4.
Jej nagie ciało leżało na
szkarłatnej czerwieni płaszcza, który został bezwładnie rzucony
na łóżku zaraz przed nią. Po całej podłodze walały się
strzępy sukienki, jak i bielizny, które mężczyzna porozrywał
scyzorykiem. Teraz dziewczyna, leżała w wygiętej, nienaturalnej
pozie pod naciskiem mężczyzny, który zbyt mocnymi pchnięciami
sprawiał jej ból. Jego dłonie zostawiały czerwone ślady na jej
bladej skórze. Był całym złem świata zlokalizowanym w jednej
osobie. Nienawidziła go, chociaż nie znała jego twarzy. Wystarczył
głos, który odebrał jej coś co miała najważniejsze, który
sprawił, że poczuła się niczym. Zrobił coś po czym nigdy nie
będzie tą samą Millie. Posiadł ją siłą. Był okrutny w tym co
robił. Wiedziała, że długo pozostaną na niej siniaki na
nadgarstkach, udach, piersiach, brzuchu... wszędzie.
Kiedy skończył
osiągając szczyt wszystkiego co możliwe, odsunął się od niej
umieszczając swoją męskość w spodniach. Do owego aktu nawet się
nie rozebrał. Po prostu dążył do upustu pożądania erotycznego.
Irracjonalnie skupiała się na zaciśniętych palcach, które
trzymały z minimalną siłą materiał peleryny. Skupiała się na
jego strukturze, na tym, że jest chropowaty i niemiły dla jej ciała.
Słyszała głos mężczyzny, jednak teraz nie docierał do niej. Był tylko ten materiał. Dopiero ponowne uderzenie w jej różowy policzek
sprawił, że się ocknęła.
- Wstawaj krowo... nie masz już
czego tu szukać.- nakazał.
Poczuła charakterystyczny zapach
palonego cygara. Z sykiem usiadła na łóżku, choć raczej było
to odruchem. Nie docierał do niej jeszcze ból, tego co zrobił.
Była otumaniona.
- Ściągnij przepaskę... jeszcze
spadniesz ze schodów...nie chcę mieć łatki tyrana..- było
słychać sarkazm tego co mówił. Jednak zrobiła to co prosił.
Pierw oślepiła ją jasność pokoju. Nadal była noc. Nie
wiedziała ile czasu mężczyzna się nią zabawiał. Dopiero po
chwili odzyskała ostrość widzenia. Spojrzała na swe blade uda.
Myślała, że nadal wzrok ją oszukuje. Jednak po dotknięciu
czerwonej,rozmazanej mazi na nich, została jej ona na opuszkach
palców. Zrobiło jej się słabo.
- Mówiłem coś!- ryknął
mężczyzna.
Millie zdołała pomyśleć trzeźwo, na tyle aby
owinąć się w płaszcz. Nie mogła nago uciekać. Nie spojrzała nawet na zwyrodnialca. Ruszyła słabym
krokiem przez zimne hole. Jej nagie stopy marzły od kamieni po
których stąpała. Jednak nic nie czuła. Kręciło jej się w
głowie. Nie wiedziała gdzie idzie. Cudem dotarła do pokoju. Nie
chciała nigdzie usiąść. Nie chciała niczego zabrudzić. Typowe
dla owych czasów były wanny w pokojach kobiet. Teraz dziękowała
za jej obecność. Amanda zadbała aby w sypialni były dzbany z
wodą, już poprzedniego dnia.
Dove zakluczyła drzwi, czerwony
płaszcz zruciła z siebie. Do wanny, z dużym trudem nalała tyle
wody ile tylko znajdowało się w czterech dzbanach. Weszła do
lodowatej substancji. Była jednak znacznie przyjemniejsza, niż dotyk
tamtego mężczyzny. Szybko woda zrobiła się różowa. Jednak
blondynka zamknęła oczy. Chłód dawał jej zmęczonemu ciału
ulgę. Czuła zimno, coś znacznie lepszego niżeli ból jej
kobiecych okolic intymnych. Zęby jej dygotały. Dopiero stres
opadał. Cała zaczynała drżeć i to nie tylko z zimna. Dochodziły
do niej wszystkie słowa i gesty jakie przeżyła tej nocy. Zaczęła
płakać zasłaniając twarz chudymi palcami. Wstydziła się siebie
samej. Tak bardzo bała się przyznać do tego co czuła. Siedziała
w wodzie aż nie nastał świt. Nie czuła nawet potrzeby aby iść
spać. Nie umiałaby usnąć. Bała się, że sen byłby bardziej
obfity w obrazy, które i tak ją nękały.
Wyszła z wody
zziębnięta. Zrobiła to jakby z premedytacją. Może zachoruje,
przecież grypa tak łatwo zabierała ludzi do grobu. A właśnie
chciała umrzeć. Otarła się ręcznikiem, a następnie wciągnęła
na siebie niedbale bieliznę jak i suknię. Każdy krok ją bolał.
