środa, 22 października 2014

Opowiadanie "Świeca" rozdział 4.

                                                                  4.




              Jej nagie ciało leżało na szkarłatnej czerwieni płaszcza, który został bezwładnie rzucony na łóżku zaraz przed nią. Po całej podłodze walały się strzępy sukienki, jak i bielizny, które mężczyzna porozrywał scyzorykiem. Teraz dziewczyna, leżała w wygiętej, nienaturalnej pozie pod naciskiem mężczyzny, który zbyt mocnymi pchnięciami sprawiał jej ból. Jego dłonie zostawiały czerwone ślady na jej bladej skórze. Był całym złem świata zlokalizowanym w jednej osobie. Nienawidziła go, chociaż nie znała jego twarzy. Wystarczył głos, który odebrał jej coś co miała najważniejsze, który sprawił, że poczuła się niczym. Zrobił coś po czym nigdy nie będzie tą samą Millie. Posiadł ją siłą. Był okrutny w tym co robił. Wiedziała, że długo pozostaną na niej siniaki na nadgarstkach, udach, piersiach, brzuchu... wszędzie. 
             Kiedy skończył osiągając szczyt wszystkiego co możliwe, odsunął się od niej umieszczając swoją męskość w spodniach. Do owego aktu nawet się nie rozebrał. Po prostu dążył do upustu pożądania erotycznego. Irracjonalnie skupiała się na zaciśniętych palcach, które trzymały z minimalną siłą materiał peleryny. Skupiała się na jego strukturze, na tym, że jest chropowaty i niemiły dla jej ciała. Słyszała głos mężczyzny, jednak teraz nie docierał do niej. Był tylko ten materiał. Dopiero ponowne uderzenie w jej różowy policzek sprawił, że się ocknęła.
- Wstawaj krowo... nie masz już czego tu szukać.- nakazał. 
Poczuła charakterystyczny zapach palonego cygara. Z sykiem usiadła na łóżku, choć raczej było to odruchem. Nie docierał do niej jeszcze ból, tego co zrobił. Była otumaniona.
- Ściągnij przepaskę... jeszcze spadniesz ze schodów...nie chcę mieć łatki tyrana..- było słychać sarkazm tego co mówił. Jednak zrobiła to co prosił. 
            Pierw oślepiła ją jasność pokoju. Nadal była noc. Nie wiedziała ile czasu mężczyzna się nią zabawiał. Dopiero po chwili odzyskała ostrość widzenia. Spojrzała na swe blade uda. Myślała, że nadal wzrok ją oszukuje. Jednak po dotknięciu czerwonej,rozmazanej mazi na nich, została jej ona na opuszkach palców. Zrobiło jej się słabo.
- Mówiłem coś!- ryknął mężczyzna. 
          Millie zdołała pomyśleć trzeźwo, na tyle aby owinąć się w płaszcz. Nie mogła nago uciekać. Nie spojrzała nawet na zwyrodnialca. Ruszyła słabym krokiem przez zimne hole. Jej nagie stopy marzły od kamieni po których stąpała. Jednak nic nie czuła. Kręciło jej się w głowie. Nie wiedziała gdzie idzie. Cudem dotarła do pokoju. Nie chciała nigdzie usiąść. Nie chciała niczego zabrudzić. Typowe dla owych czasów były wanny w pokojach kobiet. Teraz dziękowała za jej obecność. Amanda zadbała aby w sypialni były dzbany z wodą, już poprzedniego dnia.
          Dove zakluczyła drzwi, czerwony płaszcz zruciła z siebie. Do wanny, z dużym trudem nalała tyle wody ile tylko znajdowało się w czterech dzbanach. Weszła do lodowatej substancji. Była jednak znacznie przyjemniejsza, niż dotyk tamtego mężczyzny. Szybko woda zrobiła się różowa. Jednak blondynka zamknęła oczy. Chłód dawał jej zmęczonemu ciału ulgę. Czuła zimno, coś znacznie lepszego niżeli ból jej kobiecych okolic intymnych. Zęby jej dygotały. Dopiero stres opadał. Cała zaczynała drżeć i to nie tylko z zimna. Dochodziły do niej wszystkie słowa i gesty jakie przeżyła tej nocy. Zaczęła płakać zasłaniając twarz chudymi palcami. Wstydziła się siebie samej. Tak bardzo bała się przyznać do tego co czuła. Siedziała w wodzie aż nie nastał świt. Nie czuła nawet potrzeby aby iść spać. Nie umiałaby usnąć. Bała się, że sen byłby bardziej obfity w obrazy, które i tak ją nękały. 
          Wyszła z wody zziębnięta. Zrobiła to jakby z premedytacją. Może zachoruje, przecież grypa tak łatwo zabierała ludzi do grobu. A właśnie chciała umrzeć. Otarła się ręcznikiem, a następnie wciągnęła na siebie niedbale bieliznę jak i suknię. Każdy krok ją bolał. Związała włosy szarą wstążką, w ogóle ich nie rozczesując. Nie patrzyła w swe odbicie, nie umiała. Bała się swej twarzy. Spojrzała na czerwoną pelerynę. Jedyny namacalny świadek jej wielkiego sekretu. Zwinęła ją w kulę materiału po czym wyszła z pokoju. Jednak gdzie miała się udać? Wszędzie mogła trafić na kamerdynera, Amandę lub sprawcę. Musiała uciec. Drzwi wejściowe były zamknięte, dlatego udała się do tych tylnych, przeznaczonych dla służby. Krzątały się tam dwie kucharki. Na szczęście nie spotkała osoby, które by ją zaczepiły. Na dworze powitał ją bardzo chłodny poranek.
