13.
- Na pewno Caro!- westchnęła po raz tysięczny Blue, siedząc na jej łóżku. Patrzyła jak przyjaciółka przymierza żakiety zastanawiając się w którym pójść na rodzinny obiad. Rudowłosa poprawiła swe okulary i wzięła na kolana kota siadając obok Blum.
– Jesteś moim gościem, a ja znikam na pół dnia... może zadzwonię do mamy i powiem, że mnie boli brzuch?- zapytała kładąc głowę na ramieniu towarzyszki.
- Chcesz kłamać? Wiesz, że ona od razu się zorientuje o co chodzi.- wolała się nie naprzykrzać się matce swej przyjaciółki.- Poza tym nie przejmuj się... pójdę na jakiś spacer, nie będę siedzieć w domu... obiecuję.- przyrzekła.
Niestety bolał ją fakt, że obiecała zachować tajemnicę pewnego spotkania.
- Oj Blue...- westchnęła nadal się wahając.
- Oj Caroline...- udała głos rudowłosej aby ją rozśmieszyć.
- Ok, rozumiem... marudzę. Już zbieram swoje cztery litery i wychodzę.- zaśmiała się wstając i kiwając brązowookiej na pożegnanie.
Nie czekając dłużej Blue pobiegła do swego pokoju i zaczęła szukać dla siebie ubrania. Nic wyszukanego... Zwykła para czarnych rurek i biała tunika z długim rękawem. Niestety Londyn opuściły wszystkie oznaki istnienia słońca. Zamknęła za sobą drzwi po czym ubrała na siebie czarną kurtkę przeciwdeszczową i kalosze. Najlepsze rozwiązanie jeśli chodzi o taką pogodę. Szła ulicami miasta wdychając głęboko powietrze, szła powoli zauważając więcej szczegółów niżeli tłum biegnący w dal. Nie znała Londynu zbyt dobrze, na szczęście jej towarzysz miał inny pomysł. Miała jedynie wyjść z domu i iść w nieznane. Nagle zadzwonił jej telefon.
- Włącz w swoim telefonie GPS.- poprosił męski głos po czym się rozłączył. Miał zamiar ją śledzić? Nic innego jej nie pozostało jak być posłuszną. Zrobiła o co prosił i dalej szła, uśmiechając się nieco.
Nie wiedział ile
czasu mu zostało. Z każdą chwilą oddalała się. Skubana, robiła
to specjalnie?Jego szalony pomył był dziwny. Jakby tylko czekał
na odwołanie tego koncertu.
- Proszę tu
skręcić.- powiedział do kierowcy, po chwili zauważył
dziewczynę. Uśmiechnął się naciągając kapoce od bluzy na głowę.
Jego włosy i tak już wyglądały jak mop więc trudno. Zapłacił
taksówkarzowi i wyszedł prosto na deszcz. Blue widząc go
uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć –
zawołał do niej i podszedł by przytulić ją na przywitanie. Była
taka malutka nawet w stosunku do niego.
- Specjalnie
ściągnąłeś taką pogodę?- zapytała niby poważnie, unosząc
brew do góry jednak zbyt dobrze wiedział, że się z nim droczy.
- Specjalnie
aby cię wyrwać... z domu.- dodał szybko ostatnie słowo. Blue
jednak się zaśmiała. Jak dobrze było widzieć ją uśmiechniętą.
Wtedy przy tym nieszczęsnym ognisku, serce mu się krajało. A nie
powinno.
- Bo jeszcze
wyrwiesz me serce.- zawtórowała mu obracając wszystko w żarty.
Lepiej wszystko obrócić w śmiech niż w łzy, zasada ich znajomości.
- Chodź...
nie będziemy stać na deszczu.- zaproponował i nadstawił swe
ramie w mokrej szarej bluzie, zapraszając ją jak w starych filmach
do ułożenia dłoni.
To było słodkie.
Ruszyli więc w ten sposób w bliżej nieznanym kierunku dla Blue.
Weszli do jakiejś niewielkiej knajpki gdzie niemal świeciło
pustkami. Było tam zaledwie kilka małych, okrągłych stoliczków
oraz wraz z pierwszym wdechem czuło się zapach słodkich
ciasteczek. Ciepło tego pomieszczenia aż piekło w lekko
zmarznięte policzki dziewczyny. Usiedli blisko okna, taki zwyczaj
chłopaka, zawsze lubił wszystko widzieć.
- I jak
mijał ci czas?- zapytał nagle, a Blue aż się zaśmiała. Miała
świetny humor.
- Dobrze...
mieszkanie z Caroline jest samą przyjemnością. Jak wakacje u
dziadków.- stwierdziła z uśmiechem. Wtedy przyszła kelnerka po
zamówienie. Oboje zamówili sobie czekoladowe shake i do tego po
kawałku sernika z bitą śmietaną.
-
Przytyjemy...- westchnęła Blue widząc ową słodycz na swym
talerzu.
-Mam
nadzieję, że znowu nie pójdzie mi w cycki.- westchnął udając
rozpacz po czym uśmiechnął się do towarzyszki.
- No ale... w
takim razie, jesteś już laską... no wiesz... stanik, twój sposób
spostrzegania dziewczyn.- wytknęła na niego język, a Woody jeszcze
szerzej się uśmiechnął. Zaczęli jeść swe przekąski dzięki
czemu wyschnęli, a pogoda za oknem się rozjaśniła.
Ich popołudnie
mijało bardzo spokojnie i powoli. Nadrabiali te dwa lata rozmawiając
o ty wszystkim co dawniej, była między nimi ta luźna atmosfera, syntetyczna chemia.
Woody jakby wiedział, że nie ma porószać tematu dotyczącego
tamtego wydarzenia, milczał, dzięki czemu dziewczyna coraz szerzej
rozciągała swe skrzydła. Wygłupiali się, ba nawet poszli do
niewielkiego parku rozrywki dla dzieci gdzie Chris swym celnym okiem
wygrał dla niej pluszaka, małego włochatego leniwca. Szli długą
alejką gdy Woody zauważył coś na nadgarstku dziewczyny.
-Blue...
czekaj.- poprosił i chwycił ją w swoją rękę.
Brunetka na początku nie wiedziała o co mu chodzi. Dopiero gdy
podniósł wyżej jej dłoń, na wysokość ich oczu zrozumiała to zbyt mocno. Co dziennie na swym nadgarstku nosiła długi rzemyk,
na którym był zawieszony mały, plastikowy, różowy koralik.
Blue chciała się cofnąć jednak on nie puszczał. Nie wiedział jeszcze, że może się wkopać i wszystko zepsuć.
- Znam go...-
powiedział ciszej obracając na rzemieniu tą małą rzecz.
Zacisnęła usta spuszczając wzrok.
- To koralik
Klaudii...- odpowiedziała patrząc na swoje kalosze. Ból
wypowiadanego tego imienia przeszył i jego. Cały dobry humor
uszedł, cała fantastyczna atmosfera, całe szczęście chwili.
Opuścił jej dłoń splatając palce z nią. Odruchowo.
- Skąd go
masz?- zapytał marszcząc brwi widząc jak ona się znowu zamyka.
Nie mógł jej na to pozwolić. Albo będzie w jej świecie albo
znowu stracą kontakt. Nie było to oskarżenie, raczej ciekawość.
- Przed tym
wszystkim... powiedziała że daje z swej bransoletki każdemu z
przyjaciół, bo są jej aniołami. - jej głos był niesłyszalny.
Woody nie miał serca jej torturować. Przyciągnął ją do siebie
i przytulił. Zamknęła oczy czując jego ciało, objęła go
ramionami. Jego ramię było teraz na wagę złota.
- Oni są
teraz naszymi aniołami.- szepnął cicho gładząc jej plecy. Kiedy
chciała się wyrwać z jego objęć aby mu zaprzeczyć, mocniej
zacisnął dłonie. Nie mogła uciec. Nie przejmował się tym jak
mijający ich ludzie patrzyli na nich, nie musiał się martwić też
o jakieś wycieki do internetu z zdjęciami. Kto się przejmował
perkusistą? Nikt. Był sobą, i chciał być dla niej oparciem.
- Dlaczego to
wtedy musiałam być ja?- zapytała nadal się szarpiąc ale mniej.
On znów zacisnął usta. Nie umiałby spojrzeć jej teraz w twarz.
Bolały go te słowa, to że przez niego znosi to wszystko. Poczucie
winy było zbyt silne. Chciał jej to wszystko wynagrodzić,
zamazać, sprawić aby tamta, jego jedna decyzja nie wpłynęła tak
na jej życie.
- Pamiętaj...
właśnie gdyby nie ty... ja też bym..- westchnął bezsilny.
Nie
był najlepszy w takich momentach. Chyba jak większość facetów.
Zbyt wiele emocji i myśli. Jedyne co umiał robić pocieszając
przyjaciół, to przytulenie i mówienie, że wszystko będzie dobrze,
jednak ona i tak w to nie wierzyła. Dlaczego? Według niej jeśli
miało stać się dobrze, to by się stało w ciągu tych dwóch lat.
Jednak nawet się to wszystko nie ruszyło. Wolał jej dodatkowo nie
denerwować.
Ona to wszystko
widziała w innym świetle. Umarło sześć osób, a ona temu nie
zapobiegła, ba nie uratowała ich. Ten temat by mógł wzbudzić
wiele kłótni i nieporozumień między tą dwójką, był tematem
tabu, tematem który pobudzał wspomnienia. Zły temat na takie
popołudnie.
- Wrócę już
do mieszkania...Caroline na pewno już wróciła.- wyszeptała nadal
w jego ramionach. On jedynie westchnął niemal puszczając jej
ciało, jednak kiedy spojrzał w te jej brązowe oczy poczuł. Nie,
nie można było to nazwać uczuciem, była to potrzeba i swego
rodzaju instynkt w tym co chciał zrobić. Położył dłoń na jej
policzku. Było można wyczuć różnicę temperatur między ich
ciałami. Zacisnął nieco usta, spoglądając na jej wargi. Jeden
krok, jeden oddech, jeden ruch... tyle ich dzieliło.
Blue zamarła
Woody zrobił
krok ku niej.
Pogoda wypiła ze mnie wenę...
Stąd taka długość.
Jednak też jest w tym podstęp.
Muszę dbać o wasze serduszka... tyle emocji, tyle informacji :D
Zapraszam do komentowania :)
Ojej, ojej, ojej! <3
OdpowiedzUsuńTo było... wooow... brak mi słów.
Powtórzę się jak powiem: świetne, ale właśnie takie było. I ta końcówka. Bogowie...
No kurde, ten rozdział byłby moim ulubionym gdyby na miejscu Chrisa był Dan :P Blue i Chris do siebie nie pasują... W końcu jestem w Team'ie Dana xDD
OdpowiedzUsuń:) łopata czy widły w takim razie?? :D
UsuńHmm... Widły! :p
Usuń*daje widły* Komu łopatę ?? :D
UsuńJa poproszę łopatę! Zakończyłaś w takim momencie, że aż musiałam to skomentować ;)
UsuńWcale to nie jest zaplanowane. aby wzbudzić waszą ciekawość. ani po to aby rozwinąć waszą dyskusję na temat tego z kim według was będzie/zakocha się/znielubi/zostawi Blue :D To wcale nie jest prowokacja :D
UsuńPrzez moment miałam taką cichą nadzieje że to jednak był Dan a nie Woody. Wybacz mi ale liczę na ich razem ;)
OdpowiedzUsuńAndziaX