Coś co będzie wam ułatwiać czytanie rozdziału.
Uwielbiam Painta <3
15.
Otwarła oczy
czując, że zaraz jej mózg eksploduje. Zasyczała widząc światło
dzienne. Westchnęła chicho unosząc się na łokciach. Była cała
zakatarzona, przez co miała problem z złapaniem głębszego oddechu.
-Cześć
kłębuszku!- zawołała Caroline wchodząc do pokoju z kubkiem
ciepłej herbaty. Na sam zapach Blue się skrzywiła. Nienawidziła
ciepłych napoi. Usiadła, opierając się o ciemny zagłówek i
przymknęła oczy.- Umieram?- zapytała cienkim głosem, jednak przyjaciółka się jedynie zaśmiała, siadając obok niej na łóżku.
- Nie...ale jak wieczorem przyniósł cię Dan, to wyglądałaś jakbyś zaliczyła zgona.- stwierdziła wzruszając ramionami. Blue otwarła nagle oczy i spojrzała na rudowłosą.
- Co? Jak to wniósł? Skąd wiedział...- nie mogła się wysłowić niemal. Prawda, nie pamiętała samego faktu powrotu i wejścia do mieszkania ale myślała że to przez sen. Caro jedynie szeroko się uśmiechnęła wzruszając ramionami.
- Zadzwonił z twojego telefonu gdy był pod kamienicą. Powiedziałam mu, które piętro i mieszkanie, no i jesteś. Nawet zapomniał wziąć swojej bluzy.- wskazała podbródkiem na niewielki fotel. Leżała tam owa szara bluza. Blue uśmiechnęła się rozpoznając ją. No tak, słynna bluza Dana. Zmarszczyła brwi i szybko wstała z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i znowu usiadła.
- Co ci?- zapytała rudowłosa odkładając kubek z herbatą.
- Ta bluza... trzeba ją schować, jakby Monica się pojawiła... by ją rozerwała na strzępy, a muszę ją oddać.- wytłumaczyła. Nim znowu spróbowała wstać, jej przyjaciółka już wstała i podeszła do schowka na bieliznę Blum, tam wsadziła bluzę.
- Tu jej nie znajdzie.- zaśmiała się dziewczyna i pomogła drugiej położyć się ponownie do łóżka.- I lepiej dzisiaj się stąd nie ruszaj. Tu masz herbatę i laptopa.- od razu położyła go jej na kolanach i puściła oczko. - Idę dalej szkicować... jak coś to głuchnij do mnie z telefonu.- uśmiechnęła się do przyjaciółki i zaraz jej nie było.
Aż Blue się dziwiła dlaczego ta jej nie wypytuje skąd Dan ją przywiózł, czemu była mokra, i spała. Zmarszczyła brwi włączając laptopa. Nieco przymknęła oczy czekając na startowe okno. Zachciało jej się znowu spać, wzięła głębszy spokojny oddech i wtedy usłyszała dźwięk skype. Otwarła oczy przestraszona. Dzwonił Dan. Odebrała przecierając nieco oczy.
- Obudziłem cię?- zapytał nieco zmieszany.
- Nie... - westchnęła spoglądając na niego. Siedział w jakimś ogrodzie, włosy miał niedbale zaczesane jak na wszelakich koncertach, jednak było widać w tym jedynie jego męską ingerencję. -Mam nadzieję, że cię nie zaraziłam...- dodała niepewnie.
- Jednak jesteś chora?- zapytał marszcząc brwi. Jednak widząc jak kicha uśmiechnął się nieco z troską.- Na zdrowie...Ani ja, ani Kyle nie jesteśmy chorzy. - powiadomił ją i przeczesał swe włosy.
- To dobrze... - nieszczególnie miała siłę na rozmowę jednak nagle sobie coś przypomniała. - Dan... miałam cię wczoraj pytać. Jednak nie odbierz tego źle... siostra Caroline jest waszą fanką i...dowiedziała się, że was znamy... przez niedopatrzenie. Chciałaby się z którymś z was spotkać...- ważyła każde słowo aby czasem nie wyjść na osobę która chce coś na siłę osiągnąć.
- Spotkać ale w jakim sensie?- zapytał. Widząc jak dziewczyna ucieka wzrokiem skrzywił się mocniej. - Em... ja... to znaczy.... to niezbyt jest nam na rękę... Owszem fani są dla nas ważni ale... nie chcemy dawać ogólnego stwierdzenia że chodzimy na randki i spotkania z każdym kto chce... wtedy zrobi nam się chaos... przepraszam ale nie mogę. - zmieszany spojrzał gdzieś w bok i założył na nos brązowe okulary. Blue westchnęła. Głupio się czuła pytając o to, jednak nie mogła chociaż spróbować.
