wtorek, 14 października 2014

Opowiadanie "Świeca" rozdział 3.

                                                               3.



          Brunet zbyt dobrze widział przerażoną twarz nastoletniej dziewczyny. W pierwszej chwili nie zrozumiał, czego by się miała bać? Jednak po chwili zrozumiał, skąd w jej niebieskich oczach pojawiają się łzy przerażenia. Zmarszczył swe okazałe brwi i przeciągnął dłońmi po zbyt wybujałej brodzie.
- Nie chcę panienki skrzywdzić! Nie chodzi mi o niecne uczynki! Ja głodny... a w koszu przelewają się dobrodziejstwa... - wytłumaczył pospiesznie zerkając na koszyk, który znajdował się obok niej. Dopiero po chwili odzyskała świadomość i czucie swego ciała.
- Prosisz mnie o jedzenie?- zapytała dla upewnienia się. 
Brązowe oczy nieco się rozświetliły,  a na ustach pojawił się niepewny uśmiech. W odpowiedzi pokiwał dodatkowo głową, zerkając na domostwo z którego właśnie wychodziła Amanda. Millie uklęknęła przed koszykiem i wyciągnęła z niego kilka babeczek oraz szklaną butelkę z słabym winem. Wstała podając to mężczyźnie. Dopiero z bliska mogła dopatrzeć się,  że wcale nie był tak stary i dojrzały niżeli sądziła te parę metrów temu. Włóczęga przyjął od niej podarunek schylając się w pół.
 - Nie znam twego imienia o pani,  jednak jestem tobie nieopisanie wdzięczny...- powiedział i odważył się przyjrzeć niskiej blondynce. 
Była śliczna, na pewno zajmowała wysokie miejsce w szczeblach społeczeństwa. Skąd ta ocena? Jej śnieżna cera. Musiała być szlachetnie urodzona. Dziewczyna spojrzała w bok, uciekając brązowym oczom mężczyzny,  zauważając zbliżającą się służącą, a za nią szedł Sergiusz.
- Musi pan iść. Będę mieć problemy jeśli zobaczą mnie w obecności kogoś..- stwierdziła zerkając na jego ubranie. Nieco się skrzywiła. 
            Miała wyuczone zachowanie zaszczepione przez wyższe sfery, jednak Amanda zbyt wiele jej nawtykała kiedy zbyt wcześnie kogoś oceniała. Wiedziała, że monarchowie są nieraz gorsi i głupsi niż niejeden żebrak. W oczach chłopakach była ta iskra. Rozumiał jej nastawienie, i tak był zaskoczony, że ktoś jej pokroju, jednak się do niego odezwał. Kiwnął grzecznie głową po czym odszedł zagłębiając się w ciemny gąszcz. Długo przyglądała się tym zaroślom, jednak z zamyślenia wyrwała ją Amanda.
- Ktoś tu był?- zapytała stając przed przyjaciółką.
- Co? Nie.. nikogo...- odpowiedziała lekko jąkając się. Widocznie nie zauważyła służąca obecności nieznajomego włóczęgi.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła zjawę...- stwierdziła spoglądając na nią uważniej. Amanda zawsze wyczuwała emocje przyszłej królowej.
- Przestraszyłam się zająca... Myślałam pierw, że to dzik...- musiała ukrywać owe spotkanie z nieznajomym. Nie było by w jej interesie, gdyby ktoś się o tym dowiedział. Służąca zmarszczyła brwi, jednak wtedy podszedł do nich kamerdyner.
- Nie godzi się aby panienka przebywała niemal samotnie w ogrodzie.- stwierdził wyciągając z kieszeni zegarek. Brunetka przewróciła oczami, gotowa zripostować mężczyznę jednak się opanowała.
- Nie rozumiem pana etykiety... Nie przebywam w towarzystwie mężczyzn, mam przy sobie służkę...- zaczęła argumentować blondynka. Nie chciała się zniewolić. Poza tym zbyt dobrze wiedziała w kogo obecności najchętniej widziałby ją kamerdyner, zastanawiała się tylko jaki miał w tym interes.
- Tu nie o moją etykietę chodzi,  lecz o wytyczne hrabiego. Proszę się udać za mną. - jego prośba w ogóle nie miała odpowiednich manier. Wiedziała, że nie mogła się z tego wykręcić. Spojrzała na przyjaciółkę obawiając się jej ciętego języka. Za plecami Sergiusza udała, że go dusi z zawziętą miną, jednak zaraz po tym, nim się obejrzał, zaczęła zbierać koc i koszyk. Ruszyły za mężczyzną w kilkumetrowym odstępie.
- Twój wuj jest zaborczy.- zasyczała służąca idąc tuż za blondynką.
- Nie zdziwię się jeśli zostanę zamknięta jak rajski ptak w klatce Zwłaszcza po dzisiejszej rozmowie.- odpowiedziała, świadoma do czego zdolni są mężczyźni.
 Tak też się stało. 
         Niedługo po tym zostały zamknięte wyjściowe drzwi. Nie mogła opuszczać dworu. Wielokrotnie Amanda buntowała się w imieniu przyjaciółki,  jednak spotykała liczne reprymendy ze strony Sergiusza. Co z wujem? Omijał Millie jak tylko mógł. Nie miała prawa się z nim zobaczyć czy też porozmawiać. Nigdy nie uznałaby go za takiego samotnika. Wszystko zrzucała na fakt tego, że najzwyczajniej przyzwyczaił się do samotności przez tyle lat. Karol nigdy nie miał żony ani dzieci. Był gdzieś z boku na liście rodziny królewskiej. Był tym, który nie pochwalał poczynań swego brata, jednak dziewczyna nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. 
         Kilka tygodni później z Ameryki przywieziono resztę rzeczy przyszłej królowej jak i osobiste rzeczy jej matki. Wstawili je do pustego pokoju, który był zakluczony. Prośby dziewczyny w ogóle nie były słuchane. Karol traktował to wszystko z za dużą tajemnicą oraz jakby to wszystko należało do niego. W tym przypadku przydała się Amanda i jej smykałka do intryg. Pod nieobecność Karola, w jego gabinecie, najzwyczajniej ukradła stamtąd klucze. Millie serce biło jak szalone, kiedy we dwie zakradły się do ciemnego holu, przed drzwi owego pokoju. To Amanda otwarła je jednym mocniejszym pchnięciem. Wszystko zaskrzypiało. Widać było, że pomieszczenie jest opuszczone od bardzo dawna. Na środku stał jedynie jeden, drewniany kufer.
- I o to tyle roboty? Kufer?- jęknęła zawiedziona służąca, mając nadzieję, że odkryje większy sekret. 
       Millie jednak to starczyło. Nigdy go nie widziała u matki. Musiała go chyba skrywać. Uklęknęła przed owym drewnianym kufrem i pogładziła chropowatą powierzchnię. Była jakby już w tym swym małym świadku. Jakby mama była obok niej. Zacisnęła usta mocno kiedy otwierała go. Wieko odchyliło się, a jej oczom ukazał się środek wyścielony czerwoną satyną. Na dnie były stare fotografie, jakieś książki, biżuteria.
- Typowe dla twej matki.- stwierdziła Amanda siadając na ziemi, obok przyjaciółki. Blondynka każdą rzecz oglądała niczym najświętszą rzecz na świecie.
- O...- jęknęła nagle wygrzebując z dna kufra gruby plik listów. Były tam jeszcze dwa. Uniosła brew widząc stare koperty.
- Matko! Co to?- zainteresowała brunetka przybliżyła się do niej bardziej, zaglądając jej przez ramie.
- Listy...- szepnęła przeglądając pobieżnie koperty.
- Od kogo? - przemawiała przez nią zażerająca ją ciekawość.
- Chyba od mego ojca...Patrz... tutaj widnieje herb naszego rodu. Jedynie król ma dostęp do tej pieczęci. - wyjaśniła przyjaciółce i wtedy usłyszały czyjeś kroki za drzwiami. 
        Amanda szybko zamknęła kufer, a Millie wsadziła sobie listy w dekolt, tak aby nie było ich widać. Co prawda nie mogła prawie oddychać, ale ważne aby nie wyszło na jaw, że coś wyniosła z pokoju. Nie zdążyły się schować. W progu stał kamerdyner. Jego mina była stosunkowo niezbyt przyjazna. Zmierzył je wzrokiem i już się wycofywał. Wiedziały co to oznacza. Szedł do Karola.
- Nie!- krzyknęła Amanda wybiegając na hol, a za nią blondynka. Zarośnięty mężczyzna odwrócił się w jej stronę.
- Jak ty się do mnie odzywasz?!- ryknął silnym basem.
- Chciałam tylko zobaczyć rzeczy po zmarłej matce.- dołączyła Millie.
- Gdy hrabia się dowie!- zagroził.
- To nie ona w tym brała udział... To ja ukradłam klucz.- przyznała Amanda wiedząc jak bardzo blondynce zależy na dobrym słowie z strony wujka.
- Amanda...- szepnęła. 
Przyjaciółka zbyt wiele ryzykowała.
- To moja wina...Panienka nie chciała tego robić.- nagięła prawdę. 
Przyszła królowa pobladła. Czy ona zdawała sobie sprawę jakie nieszczęście na siebie sprowadzała tym wszystkim? Dlaczego za ten postępek tylko ona miała płacić? Chciała zaprzeczyć temu wszystkiemu jednak głos stanął jej w gardle.
- Jeśli tak stawiasz sprawę... nie widzę powodu aby hrabia się o tym dowiedział... Ale ciebie rozpustna służąco nauczę panujących manier w tym domu.- ostrzegł ją po czym ruszył przed siebie, mając w dłoni odzyskany klucz. Obie dziewczyny stały oddychając ciężko.
- Może mi naskoczyć...- powiedziała w końcu Amanda.
- Jesteś nierozważna. Nie wiesz do czego może być zdolny.- szepnęła do przyjaciółki splatając jej dłoń z swoją.
- Chociaż Karol się o tobie nie dowie... Co mi ten pingwin może zrobić? Da więcej rzeczy do prasowania? Dam sobie radę... nie takich łotrów miała przed swym obliczem.- skwitowała ciągnąc blondynkę do jej pokoju .
          Millie jednak długo bała się rozpakować owe listy i je przeczytać. Schowała je pod łóżkiem, nie wiedząc co mogła matka przed nią skrywać. Upłynęło kilka dni. Nie udało się ominąć na korytarzach Roberta. Dość często na niego wpadała. Okazało się, że pięknie gra na pianinie, jednak jest za mocno w innym świecie. Marzył, mówił poezją. Nie należał do silnych mężczyzn. Był wątły i blady niczym blondynka. Nie mógłby się dla niej odpowiednim mężem. 
          Pewnego dnia szła holem obok gabinetu wujka. Chciała znów spróbować z nim porozmawiać. Stanęła przed drzwiami i zapukała. Wiedziała,  że odpowie jej cisza, dlatego nacisnęła klamkę. Zamknięte. Zmarszczyła brwi. Wtedy za jej plecami, niemal z powietrza pojawił się Sergiusz.
- Kolejny włam?- zapytał surowym tonem.
- Słucham?- zdziwiła się, słysząc jego zbyt niemiły ton. Co jak co ale szacunek powinien jej okazywać.
- Korzystasz z nieobecności hrabiego?- kierowanie słów per ty było dla niej zaskoczeniem.
- Nie liczy się pan z tym co pan mówi!- zmierzyła go wzrokiem. Nie mogła sobie pozwolić na takie traktowanie przez niego.
- Za mała jesteś abyś mną kierowała...- prychnął zerkając na zegarek.
- Złożę reprymendę u wuja!- już chciała iść dalej go szukać, jednak kamerdyner się zaśmiał.
- Mówiłem... go nie ma. Wyjechał na kilka tygodni do Londynu. Wziął ze sobą Roberta.- powiadomił ją doniosłym głosem. Stanęła w połowie holu zamierając w pół kroku.
        Nawet jej o tym nie powiedział? Zniknął bez słowa? Zostawił ją samą z tym diabłem? Wzięła głęboki oddech. Nie mogła mu pokazać jak dotkliwie przyjęła tą wiadomość. Odwróciła się do niego aby ukłonić się przed nim na pożegnanie i ruszyła do krętych schodów.
       Kilka pierwszych dni bez wujka było powolnym egzystowaniem. Pozwoliła sobie nawet otworzyć jeden z listów. Był to ten należący do pierwszych.

Tęsknie...
Nie wiem, czemu los nakazał nam rozłąkę, jednak tak będzie dla was najlepiej.
Tęsknie...
Tęsknie za twym obliczem, za bliskością pokrewnych dusz w dwóch ciałach.
Tęsknie...
Tęsknie za mą córką która nie zobaczy swego ojca przez tak długi czas.
Tęsknie...
Tęsknie za miłością z jaką na mnie patrzysz.
To dopiero parę tygodni od kiedy cię nie ma... czekałem na twój list z nieprzypisanym mi drżeniem. Jesteś wszystkim co sprawia, że ujawniają się me niecne wady. Jesteś najlepszym dziełem stwórcy. Czekam aż powrócisz...
Czekam...

D.

          Oniemiała dziewczyna siedziała przy wielkim oknie. Pogładziła miejsca w których papier był wygięty od kropel wody. Łzy? Matka płakała czytając go? Nie dziwiła się. Król musiał kochać jej matkę pomimo różnicy wieku. Dzięki temu skrawkowi słów dowiedziała się, że jednak król był zainteresowany losami swej jedynej córki. Uśmiechnęła się. Musiała powiedzieć o tym przyjaciółce. Ostatnio Sergiusz zapełniał jej czas dodatkowymi pracami, których nie powinna wypełniać. Nawet ostre słowa sprzeciwu z strony przyszłej królowej nic tu nie dawały. Musiały przeczekać do powrotu Karola.
        Weszła do pustej izby Amandy i usiadła na jej łóżku czekając aż brunetka zjawi się. Wciąż czytała owy list, doszukując się w nim sensu, drugiego dna. Nagle drzwi się uchyliły i wszedł Sergiusz.
- Co ty tu robisz?- zapytał jednak widząc jak dziewczyna pobladła wywrócił oczami.- Nie ważne... gdzie jest ta gadzina? - syknął.
- Chyba pan powinien to wiedzieć najlepiej.- zakpiła z niego nieco.
- Uciekła pewnie znowu do obory! Myśli że się wykiwa od obowiązków! To dziś sobie zobaczy!- zaśmiał się nieco złowrogo co zniesmaczyło blondynkę. Rzucił na łóżko czerwoną suknię z kremowymi wstawkami, oraz wielką czerwoną pelerynę z głębokim kapturem.
- Niech to ubierze i pójdzie do pokoju na samej górze. Jest tam jeden pokój... Niech wejdzie i poczeka. Ma dziś specjalną wizytę. Odechce jej się kradzieży i spiskowania...-na jego ustach ujawnił się uśmiech, jednak taki który sprawił u dziewczyny dreszcze.
- Za godzinę niech tam będzie.- dodał wychodząc.
            Millie wiedziała, że nie ujdzie Amandzie płazem to, do czego się przyznała. Najgorsze było to, że owa rzecz była robiona dla niej. Czuła się winna temu wszystkiemu. Spojrzała na leżącą suknię. Nie wiedziała po co ona jest. Jednak wiedziała jedno, chciała aby przyjaciółka nie dźwigała na swych ramionach cały krzyż. Czas aby ona coś dla niej zrobiła. Zwinęła materiał w wielką kulę, kiedy do pokoju wleciała zdyszana brunetka.
- Był tu ten półgłówek?- zapytała opierając się o ścianę. Niebieskooka schowała za sobą sukienkę i pokiwała głową.
- Był... Amanda... Kazał ci się zamknąć w pokoju. Masz zakaz wychodzenia przez najbliższe godziny.- wymyśliła na poczekaniu.
- Nie dam sobą pomiatać!- zburzyła się.
- Amanda! Proszę!- podniosła ton o oktawę.- Miałam ci to przekazać... jeśli nie posłuchasz to tym razem spadnie wszystko na mnie.- próbowała wejść jej na poczucie winy. Brązowe oczy dziewczyny zrozumiały.
- W sumie... mogę położyć się spać.- stwierdziła. Millie czułą się z tym co mówiła, źle. Przyjaciółka mogła pomyśleć, że bardziej liczy się z swym dobrem niżeli z jej, jednak chciała udowodnić tym co miała zrobić.
- Dziękuję.- szepnęła i wyszła tak aby nie pokazać co ma za plecami. Od razu usłyszała brzdęk przekręcanych kluczy. Jak dobrze, że chociaż ten raz posłuchała. Chyba pierwszy w tak prosty sposób. Idąc korytarzem, wrzuciła do pokoju ową suknię a następnie odszukała Sergiusza.
- Amanda już wie o pana woli i przygotowuje się.- powiedziała na tyle grzecznie, na ile umiała.
- Cud... a teraz zmykaj... mam ważniejsze rzeczy na głowie.- Machnął na nią dłonią jakby odganiał muchę. Zagryzła mocniej zęby aby nic więcej nie powiedzieć. Miała dość takiego traktowania. Ruszyła do swego pokoju. 
         Będąc w nim usłyszała dźwięk nadjeżdżającego powodu i kilkunastu koni. Niestety okno nie było ustawione na plac przed dworem. Nadszedł czas przygotowania. Wciągnęła na siebie czerwoną suknię, która była za długa na nią, ale za małą w biuście. Różniły się nieco z Amandą rozmiarami ciała. Zawiązała wszelkie rzemyki jakie wisiały u sukni, a było ich multum. Mało praktyczne, jak na ubiór dla służącej. Ubrała również ową pelerynę i naciągnęła kaptur na twarz. Widać było jedynie jej czerwone usta oraz niesforne, blond kosmyki, opadające na jej obojczyk. Pod suknią zostawiła swoją bieliznę,  która była przeznaczona jedynie dla kobiet o wysokiej randze urodzenia, oraz białe pończochy.
        Zerkając na korytarz, wymknęła się z pokoju. Nikt nie mógł wiedzieć, że tego wieczoru była Amandą. Serce biło jej jak szalone. Już wiedziała dlaczego przyjaciółka jest taka twarda. Kilka takich okoliczności na które nie wiadomo jak się przygotować i można się uodpornić. Znalazła się na ostatnim piętrze dworu. Tak jak Sergiusz mówił, były tam jedyne drzwi. Wielka sypialnia. Dziwne było to, że wszędzie świeciły się lampy. Nie rozumiała jaki jest cel tego wszystkiego. Weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drewniane drzwi. Oddech stał jej się nierówny oraz robiło jej się duszno pod tą peleryną. Stanęła niedaleko okna widząc jak mrok ogarnął okolice. Nagle za nią otworzyły się drzwi.