           Wiosna... dookoła wśród gąszczy i lasów, które odtaczały dwór wuja, znajdowała się mleczna mgła. Prowokowała do ucieczki. Millie z tego wszystkiego, zapomniała ubrać trzewików. Nie było czasu aby powrócić. Bosymi stopami przemierzyła trawnik. Biegła na ile pozwalał jej ból jak i łapany oddech. Łzy same znów ją nawiedziły. Bała się odwrócić, aby czasem w oknie nie zobaczyć znanego tylko sobie fraka. Pierwsze krzewy gęstego gąszczu nie były dla niej łaskawe. Pierwsze krwawe obtarcia, rozszarpany dół sukienki. Biegła dość długo. Dopiero gdy na jej drodze, w głębokim lesie, natrafiła na świeżo obalone drzewo, zatrzymała się. Oddychała ciężko. Kulę materiału rzuciła sobie pod nogi, a dłonie oparła o chropowatą korę drzewa. Jej oddech zamieniał się w biały dym, a usta były czerwone z zmęczenia. Zamknęła oczy chcąc ochłonąć. Jej ciężkie chrypnięcia zagłuszały śpiew ptaków. Dopiero po chwili usłyszała szelest łamanych gałęzi. Kwiknęła kiedy zauważyła po swej prawicy mężczyznę. Stał kilka metrów od niej przyglądając się jej badawczym spojrzeniem.
- Nie bój się!- powiedział znanym jej już głosem. Musiała wyglądać na wystraszoną. Nic dziwnego, po tej nocy każdy mężczyzna stawał się dla niej zagrożeniem.
- Śledzisz mnie?!- pisnęła cieniutkim głosikiem. Brązowe oczy złagodniały jeszcze bardziej,  widząc jej siny policzek. Włóczęga westchnął.
- Panienka jest bardziej zdziwiona faktem swego obecnego miejsca przebywania, jak mógłbym panienkę śledzić. Nie miałbym celu... - jego głos był spokojny. Miał w sobie potrzebną akceptacje jej zachowań. Był bardzo tolerancyjny z natury.
- Co więc robisz w tym lesie?!- oskarżyła go znowu, odwracając się przodem do niego, aby obserwować jego poczynania.
- Jestem włóczęgą... las to mój dom.- wyjaśnił robiąc krok w jej stronę.
- Nie zbliżaj się!- krzyknęła przestraszona. On momentalnie się zatrzymał. Mogła widzieć jego szczupłą sylwetkę, młodą twarz znacznie zabrudzoną, tak jak resztę ubioru.
- Krwawisz pani...- spojrzał na jej stopy. Zrobiła to samo co on. Nie dość, że brudne to jeszcze poranione.
- To nic...-szepnęła zdając sobie sprawę na powrót z bólu, który sprawił, że zgięła się w pół. Chwyciła się za podbrzusze. Włóczęga nie czekał na więcej. Podszedł do niej szybko.
- Usiądź o pani...- poprosił. Nie chciała aby ją dotykał, jednak nie miała siły stać na równych nogach. Oparła się o stary pień, i usiadła na ściółce leśnej. Mężczyzna przykucnął przy jej stopach marszcząc brwi.
- Może wdać się zakażenie...- dotknął skóry jej stóp, jednak szybko wyrwała je z jego rąk. Oczywiście spowodowało to kolejną falę bólu.
- Zimne jak lód! Chcesz mieć je ucięte?- stwierdził patrząc na nią nieco przerażony.- Co chcesz uzyskać?
- Nie waż się tak do mnie mówić!- warknęła na niego, broniąc swej godności, która była złudnym obrazem w jej głowie. Jednak włóczęga o tym nie wiedział.
- Przepraszam pani, jednak nierozsądek wypełnia twe oblicze. Rankiem w samej sukni? Bez trzewików? Blada jak mgła? Powinna panienka leżeć w łóżku!- mówił rozważnie rozgrzewając swe dłonie, jedną o drugą.
- Skąd to wiesz, włóczęgo?- zapytała nieco zdziwiona.
- Nie wiem...- odpowiedział krótko po czym uciekł wzrokiem w bok.- Niczego nie wiem...-dodał ciszej.
- Jak to niczego? Jakie twe imię? Czy tego też nie wiesz?- zakpiła próbując skupić się maksymalnie na rozmowie. To dzięki niej nie myślała o bólu. Brunet zagryzł dolną wargę i przetarł okazałą brodę.
- Nie wiem...- szepnął. Widać było jak bardzo jest mu wstyd z tej niewiedzy. 
Usta blondynki rozchyliły się w niedowierzaniu. Zerknął na nią i w swe ciepłe dłonie ujął jej zimne stopy. Znów chciała uciekać, bo się bała owego dotyku, jednak to ciepło było dla niej na ułamek bezpieczne.
- Jesteś włóczęgą od dziecka?- zapytała niepewnie już milej niżeli poprzednio. Przecząco pokiwał głową, rozgrzewając jej skórę.
- Nie... Raczej nie... nie wiem... Obudziłem się jakieś trzy miesiące temu... niedaleko. Nic nie pamiętam co i kim jestem...Nic...Mam to co jest teraz... ale... to za mało. - wzruszył ramionami. - Mam za dużą pustkę w głowie... brak wspomnień, twarzy....- zmarszczył brwi nie patrząc jej w twarz.   
- Nie wyglądasz na anglika...- zauważyła przyglądając mu się badawczo.- Jesteś... jak czysta karta...- zdała sobie sprawę po chwili. W tym momencie sama chciałaby niczego nie wiedzieć. Nawet za cenę swego majątku. Mężczyzna spojrzał na nią, swymi ciepłymi, brązowymi oczami i się do niej uśmiechnął.