- Dan... choć pomożesz przy obiedzie....- zawołał ktoś zza laptopa. Był to głos dojrzałej kobiety. Chłopak momentalnie się uśmiechnął i spojrzał na ekran.
- Muszę iść... mama woła, jesteś dziś cały dzień w domu jak rozumiem?- zapytał, a Blue pokiwała jedynie głową. Na jego ustach pojawił się jeszcze większy uśmiech i wstał wraz z laptopem.- To leż i wypoczywaj...
- Miłego gotowania.- odpowiedziała machając mu.
On posłał jej oczko, jednak zaraz po tym się zaśmiał dźwięcznie i wyłączył rozmowę. Blue siedziała uśmiechnięta ale zaraz po tym odłożyła sama laptopa na bok i zasnęła. Obudziła się popołudniu, z jeszcze większym bólem głowy i ogólnym poczuciem zimna. Wstając wciągnęła na siebie szlafrok i wydmuchując nos w chusteczkę. Otwierając drzwi zobaczyła jak Caro rozmawia z długowłosą blondynką. Blue chciała po porostu, bez większych oznak życia dostać się do ubikacji.
- I jak! Kiedy mam randkę?- nagle przerwała rozmowę z siostrą i naskoczyła na Blue, długowłosa piękność.
- Randkę?- zapytała Blue, nie rozumiejąc. Jej oddech był chrapliwy, wszystko ją bolało i najchętniej by się gdzieś zakopała. Dlatego tak trudno przychodziło jej łączenie faktów.
- No z którymś z Bastille....- westchnęła ciężko, marszcząc przy tym brwi. Gdyby nie fakt, że może coś uzyskać dzięki tej niskiej brunetce to inaczej by z nią rozmawiała.
- Monica daj jej spokój widzisz jak wygląda.- westchnęła rudowłosa podchodząc do przyjaciółki.
- Nie... spokojnie... em... Widzisz... rozmawiałam z Danem....- nie zdążyła nic innego powiedzieć bo usłyszała dziki kwik blondynki. Blue aż przeszły ciarki, a ból głowy zapulsował. Kiedy przestała najniższa z dziewczyn wzięła głębszy oddech na odwagę. Jej wzrok spadł gdzieś na ziemię.
- Nie mogę cię z żadnym z Bastille umówić...Oni nie chcą...- wyszeptała niemal jakby czuła się winna. A przecież taką mieli zasadę chłopacy. Rozumiała ich, jednak obawiała się najgorszego. Wybuchu Mon. Ta zrobiła się czerwona i zagryzła dolną wargę, a jej wzrok niemal parzył.
- Em... Blue chodź zaprowadzę cię do ubikacji.- powiedziała szybko Caro i zaraz po tym wzięła przyjaciółkę pod ramię i weszły do łazienki. Na szczęście była dwuczłonowa więc brunetka poszła tam gdzie chciała, nie martwiąc się czy przyjaciółka to widzi lub słyszy. Wyszły kilka chwil po tym a w mieszkaniu panowała grobowa cisza.
- Aż niemożliwe.- stwierdziła Caro rozglądając się po mieszkaniu. Siostry nie było. Obie dziewczyny były pewne, że czeka je trzecia wojna światowa i wybuch jakiejś bomby atomowej, a tu nic.
- Była zła...- jak zwykle Mała próbowała zadowolić wszystkich i przejmowała się każdym grymasem drugiej osoby. Rudowłosa jedynie prychnęła i usadziła chorą na krześle.
- Zjesz coś... jesteś cała blada. Jestem niemal pewna, że nawet nie wypiłaś herbaty co zrobiłam ci rano.- spojrzała na dziewczynę niczym matka. Każdy z jej przyjaciół wiedział, że ciepłe napoje to dla niej zło śmiertelne, nie lubiła ich.
Caroline zaśmiała
się jedynie widząc jak Blue marszczy nos i zrobiła na obiad jakąś
sałatkę z piersiami kurczaka. Blum jedynie dziubała jedzenie.
- Idę lepiej
się położyć...- stwierdziła po kilku chwilach.
- Ej... to ja
dla kogo to zrobiłam? Drugie tyle mam w lodówce.
- Zjemy
jutro... albo na kolacje.- powiedziała na odchodnym Blue. Znowu
zasnęła w łóżku jak kamień w stercie chusteczek.
Ile spała
tym razem? Nie wiadomo. Usłyszała jednak jakieś głośne głosy.
Jęknęła nieco unosząc się na łokciach.
- Ona śpi!-
syknęła Caroline.
