środa, 13 sierpnia 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 13.

                                                               13.


- Na pewno Caro!- westchnęła po raz tysięczny Blue, siedząc na jej łóżku. Patrzyła jak przyjaciółka przymierza żakiety zastanawiając się w którym pójść na rodzinny obiad. Rudowłosa poprawiła swe okulary i wzięła na kolana kota siadając obok Blum.
– Jesteś moim gościem, a ja znikam na pół dnia... może zadzwonię do mamy i powiem, że mnie boli brzuch?- zapytała kładąc głowę na ramieniu towarzyszki.
- Chcesz kłamać? Wiesz, że ona od razu się zorientuje o co chodzi.- wolała się nie naprzykrzać się matce swej przyjaciółki.- Poza tym nie przejmuj się... pójdę na jakiś spacer, nie będę siedzieć w domu... obiecuję.- przyrzekła.
Niestety bolał ją fakt, że obiecała zachować tajemnicę pewnego spotkania.
- Oj Blue...- westchnęła nadal się wahając.
- Oj Caroline...- udała głos rudowłosej aby ją rozśmieszyć.
- Ok, rozumiem... marudzę. Już zbieram swoje cztery litery i wychodzę.- zaśmiała się wstając i kiwając brązowookiej na pożegnanie.
          Nie czekając dłużej Blue pobiegła do swego pokoju i zaczęła szukać dla siebie ubrania. Nic wyszukanego... Zwykła para czarnych rurek i biała tunika z długim rękawem. Niestety Londyn opuściły wszystkie oznaki istnienia słońca. Zamknęła za sobą drzwi po czym ubrała na siebie czarną kurtkę przeciwdeszczową i kalosze. Najlepsze rozwiązanie jeśli chodzi o taką pogodę. Szła ulicami miasta wdychając głęboko powietrze, szła powoli zauważając więcej szczegółów niżeli tłum biegnący w dal. Nie znała Londynu zbyt dobrze, na szczęście jej towarzysz miał inny pomysł. Miała jedynie wyjść z domu i iść w nieznane. Nagle zadzwonił jej telefon.
 - Włącz w swoim telefonie GPS.- poprosił męski głos po czym się rozłączył. Miał zamiar ją śledzić? Nic innego jej nie pozostało jak być posłuszną. Zrobiła o co prosił i dalej szła, uśmiechając się nieco.
Nie wiedział ile czasu mu zostało. Z każdą chwilą oddalała się. Skubana, robiła to specjalnie?Jego szalony pomył był dziwny. Jakby tylko czekał na odwołanie tego koncertu.
- Proszę tu skręcić.- powiedział do kierowcy, po chwili zauważył dziewczynę. Uśmiechnął się naciągając kapoce od bluzy na głowę. Jego włosy i tak już wyglądały jak mop więc trudno. Zapłacił taksówkarzowi i wyszedł prosto na deszcz. Blue widząc go uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć – zawołał do niej i podszedł by przytulić ją na przywitanie. Była taka malutka nawet w stosunku do niego.
- Specjalnie ściągnąłeś taką pogodę?- zapytała niby poważnie, unosząc brew do góry jednak zbyt dobrze wiedział, że się z nim droczy.
- Specjalnie aby cię wyrwać... z domu.- dodał szybko ostatnie słowo. Blue jednak się zaśmiała. Jak dobrze było widzieć ją uśmiechniętą. Wtedy przy tym nieszczęsnym ognisku, serce mu się krajało. A nie powinno.
- Bo jeszcze wyrwiesz me serce.- zawtórowała mu obracając wszystko w żarty. Lepiej wszystko obrócić w śmiech niż w łzy, zasada ich znajomości.
- Chodź... nie będziemy stać na deszczu.- zaproponował i nadstawił swe ramie w mokrej szarej bluzie, zapraszając ją jak w starych filmach do ułożenia dłoni.
To było słodkie. 
Ruszyli więc w ten sposób w bliżej nieznanym kierunku dla Blue. Weszli do jakiejś niewielkiej knajpki gdzie niemal świeciło pustkami. Było tam zaledwie kilka małych, okrągłych stoliczków oraz wraz z pierwszym wdechem czuło się zapach słodkich ciasteczek. Ciepło tego pomieszczenia aż piekło w lekko zmarznięte policzki dziewczyny. Usiedli blisko okna, taki zwyczaj chłopaka, zawsze lubił wszystko widzieć.
- I jak mijał ci czas?- zapytał nagle, a Blue aż się zaśmiała. Miała świetny humor.
- Dobrze... mieszkanie z Caroline jest samą przyjemnością. Jak wakacje u dziadków.- stwierdziła z uśmiechem. Wtedy przyszła kelnerka po zamówienie. Oboje zamówili sobie czekoladowe shake i do tego po kawałku sernika z bitą śmietaną.
- Przytyjemy...- westchnęła Blue widząc ową słodycz na swym talerzu.
-Mam nadzieję, że znowu nie pójdzie mi w cycki.- westchnął udając rozpacz po czym uśmiechnął się do towarzyszki.
 - No ale... w takim razie, jesteś już laską... no wiesz... stanik, twój sposób spostrzegania dziewczyn.- wytknęła na niego język, a Woody jeszcze szerzej się uśmiechnął. Zaczęli jeść swe przekąski dzięki czemu wyschnęli, a pogoda za oknem się rozjaśniła.
            Ich popołudnie mijało bardzo spokojnie i powoli. Nadrabiali te dwa lata rozmawiając o ty wszystkim co dawniej, była między nimi ta luźna atmosfera, syntetyczna chemia. Woody jakby wiedział, że nie ma porószać tematu dotyczącego tamtego wydarzenia, milczał, dzięki czemu dziewczyna coraz szerzej rozciągała swe skrzydła. Wygłupiali się, ba nawet poszli do niewielkiego parku rozrywki dla dzieci gdzie Chris swym celnym okiem wygrał dla niej pluszaka, małego włochatego leniwca. Szli długą alejką gdy Woody zauważył coś na nadgarstku dziewczyny.
-Blue... czekaj.- poprosił i chwycił ją w swoją rękę. Brunetka na początku nie wiedziała o co mu chodzi. Dopiero gdy podniósł wyżej jej dłoń, na wysokość ich oczu zrozumiała to zbyt mocno. Co dziennie na swym nadgarstku nosiła długi rzemyk, na którym był zawieszony mały, plastikowy, różowy koralik. Blue chciała się cofnąć jednak on nie puszczał. Nie wiedział jeszcze, że może się wkopać i wszystko zepsuć.
- Znam go...- powiedział ciszej obracając na rzemieniu tą małą rzecz. Zacisnęła usta spuszczając wzrok.
- To koralik Klaudii...- odpowiedziała patrząc na swoje kalosze. Ból wypowiadanego tego imienia przeszył i jego. Cały dobry humor uszedł, cała fantastyczna atmosfera, całe szczęście chwili. Opuścił jej dłoń splatając palce z nią. Odruchowo.
- Skąd go masz?- zapytał marszcząc brwi widząc jak ona się znowu zamyka. Nie mógł jej na to pozwolić. Albo będzie w jej świecie albo znowu stracą kontakt. Nie było to oskarżenie, raczej ciekawość.
- Przed tym wszystkim... powiedziała że daje z swej bransoletki każdemu z przyjaciół, bo są jej aniołami. - jej głos był niesłyszalny. Woody nie miał serca jej torturować. Przyciągnął ją do siebie i przytulił. Zamknęła oczy czując jego ciało, objęła go ramionami. Jego ramię było teraz na wagę złota.
- Oni są teraz naszymi aniołami.- szepnął cicho gładząc jej plecy. Kiedy chciała się wyrwać z jego objęć aby mu zaprzeczyć, mocniej zacisnął dłonie. Nie mogła uciec. Nie przejmował się tym jak mijający ich ludzie patrzyli na nich, nie musiał się martwić też o jakieś wycieki do internetu z zdjęciami. Kto się przejmował perkusistą? Nikt. Był sobą, i chciał być dla niej oparciem.
- Dlaczego to wtedy musiałam być ja?- zapytała nadal się szarpiąc ale mniej. On znów zacisnął usta. Nie umiałby spojrzeć jej teraz w twarz. Bolały go te słowa, to że przez niego znosi to wszystko. Poczucie winy było zbyt silne. Chciał jej to wszystko wynagrodzić, zamazać, sprawić aby tamta, jego jedna decyzja nie wpłynęła tak na jej życie.
- Pamiętaj... właśnie gdyby nie ty... ja też bym..- westchnął bezsilny. 
            Nie był najlepszy w takich momentach. Chyba jak większość facetów. Zbyt wiele emocji i myśli. Jedyne co umiał robić pocieszając przyjaciół, to przytulenie i mówienie, że wszystko będzie dobrze, jednak ona i tak w to nie wierzyła. Dlaczego? Według niej jeśli miało stać się dobrze, to by się stało w ciągu tych dwóch lat. Jednak nawet się to wszystko nie ruszyło. Wolał jej dodatkowo nie denerwować.
            Ona to wszystko widziała w innym świetle. Umarło sześć osób, a ona temu nie zapobiegła, ba nie uratowała ich. Ten temat by mógł wzbudzić wiele kłótni i nieporozumień między tą dwójką, był tematem tabu, tematem który pobudzał wspomnienia. Zły temat na takie popołudnie.
- Wrócę już do mieszkania...Caroline na pewno już wróciła.- wyszeptała nadal w jego ramionach. On jedynie westchnął niemal puszczając jej ciało, jednak kiedy spojrzał w te jej brązowe oczy poczuł. Nie, nie można było to nazwać uczuciem, była to potrzeba i swego rodzaju instynkt w tym co chciał zrobić. Położył dłoń na jej policzku. Było można wyczuć różnicę temperatur między ich ciałami. Zacisnął nieco usta, spoglądając na jej wargi. Jeden krok, jeden oddech, jeden ruch... tyle ich dzieliło.
Blue zamarła
Woody zrobił krok ku niej.


Pogoda wypiła ze mnie wenę...
Stąd taka długość.
Jednak też  jest w tym podstęp.
Muszę dbać o wasze serduszka... tyle emocji, tyle informacji :D
Zapraszam do komentowania :)

8 komentarzy:

  1. Ojej, ojej, ojej! <3
    To było... wooow... brak mi słów.
    Powtórzę się jak powiem: świetne, ale właśnie takie było. I ta końcówka. Bogowie...

    OdpowiedzUsuń
  2. No kurde, ten rozdział byłby moim ulubionym gdyby na miejscu Chrisa był Dan :P Blue i Chris do siebie nie pasują... W końcu jestem w Team'ie Dana xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) łopata czy widły w takim razie?? :D

      Usuń
    2. Hmm... Widły! :p

      Usuń
    3. *daje widły* Komu łopatę ?? :D

      Usuń
    4. Ja poproszę łopatę! Zakończyłaś w takim momencie, że aż musiałam to skomentować ;)

      Usuń
    5. Wcale to nie jest zaplanowane. aby wzbudzić waszą ciekawość. ani po to aby rozwinąć waszą dyskusję na temat tego z kim według was będzie/zakocha się/znielubi/zostawi Blue :D To wcale nie jest prowokacja :D

      Usuń
  3. Przez moment miałam taką cichą nadzieje że to jednak był Dan a nie Woody. Wybacz mi ale liczę na ich razem ;)
    AndziaX

    OdpowiedzUsuń