Związała włosy szarą wstążką, w ogóle ich nie rozczesując.
Nie patrzyła w swe odbicie, nie umiała. Bała się swej twarzy. Spojrzała na czerwoną
pelerynę. Jedyny namacalny świadek jej wielkiego sekretu. Zwinęła
ją w kulę materiału po czym wyszła z pokoju. Jednak gdzie miała
się udać? Wszędzie mogła trafić na kamerdynera, Amandę lub
sprawcę. Musiała uciec. Drzwi wejściowe były zamknięte, dlatego
udała się do tych tylnych, przeznaczonych dla służby. Krzątały
się tam dwie kucharki. Na szczęście nie spotkała osoby, które by
ją zaczepiły. Na dworze powitał ją bardzo chłodny poranek.
Wiosna... dookoła wśród gąszczy
i lasów, które odtaczały dwór wuja, znajdowała się mleczna
mgła. Prowokowała do ucieczki. Millie z tego wszystkiego, zapomniała ubrać trzewików. Nie było czasu aby powrócić.
Bosymi stopami przemierzyła trawnik. Biegła na ile pozwalał jej
ból jak i łapany oddech. Łzy same znów ją nawiedziły. Bała
się odwrócić, aby czasem w oknie nie zobaczyć znanego tylko sobie
fraka. Pierwsze krzewy gęstego gąszczu nie były dla niej łaskawe.
Pierwsze krwawe obtarcia, rozszarpany dół sukienki. Biegła dość
długo. Dopiero gdy na jej drodze, w głębokim lesie, natrafiła na
świeżo obalone drzewo, zatrzymała się. Oddychała ciężko. Kulę
materiału rzuciła sobie pod nogi, a dłonie oparła o chropowatą
korę drzewa. Jej oddech zamieniał się w biały dym, a usta były
czerwone z zmęczenia. Zamknęła oczy chcąc ochłonąć. Jej
ciężkie chrypnięcia zagłuszały śpiew ptaków. Dopiero po
chwili usłyszała szelest łamanych gałęzi. Kwiknęła kiedy
zauważyła po swej prawicy mężczyznę. Stał kilka metrów od
niej przyglądając się jej badawczym spojrzeniem.
- Nie bój się!- powiedział
znanym jej już głosem. Musiała wyglądać na wystraszoną. Nic
dziwnego, po tej nocy każdy mężczyzna stawał się dla niej
zagrożeniem.
- Śledzisz mnie?!- pisnęła
cieniutkim głosikiem. Brązowe oczy złagodniały jeszcze bardziej, widząc jej siny policzek. Włóczęga westchnął.
- Panienka jest bardziej zdziwiona
faktem swego obecnego miejsca przebywania, jak mógłbym panienkę
śledzić. Nie miałbym celu... - jego głos był spokojny. Miał w
sobie potrzebną akceptacje jej zachowań. Był bardzo tolerancyjny
z natury.
- Co więc robisz w tym lesie?!-
oskarżyła go znowu, odwracając się przodem do niego, aby
obserwować jego poczynania.
- Jestem włóczęgą... las to
mój dom.- wyjaśnił robiąc krok w jej stronę.
- Nie zbliżaj się!- krzyknęła
przestraszona. On momentalnie się zatrzymał. Mogła widzieć jego
szczupłą sylwetkę, młodą twarz znacznie zabrudzoną, tak jak
resztę ubioru.
- Krwawisz pani...- spojrzał na
jej stopy. Zrobiła to samo co on. Nie dość, że brudne to jeszcze
poranione.
- To nic...-szepnęła zdając
sobie sprawę na powrót z bólu, który sprawił, że zgięła się w
pół. Chwyciła się za podbrzusze. Włóczęga nie czekał na
więcej. Podszedł do niej szybko.
- Usiądź o pani...- poprosił.
Nie chciała aby ją dotykał, jednak nie miała siły stać na
równych nogach. Oparła się o stary pień, i usiadła na ściółce
leśnej. Mężczyzna przykucnął przy jej stopach marszcząc brwi.
- Może wdać się zakażenie...-
dotknął skóry jej stóp, jednak szybko wyrwała je z jego rąk.
Oczywiście spowodowało to kolejną falę bólu.
- Zimne jak lód! Chcesz mieć je
ucięte?- stwierdził patrząc na nią nieco przerażony.- Co chcesz
uzyskać?
- Nie waż się tak do mnie
mówić!- warknęła na niego, broniąc swej godności, która była
złudnym obrazem w jej głowie. Jednak włóczęga o tym nie
wiedział.
- Przepraszam pani, jednak
nierozsądek wypełnia twe oblicze. Rankiem w samej sukni? Bez
trzewików? Blada jak mgła? Powinna panienka leżeć w łóżku!-
mówił rozważnie rozgrzewając swe dłonie, jedną o drugą.
- Skąd to wiesz, włóczęgo?-
zapytała nieco zdziwiona.
- Nie wiem...- odpowiedział
krótko po czym uciekł wzrokiem w bok.- Niczego nie wiem...-dodał
ciszej.
- Jak to niczego? Jakie twe imię?
Czy tego też nie wiesz?- zakpiła próbując skupić się
maksymalnie na rozmowie. To dzięki niej nie myślała o bólu.
Brunet zagryzł dolną wargę i przetarł okazałą brodę.
- Nie wiem...- szepnął. Widać
było jak bardzo jest mu wstyd z tej niewiedzy.
Usta blondynki
rozchyliły się w niedowierzaniu. Zerknął na nią i w swe ciepłe
dłonie ujął jej zimne stopy. Znów chciała uciekać, bo się bała
owego dotyku, jednak to ciepło było dla niej na ułamek
bezpieczne.
- Jesteś włóczęgą od
dziecka?- zapytała niepewnie już milej niżeli poprzednio.
Przecząco pokiwał głową, rozgrzewając jej skórę.
- Nie... Raczej nie... nie wiem...
Obudziłem się jakieś trzy miesiące temu... niedaleko. Nic nie
pamiętam co i kim jestem...Nic...Mam to co jest teraz... ale... to
za mało. - wzruszył ramionami. - Mam za dużą pustkę w głowie...
brak wspomnień, twarzy....- zmarszczył brwi nie patrząc jej w
twarz.
- Nie wyglądasz na anglika...-
zauważyła przyglądając mu się badawczo.- Jesteś... jak czysta
karta...- zdała sobie sprawę po chwili. W tym momencie sama
chciałaby niczego nie wiedzieć. Nawet za cenę swego majątku.
Mężczyzna spojrzał na nią, swymi ciepłymi, brązowymi oczami i
się do niej uśmiechnął.
- Wszystko co robię to ma
intuicja...Dlatego wiem, że panienka powinna być w swych pokojach,
dlatego wiem, że coś się złego działo... Jestem mężczyzną i
wiem, że pewne bóle są pisane tylko kobietą...- mówił spokojnym
tonem patrząc na jej dłoń położoną na podbrzuszu. Lubił postawić na swoim i mieć rację. Aż
sparaliżował ją ogrom tego ile rzeczy zauważył. Chciała wstać
szybko jednak zapomniała, że ociepla jej stopy.
- Jesteś medykiem?- próbowała
zmienić temat.
- Wątpię... jednak wiem swoje...
coś wymazało me wspomnienia ale nie wiedzę. - uśmiechnął się
do niej szczerze szczęśliwy, że ma chociaż tyle. Millie pokiwała
głową na znak, że rozumie.
- Niech pani tu zostanie...-
poprosił wstając z ściółki.
Podszedł do drzewa, gdzie
zauważyła go na samym początku. Wyciągnął zza niego tobołek,
równie ubrudzony, co ubranie mężczyzny. Położył go obok
blondynki i wyjął skórę jakiegoś zwierza z wodą w środku oraz
białe materiały. Przy okazji wypadły z tobołka różne rzeczy.
- Oczyszczę rany.- uprzedził.
Polał stopy przyszłej królowej wodą i usunął wszelkie kolce.
Aby odwrócić swoją uwagę spojrzała na rzeczy, które wysunęły
się z jego dorobku. Zauważyła plik kartek. Bezwstydnie ujęła je
i przybliżyła. Włóczęga widząc to nawet jej nie zabronił.
- Rysujesz?- zapytała, widząc
liczne szkice przyrody jak i ludzi. Były niesamowicie dokładne i
realne. Oczarowały ją. Nigdy nie widziała takiego stylu.
- Tego też nie wiem.- posłał
jej oczko, śmiejąc się gdy owijał stopy materiałem.
- Igra pan, wykorzystując swoją
ułomność.- wytknęła mu oddając rysunki. Na jej bladych ustach
pojawił się uśmiech. Zapomniała o czymś, co
wydawało jej się niemożliwe.
- Nie śmiałbym, raczej wola Boża
zesłała na mnie taki niedostatek losu.- zaśmiał się wesoło
szydząc z religijności.
- Jest pan niewiernym?-
wydedukowała. Ich rozmowa była dziwna. Co chwile zmieniała tor.
Nie przypominała już rozmowy włóczęgi z przyszłą głową
państwa, lecz dwóch równych sobie osób.
- Jeśli wiara równa się z
naiwnością... ja nie jestem naiwny.- mówił wiążąc tobołek w
wygodny supeł.
- Niewiedza równa się z
naiwnością...- stwierdziła odważnie. Spojrzał na nią i
zauważyła błysk w jego oku.
