niedziela, 5 października 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 40.

                                                               40.



             Dan siedział w samolocie z kubeczkiem wody w ręce. Miał strasznego kaca fizycznego, ale chyba najbardziej męczył go ten moralny. Starał się zebrać w głowie wszystkie myśli jakie powinien przekazać Blue, jednak nie potrafił. Prawdą był fakt, że nie przestał jej kochać. Nie zdradził jej dla faktu większego niżeli, zamazanie na chwilę jednej ważnej wiadomości. Miał zostać ojcem. W tej metalowej, latającej puszce zbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że jest najgorszym z możliwych kandydatów na to miejsce. Westchnął spoglądając na Kyle, który siedział w ogóle w innym rzędzie, gdzie obok siebie nikogo nie miał. Specjalnie zarezerwował Smithowi oddzielne miejsce aby „odgrodzić się” od jego kłamstw i dupkowatości. Niebieskooki wstał z swego miejsca i ruszył do brodacza, który obecnie słuchał muzyki z telefonu. Usiadł obok niego z miną zbitego psa. Było to niemal takie pasujące do niego określenie, ponieważ na jego twarzy widniały dwa duże siniaki idealnie odciśniętych pięści przyjaciela w jego skórze. Simmons wyczuł go jednak nawet nie drgnął. Dan przeczesał swoje nieuczesane włosy i spojrzał na przyjaciela wyczekująco. Nie reagował. Smith był niecierpliwy, przez co wyciągnął z ucha mężczyzny słuchawkę.
- Weź te swoje brudne łapy ode mnie...- zażądał brodacz marszcząc brwi, jednak w końcu skupiając wzrok na swym nowym towarzyszu.
- Dlaczego przyleciałeś?- zadał nurtujące go pytanie. Niebieskie oczy naciskały na twarz Kyle'a który ostentacyjnie westchnął i oparł się tak o fotel by być przodem do rozmówcy.
- Bo cię znam ok? Bo wiem jakim dupkiem byłeś i jesteś. Myślisz, że nie widzieliśmy co się zapowiada? Czekałeś tylko aż ruszymy dupy z hotelu. Znam cię lepiej niż ci się zdaje, jednak tylko ty myślisz,  że nikt cię nie rozumie. Kurde chłopie... spierdoliłeś na całej linii. Cud, że z tobą gadam bo dla mnie jesteś śmierdzącym leniem. Mogłeś robić wszystko co ci się chce jednak kurwa... będziesz mieć dziecko. Zrozumiałbym gdybyś stwierdził, że nie kochasz Blue, że nie chcesz z nią być... ale do żadnego chuja nie zrozumiem dlaczego zostawiasz swoje dziecko? Jakby między wami miało być źle to zawsze powinno być ważne dla ciebie dobro maleństwa. - zaczął swój monolog w którym była całkowita prawda.
- Nie wiem dlaczego mydlisz wszystkim oczy... lepiej jakbyś powiedział, że masz dość...- uniósł brwi Kyle nie rozumiejąc, jednak dziecinności swego przyjaciela. Ten pokiwał głową przyswajając słowa. Westchnął opierając się wygodnie o fotel i przymknął oczy.
- Było do przewidzenia, że jakąś przeruchasz... miałem głupią nadzieję,  że tego nie zrobisz. A jednak... coś mnie podkusiło aby wrócić do Ameryki po ciebie.- wyznał patyczak strzelając z palców.
- To USG co pokazałeś... to...- jąkał Dan marszcząc nieco brwi cały czas.
- To twoje dziecko... byłem z Blu na wizycie, bo miała iść sama... wiecznie jest sama ale udaje, że daje rade. - powiedział marszcząc się nieco. Bardzo martwił się o ciężarną. Dan otworzył oczy i zerknął na przyjaciela.
- Możesz mi... pokazać?- zapytał niepewnie uciekając gdzieś wzrokiem w bok. 
Kyle przekręcił w palcach telefon nie mając najmniejszej ochoty tego robić, jednak to było jego dziecko. Ustawił kilkusekundowy filmik i podał komórkę Smithowi. Malutki szaro-biały obraz poruszał się powoli, słychać było zachwyt Kyle, który komentował wszystko zza nagrywanego materiału, na samym końcu telefon przesuwał swój obraz na leżącą Blue, z łzami na policzkach jednak z wielkim uśmiechem na twarzy. Serce Dana bolało mocniej niż rana, którą zadał mu mężczyzna z koncertu. Dopiero teraz po tylu miesiącach zdał sobie sprawę, że stracił najważniejszą osobę w swym życiu, miał nadzieję, że może Blu mu wybaczy. Tyle mu już wybaczyła.


