poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 7.


                                                                        7.


                 Wszyscy patrzyli oniemiali na to, co się właśnie w tym niewielkim pokoju rozgrywało. Paczka znajomych zbyt dobrze widziała jak twarz rudowłosej się zmienia i co to znaczy. Tylko Dan, który nie znał dziewczyny w ogóle, chciał ruszyć i ich rozdzielić. Jednak Blue złapała go za tył czarnej bluzki i pociągnęła do tyłu.
-Jeśli ktoś ma ich rozdzielić to na pewno nie ty...ona cię zabije.- powiedziała cicho patrząc po pozostałych. David patrzył na Emilli, Emilli na Chrisa, a Chris udawał że nic nie widzi. Nikt nie chciał się narażać. Blue cicho westchnęła. Dan już chciał coś powiedzieć jednak nie zdążył. Nagle Caroline kopnęła Kylego w kostkę.
- To za mojego kota, a to za mnie...- i już podnosiła kolano ale między nich wleciała Blue. Niestety kolano trafiło prosto w jej udo z dość dużą siłą.  Ta Carolina miała siłę.
           Kyle zareagował dość prędko i puścił kota. po czym złapał Blue bo niemal się obaliła. Woody złapał Brysia, który chciał uciekać. Caroline odsunęła się przestraszona od dwójki, jednak David złapał ją za ramiona aby czasem nie weszła w jakąś ścianę, która była świeżo pomalowana. Smith i Emi jedynie patrzyli z otwartymi ustami na to wszystko. Dan jednak podszedł do Kylego aby zobaczyć co z małą.
- Cholercia Caroline!- jęknęła ale jeszcze bardziej przeklęczaną pod nosem widząc jak Dan kuca przy jej nodze. Na jej obnażonym udzie(miała na sobie krótkie szorty) widniał duży czerwony plac i bynajmniej nie był on od farby. Dotknął swoją dłonią tego miejsca, a ona zasyczała wbijając w rękę Kyle'a paznokcie.
- Dan... mnie to aż boli.- powiedział krzywiąc się czując ten ból. Blu oczywiście od razu poluźniła swoją dłoń.
- Dobra chłopacy dam radę... - powiedziała zaciskając usta. Nigdy nie lubiła użalania się nad sobą. Nawet w najgorszym momencie, kiedy leżała w szpitalu mówiła, że nic jej nie jest. Jednak o ile teraz to tylko siniak, wtedy to miało gorsze i miało swoje piętno odbijające się czkawką przez całe dwa lata aż do teraz.
- Blue... przepraszam... ja nie chciałam... to znaczy chciałam tego jełopa trafić a nie ciebie.- zaczęła Caroline, która nieco ochłonęła ale nadal syczała w stronę Kylego.
- Jasne i jeszcze mnie obrażaj! Myślisz, że jak masz fajnego kota i jesteś seksowna, to będę ci wiecznie wybaczał to, że miałaś ochotę zgnieść moje jądra to się grubo mylisz!- zawtórował jej Kyle, nadal trzymając Blue za łokieć.
- Nie mam pojęcia co moja siostra może widzieć w takim idiocie...- rzuciła niemal znowu podskakując do bruneta, ale David chwycił ją za rękę.
- Jezu! Dacie już spokój? Żadne drugiego nie będzie bił! Zrozumiane... a poza tym Brysiek musiał być zamknięty, zaraz pewnie by chciał zmienić kolor sierści na szary albo czerwony... mój Wiciek też jest zamknięty, co z tego, że to królik? Nie przesadzajmy...- nagle Blue pierwszy raz odkąd oni się zjawili tyle mówiła, ba odkąd wróciła. Pokazała się dawna ona, jednak na chwilę. Kiedyś wszyscy nazywali ją Sumieniem, bo zawsze dawała dobre rady, umiała kopnąć przyjaciół kiedy robili źle ale zawsze była im wierna. David jedynie się lekko uśmiechnął, a Dan wstał z ziemi.
- A teraz każdy do swojego pędzla... Kyle, ty i Caroline idziecie na jedną ścianę.- nakazała, bo jeśli mają się kłócić to i tak pewnie będą to robić tylko odległość by ich prowokowała do rzucania w swoje stronę różnymi przedmiotami. Skacząc na jednej nodze wróciła do poprzedniego miejsca gdzie malowała, zaraz po tym to samo zrobili pozostali tylko Woody stał chwilę mając w rękach kota i nie bardzo wiedział co z nim zrobić. Wzruszył ramionami pogładził mu sierść, po czym wyszedł i wsadził go do transportera.
       Cisza tej pracy, aż piszczała w uszach. Blue spojrzała na Emilli gdy ta głośno westchnęła.
- Pośpiewajmy coś!- nagle jęknęła spoglądając na Chrisa.
- Ja nie śpiewam!- od razu żachnął się Dan. Blue jedynie wywróciła oczami kiedy napotkała wzrok Woodyego. Na jego ustach pojawił się wielki uśmiech. Znała go zbyt dobrze.
- Blue... a pamiętasz jak...
- Nie!- od razu odskoczyła od ściany.
- Oj no Blue...- przekomarzał się po czym wychylił się by spojrzeć na Davida.- Tej pamiętasz swoją siostrzyczkę jak wtedy śpiewała?- zapytał i się złośliwie uśmiechnął do brązowookiej. Wiedziała, że gdy brat sobie przypomni nie będzie przebacz.
- A wiesz... coś tam pamiętam, a ty Emi?- zapytał. Już czuła, że jest złapana w ich sidła. Ta czwórka zawsze wzajemnie wkopywała się i nadszedł dzień, że i na nią przyszedł czas. Pozostali w zainteresowaniu odłożyli pędzle i patrzyli na nią. Czuła jak pieką ją policzki.
- Nie!- znowu powtórzyła jednak zbyt dobrze znała swych przyjaciół. Spojrzała na Chrisa. Zabije go! W nocy i to bardzo doszczętnie.
- Nabijaj...- powiedziała do niego odkładając swój wałek i podchodząc do Emilli.- A ty mi pomożesz...- dodała już z uśmiechem.
           Nie musiała długo czekać, aż Woody zaczął wybijać tak dobrze im znany rytm. Cups. Uśmiechnęła się na samą myśl co ona też robiła na wszystkich tych domówkach z małym kubeczkiem.. Dalej w odpowiednim momencie obie z Emilli zaczęły śpiewać. Głos przyjaciółki brzmiał łagodnie, kiedy to Blue był bardziej kowbojski. Nie śpiewały długo bo by wszystkich zanudziły. I tak Blue czuła, że było to naprawdę niepotrzebne. Jednak innym się podobało, a Woody i David jedynie spojrzeli na siebie w specyficzny sposób. Blum wyczuła, że coś w tym wszystkim ma drugie dno, jednak nie była pewna czy w ogóle chce wiedzieć. Wszyscy wrócili do swej pracy i do wieczora, przy całej masie śmiechów oraz dogryzań pokój był pomalowany.
          Chłopacy z Bastille pożegnali się po kolacji, a dziewczyny wraz z Davidem siedzieli w kuchni.
- No to wy sobie pogadajcie a ja zajmę się zmywarką.- stwierdził nieco dziwnie się czując sam w takim gronie.
- Ten Kyle to dupek!- momentalnie rzuciła Caroline, kiedy to David odszedł od stołu i cały czas gładziła sierść swego kota.
- Kyle jest... bardzo miły i specyficzny. No i kocha koty.- próbowała bronić znajomego. Jednocześnie chciała załagodzić cały spór. Przyjaciele jej przyjaciół byli jej przyjaciółmi, więc idąc drogą Chrisa, Kyle miał być jej przyjacielem, ale jednocześnie wrodzy jej przyjaciół byli jej wrogami... i tu powstał konsensus.
- Gdyby nie był przystojny to...- zaczęła mówić.
- Aaaa! Spodobał jej się!- zareagowała Emilli pijąc swoją herbatę.
- Spadaj... w tym ośle?- zapytała oburzona.
- Podoba jej się...- potwierdziła Blue z wielkim uśmiechem. Obie z Emi zaczęły nagle piszczeć jak w jakiś Disnejowskich filmach co miały specjalnie wyćwiczone aby denerwować Davida. Wtedy i rudowłosa oraz brat Blue skrzywili się.
- Ok! Dobra! Co nie zmienia faktu że jest osłem.- wywróciła oczami Carolina jednak zagryzła dolną wargę i zapanowała między nimi cisza.
         Po tym Emi spojrzała na rudą i kiwnęła głową w stronę trzeciej dziewczyny. Blue to zauważyła i aż przeszły ją ciarki.
- O co wam chodzi?- zapytała prosto z mostu brunetka. Jakby tak patrzeć były jak atomówki. Uśmiechnęła się do swych myśli jednak zaraz spoważniała.
-Widzisz... mamy już dość twego omijania sprawy, wyszłaś wreszcie na zewnątrz i gdyby nie przypadek nadal byśmy sądziły, że nie ma cię w tym mieście. Bunkrujesz się przed ludźmi, nie wychodzisz na dwór... żadnej nam nie chcesz powiedzieć co się wtedy wydarzyło dokładnie, ale czas może wreszcie chociaż powiedzieć jak TAM było? Co się z tobą ziało dwa lata?- zapytała prosto z mostu Carolina.
 Jednak Blue nie chciała tego słuchać. Podniosła się z krzesła jednak natychmiast obok niej zjawił się David chwytając ją za ramiona i zmuszając aby usiadła.
- Nigdzie nie idziesz... jestem tu z nimi. Czas aby o tym zacząć mówić.- powiedział spokojnie stojąc za nią.
- Wy nic nie rozumiecie!- powiedziała prawie ze łzami w oczach. Czuła się jak biedny kundelek przytwierdzony do ściany przez facetów z schroniska dla psów. Jej wzrok uciekał, jakby to miało ją ochronić. Jednak nie było jak uciec. Nagle poczuła czyjąś dłoń na swym kolanie. Jej wzrok od razu padł na kobiecą dłoń należącą do Emilli.
- Rozumiemy...nawet zbyt wiele. Nie tylko ty straciłaś w tym wszystkim bliskie osoby, nie tylko to dla ciebie był szok. Masz nas... pomimo wszystko nie zostałaś sama... a my chcemy wiedzieć... aby ci pomóc.- mówiła kojącym głosem. Spojrzała na nią i na Caroline, brat jedynie ścisnął jej ramię. 
          Wiedziała, że popiera to wszystko. Zacisnęła usta nie wiedząc co poradzić. Owinęła się rękami na piersiach i zamknęła oczy, a po policzkach przepłynęły dwie spokojne łzy. Przy okazji pogładziła dłoń brata dając mu tym znak, że nie ucieknie. On sam usiadł obok dziewczyn, zagryzając mocno dolna wargę. Może i był z niego kawał faceta i odgórnie był twardy, ale na ból siostry reagował bardzo emocjonalnie.
- To było kilka miesięcy po tym wszystkim... jakaś koleżanka mojej mamy znalazła Owczarnię księdza Guy'a Gilberta, która znajduje się w Francji. Jest to miejsce resocjalizacji młodzieży z poważnymi problemami... z prawem, z samym sobą...- zaczęła i otwarła oczy, na udach położyła swe dłonie i zaczęła je skubać. Nie ocierała łez... nie było sensu.
- Przyjmują jedynie osiem najgorszych przypadków... człowiek znajduje się tam minimum rok, a najdłużej pięć lat. Jeśli nie miało się nad sobą prawa decydowało się samemu. Nie ma tam zbyt wiele rzeczy... masę zwierząt, którymi trzeba się opiekować, na końcu można wziąć jednego... stąd Wicia. Nie jest się trzymanym w zamknięciu, z łatwością można uciec ale... i tak się tam wróci. Nie było źle ale... mi to nic nie dawało.- dotąd jej głos był jeszcze spokojny ale teraz minimalnie się załamał. -Ksiądź Guy mówił, że dam radę, pierw muszę zaufać sobie ale jak? Jak mogę zaufać wiedząc co się stało? Wiedząc, że może gdybym... gdybym pobiegła po pomoc może by oni...albo chociaż sama ...  jakoś... co jeśli to wszystko przez moją nasraną psychikę? Dlaczego stałam tak nieruchomo? Jak mam ufać komuś kto patrzył jak ogień... jak ich... Wszyscy widzieli, że ja... że ja nic...- zacisnęła usta. Cała na ciele drżała, a łzy nie znały umiaru. Momentalnie znalazła się w objęciach brata. Podniósł ją i posadził na swych kolanach. Zaczął się lekko kołysać jakby była małym dzieckiem i to miało dać jej ukojenie.
- Ciii mała... to nie twoja wina...- szeptał jak zawsze.
- Nie chcę aby ktoś o tym wiedział...Niech to będzie sen... niech oni będą...- tylko tu potrafiła wydukać. Ona jedynie wtuliła się w jego tors. Nic tego wieczoru już nie powiedziała. Znowu ożyło wszystko. Czuła niemal zapach tamtej nocy. Brat położył ją na kanapie w salonie, dziewczyny spały w jego pokoju, a sam zdrzemnął się w pokoju rodziców na małej leżance.
           Jednak noc nie była spokojna. Blue obudziła się z krzykiem kiedy po raz kolejny nawiedził ją koszmar, ten sam nie zmieniający się niemal od tylu lat.Za oknem dopiero świtało, a rodzice szykowali się do pracy, musiało być naprawdę wcześnie. Udała. że nadal śpi, czekając aż wyjdą. Gdy została sama na dole włączyła telewizor, owinęła się kocem i tępo patrzyła w zmieniający się obraz. W głowie miała pustkę. Ocknęła się dopiero gdy ktoś zapukał do drzwi. W pół do ósmej rano? Podeszła do drzwi rozpuszczając włosy z potarganego kucyka i szczerze się zdziwiła widząc osobę stojącą na progu.
- Hej..ja tylko na moment.- powiedział Dan przeczesując swoimi palcami rozbrajającą czuprynę.
- Tak wcześnie? Normalni ludzie zazwyczaj jeszcze śpią.- zauważyła. 
- Więc widzę że nie jestem sam...- odpowiedział sarkastycznie uśmiechając się do niej zadziornie i zerknął do środka. Cisza i pustka. - Może wyjdziesz na chwilę na ganek? Nie chcę nikogo obudzić, a Woody przysyła mnie w pokojowej misji.- powiedział nieco ściszając głos. Racja, wolała nie obudzić zbyt szybko dziewczyn. Nadal owinięta w koc zamknęła za sobą drzwi i usiadła na drewnianej huśtawce na ganku. Dan spojrzał na nią i lekko mieszając się zrobił to co ona. Blue oparła głowę o oparcie, zamykając oczy. Uliczka była taka spokojna, nikogo nie było słychać ani widać, dlatego odważyła się pokazać.
- Dziadkowie Chrisa wyjeżdżają dziś na jakiś zlot fanów starych przyczep kempingowych przez co mamy wolny dom... więc Woody stwierdził że można by było zrobić jakiś zlot... no wiesz..- tłumaczył nieco gestykulując przy tym.
-Odpada.- weszła mu w zdanie. Zmarszczył brwi i spojrzał na nią dziwnie.
- Niby dlaczego?- zapytał mierząc sobie nerwowo włosy.
- Impreza to tłumy, a ja... powiedzmy nie przepadam za nimi.- dodała nieco mieszając się w swych słowach i spoglądając gdzieś w bok. Zacisnęła dolną wargę modląc się aby nie wypytywał.
- Właśnie o to chodzi, że żadnych tłumów. Tylko nasza czwórka i wasza czwórka. Choć nie wiem czy dobrym rozwiązaniem jest aby Caroline i Kyle znajdowali się w obrębie kilkudziesięciu metrów obok siebie ale... to jego wybór. - stwierdził zaczynając się bawić swoim sznurowadłem. Blue jednak milczała. Wzięła jednak głęboki wdech.
- Jak się nie zgodzę to Woody zadzwoni do Davida, David powie dziewczyną, a one same już zadbają abym się tam pojawiła więc... chyba wolę po dobroci.- skwitowała i spojrzała w niebieskie oczy chłopaka uśmiechając się nie co. Chyba nawet mieli podobnych tych przyjaciół.
- Nawet nie wiesz jak dobrze cię rozumiem...- stwierdził odwzajemniając uśmiech.

Zapraszam do komentowania :)
Na waszą prośbę rozdział większy niż zazwyczaj, mam nadzieję że wam się spodoba. Odkryłam trochę przed wami tajemnicę, jednak dużo pozostawiam wam do wyobrażenia. 
Jak sądzicie co się stało? 
Piszcie...

8 komentarzy:

  1. o.o
    O.o
    o.O
    O.O
    *przyciemniamy światła, werbelki, napięcie*

    Moim skromnym komentarzem stwierdzam, że... no właśnie. Kończy się na "że". Bo ciężko mi powiedzieć coś więcej niż "bogowie, jakie to fajne!". W końcu taka prawda. Cały czas podoba mi się ukrywanie tej tajemnicy i powolne je ukazywanie. Jest napięcie. Jest fajnie. I szczerze nawet nie chcę się domyślać, co się stało, bo chcę TO PRZECZYTAĆ! Wtedy nie zabraknie mi tej tajemnicy, która będzie mnie ciągnęła dalej i dalej w głąb <3

    Także tego... Ja Cię kocham, świat Cię kocha, AVCIA cię kocha i wgl Twoje wytwory kocham, więc chyba więcej mówić nie muszę. Czy muszę? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejuś <3
      A ja ciebie kocham Av...
      zaraz kurczę nie dość, że ryczałam prawie pisząc ten rozdział to jeszcze ten komentarz <3 Dziękuję!

      Usuń
    2. Oj tam, oj... Miło, ze ktoś mnie kocha <3
      Oj, tylko nie uroń łez przez ten komentarz ^^ ale miło mi, czuję ciepełko na serduszku ^^

      Usuń
  2. Jej! Serio dałabym mu kopa xD Jak śmiał dotykać mojego, pięknego, cudownego sierściuszka bezmojej zgody xD Szkoda, że oberwała Blue, bo powinny oberwać jajca Kyle'a.

    Ogółem historia Blue brzmi tak smutnie. Siedzę u fryzjera i czytam i chce mi się strasznie płakać. Twoja Karolcia płakusia :(

    OdpowiedzUsuń
  3. A i jeszcze coś xD Kyle też by mi się spodobał pomimo scysji, a może właśnie dlatego xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj... naprawdę się roztapiam :D
      Kradniecie moje serce ale przez to czuję, że nie mogę was zawieść :)

      Usuń
  4. NO! Wreszcie mogłam czytać i czytać! :) Mam nadzieję, że rozdziały będą coraz dłuższe, aż powiem, że taka, a nie inna długość wystarczy :P
    Po prostu kocham to, jak Kyle kocha koty! Sama je kocham, więc totalnie go rozumiem :D
    Czekam na jeszcze większy rozwój wydarzeń!

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się że udało mi się zadowolić moją czytelniczkę :*
    Nie wiem czy kolejny będzie dłuższy ale... postaram się aby był podobnej długości przez fakt tego co mam zaplanowane ;)
    Kyle kochający koty to coś nieokreślonego :D

    OdpowiedzUsuń