sobota, 11 października 2014

Opowiadanie "Świeca" rozdział 2.

                                                                  2.



           Poranek przyszedł zbyt szybko niżeli oczekiwałaby tego Millie. Obudziły ją odstawiane przez Amandę zasłony. Na dworze był początek wiosny. Wszystko rodziło się do życia. Jak to mówią, wiosna jest najlepszą porą na początek zmian.
- Wstawaj śpiochu!- zaśmiała się brunetka, kładąc się na łóżku obok niebieskookiej.
- Kiedy będę królową...- westchnęła Millie próbując się odgrozić.
- To będziesz niesamowicie tęsknić za tymi chwilami.-odpowiedziała słodko służąca z wielkim uśmiechem. Dziewczyna pokiwała głową. No tak, teraz był najbardziej spokojny czas. Wszystko zacznie się, kiedy odziedziczy koronę. Oby ojciec żył jak najdłużej. Wstała z łóżka podchodząc do misy z ciepłą wodą.
- Zazdroszczę ci tego kim jesteś. - przyznała szczerze. Niewiele osób wiedziało co kryło się w tym małym ciałku. Obecnie całą tajemnicę znała służąca,  która ścieliła łóżko.
- No powiem ci, szczerze nie chciałabym być na twym miejscu. Zwłaszcza, że spotkałam już twojego przyszłego męża.- zaśmiała się. 
Millie momentalnie spoważniała, a jej oczy zrobiły się większe. Spojrzała na przyjaciółkę, a ta wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Gdybyś się tylko teraz widziała.- stwierdziła podając jej biały ręcznik.
- Jaki jest?- zapytała z czystej ciekawości. Ameryanka zaśmiała się jeszcze raz i poruszała śmiesznie brwiami.
- Specyficzny...- odpowiedziała krótko, wyjmując z szafy niebieską suknię dla swej pani. 
 Przymierzyła ją do siebie i zaczęła wirować po pokoju. Millie zaczęła się śmiać. Jak była światu wdzięczna, za taką przyjaciółkę na tej planecie. Zapewniała jej przyjemną odskocznię od zbyt poważnej przyszłości.
- Zaraz upadniesz i nabijesz sobie guza.- zauważyła próbując ją zatrzymać.
- Pingwin Sergiusz będzie dumny z ciebie o pani! Żeś tak odpowiednio potraktowałaś me chłopskie zapędy!- zaczęła udawać ton głosu oraz sposób w jakim mówił kamerdyner zeszłego wieczora. Blondynka usiadła na fotelu śmiejąc się w głos.
- Zauważyłaś jak trzyma zegarek?-Amanda przystanęła zarzucając suknię na łóżko. Wyprostowała się przed przyjaciółką i zrobiła pilną minę Sergiusza, który zerka co kilka minut na swój dorobek.
- Jeśli będziesz za stara na służącą to biorę cię na nad dwornego błazna!- zauważyła Millie ocierając łzy z policzków.
           Kilkanaście minut później, blondynka kroczyła cichym holem, a za nią szła służąca. Nigdy nie była na tym dworze, nie znała miejsc do których powinna się udać. Amanda wspomniała, jedynie o miejscu w którym miało odbyć się śniadanie. Znalazła się w wielkiej sali w przytłaczających, ciemnych kolorach ścian, gdzie stał wielki, czarny stół. Wszystko na nią już czekało. Była sama. Miała nadzieję, że spotka wujka. Na marne. Po śniadaniu miała w planach wraz z Amandą znaleźć Karola by oprowadził je po dworze. Przy pomocy przyjaciółki wstała od stołu, poprawiając niebieską sukienkę, która podkreślała kolor jej oczu. Kiedy ich kroki były skierowane ku drzwiom, nagle do sali wpadł mężczyzna. Jego włosy były w kompletnym nieładzie. Wyglądał jakby pokłócił się szczerze z szczotką. Jednak oceniając na szybko jego wygląd, widać było, że dba o swój ubiór... więc dlaczego te włosy? Millie uniosła brew do góry zdziwiona.
- Och! Niech me gwiazdy będą mą wskazówką, przez kręte drogi mego życia!- zawołał uradowany. Jego niebieskie oczy rozbłysły w zadowoleniu. Blondynka spojrzała na przyjaciółkę, która walczyła z falą śmiechu.Widać w tym był ''specyficzny".