- Wszystko co robię to ma intuicja...Dlatego wiem, że panienka powinna być w swych pokojach, dlatego wiem, że coś się złego działo... Jestem mężczyzną i wiem, że pewne bóle są pisane tylko kobietą...- mówił spokojnym tonem patrząc na jej dłoń położoną na podbrzuszu. Lubił postawić na swoim i mieć rację. Aż sparaliżował ją ogrom tego ile rzeczy zauważył. Chciała wstać szybko jednak zapomniała, że ociepla jej stopy.
- Jesteś medykiem?- próbowała zmienić temat.
- Wątpię... jednak wiem swoje... coś wymazało me wspomnienia ale nie wiedzę. - uśmiechnął się do niej szczerze szczęśliwy, że ma chociaż tyle. Millie pokiwała głową na znak, że rozumie.
- Niech pani tu zostanie...- poprosił wstając z ściółki. 
Podszedł do drzewa, gdzie zauważyła go na samym początku. Wyciągnął zza niego tobołek, równie ubrudzony, co ubranie mężczyzny. Położył go obok blondynki i wyjął skórę jakiegoś zwierza z wodą w środku oraz białe materiały. Przy okazji wypadły z tobołka różne rzeczy.
- Oczyszczę rany.- uprzedził. Polał stopy przyszłej królowej wodą i usunął wszelkie kolce. Aby odwrócić swoją uwagę spojrzała na rzeczy, które wysunęły się z jego dorobku. Zauważyła plik kartek. Bezwstydnie ujęła je i przybliżyła. Włóczęga widząc to nawet jej nie zabronił.
- Rysujesz?- zapytała, widząc liczne szkice przyrody jak i ludzi. Były niesamowicie dokładne i realne. Oczarowały ją. Nigdy nie widziała takiego stylu.
- Tego też nie wiem.- posłał jej oczko, śmiejąc się gdy owijał stopy materiałem.
- Igra pan, wykorzystując swoją ułomność.- wytknęła mu oddając rysunki. Na jej bladych ustach pojawił się uśmiech. Zapomniała o czymś, co wydawało jej się niemożliwe.
- Nie śmiałbym, raczej wola Boża zesłała na mnie taki niedostatek losu.- zaśmiał się wesoło szydząc z religijności.
- Jest pan niewiernym?- wydedukowała. Ich rozmowa była dziwna. Co chwile zmieniała tor. Nie przypominała już rozmowy włóczęgi z przyszłą głową państwa, lecz dwóch równych sobie osób.
- Jeśli wiara równa się z naiwnością... ja nie jestem naiwny.- mówił wiążąc tobołek w wygodny supeł.
- Niewiedza równa się z naiwnością...- stwierdziła odważnie. Spojrzał na nią i zauważyła błysk w jego oku.
- Nie należy pani do cichych kobiet... niecodzienna zaleta.- kiwnął do niej głową, wyciągając dłoń aby pomóc jej wstać. Jednak zignorowała ją i wstała sama. Zaśmiał się głośno widząc owe zachowanie.
- Dokąd panienka zmierzała? Niedługo musi pani wrócić... będą szukać, jeśli zauważą mnie z panienką..
         Zrozumiała zbyt dobrze o co mu chodzi. Było widać na jej szyi ślady podduszania, sine od uderzeń policzki i inne skazy na jej ciele. Uciekła wzrokiem zagryzając dolną wargę.
- Pomoże mi pan zakopać...coś?-nie miała w zwyczaju prosić o pomoc. 
       Tym razem jednak liczył się już dla niej czas. Odzyskała świadomość swej sytuacji. Nawet najmilsza rozmowa z dziwną osobą nie wymazałaby jej pamięci. Włóczęga kiwną głową i ruszył w głąb lasu. Nie wiedziała co ma robić więc podążyła za nim. Nadal miała obawy, przecież mógł ją zwabić, zdobyć zaufanie aby zrobić to co tamten.
Znaleźli się przy linii stykającego się pola z gąszczem. Ziemia była spulchniona.
- Nie trzeba kopać...- stwierdził i spojrzał na materiał.
- Szkarłatna czerwień... kolor tutejszych prostytutek... co ma wspólnego z kimś pokroju panienki?- uniósł brew. 
Ona tego nie wiedziała. W każdym okręgu prostytutki miały swój rozpoznawalny strój, jak i kolor, który cechował je w danym mieście, kraju...aby każdy mógł mieć świadomość z kim ma do czynienia. Millie nie wiedziała o przypisanych kolorach dla tutejszej warstwy kobiet. Usta jej się rozwarły to słysząc. Sergiusz spisał Amandę na straty? Chciał aby otrzymała ten status społeczny? Podstępna gnida.
- Wyglądasz jakbyś kogoś zabiła.- wywnioskował po jej minie.
- To nie ja zabiłam...-uklęknęła przy czarnej ziemi.- To ktoś tej nocy zabił część mnie.- dodała ciszej wykopując dół do którego wrzuciła materiał. 
Włóczęga usłyszał to jednak zbyt wyraźnie. Był mądry, zbyt mądry na zwykłego chłopa czy nawet mieszczanina. Umiał pisać i czytać, rozumiał medycynę, a przede wszystkim był mężczyzną. Wiedział skąd biorą się takie siniaki na ciele kobiet. Wiedział co może wywołać popłoch u tak młodej kobiety i strach. Patrzył na nią z uwagą. Choć nigdy nie powinien o tym pomyśleć to... chciał ją bronić.  
Włóczęga i głowa państwa.
Największa niedorzeczność.