        Blum z wielkim brzuchem przed sobą krzątała się po kuchni pomiędzy mężczyznami. Skończyli właśnie jeść obiad. Kiedy chciała pozbierać naczynia Woody i Will zerwali się na równe nogi.
- Ty lepiej sobie siedź.- stwierdził Chris zatrzymując ją ruchem dłoni. Will zaczął zbierać wszystkie talerze. David i Peter zajmowali się jakąś niespodzianką w jej pokoju.
- Dajcie spokój tylko pozmywam.- zaśmiała się dziewczyna szczęśliwa, że ma w końcu towarzystwo.
- Źle, że ktoś chce ci pomóc?- zapytał Will unosząc brew do góry, jednak uśmiechnął się do niej łagodnie zanosząc wszystko do umywalki. Jakoś dziwiło ją, że ten członek Bastille jest dla niej taki miły, do Chrisa już się przyzwyczaiła, jednak nie do najstarszego z grupy. Blue odwórciła się na krześle przodem do nich.
- Będę musiała was pochwalić przed Danem... albo... może to on wam kazał robić przy mnie dyżury?- zapytała chcąc odgadnąć powód dla którego byli w tym mieszkaniu. Obaj spojrzeli po sobie nieco markotniejąc. Ciężarnej wydało się przez sekundę, że oni wiedzą o czymś o czym ona nie wiedziała i wcale nie było to coś fantastycznego. Jednak myśl za szybko zniknęła z jej głowy.
- Kyle kazał nam tu przyjechać.- wyjaśnił Woody podwijając rękawy by zaraz zabrać się do mycia naczyń.
- Wczoraj wyjechał wieczorem... teraz was wezwał, Caro kazał jechać do rodziców... co on kombinuje? A może to jakaś niespodzianka bo niedługo Ruda ma urodziny?- wymyślała dziewczyna gładząc brzuch. Will skrzywił się nieco ale usiadł koło niej i spojrzał na nią.
- Wiadomo już jaka płeć?- chciał zmienić temat, jednak wielki uśmiech dziewczyny nie zniknął.
- Wiem tylko ja... dopiero Dan będzie następną osobą, która pozna płeć...-stwierdziła. Tak chciała aby było. Był ojcem, i choć nie mógł być wtedy przy niej to chociaż tak mogła mu to ułatwić. Wtedy z ręki Chrisa wyślizgnęła się jakaś szklanka i roztrzaskała o ziemię.
- Posprzątam...- dodał od razu jakby nieco przez zaciśniętą szczękę. Will spojrzał na niego z swego rodzaju bólem. Zacisnął usta i spojrzał znów na brunetkę, która przyglądała się przyjacielowi. Już chciał zacząć nowy temat kiedy ktoś zapukał do drzwi mieszkania. Chris zgarnął szkło szybko po czym spojrzał na drugiego z Bastille. Oni wiedzieli.
- Jejku...co dziś tu taki ruch.- jęknęła dziewczyna wstając powoli z krzesła. Drzwi od jej pokoju się otwarły i wyszli z nich Peter oraz Dawid. Blu podeszła do wielkich drzwi odkluczając ciężki zamek. Kiedy uchyliła je serce stanęło jej w sekundzie.
- Dan.- szepnęła i momentalnie rzuciła się na jego szyję wtulając się w jego ciało. Ten zapach i ciepło. W oczach stanęły jej łzy szczęścia. Tak bardzo za nim tęskniła. Mężczyzna nieco sztywno położył dłonie na jej ciele, dając jej buziaka w czubek głowy. Następnie spojrzał na zebranych. Wiedział po ich minach komu Kyle powiedział prawdę. Brodacz wyminął parę w drzwiach stając koło Davida. Dopiero po chwili dziewczyna odsunęła się od ukochanego i przyjrzała się jego twarzy.
- O matko... co ci się stało? Dan napadli na ciebie?-przestraszyła się widząc opuchniętą twarz. Opuszkami palców dotknęła napiętą skórę,  jednak chłopak mocno się skrzywił. Chwycił jej dłoń i ucałował.
- Muszę coś ci powiedzieć.- szepnął skupiając się na niej. Otarł jej łzę z policzka, a ona pod naciskiem jego dłoni przymknęła oczy delektując się tą małą pieszczotą. Tym bardziej Dan zdawał sobie sprawę jak ciężko będzie mu wszystko wyjawić, zbyt czytelna była jej miłość do niego. Dopiero po chwili dziewczyna zdała sobie sprawę, że jego ton nie zapowiada sielankową historię. Brązowe oczy spoczęły na jego poobijanej twarzy. Zmarszczyła brwi rozpoznając w tym spojrzeniu to coś. Odsunęła się od niego rozglądając się po bokach. Jakby w odruchu dotknęła swego brzucha w którym aktualnie dziecko kopało jakby w rytm serca matki. Spojrzała na mężczyzn za sobą. Cokolwiek by miał jej powiedzieć Smith, wolałaby aby zrobił to w cztery oczy.