- Tuż to gwiazdy tej bladej nocy mówiły mi... nie! Szeptały iż spotkam najjaśniejszą z jasnych! - klasnął w dłonie i spojrzał jakby w niebo. Niebieskooka zrobiła to co on, nie rozumiejąc kompletnie tej maskarady.
- Jam jest Robert Collght, oddany duszą i ciałem panienki stryjowi... oraz królowi tego najbliższemu Bogu kraju!- niemal schylił się do samej ziemi, kiedy dziewczyna podała mu dłoń.
- Millie Dove...- szepnęła nadal oniemiała pod wpływem wrażeń, jakie dostarczał jej mężczyzna. On jednak szeptał jej godność w tym samie czasie co ona. Był dziwny. Pierwszy raz spotkała w swym życiu tak odmienną osobowość.
- Jestem rad z losów toczących się w mym kraju... jak jestem wdzięczny, o pani, rodzicom którym me życie, tak drogie było, że swego jedynego syna wysłali w łaskę do najmiłościwszych!
Amanda prychnęła, nie mogąc już opanować uśmiechu. Kącik ust Millie również się nieco wygiął,  jednak tak jak nakazywała jej etykieta, starała się być poważna.
- Cieszę się pana szczęściem. Jednak muszę pana przeprosić, panie Collght. Obowiązki wzywają... muszę jednocześnie nawiedzić mego wujka.- powiedziała próbując zakończyć rozmowę w grzeczny sposób.
- Ależ ja pomogę! Zaprowadzę panią do komnaty hrabiego... Zapewnię me ramię, aby i stąpanie po zimnym kamieniu było łagodniejsze dla delikatnych stóp przyszłej matki narodu.- z jego ust płynęła sama poezja. Blondynka przechyliła głowę na bok nie dowierzając.
- Niedopuszczalne jest w mym obecnym stanie, spoufalać się z nieznanymi mi mężczyznami... Wuj nie aprobowałby takich zachowań.- oczywiste rozwiązanie, które zawsze stosowała w takich przypadkach. Choć Millie wyglądała na małą, szarą, cichą myszkę... to było to dla niej idealne rozwiązanie w takich momentach kiedy zalotnik był zbyt odważny. Etykieta... taki złoty środek.
- Cóż...- westchnął bezradny na jej odtrącenie. Dalsze próby przekonania jej byłby bardzo nie na miejscu.
- Może pomógłby pan Amandzie,  zapoznać się z miejscem do najlepszego spoczynku w porze popołudniowej? Rozmowę z wujem chciałabym odbyć w osamotnieniu...- spojrzała na przyjaciółkę. Oj wiedziała, że nie będzie mieć później łatwo. Brunetka już teraz zabijała wzrokiem blondynkę.
- Och jestem rad na taki wybór!- uśmiechnął się szeroko nadal wpatrzony w przyszłą królową jak w obrazek. 
Millie zauważyła, że najczęściej używanym słowem u Roberta to ''rad''. Cóż, taki człowiek. Ukłonem, dziewczyna pożegnała się z dwójką i uwolniona z sideł adoratora, który według Sergiusza miał być idealnym kandydatem na męża, ruszyła holem w nieznane. 
          Chciała odszukać swego wuja, jednak ten jakby nie istniał w kamiennych murach. Jedyna możliwość to odszukanie pokoju, w którym ostatnio przebywał. Zeszła powolnie wielkimi schodami, które prowadziły do drzwi wyjściowych. Musiała uważać by nie trafić na kamerdynera, który zapewne zakazałby jej nachodzenie Karola. Stojąc przed drewnianymi drzwiami z ciemnego dębu, twierdziła, że bicie jej serca słychać w całym domostwie. Denerwowała się, jednak czym? To był jej wujek... ten którego uwielbiała gdy zjawiał się w ich koloni.
