3.
Brunet zbyt dobrze widział przerażoną
twarz nastoletniej dziewczyny. W pierwszej chwili nie zrozumiał, czego by się miała bać? Jednak po chwili zrozumiał, skąd w jej
niebieskich oczach pojawiają się łzy przerażenia. Zmarszczył swe
okazałe brwi i przeciągnął dłońmi po zbyt wybujałej brodzie.
- Nie chcę panienki skrzywdzić!
Nie chodzi mi o niecne uczynki! Ja głodny... a w koszu przelewają
się dobrodziejstwa... - wytłumaczył pospiesznie zerkając na
koszyk, który znajdował się obok niej. Dopiero po chwili odzyskała
świadomość i czucie swego ciała.
- Prosisz mnie o jedzenie?-
zapytała dla upewnienia się.
Brązowe oczy nieco się rozświetliły, a na ustach pojawił się niepewny uśmiech. W odpowiedzi pokiwał
dodatkowo głową, zerkając na domostwo z którego właśnie
wychodziła Amanda. Millie uklęknęła przed koszykiem i wyciągnęła
z niego kilka babeczek oraz szklaną butelkę z słabym winem. Wstała
podając to mężczyźnie. Dopiero z bliska mogła dopatrzeć się, że wcale nie był tak stary i dojrzały niżeli sądziła te parę
metrów temu. Włóczęga przyjął od niej podarunek schylając się
w pół.
- Nie znam twego imienia o pani, jednak jestem tobie nieopisanie wdzięczny...- powiedział i odważył
się przyjrzeć niskiej blondynce.
Była śliczna, na pewno
zajmowała wysokie miejsce w szczeblach społeczeństwa. Skąd ta
ocena? Jej śnieżna cera. Musiała być szlachetnie urodzona.
Dziewczyna spojrzała w bok, uciekając brązowym oczom mężczyzny, zauważając zbliżającą się służącą, a za nią szedł
Sergiusz.
- Musi pan iść. Będę mieć
problemy jeśli zobaczą mnie w obecności kogoś..- stwierdziła
zerkając na jego ubranie. Nieco się skrzywiła.
Miała wyuczone
zachowanie zaszczepione przez wyższe sfery, jednak Amanda zbyt
wiele jej nawtykała kiedy zbyt wcześnie kogoś oceniała.
Wiedziała, że monarchowie są nieraz gorsi i głupsi niż niejeden
żebrak. W oczach chłopakach była ta iskra. Rozumiał jej
nastawienie, i tak był zaskoczony, że ktoś jej pokroju, jednak się
do niego odezwał. Kiwnął grzecznie głową po czym odszedł
zagłębiając się w ciemny gąszcz. Długo przyglądała się tym
zaroślom, jednak z zamyślenia wyrwała ją Amanda.
- Ktoś tu był?- zapytała stając
przed przyjaciółką.
- Co? Nie.. nikogo...-
odpowiedziała lekko jąkając się. Widocznie nie zauważyła
służąca obecności nieznajomego włóczęgi.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła
zjawę...- stwierdziła spoglądając na nią uważniej. Amanda
zawsze wyczuwała emocje przyszłej królowej.
- Przestraszyłam się zająca...
Myślałam pierw, że to dzik...- musiała ukrywać owe spotkanie z
nieznajomym. Nie było by w jej interesie, gdyby ktoś się o tym
dowiedział. Służąca zmarszczyła brwi, jednak wtedy podszedł do
nich kamerdyner.
- Nie godzi się aby panienka
przebywała niemal samotnie w ogrodzie.- stwierdził wyciągając z
kieszeni zegarek. Brunetka przewróciła oczami, gotowa zripostować
mężczyznę jednak się opanowała.
- Nie rozumiem pana etykiety...
Nie przebywam w towarzystwie mężczyzn, mam przy sobie służkę...-
zaczęła argumentować blondynka. Nie chciała się zniewolić.
Poza tym zbyt dobrze wiedziała w kogo obecności najchętniej
widziałby ją kamerdyner, zastanawiała się tylko jaki miał w tym
interes.
