wydaje, ze happy endu to nie bedzie.. :( super rozdzial i nie moge sie doczekac ostatniego ;* ~Ania
OdpowiedzUsuńPrzypominam jestem Mickiewiczem, a nie Szekspirem... Mickiewicz nie uśmiercił ani Pana Tadzia ani Zosię! o! :)
UsuńMnie też serduszko boli jak was boli :/ nie mogę zebrać się do pisania rozdziału... chyba pójdę dziś szybciej spać aby jutro mieć siły po powrocie do domu.
Będę płakać... Bo w Danie chyba siedzi jakiś dobry duszek... :)
OdpowiedzUsuńBuziaki, no_princess :**
Dan to nie taka skończona świnia, tylko czasami ma we łbie nasrane i niewygarnięte! :D
UsuńCałusy!
O Boże! Tyle emocji! ♥
OdpowiedzUsuńPod koniec cały czas się uśmiechałam i zaczęłam płakać, naprawdę wzruszyłam się! ♥
Dan jako tata ♥ Cudowne!
W następnym rozdziale muszą się pogodzić, potem wziąć ślub i mieć gromadkę małych Smith'ów ♥
Nie chcę końca Koralika :( Jedynym pocieszeniem jest fakt, że będziesz pisać kolejne opowiadanie. Ale to nie będzie to samo, przyzwyczaiłam się do bohaterów i trudno będzie mi ich pożegnać.. :<
Dan jako tata to cudowna wizja :)
UsuńMam nadzieję, że nowi bohaterowie wkupią się w twoje i pozostałych łaski :)
W momencie kiedy dodam ostatni rozdział Koralika to:
a) Będę bała się przeczytać wasze ostatnie rozdziały
b) popłaczę się
c) popadnę w kilkudniową depresję
d) zdam sobie sprawę, że właśnie skończyłam pisać moje dziewicze opowiadanie, które wymyśliłam w 5 minut, założyłam bloga pod wpływem emocji w 5 godzin tworzyłam pierwszą grafikę, i o 4 czy 5 nad ranem dodałam pierwszy rozdział. Nigdy wcześniej niczego nie publikowałam... więc no.. :)
Madafakin nostradamus na początku było tyle emocji :'') jezu ♥ pod koniec zaczęłam płakać xD to było takie wzruszające ♥ dalej nie mogę uwierzyć że to już koniec Koralika :(
OdpowiedzUsuńPlanujesz jakieś 2 Ff ?
Pozdrawiam :* ♥
jejuś... aż mam wyrzuty sumienia, że tak na was wpływam... ale jakim cudem?? :)
Usuńtak, tzn nie będzie to typowe ff... nie chcę za wiele ujawniać, jednak chłopacy będą użyczać swych wyglądów oraz nazwisk... :)
Ja pitole, dobrze ze kupilam zapas chusteczek :D teraz sie smieje ale czytalam na raty i w wannie ryczalam pozniej sie powstrzymywalam...kurde to takie zyciowe ten Koralik ;) myslalam ze Blue mu wybaczy jak sie przyznal ale nie. I bardzo dobrze! Pozniej myslalam ze nie przezyje porodu...ale uf... ;) ciekawe czy teraz mu wybaczy? :> mam dwie wersje ale nie zdradze poki nie przeczytam ostatniego rozdzialu. Buuuu szkoda ze niedlugo koniec ;( ale licze na nastepne. Moze zalepi dziure w sercu po stracie Koralika :P wiem wiem juz glupoty pisze dlatego wole nie pisac komentarzy :D ale musialam!
OdpowiedzUsuńczytałaś Koralika w wannie?? o.0 tak... mrraśnie :D
UsuńKolejna co ma mnie za Szekspira :D
Ok ale mam nadzieję, że ujawnisz swoje podejrzenia pod kolejnym rozdziałem :) Czekam :)
I dobrze, że komentowałaś! :)
Widzę że nie jako jedyna nie wytrzymałam i pociekło mi kilka łez...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jeszcze tylko jeden rozdział koralika. Planujesz jeszcze jakieś ff?
~AndziaX
Nie tylko ty przez co jestem niesamowicie zdziwiona.
UsuńMnie rzadko kiedy książki wzruszały, i coś musiało być naprawdę dobre abym ryczała więc...kurde :D ok nie myślę w ten sposób.
Tak Andziu, następne opowiadanie będzie czymś w tym stylu, choć obawiam się, że uznanie tego za FF będzie zbyt duże, ponieważ Bastille jako Bastille nie będzie, będą jedynie chłopacy... ale jako nie oni... :D Dowiecie się niedługo.! "Świeca" zapali swój ogień!
Wow... Tylko tyle mogę napisać ;) Po prostu świetne :D
OdpowiedzUsuńooo dziękuję :)
UsuńJejuś jak miło takie komentarze czytać *_* kurczałki...
I jejuuuuu! Ja na prawdę nie wiem co mam napisać, bo to było takie wzruszające i kochane, że omatkoboska. No pięknie!!!!<3
OdpowiedzUsuńdodam "jejuś" bo ja nie wiem jak wam mam dziękować za wasze słowa... już naprawdę nie obejmuję... boję się, że jutro mnie spalicie na stosie za to co dodam :D
UsuńI ja uroniłam łezkę przy czytaniu :'-( Dan w końcówce odzyskał twarz i wreszcie zaczął myśleć właściwą głową. Uważam, że facet trzymający na rękach i opiekujący się swoim dzieckiem, to taki wzruszający widok, a jednocześnie dodający mu tylko męskości. Gdyby to był ostatni rozdział "Koralika", to zakończenie byłoby idealne.
OdpowiedzUsuńJuż mnie nosi, bo jestem ciekawa jaki pomysł na finał opowiadania, zrodził się w tej twojej szalonej głowie :D
Rozryczałam sie jak małe dziecko :') Czytanie tego co pisałas było niczym cud jaki mnie mógł spotkać :D Dzięki za te wszystkie rozdziały... Wspaniały dział, jak i inne :D Kyle również, to jest dopiero facet z "jajami" (y) ^^ Szkoda, że to koniec, ale w końcu wszystko ma swój czas :) Liczę, że ostatni rozdział może nas mocno zaskoczyć !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie wierzę w te pieprzone reklamy, już chyba 5 raz probuje napisać komentarz i wyskakuje mi jakaś stronka . -.-
OdpowiedzUsuńBlogspot sie jebie.Jestem u babic więc przeczytałam szybciutko i chce dodać Ci kmetarz wiedząc że nie będzie juz tak świetnego opowiadania jak te (Ubolewam i dobrze o tym wiesz ) Wiem, nie byłam doskonałą czytelniczką bo pomijalam kilka rozdziałów w komentowaniuale serio się starałam,nie mogę uwierzyć że tak szybko ta przygoda się konczy i odczuwam że Twoja złość na Dana przeniosła się także troche na opowiadanie .Jak dla mnie tylko perfekcyjna matka dommu może się zatruć chlorem , nastepnym razem wykopie szybciej podkop
i wysprzątam Ci dom jak perfekcyja stormer w domu xd :D
Co do rozdziału.....Wahahahahah należało się dla Dana, dobrze że Kyle mu przywalil i w sumie wobraziłam sobie dwa fioletowo różowe siniaki na jego doskonale pokrytych kilkudniowym,zarostem policzkach *.*
Serio , twój opis Kyla w tym opowiadaniu....jest taki realny myślę że on naprawdę taki jest .... taki opiekunczy,uroczy,nierozgarniety ale romantyczny, ciotowaty *.* I nadodatek przyjechal po Dana do USA.Też bym nie siedziała z nim w jednym żędzie.I szkoada mi Blum i dzidzi bo Dan zachował się jak ostatni kretyn, jak można być takim potforem , na dodatek byzkną dwie dziunie , ja rozumiem, jedną ale dwie to przejbał na całej linji.Boże czy ty to widzisz. David i tak dorwał go w szpitalu z czego się w sumie cieszę , bo siniaków na twarzy nigdy dość. Przedwczesny poród i komplikacje , czuje że nie skończy się do dobrze [*].Urocze to jak Dan wzią małą na ręce i zlożył przysięgę (Ale i tak jest kutasem , jakim na tym świecie jest od metra i do kwadratu (nie urażając chłopaków którzy czytają ten komentarz...chociaż ;D )) Nie moge , nie mogę,nie moge pogodzić się z tym że to juz przedostatni rozdział, chociaż szczeże mówiąc jestem ciekawa co wymysliłaś.
Przepraszam ,ostatnio za moje zachowanie i izolacje od wszystkiego i wszystkich, już chyba jest okej.I jeżeli mój brat to idiota i haslo na domowe wifi to *lubieplacki* to będziemy miały ze sobą chociaż trochę kontaktu.Wiesz że mniej czy więcej udzielałam się pod twoimi postami ,ale zawsze czytalam :) oby bylo tak z nastepnym blogiem ;)
Życzę weny na ostaatni rozdział tego FF i na kolejny nowy blog .
Kocham i czytam zawsze,
Anette
Mam straszne trudności w dodaniu komentarza , nawet nie mogę zalogować się na moje konto , więc dodaje z *anonima* chociaż wiem że wiesz kto pisze :*
żarty się skończyły za 10 razem próby dodaje komentarz przez Internet Explorer
Cholera! Pomyśleć, że to już koniec. Tylko został ostatni rozdział ; x doczekać się go nie mg. Ciekawe co nasza tumburulka wymyśli tym razem, hmmnn?! Pisz kobito, pisz!
OdpowiedzUsuń