           Zapukała dwa razy w drewno, jednak odpowiedziała jej jedynie cisza. Nie byłoby go? Może pojechał na polowania lub obejrzeć okoliczne ziemie? Nigdy nic nie wiadomo. Coś jednak tchnęło ją aby nadusić klamkę. Odbiła od razu uchylając ku niej wnętrze pokoju. Był w kolorze zgniłej zieleni. Poczuła się jak w beczce rumu, czy też w męskim saloniku gdzie dżentelmeni palili cygara. Nabierając ostatni, w miarę czysty oddech, weszła do pokoju. Zamknęła za sobą drzwi. Chciała się zapoznać z tym co otaczało wujka. Panowała tam ciemność. Jedna mała lampa oświetlała jedynie biurko. Dziewczyna potknęła się o jakieś książki. Zdławiła kwik, zdając sobie sprawę, że koło drzwi przechodzi Sergiusz. Oddech stał jej się ciężki. Nie powinna węszyć w azylu Karola, jednakowo żałowała, że Amandy nie ma przy niej. Ta idealnie nadawała się do takich ''operacji''. Nie mogła tak dłużej przebywać w mroku dlatego podeszła do wielkich, ciężkich zasłon z zamiarem odsłonięcia ich szybkim szarpnięciem.
- Nie!- usłyszała męski, władczy głos za plecami. Przeszły ją dreszcze. Zamarła trzymając zakurzony materiał w dłoniach.
- Nakazuję ci zaprzestanie swych czynów...- powiedział spokojniej. 
         Rozpoznała ten głos. Odwróciła się. Luka którą zdążyła jej się zrobić w zasłonach ułatwiła jej odnalezienie mężczyzny w pokoju. Siedział w wielkim fotelu z szklanką jakiegoś trunku w dłoni. Patrzył na nią zamyślony. Nadal widziała skrywane w nim cierpienie . Zrobiła krok w jego kierunku.
- Nie zaprosiłem cię do środka, więc próbuję zrozumieć dlaczego tu jesteś.- patrzył na substancję, którą przelewał w krysztale trzymanym przez siebie w dłoni.
- Masz jakieś godne wytłumaczenie?- zapytał spoglądając na powrót na nią.
- Szukałam cię wujku... wczoraj wydałeś się zmęczony... Chciałam jedynie prosić cię o dotrzymanie danego mi słowa.- zrobiła kolejny krok. To jednak jakby spłoszyło mężczyznę. Wstał z fotela szybkim ruchem, odkładając na stolik szklaneczkę. Minął ją bezuczuciowo i stanął przy oknie, zasłaniając je na powrót szczelnie.
- Nie jesteś już dzieckiem droga Millie. Sama poznasz otaczający cię świat.- odbąknął nie chcąc na nią patrzeć.
- Dlaczego stałeś się taki lodowaty? Kiedy mama żyła...- zaczęła jednak zauważyła jak ściska mocniej szczękę.
- Poproszę Sergiusza aby się tobą zajął. Mam za dużo rzeczy na głowie aby bawić się w Twoją niańkę...- wysyczał sięgając po cygaro. Odpalił je dłuższym pociągnięciem.
- Jak na przykład upijanie się i palenie zwiniętych liści tytoniu?- zapytała z ostrym językiem,  który jej matka ujawniała tylko w jej obecności. Odziedziczyła to po niej.  Tylko wtedy matka pokazywała jej prawdziwą twarz. Etykieta była ważna, jednak zawsze pod nią chowało się drugie dno. Millie nawet zbliżyła się do mężczyzny. Zawsze walczyła o to co było dla niej cenne. Ojca nie znała, jedyną wizją rodzinny był dla niej Karol. Ten spojrzał na nią marszcząc brwi.
- Jesteś za młoda by używać tych rezolutnych kwestii. Za młoda by pouczać mnie! Pomyliłaś się droga panno! Dla swego bezpieczeństwa opuść te miejsce bo nie ręczę za me czyny... Jesteś jeszcze na tyle młoda abym mógł cię wychować, a nie będę robić to jak twa matka... nie będę szczerbił sobie języka! Poznasz co to męska ręka!- jego głos stawał się coraz głośniejszy. Oczy dziewczyny poczerwieniały z strachu, a policzki zrobiły się różowe. Nie uciekła jednak.
- Jesteś głupia czy głucha!?- ryknął podchodząc do niej w akcie desperacji.
- Nie lękam się twych słów czy czynów. Jeśli z tym ma się wiązać poznanie najbliższego w mym sercu mężczyzny, to odważę się wysyczeć kolejne słowa. Walczę o wujka, który w mych oczach zastępował mi ojca, który poświęca się dla kraju.- mówiła odważnie. Patrzyła w twarz mężczyzny i momentalnie zauważyła jak furia opada, a dłoń która była już uszykowana do wymierzenia jej policzka zaciska się by po chwili znaleźć się gdzieś koło biodra mężczyzny. Patrzył na nią, i wydało jej się, że walczy z czymś silniejszym niżeli walka o swoją prywatność.
- Jesteś taka do niej podobna...- westchnął niemal bezgłośnie, a głos mu się złamał.
- Millie!- wtargnęła do pokoju Amanda i zamarła widząc dwójkę tak blisko siebie. Zmieszała się opuszczając wzrok i przybierając odpowiednią postawę dla służącej.
- Panienko Dove, przed popołudniowy odpoczynek już gotowy w ogrodzie.- mówiła spokojniejszym tonem.
- Za chwilę przybędę.- odpowiedziała blondynka, chcąc jeszcze przedłużyć moment rozmowy z wujkiem.
- Nie, idź już... musisz odpocząć...ja... Muszę w tym czasie zająć się ważnymi sprawami.- Karol musiał uciec od dziewczyny, od wszystkich pytań. Teraz w obecności służby znowu musiała trzymać się wytyczonych zasad. Ukłoniła się, przytrzymując suknię po czym wyszła.
- Co mieliście takie miny? Napastował cię?- syknęła Amanda zbliżając się do przyjaciółki, jednocześnie patrząc na boki czy nikt ich nie słyszy.
- On? W życiu... jest mym drugim ojcem. Sprowokowałam go i wyprowadziłam z równowagi...- skrzywiła się nieco.
- Uwielbiam kiedy to robisz, mała.- zaśmiała się brunetka, ale niższa dziewczyna skarciła ją wzrokiem. 
Po kilku minutach znalazły się pod wielkim drzewem gdzie uszykowany był koszyk z jedzeniem oraz wielki koc.
- Powinnam ci chyba podziękować za zrzucenie na mnie Collghta.- syknęła Amanda siadając obok przyjaciółki. Tu były stanowczo oddalone od dworku, dzięki czemu nie musiały przejmować się podstępnymi ciekawskimi osobami.
- Przepraszam... nie wiedziałam co mam zrobić. Był nieugięty. Poza tym przerażał mnie.- blondynka wyprostowała nogi podciągając swoją białą pończochę na udzie.
- Gada jak najęty! Jakby czytał poezje... nie dziwota, że rodzice go tutaj wysłali. On na pole bitwy się nie nadaje! Zbyt delikatny! To ja szybciej broniłabym swego kraju...- zaczęła oceniać bruneta.
- Pokonałabyś niejednego rosłego mężczyznę.- stwierdziła przyszła księżna śmiejąc się do przyjaciółki.
- Eh.. brak słów na takich pół-mężczyzn. I on miałby być twym mężem? Współczuję ci! Oby król miał co innego w swej inwencji.- skwitowała Amanda wzruszając ramionami. Rozejrzała się za książką, którą przywiozły z Ameryki aby móc ją w wolnym czasie czytać jednak jej nie znalazła.
- Millie... ja muszę wrócić do dworku... poczekasz chwilkę? Nie wzięłam tego tomiku poezji...- nadal nie dowierzała w swoje roztrzepanie.
- Idź... nic mi się tu nie stanie. Większe tu bezludzie niżeli świat widział.- zaśmiała się do przyjaciółki niebieskooka. Służąca wstała szybko i niemal pobiegła do oddalonego domostwa hrabiego Dove. 
         Millie zamknęła oczy rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych. W murach domu było strasznie zimno, dlatego była to miła odmiana dla niej. Nagle usłyszała jakiś szelest w krzakach niedaleko koca. Otworzyła oczy i kwiknęła przestraszona. Przed nią stał zarośnięty mężczyzna, wyglądał jak włóczęga z podartymi ubraniami, niedbała fryzurą i licznymi zabrudzeniami. Millie rozejrzała się. Była sama. Mężczyzna wbijał w nią swoje brązowe oczy. Bała się. Wyciągnął ku niej brudną dłoń. Serce momentalnie chciało uciekać z tego miejsca, jednak ciało zostało sparaliżowane.
- Czy panienka... ofiarowałaby mi to co skrywa najlepszego?- zapytał płynnym angielskim, jednak bez tutejszego akcentu.