- Tu nie o moją etykietę chodzi, lecz o wytyczne hrabiego. Proszę się udać za mną. - jego prośba
w ogóle nie miała odpowiednich manier. Wiedziała, że nie mogła
się z tego wykręcić. Spojrzała na przyjaciółkę obawiając się
jej ciętego języka. Za plecami Sergiusza udała, że go dusi z
zawziętą miną, jednak zaraz po tym, nim się obejrzał, zaczęła
zbierać koc i koszyk. Ruszyły za mężczyzną w kilkumetrowym
odstępie.
- Twój wuj jest zaborczy.-
zasyczała służąca idąc tuż za blondynką.
- Nie zdziwię się jeśli zostanę
zamknięta jak rajski ptak w klatce Zwłaszcza po dzisiejszej rozmowie.- odpowiedziała, świadoma do
czego zdolni są mężczyźni.
Tak też się stało.
Niedługo po
tym zostały zamknięte wyjściowe drzwi. Nie mogła opuszczać
dworu. Wielokrotnie Amanda buntowała się w imieniu przyjaciółki, jednak spotykała liczne reprymendy ze strony Sergiusza. Co z wujem?
Omijał Millie jak tylko mógł. Nie miała prawa się z nim
zobaczyć czy też porozmawiać. Nigdy nie uznałaby go za takiego
samotnika. Wszystko zrzucała na fakt tego, że najzwyczajniej
przyzwyczaił się do samotności przez tyle lat. Karol nigdy nie
miał żony ani dzieci. Był gdzieś z boku na liście rodziny
królewskiej. Był tym, który nie pochwalał poczynań swego brata,
jednak dziewczyna nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi.
Kilka
tygodni później z Ameryki przywieziono resztę rzeczy przyszłej
królowej jak i osobiste rzeczy jej matki. Wstawili je do pustego
pokoju, który był zakluczony. Prośby dziewczyny w ogóle nie były
słuchane. Karol traktował to wszystko z za dużą tajemnicą oraz
jakby to wszystko należało do niego. W tym przypadku przydała się
Amanda i jej smykałka do intryg. Pod nieobecność Karola, w jego
gabinecie, najzwyczajniej ukradła stamtąd klucze. Millie serce biło
jak szalone, kiedy we dwie zakradły się do ciemnego holu, przed
drzwi owego pokoju. To Amanda otwarła je jednym mocniejszym
pchnięciem. Wszystko zaskrzypiało. Widać było, że pomieszczenie
jest opuszczone od bardzo dawna. Na środku stał jedynie jeden,
drewniany kufer.
- I o to tyle roboty? Kufer?-
jęknęła zawiedziona służąca, mając nadzieję, że odkryje
większy sekret.
Millie jednak to starczyło. Nigdy go nie widziała
u matki. Musiała go chyba skrywać. Uklęknęła przed owym
drewnianym kufrem i pogładziła chropowatą powierzchnię. Była
jakby już w tym swym małym świadku. Jakby mama była obok niej.
Zacisnęła usta mocno kiedy otwierała go. Wieko odchyliło się, a
jej oczom ukazał się środek wyścielony czerwoną satyną. Na
dnie były stare fotografie, jakieś książki, biżuteria.
- Typowe dla twej matki.-
stwierdziła Amanda siadając na ziemi, obok przyjaciółki.
Blondynka każdą rzecz oglądała niczym najświętszą rzecz na
świecie.
- O...- jęknęła nagle
wygrzebując z dna kufra gruby plik listów. Były tam jeszcze dwa.
Uniosła brew widząc stare koperty.
- Matko! Co to?- zainteresowała
brunetka przybliżyła się do niej bardziej, zaglądając jej przez
ramie.
- Listy...- szepnęła
przeglądając pobieżnie koperty.
- Od kogo? - przemawiała przez
nią zażerająca ją ciekawość.
- Chyba od mego ojca...Patrz...
tutaj widnieje herb naszego rodu. Jedynie król ma dostęp do tej
pieczęci. - wyjaśniła przyjaciółce i wtedy usłyszały czyjeś
kroki za drzwiami.
Amanda szybko zamknęła kufer, a Millie wsadziła
sobie listy w dekolt, tak aby nie było ich widać. Co prawda nie
mogła prawie oddychać, ale ważne aby nie wyszło na jaw, że coś
wyniosła z pokoju. Nie zdążyły się schować. W progu stał
kamerdyner. Jego mina była stosunkowo niezbyt przyjazna. Zmierzył
je wzrokiem i już się wycofywał. Wiedziały co to oznacza. Szedł
do Karola.
- Nie!- krzyknęła Amanda
wybiegając na hol, a za nią blondynka. Zarośnięty mężczyzna
odwrócił się w jej stronę.
- Jak ty się do mnie odzywasz?!-
ryknął silnym basem.
- Chciałam tylko zobaczyć rzeczy
po zmarłej matce.- dołączyła Millie.
- Gdy hrabia się dowie!-
zagroził.
- To nie ona w tym brała
udział... To ja ukradłam klucz.- przyznała Amanda wiedząc jak
bardzo blondynce zależy na dobrym słowie z strony wujka.
- Amanda...- szepnęła.
Przyjaciółka zbyt wiele ryzykowała.
- To moja wina...Panienka nie
chciała tego robić.- nagięła prawdę.
Przyszła królowa
pobladła. Czy ona zdawała sobie sprawę jakie nieszczęście na
siebie sprowadzała tym wszystkim? Dlaczego za ten postępek tylko
ona miała płacić? Chciała zaprzeczyć temu wszystkiemu jednak
głos stanął jej w gardle.
- Jeśli tak stawiasz sprawę...
nie widzę powodu aby hrabia się o tym dowiedział... Ale ciebie
rozpustna służąco nauczę panujących manier w tym domu.-
ostrzegł ją po czym ruszył przed siebie, mając w dłoni
odzyskany klucz. Obie dziewczyny stały oddychając ciężko.
- Może mi naskoczyć...-
powiedziała w końcu Amanda.
- Jesteś nierozważna. Nie wiesz
do czego może być zdolny.- szepnęła do przyjaciółki splatając
jej dłoń z swoją.
- Chociaż Karol się o tobie nie
dowie... Co mi ten pingwin może zrobić? Da więcej rzeczy do
prasowania? Dam sobie radę... nie takich łotrów miała przed swym
obliczem.- skwitowała ciągnąc blondynkę do jej pokoju .
Millie jednak długo bała się
rozpakować owe listy i je przeczytać. Schowała je pod łóżkiem,
nie wiedząc co mogła matka przed nią skrywać. Upłynęło kilka
dni. Nie udało się ominąć na korytarzach Roberta. Dość często
na niego wpadała. Okazało się, że pięknie gra na pianinie,
jednak jest za mocno w innym świecie. Marzył, mówił poezją. Nie
należał do silnych mężczyzn. Był wątły i blady niczym
blondynka. Nie mógłby się dla niej odpowiednim mężem.
Pewnego
dnia szła holem obok gabinetu wujka. Chciała znów spróbować z
nim porozmawiać. Stanęła przed drzwiami i zapukała. Wiedziała, że odpowie jej cisza, dlatego nacisnęła klamkę. Zamknięte.
Zmarszczyła brwi. Wtedy za jej plecami, niemal z powietrza pojawił
się Sergiusz.
- Kolejny włam?- zapytał surowym
tonem.
- Słucham?- zdziwiła się,
słysząc jego zbyt niemiły ton. Co jak co ale szacunek powinien
jej okazywać.
- Korzystasz z nieobecności
hrabiego?- kierowanie słów per ty było dla niej zaskoczeniem.
- Nie liczy się pan z tym co pan
mówi!- zmierzyła go wzrokiem. Nie mogła sobie pozwolić na takie
traktowanie przez niego.
- Za mała jesteś abyś mną
kierowała...- prychnął zerkając na zegarek.
- Złożę reprymendę u wuja!-
już chciała iść dalej go szukać, jednak kamerdyner się zaśmiał.
- Mówiłem... go nie ma. Wyjechał
na kilka tygodni do Londynu. Wziął ze sobą Roberta.- powiadomił ją doniosłym głosem.
Stanęła w połowie holu zamierając w pół kroku.
Nawet jej o tym
nie powiedział? Zniknął bez słowa? Zostawił ją samą z tym
diabłem? Wzięła głęboki oddech. Nie mogła mu pokazać jak
dotkliwie przyjęła tą wiadomość. Odwróciła się do niego aby
ukłonić się przed nim na pożegnanie i ruszyła do krętych
schodów.
Kilka pierwszych dni bez wujka było
powolnym egzystowaniem. Pozwoliła sobie nawet otworzyć jeden z
listów. Był to ten należący do pierwszych.
Tęsknie...
Nie wiem, czemu los nakazał nam
rozłąkę, jednak tak będzie dla was najlepiej.
Tęsknie...
Tęsknie za twym obliczem, za
bliskością pokrewnych dusz w dwóch ciałach.
Tęsknie...
Tęsknie za mą córką która nie
zobaczy swego ojca przez tak długi czas.
Tęsknie...
Tęsknie za miłością z jaką na mnie
patrzysz.
To dopiero parę tygodni od kiedy cię
nie ma... czekałem na twój list z nieprzypisanym mi drżeniem.
Jesteś wszystkim co sprawia, że ujawniają się me niecne wady.
Jesteś najlepszym dziełem stwórcy. Czekam aż powrócisz...
Czekam...
D.
Oniemiała dziewczyna siedziała przy
wielkim oknie. Pogładziła miejsca w których papier był wygięty
od kropel wody. Łzy? Matka płakała czytając go? Nie dziwiła się.
Król musiał kochać jej matkę pomimo różnicy wieku. Dzięki temu
skrawkowi słów dowiedziała się, że jednak król był
zainteresowany losami swej jedynej córki. Uśmiechnęła się.
Musiała powiedzieć o tym przyjaciółce. Ostatnio Sergiusz
zapełniał jej czas dodatkowymi pracami, których nie powinna
wypełniać. Nawet ostre słowa sprzeciwu z strony przyszłej
królowej nic tu nie dawały. Musiały przeczekać do powrotu Karola.
Weszła do pustej izby Amandy i usiadła
na jej łóżku czekając aż brunetka zjawi się. Wciąż czytała
owy list, doszukując się w nim sensu, drugiego dna. Nagle drzwi się
uchyliły i wszedł Sergiusz.
- Co ty tu robisz?- zapytał
jednak widząc jak dziewczyna pobladła wywrócił oczami.- Nie
ważne... gdzie jest ta gadzina? - syknął.
- Chyba pan powinien to wiedzieć
najlepiej.- zakpiła z niego nieco.
- Uciekła pewnie znowu do obory!
Myśli że się wykiwa od obowiązków! To dziś sobie zobaczy!-
zaśmiał się nieco złowrogo co zniesmaczyło blondynkę. Rzucił
na łóżko czerwoną suknię z kremowymi wstawkami, oraz wielką
czerwoną pelerynę z głębokim kapturem.
- Niech to ubierze i pójdzie do
pokoju na samej górze. Jest tam jeden pokój... Niech wejdzie i
poczeka. Ma dziś specjalną wizytę. Odechce jej się kradzieży i
spiskowania...-na jego ustach ujawnił się uśmiech, jednak taki
który sprawił u dziewczyny dreszcze.
- Za godzinę niech tam będzie.-
dodał wychodząc.
Millie wiedziała, że nie ujdzie
Amandzie płazem to, do czego się przyznała. Najgorsze było to, że
owa rzecz była robiona dla niej. Czuła się winna temu wszystkiemu.
Spojrzała na leżącą suknię. Nie wiedziała po co ona jest.
Jednak wiedziała jedno, chciała aby przyjaciółka nie dźwigała
na swych ramionach cały krzyż. Czas aby ona coś dla niej zrobiła.
Zwinęła materiał w wielką kulę, kiedy do pokoju wleciała
zdyszana brunetka.
- Był tu ten półgłówek?-
zapytała opierając się o ścianę. Niebieskooka schowała za sobą
sukienkę i pokiwała głową.
- Był... Amanda... Kazał ci się
zamknąć w pokoju. Masz zakaz wychodzenia przez najbliższe
godziny.- wymyśliła na poczekaniu.
- Nie dam sobą pomiatać!-
zburzyła się.
- Amanda! Proszę!- podniosła ton
o oktawę.- Miałam ci to przekazać... jeśli nie posłuchasz to
tym razem spadnie wszystko na mnie.- próbowała wejść jej na
poczucie winy. Brązowe oczy dziewczyny zrozumiały.
- W sumie... mogę położyć się
spać.- stwierdziła. Millie czułą się z tym co mówiła, źle.
Przyjaciółka mogła pomyśleć, że bardziej liczy się z swym
dobrem niżeli z jej, jednak chciała udowodnić tym co miała
zrobić.
- Dziękuję.- szepnęła i wyszła
tak aby nie pokazać co ma za plecami. Od razu usłyszała brzdęk
przekręcanych kluczy. Jak dobrze, że chociaż ten raz posłuchała. Chyba pierwszy w tak prosty sposób. Idąc korytarzem, wrzuciła do pokoju ową suknię a następnie
odszukała Sergiusza.
- Amanda już wie o pana woli i
przygotowuje się.- powiedziała na tyle grzecznie, na ile umiała.
- Cud... a teraz zmykaj... mam
ważniejsze rzeczy na głowie.- Machnął na nią dłonią jakby
odganiał muchę. Zagryzła mocniej zęby aby nic więcej nie
powiedzieć. Miała dość takiego traktowania. Ruszyła do swego
pokoju.
Będąc w nim usłyszała dźwięk nadjeżdżającego powodu
i kilkunastu koni. Niestety okno nie było ustawione na plac przed
dworem. Nadszedł czas przygotowania. Wciągnęła na siebie
czerwoną suknię, która była za długa na nią, ale za małą w
biuście. Różniły się nieco z Amandą rozmiarami ciała.
Zawiązała wszelkie rzemyki jakie wisiały u sukni, a było ich
multum. Mało praktyczne, jak na ubiór dla służącej. Ubrała
również ową pelerynę i naciągnęła kaptur na twarz. Widać
było jedynie jej czerwone usta oraz niesforne, blond kosmyki,
opadające na jej obojczyk. Pod suknią zostawiła swoją bieliznę, która była przeznaczona jedynie dla kobiet o wysokiej randze
urodzenia, oraz białe pończochy.
Zerkając na korytarz, wymknęła
się z pokoju. Nikt nie mógł wiedzieć, że tego wieczoru była
Amandą. Serce biło jej jak szalone. Już wiedziała dlaczego
przyjaciółka jest taka twarda. Kilka takich okoliczności na które
nie wiadomo jak się przygotować i można się uodpornić. Znalazła
się na ostatnim piętrze dworu. Tak jak Sergiusz mówił, były tam
jedyne drzwi. Wielka sypialnia. Dziwne było to, że wszędzie
świeciły się lampy. Nie rozumiała jaki jest cel tego
wszystkiego. Weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drewniane
drzwi. Oddech stał jej się nierówny oraz robiło jej się duszno
pod tą peleryną. Stanęła niedaleko okna widząc jak mrok ogarnął
okolice. Nagle za nią otworzyły się drzwi.
- Jednak czeka na pana...-
usłyszała głos Sergiusza.- Nie będę już przeszkadzać.- dodał
szybko i usłyszała szybkie kroki. Blondynka bała się odwrócić.
Nikt nie mógł zobaczyć kim jest.
Czyżby to miał być jej wujek?
Może Amanda miała dostać od niego reprymendę? Jednak kamerdyner
obiecał... a może Robert? Jednak po co mu jej przyjaciółka?
Chód
mężczyzny był powolny. Usłyszała jak wzdycha, a po chwili jakiś
materiał ląduje na fotelu, obok łóżka. Dziewczyna kątem oka
spojrzała w tą stronę. Bogato zdobiony frak. Nie znała go w
żadnym wypadku. Przez kaptur udało jej się jedynie dostrzec
czerwono-złote elementy. Mężczyzna przybliżył się do niej.
- Załóż...- nakazał, kładąc
przed nią długą wstęgę. - Przewiąż sobie nią oczy.- dodał
wyjaśniając. Zauważyła złoty sygnet na męskiej dłoni. Za
szybko ona zniknęła, aby mogła ocenić wygląd złotego
przedmiotu. Wzięła do ręki wstęgę, uważając na kaptur, który
nie mógł się osunąć, zasłoniła sobie oczy. Wtedy silnym
pchnięciem została odwrócona przez nieznajomego, przodem do
siebie. Kwiknęła przestraszona. On jedynie zaśmiał się
gardłowo.
- Myślałem, że będziesz
wyższa...- stwierdził, oceniając ją niczym łanię na polu. Jego
dłoń znalazła się na jej policzku. Chciała się wyrwać jednak
ten tylko mocniej wbił jej palce w skórę.
- Rwij się, a będzie jeszcze
gorzej... Każdy twój krzyk to gorsza zmora dla ciebie...Nikt ci nie pomoże...- jego
głos ani trochę nie był miły. Bała się go. Poczuła dreszcze
na ciele. Stała niczym marmurowy pomnik.
- Tak lepiej.- nachylił się ku
niej, nadal trzymając jej twarz jedną dłonią. Złączył ich
usta w zbyt agresywnym pocałunku. Niemal zmiażdżył jej wargi
swoimi.
- Dziwne.- stwierdził odsuwając
swoją twarz od jej. - Wy dziwki zawsze używacie swoich ziółek
aby klienci was nie całowali... a tu proszę. Kogo mi tu mój
kochany Sergiusz tym razem skierował na me drogi? Po za tym jesteś bardzo blada jak na chłopkę...- westchnął
jakby urzeczony.
Puścił jej twarz, jednak dłonią przejechał na
obojczyk, a od niego było rzut kamieniem do okazałego biustu
przyszłej królowej. Usłyszała dźwięk otwieranego scyzoryku.
- Nie!- krzyknęła chcąc uciekać, jednak dostała siarczysty policzek z mocnej dłoni mężczyzny.
- Mówiłem coś?!- warknął
niczym dziki zwierz.- I tak będziesz moja!- oznajmił władczo
chwytając ją za kark. Jej oddech się rwał, a łzy wchłaniał
materiał przepaski. Wiedziała co się stanie, wiedziała czego on
od niej chce, wiedziała jak Sergiusz chciał się zemścić na
Amandzie.
Niestety już wiedziała...
Mężczyzna stracił cierpliwość.
Kolejny z rozdziałów :)
Akcja nieco się komplikuje.
Kim jest włóczęga?
A kim mężczyzna, który jest tak bardzo blisko z Sergiuszem?
Jakieś pomysły? :)
Dziękuję wszystkim, którzy czytają Świecę :)
Mam nadzieję, że inność opowiadania was zaciekawi na swój sposób.
Zapraszam do komentowania :)
Dzięk,i że jesteście!
Wow zamurowało mnie, ta końcówka... nie spodziewałam się. Podoba mi się to opowiadanie jak na razie. I czuję, że świeca się powoli rozkręca przy czym coraz bardziej mnie wciąga:)
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na tą niespodziankę z "Koralikiem":D
Najbardziej cenne jest dla mnie wasze zaskoczenie :) i tak, dopiero cel tego wszystkiego jest ukryty gdzieś w środku opowiadania :) Ciesze się że sie podoba #_# Niespodzianka "Koralikowa" już dziś :)
Usuńtrafiłem że będzie kyluś :D a co do zakońćzenia jak bym był wujkiem i się o tym dowiedział to służącego bym przerżnął nogą od ławy
OdpowiedzUsuńMamo. Ten rozdzial mnie zaskoczyl i i wszystko, kurwa! Wiedzialam, ze ona zostanie zgwalcona, ale myslalam, ze przez tego kolesia z krzakow.. Lokaj mnie wkurwia! I mysle ze tym facetem ktory ja zgwalcil jest ten brat blizniak kajlusia, o. Wgl co to kurwa za sluzba?! Jest on jakis nienormalny, ughh! Bidna laska bedzie miala zmarnowana psyche. A Amanda ma farta ze jej sie upieklo seeerio... Wujek zostawia mi duzo do myslenia. Moze on tez ma z tym cos wspolnego? Moze dlatego nie chce wypuszczac Millie na zewnatrz, bo wie, ze cos takiego mogloby sie jej przytrafic? Nie mam pojecia... Tyle pytan, zadnych odpowiedzi, genialne opowiadanie, czekam czekam czekam na wiecej!!! I pamietaj, zadnego usmiercania T! ~najcudowniejsze dziecko pod sloncem, Ania :D
OdpowiedzUsuńMatko moja, porwałaś się na nielada temat z tym opowiadaniem. Kibicuję Ci mocno, bo wyobrażam sobie jak trudno jest pisać o czasach tak odległych, których z oczywistych przyczyn nie możemy znać. Specyfika języka i obyczajów tak inna od naszej, jest trudna do uchwycenia.
OdpowiedzUsuńBohaterowie są jeszcze dla mnie tajemnicą i cały czas się z nimi oswajam, ale czytam z przyjemnością każdą napisaną przez ciebie linijkę tekstu, a ostatnia akcja mnie zmroziła. Brrr...