- No to
poczekamy.- odpowiedział męski głos.
- Ty to już
na pewno tu nie zostaniesz... Jakim prawem go tu przyprowadziłeś?-
naskoczyła chyba na drugiego. Blue wydostała się z pościeli,
podeszła do drzwi uchylając je niepewnie. Zobaczyła dwóch
mężczyzn. Od razu wszyscy w kuchni spojrzeli na nią
- Hej
Blum...- powiedział Dan jednak widząc jej bladość uśmiech
zniknął z ust.
- Blublusia!
- odskoczył od Caroline, Kyle i podszedł do chorej dziewczyny aby ją
przytulić, jednak ta się w porę odsunęła.
- Lepiej się
nie zbliżajcie... będziecie chorzy.- odparła zachrypniętym
głosem jednak nim zdążyła coś powiedzieć to brodacz przytulił
ją mocno do siebie po czym gdy się nieco odsunął założył na
swą twarz maseczkę materiałową i się zaśmiał.
- Jesteśmy
zabezpieczeni, zarazku.
Caroline
jednak westchnęła.
- Wynocha...-
dodała otwierając znowu drzwi wyjściowe. Jednak Dan ani myśląc wychodzić,
podszedł do Blue, w tym czasie Kyle rozsiadł się na krześle
kuchennym.
- Dan..-
jęknęła Blue zdając sobie dobrze sprawę jak wygląda.
- Daj
spokój... przyjechaliśmy aby... leki przywieść... Jak Kyle do
mnie wpadł... i dowiedział się, że z tobą rozmawiałem... to...
em...- spojrzał gdzieś na bok zmieszany tym wszystkim- wygadał
wszystko mojej mamie. Musiałem przywieźć apteczkę... i pozdrowienia od niej. -
uśmiechnął się nieśmiało do dziewczyny. Blum spojrzała na
Caroline, która właśnie robiła maślane oczka na to co powiedział
Dan i wskazywała wzrokiem na pokój przyjaciółki.Chyba zmieniła zdanie na temat obecności chłopaków w tym mieszkaniu.
- Musisz
podziękować mamie...- odpowiedziała bezsilnie. Nie minęło kilka
chwil, a obaj chłopacy zaczęli kombinować przy kubkach i czajniku, zaś Blue wraz z Caroline znalazły się w pokoju.
-Caro... ja
nie wiedziałam, że oni przyjadą.- przepraszała przyjaciółkę.
- Daj
spokój... - machnęła rękę przypatrując się jak Kyle co jakiś
czas mijał otwarte drzwi.
- Chcesz z nim sama posiedzieć?-
zapytała ciszej brunetka, a wzrok rudowłosej mówił jedno.
Zaśmiała się, jednocześnie kaszląc w kołdrę.
- Herbaty
gotowe...- powiedział Dan wchodząc z dwoma kupkami do pokoju.
- Caro...
mogłabym sama zostać z...- wymyśliła na poczekaniu Mała, a
przyjaciółka dała jej buziaka w policzek i już jej nie było,
zamykając za chłopakiem drzwi. Dan spojrzał na dziewczynę
niepewnie, widząc jego zmarszczone brwi i nos zaśmiała się
nieco. Usiadł niedaleko niej na łóżku podając kubek z gorącym
napojem.
- Więc o co
chodzi? Dlaczego chciałaś sama ze mną zostać?- dopytywał
- Caroline
nie przyzna się, że to ona chciała zostać sama z Kyle... więc
lepiej abym ja powiedziała, że chcę pogadać z tobą...- próbowała
wytłumaczyć mu tą skomplikowaną zasadę. On jedynie pokiwał
głową. Blue wzięła łyka substancji bliżej nieokreślonej,
skrzywiła się i położyła obok na nocnej szafce. Położyła się
i spojrzała na towarzysza.
- I jak było
u rodziców?- zapytała aby zapełnić ich rozmowę czymś
neutralnym.
- Em... i
dobrze i źle...- stwierdził wzruszając ramionami. Zaczął bawić
się sznurówką od swego buta patrząc na swe palce.
- Rozumiem że
dobrze... ale źle? Masz złe relacje z nimi?- znowu nieco oparła
się na łokciu patrząc na niego. Zaniepokoiło ją to
stwierdzenie.
- Nie... z
rodzicami nie... eh... z siostrą jest niezbyt dobrze.- zacisnął
usta. Nie była pewna czy naciskać. Wzięła głębszy oddech.
- Jeśli nie
chcesz to nie mów... ale jeśli tak to... jesteśmy tu tylko ty i
ja... co jest powiedziane w tym pokoju z niego nie wyjdzie.-
obiecała chłopakowi. Dan zerknął na nią ale znowu zrobił
kwaśną minę i odłożył kubek ciepłej herbaty na ziemię.