Nowy rozdział znów
trochę przeciągnęłam dodanie go 
przepraszam!
Ostatnio gorzej się czuję :/
Dziś poznaliśmy pana Roberta :D
Jak wam się podoba?
Kim jest nowy mężczyzna?
Zapraszam do pisania komentarzy!
Liczę na was!
:) 
Dzięki, że jesteście!

9 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :D ale zastanawiam się kto może być tym kolesiem z krzaków xD mam co do tego tylko jednego na myśli xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Miło mi słyszeć że eksperyment się podoba :)
      Imię i nazwisko owego pana nie będzie podawane dość długo :) więc wszelkie spekulacje mile widziane :)

      Usuń
  2. podejrzewam że może być to kyluś :D taki zboczeniec, albo nie wiadomo kto :P zwykła osoba poboczna. Szkoda że postać Dove'a jednookiego jest taka tajemnicza. Jego wygląd kojarzy mi się z tajemniczością, ale na pewno nie z bezmyślnym pijaństwem. Zobaczymy jak akcja się rozwinie dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karol Dove to mężczyzna odpowiedzialny i bardzo mądry więc dobrze, że ci nie pasuje do niego pijaństwo :)
      Kajluś jako krzakowy zboczeniec XD :D
      Dziękuję za komentarz i spekulacje :) lubię czytać i sprawdzać czy to co wymyśliłam jest przez was przeczuwane :)

      Usuń
  3. W koncu przyszedl czas na moj komentarz ;) tak.. Ja dalej stoje przy swojej wersji, że wuj Millie załamał się po śmierci jej matki i jest w stosunku do niej tak okrutny, bo ona jest w cholere podobna do matki, a przez to rana otwiera się na nowo i cały czas cierpi. Pije? Moze ma jakies problemy? Moze go ktos szantazuje w jakis sposob? Moze sie czegos/kogos boi i radzi sobie w ten sposob? Gosciu w krzaczkach... Nie pamiętam czy bylo o jej ojcu.. Ale może to jej ojciec? Może to ten brat blizniak kajlusia? Nie mam pojęcia.. Ale moje pierwsze odczucie bylo takie, ze to ojciec Millie. Kamciu, bylo cos na temat jej ojca? Czy zginal czy cos, gubie sie XD czeeeekam na kolejny rozdzial, bo chce sie choc troche dowiedziec.. A ty mnie zalamalas, jak napisalas ze ta tajemnica sie dluuugo nie rozwiaze. :( a no i Rob specyficzny czlowiek, specyficzny. Tego to chyba myslenie nie boli, skoro wymysla takie teksty.. XD ~Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, Kochanie... ojcem Millie jest sam król Anglii, brat Karola... jedyna z pozostałych postaci o nazwisku Dove :)
      :)

      Usuń
  4. To musi byc Edzio w tych krzaczorach :D haha.
    A to jak wypowiada się Robert...mistrzostwo ! :D <3

    Czekam czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Koraliku Kajluś tutaj Robert XD Upodobanie do specyficznych postaci chyba staje się moją manią :)
      Dziękuję, że się podoba i że czekasz na kolejny rozdział :)

      Usuń
  5. Na bank to Kajl w krzakach hahaha!:D rozdział świetny, bardzo mi sie podoba postać Amandy, genialna! ♥

    OdpowiedzUsuń