- Kyle... zabierz ich do pokoju Caro...- poprosiła ruszając do swego pokoju. Mężczyźni woleli nie kwestionować jej wyborów. Dan ruszył za ciężarną zamykając za sobą drzwi. Ta skupiała się tylko na jego obecności. Widziała jak marszczy brwi, jak jego oczy spoglądają na nią co jakiś czas, jedynie na ułamek sekundy, by zaraz uciec. Przeczesywał niemal maniakalnie swe włosy albo naciągał bransoletę na nadgarstku. Był zdenerwowany, a ją dopadała jedynie jedna myśl.
- Nie chcesz mnie już?- przerwała tą ciężką cisze. Dan dopiero teraz oniemiały spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie o to chodzi...- oburzył się na moment po czym zaczął chodzić po pokoju od ściany do ściany. To tylko pogarszało stan kobiety. Oddychała płytko trzymając się za brzuch. W głowie powtarzała sobie, że wszystko będzie dobrze... chciała w to wierzyć.
- Blue... zrobiłem coś złego- zaczął i stanął wreszcie przed nią nabierając oddech. Nie wiedziała dlaczego ale przypomniała jej się ich pierwsza randka. Wtedy też ta uciekał wzrokiem, gdy mówił jej o swej przeszłości.
- I to nie raz... Wszystko przez...przez moją głupotę i zagubienie...nie mówię, że nagle wiem co robić, nadal nie wiem ale.. były dla mnie odskocznią... tworzyły pustkę od tego co miałem ostatnio ciągle w głowie...- mówił niemal dukając każde słowo.
- One?- wyłapała jedynie to słowo, które było zbyt czytelne. Uciekł wzrokiem splatając dłonie przed sobą. Spojrzał na wielki brzuch kobiety. Ostatnio gdy ją widział można było podejrzewać, że jedynie przytyła, teraz widoczny był ciążowy brzuszek. Jej figura stała się bardziej kobieca, pełna. Jak mógł chcieć mieć inną kobietę w łóżku niżeli ją? Jak mógł do tego dopuścić?
- Zdradziłem cię... zdradziłem was... kiedy chłopacy wrócili tutaj ja...przespałem się z dwiema jakimiś...- ważył każde z słów czekając na jej reakcje. 
          Oczy dziewczyny zrobiły się nieco większe, jednak mimika pozostała niezmienna. Walczyła, choć nikt nie mógł tego zauważyć, a zwłaszcza Dan. Nie mogła mu pokazać jak ją zranił. Duma jej na to nie pozwalała. Zacisnęła usta unosząc podbródek jakby nastawiała swoją twarz do drugiego policzka.
- Przepraszam Blue...- westchnął bezradny bo raczej nie wiedział innych słów do wypowiedzenia. Teraz to on ją tracił. W ten sposób co on taktował Blum przez poprzednie miesiące, ona zaczynała traktować go. Serce jej w jednym momencie zamarło, a wszystko uleciało. Z dziwnym spokojem zaczęła gładzić brzuch. Dziecko w nim nie przestało kopać. 
Wzięła jego dłoń i przyłożyła do materiału bluzki. Smith był zdziwiony, a jednocześnie oczarowany tym. Pierwszy raz w życiu mógł to poczuć. Swoje własne dziecko. W kąciku oka można było dostrzec łzę wzruszenia, jednak brunetka to ignorowała. Odsunęła się nagle od niego i otwarła drzwi. Dan jak wodzony za sznurek ruszył za nią. Blue podeszła do drzwi wyjściowych i je otwarła. Brunet stanął kilka kroków przed nimi i spojrzał na nią z zdziwieniem.
- Nie chciałam abyś kiedyś zarzucił mi, że nie poczułeś tego jak nasze dziecko kopie. Że cię od niego odsuwam...Wiesz, że byłeś dla mnie wszystkim.- spojrzała na niego z uwagą.
- Blue... to nie tak jak myślisz...- westchnął chcąc się do niej przybliżyć.
- Dziękuję ci, że teraz nie muszę łudzić się, że to ma sens...- przyznała szczerze.- Nie chcę cię widzieć... przynajmniej do czasu pojawienia się dziecka na świecie. Nie odbiorę ci praw do niego. Jednak o wszystkim będzie cię powiadamiał Kyle. Ja dla ciebie nie istnieje.- odpowiedziała coraz bardziej ściszając głos. Była silna tylko i wyłącznie dla tego małego, bijącego serduszka. Tak naprawdę serce jej się rwało do tego mężczyzny, chciała go przytulić, pocałować, uwierzyć że to wszystko nie tak. Jednak nie umiała. Musiała mieć dla siebie szacunek, zapewnić godziwe życie dziecku.
- Chcę abyś już poszedł.- poprosiła. 
             Dan czuł się jakby stracił grunt pod nogami. Nie tego się spodziewał po niej. Twierdził, że będzie płakać, albo krzyczeć, albo coś jeszcze innego, jednak nie takiego spokoju. Tym bardziej poczuł się jak śmieć wiedząc jak ona sama siebie ceni. Była zbyt cenna aby on mógł ją mieć. Nie był jej wart pomimo miłości jaka ich łączyła. Wyszedł bez słowa. Zaraz gdy Blue zamknęła za nim drzwi zaczęła głęboko oddychać. Mężczyźni wylali się z pokoju Caro niczym jedna wielka fala.
- Co się stało? Blue jesteś blada!- David wyminął wszystkich i podbiegł do siostry, która nie najlepiej zaczęła się czuć.
- Gdzie Dan?- zapytał Peter rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie ma go i nie będzie...- szepnęła dziewczyna opierając się o stół w kuchni. David nie rozumiał tego.
- Co on ci zrobił?- zapytał cedząc słowa przez zęby. Blu nie chciała mówić, nie chciała aby ktokolwiek wiedział co on jej zrobił. Chciała udawać jeszcze silniejszą.
- Co on jej zrobił?!- przeniósł pytanie na członków z zespołu. Kyle uciekł wzrokiem czując się nieco temu wszystkiemu winny. Will poszedł uchylić okno. Na linii ciężkiego wzroku został Woody.
- Przespał się z jakimiś...- nie zdążył dokończyć. Furia w oczach blondyna wzrosła niesamowicie.
- Pozwoliłaś mu tak wyjść?!- krzyknął, jednak spojrzał na brzuch dziewczyny za który się obecnie złapała. Nie mógł czekać. Wybiegł z mieszkania jakby chciał złapać Dana.
- Biegnijcie za nim Peter i Kyle...- poprosiła dziewczyna. Partner jej brata wahał się jedynie chwilkę po czym ruszył dp drzwi wyjściowych, za to brodacz nie chciał się nawet ruszyć.
- Kyle proszę cię idź... on sam sobie z nim nie da rady...- wyszeptała brązowooka patrząc na przyjaciela. Ten martwił się o nią jednak nie zostawiał Blue samą. Był Will i Woody. Dlatego również ruszył pędem za tamtą dwójką. Blue chwilę stała przy stole oddychając głęboko po czym spojrzała na Chrisa.
- Wszystko w porządku z dzieckiem?- zapytał podchodząc powoli.
- Tak... chce się położyć.- stwierdziła prostując się na tyle ile pozwalał jej brzuch. Perkusista jako asekuracja poszedł za nią do pokoju. Dopiero po położeniu się w miękkiej pościeli, została przykryta kołdrą. Will również przyszedł tutaj aby otworzyć jej okno.
- Zrobić ci herbaty?- zapytał z troską w głosie.
- Ona nie lubi herbat... widziałem tabliczkę czekolady w kuchni... zrobisz jej?- powiedział Chris zanim dziewczyna mogła odpowiedzieć. William pokiwał głową i ruszył do kuchni. Blue spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Wiedzieliście?- spytała niepewnie.
- Dzisiaj się dowiedzieliśmy... - przyznał z szczerością nie bardzo wiedząc gdzie ma usiąść.
- Połóż się obok... zimno mi.- poprosiła. Chociaż czyste powietrze zza okna było jej potrzebne, to jednocześnie czuła jak bardzo ma zimne ma dłonie. Chłopak pokiwał głową z zrozumieniem i położył się obok niej na łóżku. Od razu położyła mu na torsie głowę. Dopiero teraz zauważyła małe, białe łóżeczko, które nagle pojawiło się w jej pokoju.
- Jakie śliczne...- szepnęła. Woody odruchowo zaczął gładzić jej plecy.
- Na pewno dobrze się czujesz? To musiało być dla ciebie...
- Ciii... nie mów o tym. Raz mi starczy usłyszeć, że ktoś kogo będę kochać całe życie... z kim mam dziecko, tak zrobił.- poprosiła.
 Woody to zbyt dobrze rozumiał.
            Will po czasie wrócił z kubkiem gorącej czekolady, którą dziewczyna przegryzała czipsami cebulowymi. Niedługo po tym z nadmiaru myśli usnęła. Spała stosunkowo długo, obudziły ją ściszone głosy w kuchni. Caro i Kyle... reszta musiała jakoś opuścić mieszkanie. Dopiero teraz dobiegły ją wszystkie bóle serca i duszy. Popłynęły pierwsze jak i ostatnie łzy skierowane ku Danowi.



              Początek lipca wydawał się za gorący. Okres festiwali zawsze taki był. Kolejna trasa po Europie. Uwielbiali właśnie tą, ponieważ czuli się niemal wszędzie jak w domu. Przez cały czas Dan nie miał wiadomości od Blue, reszta zespołu nawet nie wspominała o niej w rozmowach. Chronili ją przed nim, widział to. Tego dnia jechali niewielkim busikiem do kolejnego kraju. Ostatnio woleli przemierzać drogę samochodem, niżeli samolotem. Co z Blue? Jakoś starała się żyć. Pozaliczała drugi rok studiów, po namowie brata i Petera zamieszkała z nimi, w niewielkim domku na obrzeżach Londynu. Dziecko rozwijało się bardzo dobrze.
Jadąc na kolejny koncert cały busik był wypełniony muzyką. Wtedy telefon Kyle zaczął głośno grać. Brodacz mlaskał głośno jedząc cukierki, i właśnie rozwijał kolejnego kiedy odebrał telefon.
- Cześć przystojniaczku? Co tam?- zapytał udając seksowny głos, wkładając sobie do ust kolejny cukierek. Woody zaśmiał się rzucając w niego jakieś papierki.
- Co?!- niemal zadławił się słodkością. Zaczął kaszleć. - Wyłączcie tą cholerną muzykę!- krzyknął do Dana który siedział przy kierowcy. Ten zrobił to z niechęcią.
- Jak to rodzi?! Już?! Jeszcze miesiąc miała... Ok!- panikował Kyle. Will i Woody spojrzeli po sobie od razu wiedząc co się kroi. Dan jako ostatni zdał sobie sprawę co oznacza ta cisza. Odwrócił się do chłopaków. Widział przerażonego patyczaka, który słuchał poleceń rozmówcy zatykając usta aby nic nie mówić.
- Blue?- wyszeptał niebieskooki niemal czując jak drętwieją mu nogi z tego szoku. Kyle jedynie pokiwał głową dalej słuchając wszystkiego.
- Co robimy?- zapytał Will wiedząc, że na następny dzień mają koncert.
- Nie wiem...- wyprostował się Smith patrząc na drogę przed sobą. Woody aż się zagotował.
- Jak to nie wiesz?! Na pierwsze lepsze lotnisko!- nakazał kierowcy perkusista.
         W ciągu zaledwie trzech godzin znaleźli się w Londynie. Następne pół zajęło dostanie się do szpitala w którym znajdowała się dziewczyna. Wchodząc na oddział położniczy zauważyli niewielką grupę osób przed wielkimi drzwiami za które nikt nie mógł wejść. Była tam Emi, rodzice dziewczyny, Peter, David, Caro jak i... matka Dana i jego siostra. To na widok tych dwóch kobiet mężczyzna zamarł. Jego rodzina nadal nie wiedziała o ciąży dziewczyny, bynajmniej nie od niego. Starsza kobieta wyszła mu naprzeciw.
- Mamo...- zaczął, jednak ta ruchem dłoni zakazała mu mówić.
- Nie teraz... najważniejsza jest Blue i dziecko. Coś idzie nie tak.- uprzedziła syna. Ten nieco zbladł. Co mogło iść nie tak?
- Miała rodzić za miesiąc... teraz mamy trasę...- jego słowa dosłyszał David, który wreszcie mógł osiągnąć to co chciał. Podszedł do Smitha i przyłożył mu. Nikt się tego nie spodziewał, a tym bardziej sam Smith, który leżał obecnie na ziemi.
- Pieprzone przepraszam, że nie nawet dziecko nie wzięło pod uwagę tego, że tatuś musi drzeć ryja na na koncercie. - wysyczał. Został odsunięty przez chłopaków od Dana, który ocierał swój nos z krwi. Wtedy wyszła na poczekalnię kobieta i rozejrzała się po zebranych.
- Czy jest wśród państwa ojciec dziecka?- zapytała donośnym głosem. Smith poczuł dreszcze na plecach. Wstał z ziemi i wysunął się z tłumu. Kobieta w białym ubraniu zmierzyła go wzrokiem. Po pierwsze rozpoznała w nim Tego Dana...a po drugie zauważyła cieknącą krew z nosa.
- Znakomicie. Matka jest teraz pod narkozą... bardzo źle przeszła poród, straciła wiele krwi przez cesarskie cięcie i... lekarze robią co w ich mocy... Najlepiej aby dziecko było w pierwszych momentach trzymane przez któregoś przez rodzica...wpływa to dobrze na odporność i...- zaczęła tłumaczyć. Dan poczuł falę skurczów żołądka. Co to wszystko miało znaczyć? Co z jego Blue?
- Idźmy...- ponaglił mężczyzna woląc nie słuchać szczegółów... Jeszcze nie teraz. Kobieta kiwnęła głową i zostawili za sobą rozbudzona grupę osób, którzy zaczęli martwić się o dziewczynę. 
          Pielęgniarka zaprowadziła mężczyznę do niewielkiego pokoju z jasnym światłem. Stał tam wygodny fotel. Nakazała mu usiąść i poczekać, zostawiając przy nim chusteczki nasiąknięte wodą aby mógł wytrzeć zakrwawiony nos. Minęło kilka minut w których Dan rozsiadł się na owym miejscu i ściągnął z siebie kurtkę. Został w czarnej bluzce na której miał jakiś dziwny napis. Oddychał głęboko stresując się bardziej niżeli przed pierwszym koncertem, niżeli przed maturą i wszystkim innym co spotkało go w życiu. Wtedy usłyszał kroki kobiety. Przełknął z trudem ślinę. Wpatrywał się w drzwi które po chwili się otwarły. Kobieta z lekkim uśmiechem spojrzała na mężczyzny zauważając jak bardzo ma spocone czoło. Nie jeden taki tatuś zjawiał się na porodówce. Trzymała w swych ramionach małe zawiniątko. Widział tylko kawałek czarnej czuprynki, która wystawała spod kocyka. Stres powodował u niego skurcze żołądka prowadzące do stanów przed wymiotnych jednak ignorował je.
- Niech pan zegnie prawą rękę w łokciu.- nakazała pielęgniarka. Gdy ten to zrobił, pewnym ruchem położyła mu na niej ruszające się zawiniątko. Wtedy Dan ujrzał to co było przednim schowane tyle czasu. To małe coś marszczyło w zabawny sposób nosek, otwierało usteczka i zamykało niebieskie oczka. Małe paluszki jakby należały do kogoś innego wyginały się i prostowały. Dziecko było niespokojne wciąż, bardzo ruchliwe. Momentalnie sparaliżowała go niepewność tego co może zrobić, aby nic nie uszkodzić maleństwu.
- Niech pan się nie przejmuje... dzieci wyczuwają strach. Niech się pan wygodnie oprze. To pana córeczka... nic pan jej złego nie zrobi.- zaśmiała się kobieta. Smith zrobił to co nakazała, oparł się o fotel i bardziej przytulił do siebie dziecko, które powoli zamykało oczka. Dopiero teraz dotarło do niego jej słowa.
- Córeczka?-zdziwił się patrząc na kobietę oniemiały i niemal pijany z tego wszystkiego co się działo. Pojawiała się w nim nowa miłość, do tego malutkiego cosia w jego ramionach.
- Nie wiedział pan jakiej jest płci?-zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Córka...- westchnął Dan z zachwytem znowu zerkając na małą dziewczynkę,  która odnalazła swój palec i zaczęła go ssać. Uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiła się mała łza. Pielęgniarka widząc,  że młody tata sobie już jakoś radzi chciała wyjść jednak Dan szybko uniósł wzrok.
- Co z Blue?- zapytał przypominając sobie o dziewczynie.
- Lekarze kończą zabieg... będzie dobrze.- powiedziała kobieta i wyszła. Dan został sam z swym dzieckiem. Z córeczką. Chłopak spojrzał na nią, jak właśnie wyczerpana największym wydarzeniem w jej życiu zasypia. Nigdy nie przykuwał uwagi do dzieci, one po prostu gdzieś tam się rodziły i były ale... stwierdził że jego córka to najpiękniejsze dziecko na świecie.
- Już nigdy was nie zawiodę.- obiecał. 
Przed tym wszystko było ważniejsze od Blue czy nawet od ciąży. A teraz? Dan w nosie miał koncerty, festiwale... zdał sobie sprawę że woli oto te małe dziecko które tak ufnie zasypiało w jego ramionach niżeli tłumy, niżeli swoją pasje. Oddałby za nią i za Blue życie. Teraz był tego pewien. Tym razem była to przysięga której nigdy nie mógł złamać.


Przed ostatni rozdział.
Serce boli coraz bardziej.
Gdyby nie choroba i zatrucie chlorem
pewnie dziś wstawiałabym ostatni rozdział.
Wstawię go jutro wieczorem. 
Co sądzicie? 
Jak wrażenia?
Czego spodziewacie się w ostatnim rozdziale?
Mam do was prośbę, z racji że to przed ostatni rozdział
chciałabym WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW KORALIKA
poprosić o zostawienie chociaż malutkiego śladu w komentarzach,
starczy mała kropka, czy jedno słowo... chcę wiedzieć, że jesteście.
To ostatnie momenty Koralika...
Pokażcie ile was jest :)
Dziękuję. 
Kocham was.
Tumburulka.

29 komentarzy:

  1. Boże, feelsy mocno 😢😢😢

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mamulu aż nie wierzę, że wpływam tak na wasze emocje 0.0

      Usuń
  2. Jejku nie chcę końca koralika! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pomyśleć, że miał się skończyć w momencie wybuchu tych sztucznych ogni podłożonych przez Monice...takie tajemne informacje z mych zmian w fabule :)

      Usuń
  3. O faken... Skonczylam... Koncowka taka piekna... Jestem strasznie ciekawa, co bedzie w ostatnim rozdziale... Nie wierze, ze to juz koniec, serduszko boli :( biedna Blublusia, mam nadzieję, że nie kipnie w szpitalu, to bylaby masakra. A moze sie zejda? Ten ostatni raz? Nie mam pojecia, ale cos mi sie wydaje, ze happy endu to nie bedzie.. :( super rozdzial i nie moge sie doczekac ostatniego ;* ~Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominam jestem Mickiewiczem, a nie Szekspirem... Mickiewicz nie uśmiercił ani Pana Tadzia ani Zosię! o! :)
      Mnie też serduszko boli jak was boli :/ nie mogę zebrać się do pisania rozdziału... chyba pójdę dziś szybciej spać aby jutro mieć siły po powrocie do domu.

      Usuń
  4. Będę płakać... Bo w Danie chyba siedzi jakiś dobry duszek... :)

    Buziaki, no_princess :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan to nie taka skończona świnia, tylko czasami ma we łbie nasrane i niewygarnięte! :D
      Całusy!

      Usuń
  5. O Boże! Tyle emocji! ♥
    Pod koniec cały czas się uśmiechałam i zaczęłam płakać, naprawdę wzruszyłam się! ♥
    Dan jako tata ♥ Cudowne!
    W następnym rozdziale muszą się pogodzić, potem wziąć ślub i mieć gromadkę małych Smith'ów ♥
    Nie chcę końca Koralika :( Jedynym pocieszeniem jest fakt, że będziesz pisać kolejne opowiadanie. Ale to nie będzie to samo, przyzwyczaiłam się do bohaterów i trudno będzie mi ich pożegnać.. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan jako tata to cudowna wizja :)
      Mam nadzieję, że nowi bohaterowie wkupią się w twoje i pozostałych łaski :)
      W momencie kiedy dodam ostatni rozdział Koralika to:
      a) Będę bała się przeczytać wasze ostatnie rozdziały
      b) popłaczę się
      c) popadnę w kilkudniową depresję
      d) zdam sobie sprawę, że właśnie skończyłam pisać moje dziewicze opowiadanie, które wymyśliłam w 5 minut, założyłam bloga pod wpływem emocji w 5 godzin tworzyłam pierwszą grafikę, i o 4 czy 5 nad ranem dodałam pierwszy rozdział. Nigdy wcześniej niczego nie publikowałam... więc no.. :)

      Usuń
  6. Madafakin nostradamus na początku było tyle emocji :'') jezu ♥ pod koniec zaczęłam płakać xD to było takie wzruszające ♥ dalej nie mogę uwierzyć że to już koniec Koralika :(
    Planujesz jakieś 2 Ff ?

    Pozdrawiam :* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejuś... aż mam wyrzuty sumienia, że tak na was wpływam... ale jakim cudem?? :)
      tak, tzn nie będzie to typowe ff... nie chcę za wiele ujawniać, jednak chłopacy będą użyczać swych wyglądów oraz nazwisk... :)

      Usuń
  7. Ja pitole, dobrze ze kupilam zapas chusteczek :D teraz sie smieje ale czytalam na raty i w wannie ryczalam pozniej sie powstrzymywalam...kurde to takie zyciowe ten Koralik ;) myslalam ze Blue mu wybaczy jak sie przyznal ale nie. I bardzo dobrze! Pozniej myslalam ze nie przezyje porodu...ale uf... ;) ciekawe czy teraz mu wybaczy? :> mam dwie wersje ale nie zdradze poki nie przeczytam ostatniego rozdzialu. Buuuu szkoda ze niedlugo koniec ;( ale licze na nastepne. Moze zalepi dziure w sercu po stracie Koralika :P wiem wiem juz glupoty pisze dlatego wole nie pisac komentarzy :D ale musialam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałaś Koralika w wannie?? o.0 tak... mrraśnie :D
      Kolejna co ma mnie za Szekspira :D
      Ok ale mam nadzieję, że ujawnisz swoje podejrzenia pod kolejnym rozdziałem :) Czekam :)
      I dobrze, że komentowałaś! :)

      Usuń
  8. Widzę że nie jako jedyna nie wytrzymałam i pociekło mi kilka łez...
    Szkoda, że jeszcze tylko jeden rozdział koralika. Planujesz jeszcze jakieś ff?
    ~AndziaX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko ty przez co jestem niesamowicie zdziwiona.
      Mnie rzadko kiedy książki wzruszały, i coś musiało być naprawdę dobre abym ryczała więc...kurde :D ok nie myślę w ten sposób.
      Tak Andziu, następne opowiadanie będzie czymś w tym stylu, choć obawiam się, że uznanie tego za FF będzie zbyt duże, ponieważ Bastille jako Bastille nie będzie, będą jedynie chłopacy... ale jako nie oni... :D Dowiecie się niedługo.! "Świeca" zapali swój ogień!

      Usuń
  9. Wow... Tylko tyle mogę napisać ;) Po prostu świetne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo dziękuję :)
      Jejuś jak miło takie komentarze czytać *_* kurczałki...

      Usuń
  10. I jejuuuuu! Ja na prawdę nie wiem co mam napisać, bo to było takie wzruszające i kochane, że omatkoboska. No pięknie!!!!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodam "jejuś" bo ja nie wiem jak wam mam dziękować za wasze słowa... już naprawdę nie obejmuję... boję się, że jutro mnie spalicie na stosie za to co dodam :D

      Usuń
  11. I ja uroniłam łezkę przy czytaniu :'-( Dan w końcówce odzyskał twarz i wreszcie zaczął myśleć właściwą głową. Uważam, że facet trzymający na rękach i opiekujący się swoim dzieckiem, to taki wzruszający widok, a jednocześnie dodający mu tylko męskości. Gdyby to był ostatni rozdział "Koralika", to zakończenie byłoby idealne.
    Już mnie nosi, bo jestem ciekawa jaki pomysł na finał opowiadania, zrodził się w tej twojej szalonej głowie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozryczałam sie jak małe dziecko :') Czytanie tego co pisałas było niczym cud jaki mnie mógł spotkać :D Dzięki za te wszystkie rozdziały... Wspaniały dział, jak i inne :D Kyle również, to jest dopiero facet z "jajami" (y) ^^ Szkoda, że to koniec, ale w końcu wszystko ma swój czas :) Liczę, że ostatni rozdział może nas mocno zaskoczyć !

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wierzę w te pieprzone reklamy, już chyba 5 raz probuje napisać komentarz i wyskakuje mi jakaś stronka . -.-
    Blogspot sie jebie.Jestem u babic więc przeczytałam szybciutko i chce dodać Ci kmetarz wiedząc że nie będzie juz tak świetnego opowiadania jak te (Ubolewam i dobrze o tym wiesz ) Wiem, nie byłam doskonałą czytelniczką bo pomijalam kilka rozdziałów w komentowaniuale serio się starałam,nie mogę uwierzyć że tak szybko ta przygoda się konczy i odczuwam że Twoja złość na Dana przeniosła się także troche na opowiadanie .Jak dla mnie tylko perfekcyjna matka dommu może się zatruć chlorem , nastepnym razem wykopie szybciej podkop
    i wysprzątam Ci dom jak perfekcyja stormer w domu xd :D
    Co do rozdziału.....Wahahahahah należało się dla Dana, dobrze że Kyle mu przywalil i w sumie wobraziłam sobie dwa fioletowo różowe siniaki na jego doskonale pokrytych kilkudniowym,zarostem policzkach *.*
    Serio , twój opis Kyla w tym opowiadaniu....jest taki realny myślę że on naprawdę taki jest .... taki opiekunczy,uroczy,nierozgarniety ale romantyczny, ciotowaty *.* I nadodatek przyjechal po Dana do USA.Też bym nie siedziała z nim w jednym żędzie.I szkoada mi Blum i dzidzi bo Dan zachował się jak ostatni kretyn, jak można być takim potforem , na dodatek byzkną dwie dziunie , ja rozumiem, jedną ale dwie to przejbał na całej linji.Boże czy ty to widzisz. David i tak dorwał go w szpitalu z czego się w sumie cieszę , bo siniaków na twarzy nigdy dość. Przedwczesny poród i komplikacje , czuje że nie skończy się do dobrze [*].Urocze to jak Dan wzią małą na ręce i zlożył przysięgę (Ale i tak jest kutasem , jakim na tym świecie jest od metra i do kwadratu (nie urażając chłopaków którzy czytają ten komentarz...chociaż ;D )) Nie moge , nie mogę,nie moge pogodzić się z tym że to juz przedostatni rozdział, chociaż szczeże mówiąc jestem ciekawa co wymysliłaś.
    Przepraszam ,ostatnio za moje zachowanie i izolacje od wszystkiego i wszystkich, już chyba jest okej.I jeżeli mój brat to idiota i haslo na domowe wifi to *lubieplacki* to będziemy miały ze sobą chociaż trochę kontaktu.Wiesz że mniej czy więcej udzielałam się pod twoimi postami ,ale zawsze czytalam :) oby bylo tak z nastepnym blogiem ;)
    Życzę weny na ostaatni rozdział tego FF i na kolejny nowy blog .
    Kocham i czytam zawsze,
    Anette
    Mam straszne trudności w dodaniu komentarza , nawet nie mogę zalogować się na moje konto , więc dodaje z *anonima* chociaż wiem że wiesz kto pisze :*
    żarty się skończyły za 10 razem próby dodaje komentarz przez Internet Explorer

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholera! Pomyśleć, że to już koniec. Tylko został ostatni rozdział ; x doczekać się go nie mg. Ciekawe co nasza tumburulka wymyśli tym razem, hmmnn?! Pisz kobito, pisz!

    OdpowiedzUsuń