- Nie należy pani do cichych
kobiet... niecodzienna zaleta.- kiwnął do niej głową, wyciągając
dłoń aby pomóc jej wstać. Jednak zignorowała ją i wstała
sama. Zaśmiał się głośno widząc owe zachowanie.
- Dokąd panienka zmierzała?
Niedługo musi pani wrócić... będą szukać, jeśli zauważą
mnie z panienką..
Zrozumiała zbyt dobrze o co mu
chodzi. Było widać na jej szyi ślady podduszania, sine od uderzeń
policzki i inne skazy na jej ciele. Uciekła wzrokiem zagryzając
dolną wargę.
- Pomoże mi pan
zakopać...coś?-nie miała w zwyczaju prosić o pomoc.
Tym razem
jednak liczył się już dla niej czas. Odzyskała świadomość
swej sytuacji. Nawet najmilsza rozmowa z dziwną osobą nie
wymazałaby jej pamięci. Włóczęga kiwną głową i ruszył w
głąb lasu. Nie wiedziała co ma robić więc podążyła za nim.
Nadal miała obawy, przecież mógł ją zwabić, zdobyć zaufanie
aby zrobić to co tamten.
Znaleźli się przy linii
stykającego się pola z gąszczem. Ziemia była spulchniona.
- Nie trzeba kopać...- stwierdził
i spojrzał na materiał.
- Szkarłatna czerwień... kolor
tutejszych prostytutek... co ma wspólnego z kimś pokroju
panienki?- uniósł brew.
Ona tego nie wiedziała. W każdym okręgu
prostytutki miały swój rozpoznawalny strój, jak i kolor, który
cechował je w danym mieście, kraju...aby każdy mógł mieć świadomość z kim ma do czynienia. Millie nie wiedziała o
przypisanych kolorach dla tutejszej warstwy kobiet. Usta jej się
rozwarły to słysząc. Sergiusz spisał Amandę na straty? Chciał
aby otrzymała ten status społeczny? Podstępna gnida.
- Wyglądasz jakbyś kogoś
zabiła.- wywnioskował po jej minie.
- To nie ja zabiłam...-uklęknęła
przy czarnej ziemi.- To ktoś tej nocy zabił część mnie.- dodała
ciszej wykopując dół do którego wrzuciła materiał.
Włóczęga
usłyszał to jednak zbyt wyraźnie. Był mądry, zbyt mądry na
zwykłego chłopa czy nawet mieszczanina. Umiał pisać i czytać,
rozumiał medycynę, a przede wszystkim był mężczyzną. Wiedział
skąd biorą się takie siniaki na ciele kobiet. Wiedział co może
wywołać popłoch u tak młodej kobiety i strach. Patrzył na nią
z uwagą. Choć nigdy nie powinien o tym pomyśleć to... chciał ją
bronić.
Włóczęga i głowa państwa.
Największa niedorzeczność.
Przepraszam!
Tak długo nie dodawałam niczego.
Tydzień?
Za długo!
Zbyt wiele się działo...
jestem ostatnio magnezem na pecha :)
Nowy rozdział, następny już na dniach!
Jak wasze reakcje?
Dziękuję za komentarze pod dodatkowym zakończeniem Koralika!
Kocham was!
Miłej nocy!
Zapraszam do komentowania!
Nonono... Jaki cudowny rozdział. Coraz bardziej wkręcam się w Świecę. Ten włóczęga to Kajluś może? Biedna Millie. Dobrze ze spotkala tego włóczęgę. Wydaje mi się, że będą razem się ukrywać. A potem ją znajdą i bedzie tam uwieziona u wuja, a potem ten gosciu ja uratuje i tadam hepi end low sialalala. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a pod koniec tego miałam ciarki. ~Ania
OdpowiedzUsuńTak jak zawsze Aniu trafiałaś w to co myśle i planuje tak dzisiaj kule walnięte o kilometry... no może nie wszystkie ale większość :) czyli dobrze bo cię zaskocze. Rozdział postaram się dać już dziś :)
UsuńO matko co tam się wyprawia ? :) Nieźle nieźle... coraz bardziej jestem ciekawa tego włóczęgi, coś czuję że to będzie jakaś grubsza sprawa :P Czekam na kolejny rozdział :D:D:D
OdpowiedzUsuń:) oj lepsze to będzie od mody na sukces!! :) mam nadzieję że ciekawsze i się nie pogubicie! :)
UsuńAwsdfsghdf
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 10/10, masz coraz lepszy styl, a co za tym idzie - jakoś tekstów jest większa. Pisz kolejny rozdział! xD
Weny życzę
Kornelia xx
*_*
Usuńserio?
jejuś jak cudownie to brzmi!
biorę poślady w mocniejszy spin i dziś napiszę rozdział!
*_* dziękuję:)