Przepraszam!
Tak długo nie dodawałam niczego.
Tydzień? 
Za długo!
Zbyt wiele się działo...
jestem ostatnio magnezem na pecha :)
Nowy rozdział, następny już na dniach!
Jak wasze reakcje?
Dziękuję za komentarze pod dodatkowym zakończeniem Koralika!
Kocham was!
Miłej nocy!
Zapraszam do komentowania!

6 komentarzy:

  1. Nonono... Jaki cudowny rozdział. Coraz bardziej wkręcam się w Świecę. Ten włóczęga to Kajluś może? Biedna Millie. Dobrze ze spotkala tego włóczęgę. Wydaje mi się, że będą razem się ukrywać. A potem ją znajdą i bedzie tam uwieziona u wuja, a potem ten gosciu ja uratuje i tadam hepi end low sialalala. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a pod koniec tego miałam ciarki. ~Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak zawsze Aniu trafiałaś w to co myśle i planuje tak dzisiaj kule walnięte o kilometry... no może nie wszystkie ale większość :) czyli dobrze bo cię zaskocze. Rozdział postaram się dać już dziś :)

      Usuń
  2. O matko co tam się wyprawia ? :) Nieźle nieźle... coraz bardziej jestem ciekawa tego włóczęgi, coś czuję że to będzie jakaś grubsza sprawa :P Czekam na kolejny rozdział :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) oj lepsze to będzie od mody na sukces!! :) mam nadzieję że ciekawsze i się nie pogubicie! :)

      Usuń
  3. Awsdfsghdf
    Świetny rozdział 10/10, masz coraz lepszy styl, a co za tym idzie - jakoś tekstów jest większa. Pisz kolejny rozdział! xD

    Weny życzę
    Kornelia xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *_*
      serio?
      jejuś jak cudownie to brzmi!
      biorę poślady w mocniejszy spin i dziś napiszę rozdział!
      *_* dziękuję:)

      Usuń