- Nie wypada
mówić o niej... o jej problemach... ale... chłopacy tego nie
rozumieją...Zresztą jak ja... bo... - zacisnął usta i ścisnął mocniej palce tak, że
aż mu przeskoczyły kłykcie. - Wtedy co tak nagle wyjechałem...-
zerknął na Blue aby się upewnić czy słucha ale zaraz uciekł
wzrokiem w bok.- Z moją siostrą było źle... em... ona była w
ciąży ale...- nie mógł mówić dalej. Wewnętrzna blokada.
Jednak Blue zrozumiała, wystarczyło jedno „była”. Patrzyła
na niego z otwartymi ustami i aż bolało ją serce. Niby był
jedynie facetem, jedynie bratem ale widziała jego ból, jak
przeżywa to co jego siostra. Wstała na swe kolana i przeszła
łóżko aby go przytulić. Ujęła go swymi wątłymi ramionkami
opierając głowę o jego tors.On nieco się zdziwił, a jego ciało stało się napięte.\
- Nie wiem co
teraz mam robić... każda reklama nawet głupich pampersów jest
dla niej bólem... ma męża, ma nas ale....- wyrzucał z siebie
słowa.
-Nie dasz
rady sam jej pomóc... - wyszeptała. Jego dłonie znalazły się na
jej ciele, tak jakby pokazywał, że jednak on też potrzebuje
wsparcia. - Musi mieć czas aby to z siebie wyrzucić... najgorsze
jest gdy człowiek to w sobie zamyka...
- Ona ciągle
płacze...- nieco załamał mu się głos ale odchrząknął.
Odsunęła się od niego aby spojrzeć mu w oczy.
- Taka kolej
rzeczy... Dan pozwólcie jej na to. Strata boli... taka tragiczna
jeszcze bardziej. Źle jest kiedy człowiekowi mówi się wszystko,
będzie dobrze kiedy czuje się, że wcale tak nie będzie, jeszcze
kiedy człowiek obwinia siebie. Twoja siostra nosi w sobie stratę i
na pewno sądzi, że to jej wina... nie wiem czemu to się stało
ale... Kobiety zawsze siebie obwiniają... Jeśli ma dobrego męża
dadzą radę. Bądź przy niej ile możesz ale... nie możesz robić
wszystkiego pod nią, nie traktuj jej specjalnie ale jednocześnie
musi wiedzieć, że o tym pamiętacie... że ta strata jest... że
nie zapomnieliście o dziecku.- mówiła. W takich momentach
przypominała sobie wiele słów, które mówili jej ludzie w
ośrodku. Dan spojrzał na nią uważnie analizując to co
powiedziała po czym pokiwał głową.
- Nie sądziłem, że ty...- odpowiedział ważąc słowa.
- Mam coś mądrego do powiedzenia?- uniosła brew ale od razu kichnęła.
- Ty idioto!- doszedł ich nagle krzyk Caroline, który przerwał im rozmowę.- Ty masz pustkę zamiast mózgu...!
- No jasne! Wszystko na mnie! - odkrzyknął Kyle. Blue i Dan spojrzeli na siebie, jednocześnie wzdychając, po czym postanowili ratować parkę od wzajemnego uwielbienia. Żyć bez siebie nie umieli, ale razem być to jeszcze gorzej.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Przepraszam że tak długo czekaliście
ale chyba bierze mnie to samo co Blue :C (znowu).
Standardowo zapraszam do czytania i komentowania :)
Świetne!
OdpowiedzUsuńKurcze, nie wiedziałam, że siostra Dana tyle przeszła. Bardzo jej współczuję. Fajnie, że Dan się wygadał komuś, bo jemu tez to ciążyło. Widać, że Blue nie jest obojętna, bo gdyby była, to z pewnością nie powiedziałaby tylu słów.
Kyle + Caroline = mieszanka wybuchowa :D
Pozdrawiam, no_princess :*
Zaleta Blum jaka zadziałała w tym wypadku, że Dan postanowił jej powiedzieć to fakt, że jest kobietą :D
UsuńFajnie, że się podoba :)
Coraz więcej Blan ^^ Bardzo mi się to podoba :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) kiedy następne? :D
OdpowiedzUsuńNastępny już dzisiaj :) Każdy miewa gorsze dni, no i ja je dostałam ale dziś mam kolejne nowiny dla was :)
UsuńUwielbiam Blan i ta mieszankę jaką tworzą Kyle i Caro. Świetnie Ci idzie. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńAndziaX