poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 6.

                                                                6.

             Przywitanie brata nie trwało długo, ponieważ przecież za progiem czekali pozostali. Mała naprawdę miała ochotę piszczeć z radości kiedy, przez wszystkich przepchnęła się rudowłosa dziewczyna mając w ręce transporter z kotem.
-Caroline!- jęknęła Blue tym razem wpadając sama w objęcia przyjaciółki. Nie miały zbyt wielu możliwości aby się spotkać, a teraz, ona ot tak tu jest?
- No, no tylko mi tu nie rycz, zaraz bierzemy się za wałki i pomagamy tobie w remoncie. Na serio chciałaś się bawić w złotą rączkę? Ty?- zapytała śmiejąc się dziewczyna i poprawiając swoje duże okulary.
- Ale skąd wy tu? Przecież tylko...Emilli!- odsunęła się od jednej kumpeli i spojrzała na drugą niemal zabijając ją wzrokiem.
- Spadaj! To nie ja... ja tam nic nie wiem...- kłamała prosto w oczy Blue. Jednak brunetka zbyt dobrze ją znała, i wiedziała co znaczy gdy zaczyna pocierać płatek prawego ucha, więc jedynie przechyliła głowę i pokiwała nią nie dowierzając głową.
- To nie tylko zasługa Emi...- wtrącił David rozsiadając się na schodach, które były zaraz obok drzwi.- To Woody mnie zgarnął z Francji, ona podłapała tylko, że będziemy w Londynie i zorganizowała Caroline.- wzruszył ramionami i Emilli spojrzała na niego wzrokiem.
- Tylko?!- prychnęła. Czy oni od zawsze musieli się przekomarzać?- pomyślała z uśmiechem Blum. Blondynka na dodatek podeszła i usiadła zaraz przy nim.
- Tylko.- zaśmiał się brat i objął ją ramieniem dla zabawy. Blue westchnęła przyzwyczajona do tego już od starych dobrych czasów i spojrzała na dwóch pozostałych. Woody miał ten swój uroczy uśmiech, zerkając na swoich znajomych. Em to zauważyła i pstrykła palcem.
- Tej tej! Tylko znowu do mnie nie wzdychaj! To, że jestem pełnoletnia, a ty jesteś gwiazdą rocka nic nie zmienia!- żartowała co oczywiście chłopak załapał.
- Stara dawna Emilli... chyba już wiem dlaczego tak chętnie dołączyłem do Dana i uciekłem. - odpłacił jej się pięknym za nadobne.- Choć Blue.- podszedł do dziewczyny i ją przytulił jak zawsze gdy się widzieli. Schowana w jego ramionach poczuła znów niepokój. Odzwyczaiła się od tego, że miała przy sobie tyle ludzi, w dodatku takich, którzy byli po jej stronie, a nie obwiniali ją za straszną rzecz. Westchnęła gdy Chris opuścił ręce.
- Dziękuję... za ściągnięcie mojego brata... i Caroliny.-powiedziała szczerze, zerkając na Davida i obie dziewczyny siedzących przy schodach i zajętych przepychankami słownymi. Uśmiechnęła się na ten widok, a jej serce biło jak szalone.
- Musisz podziękować Danowi... ja tylko rzuciłem pomyłem on musiał zaakceptować.- dodał Woody i przeszedł w głąb przedsionka. Był tak wiele razy w tym domu, że nawet Blue nie musiała mówić słynne „czuj się jak u siebie”. Przed nią stał jedynie wysoki brunet, mający w kieszeniach swej szarej bluzy, dłonie. Jego niebieskie oczy błądziły po twarzy dziewczyny.
- W takim razie Dan... jestem twoją dłużniczką... to jest lepsze od... od gofrów.- stwierdziła trochę gestykulując i to rozśmieszyło chłopaka. Chyba zbyt dobrze pamiętał jej wpadkę z goframi w czasie ich pierwszej rozmowy. Na twarzy dziewczyny pojawiły się pierwsze rumieńce wstydu.
- Jak wygrało z goframi to już nie mam nic do powiedzenia.- skwitował i podał jej rękę.- Już oficjalnie... Dan Smith. - przedstawił się.
- Blue Grace, pisze się jak ten sławny musical Grease ale przez c i bez e w środku.- -to było normalne przedstawienie się dziewczyny. Dan uśmiechnął się nieśmiało do niej ale zaraz zerknął do środka gdzie utworzyła się nowa rozmowa, po czym spojrzał na jej zabrudzone ubrania od szarej farby.
- Czyli jednak to prawda?- westchnął sam nie wierząc w to co widzi.
- Oj... tylko nie bądź kolejnym szowinistą myślącym, że dziewczyna nie da rady nic zrobić sama.- machnęła przy tym ręką i weszła do domu prowadząc przy tym Dana za sobą.
- Mamy pędzle Mała więc? Gdzie te farby?- zapytał David wyjmując z jakiejś torby foliowej owe wałki i pędzle. Blu uśmiechnęła się do nich tak słodko i z wdzięcznością, że aż zmiękło dziewczyną serce i zrobiły przysłowiowe ”oooo”, znały brunetkę na tyle dobrze aby wiedzieć, że za dużo jej nie było trzeba do popłynięcia łez. Skąd oni mogli przeczuwać, że będzie ich tak potrzebować? Nie przy samej pracy ale ze względu na towarzystwo.
- Przebierzcie się, a po tym chodźcie do mnie do pokoju... - powiedziała dość szybko aby nie rozkleić się, tak jak sądziły przyjaciółki. Po chwili znalazła się w swym pokoju i dopiero wtedy ową ścianę objęła wzrokiem. Aż pobladła.
- Co ja dobrego zrobiłam...- szepnęła dokładając do swych ust brudną dłoń, wtedy jako pierwszy za jej plecami zjawił się Dan.
- Nie żebym coś... nie żebym był szowinistą... ale TA dziewczyna raczej sama nie da rady pomalować sama pokoju.- zaśmiał się i przy „ta” dźgnął ją palcem w bok. Nie zdążyła zareagować bo zjawiła się w pokoju pozostała czwórka. 
           Wszyscy od razu wzięli się za pracę. Chłopacy nadrobili nierówno pomalowaną ścianę i wraz z dziewczynami malowali już pozostałe trzy na krwisto czerwony kolor.
- Tak właściwie gdzie macie Kylego?- zapytała zaciekawiona Blue. Aż nie wierzyła że nie chciałby się wcisnąć w to całe malowanie, zawsze miał jakąś '''ważną'' sprawę do Chrisa kiedy rozmawiali przez kamerkę internetową.
- Powiedzmy że musiał wraz z Williamem zawieźć nasze bagaże do domku moich dziadków. Wcale nie chcieliśmy od niego odpocząć. - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic ale obaj z Danem popatrzyli na siebie i się zaśmiali. Blu wolała tego nie komentować, więc dalej robiła swoje. W połowie pracy nagle usłyszeli otwierające się drzwi i krzyk. Wszyscy popatrzyli po sobie.
- Biedny malutki kiciuś!! Kto cię tu zamknął?!- słychać było głośny męski głos. 
           Blue popatrzyła na Caroline gdy ta pobladła. Ktoś dotykał JEJ kota. Brunetka zagryzła dolną wargę wiedząc jak ta jest wyczulona na takie zachowanie. Do pokoju nagle trafił Kyle wraz z Brysiem, kotem rudowłosej.
- Będzie źle...- szepnęła Blum odbierając przyjaciółce farbę i pędzel wiedząc, że i to może być użyte przeciwko ''napastnikowi'.
- Kto z was jest takim bezczelnym i bezdusznym stworem, że...- mówił Kyle mając w ramionach rosłego kota. Caroline podeszła do niego wściekłą niemal do furii.
- Oddawaj mojego kota! Zawsze dotykasz co nie jest twoje tymi brudnymi łapami?- przerwała mu. Wyciągnęła swoje, brudne od czerwonej farby ręce ku zwierzaczkowi. Kyle spojrzał na nią z góry, bo był znacznie od niej wyższy i ani myślał aby oddać dziewczynie jej własność.
- I kto to mówi! Poza tym... a ty zawsze wciskasz i zamykasz zwierzaki do klatki, po czym o nich zapominasz? Czyżby jakieś przyzwyczajenia z dzieciństwa?- od syknął jej brodacz nadal głaszcząc kota w swych ramionach. Wszyscy byli zdziwieni to wszystko widząc.
           Zaraz coś się stanie...- była pewna Blu.

Zapraszam serdecznie do komentowania :) 

5 komentarzy:

  1. No tak. Typowa reakcja Kyle'a :D Ta kochana obsesja :)
    co d samego rozdziału - świetny! nic dodać nic ujać. Jedyna wada jest taka, że za krótki :)

    Pozdrawiam, no_princess :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie ponieważ są dodawane stosunkowo często :) Dzięki <3

      Usuń
  2. Łiiii! Emilli <3 kocham ją = kocham siebie xD

    Rozdział fajny, tak bardzo pomocni i pewnie serio by był chórek "oooo", gdyby to się działo normalnie.
    I wgl tak bardzo kot <3 aż chcę zobaczyć ten wybuch Caroline :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj będzie ciekawy :D dlatego zapraszam do kolejnego rozdziału który pojawi się już dziś <3 :)

      Usuń
    2. Ama jak zawsze wielka radość xD To robimy razem wielkie oooooooo xD

      Usuń