- Jednak czeka na pana...- usłyszała głos Sergiusza.- Nie będę już przeszkadzać.- dodał szybko i usłyszała szybkie kroki. Blondynka bała się odwrócić. Nikt nie mógł zobaczyć kim jest. 
Czyżby to miał być jej wujek? Może Amanda miała dostać od niego reprymendę? Jednak kamerdyner obiecał... a może Robert? Jednak po co mu jej przyjaciółka? 
       Chód mężczyzny był powolny. Usłyszała jak wzdycha, a po chwili jakiś materiał ląduje na fotelu, obok łóżka. Dziewczyna kątem oka spojrzała w tą stronę. Bogato zdobiony frak. Nie znała go w żadnym wypadku. Przez kaptur udało jej się jedynie dostrzec czerwono-złote elementy. Mężczyzna przybliżył się do niej.
- Załóż...- nakazał, kładąc przed nią długą wstęgę. - Przewiąż sobie nią oczy.- dodał wyjaśniając.                      Zauważyła złoty sygnet na męskiej dłoni. Za szybko ona zniknęła, aby mogła ocenić wygląd złotego przedmiotu. Wzięła do ręki wstęgę, uważając na kaptur, który nie mógł się osunąć, zasłoniła sobie oczy. Wtedy silnym pchnięciem została odwrócona przez nieznajomego, przodem do siebie. Kwiknęła przestraszona. On jedynie zaśmiał się gardłowo.
- Myślałem, że będziesz wyższa...- stwierdził, oceniając ją niczym łanię na polu. Jego dłoń znalazła się na jej policzku. Chciała się wyrwać jednak ten tylko mocniej wbił jej palce w skórę.
- Rwij się, a będzie jeszcze gorzej... Każdy twój krzyk to gorsza zmora dla ciebie...Nikt ci nie pomoże...- jego głos ani trochę nie był miły. Bała się go. Poczuła dreszcze na ciele. Stała niczym marmurowy pomnik.
- Tak lepiej.- nachylił się ku niej, nadal trzymając jej twarz jedną dłonią. Złączył ich usta w zbyt agresywnym pocałunku. Niemal zmiażdżył jej wargi swoimi.
- Dziwne.- stwierdził odsuwając swoją twarz od jej. - Wy dziwki zawsze używacie swoich ziółek aby klienci was nie całowali... a tu proszę. Kogo mi tu mój kochany Sergiusz tym razem skierował na me drogi? Po za tym jesteś bardzo blada jak na chłopkę...- westchnął jakby urzeczony. 
        Puścił jej twarz, jednak dłonią przejechał na obojczyk, a od niego było rzut kamieniem do okazałego biustu przyszłej królowej. Usłyszała dźwięk otwieranego scyzoryku.
- Nie!- krzyknęła chcąc uciekać,  jednak dostała siarczysty policzek z mocnej dłoni mężczyzny.
- Mówiłem coś?!- warknął niczym dziki zwierz.- I tak będziesz moja!- oznajmił władczo chwytając ją za kark. Jej oddech się rwał, a łzy wchłaniał materiał przepaski. Wiedziała co się stanie, wiedziała czego on od niej chce, wiedziała jak Sergiusz chciał się zemścić na Amandzie.
Niestety już wiedziała...
Mężczyzna stracił cierpliwość.   


Kolejny z rozdziałów :)
Akcja nieco się komplikuje. 
Kim jest włóczęga?
A kim mężczyzna, który jest tak bardzo blisko z Sergiuszem?
Jakieś pomysły? :)
Dziękuję wszystkim, którzy czytają Świecę :)
Mam nadzieję, że inność opowiadania was zaciekawi na swój sposób.
Zapraszam do komentowania :)
Dzięk,i że jesteście!

5 komentarzy:

  1. Wow zamurowało mnie, ta końcówka... nie spodziewałam się. Podoba mi się to opowiadanie jak na razie. I czuję, że świeca się powoli rozkręca przy czym coraz bardziej mnie wciąga:)
    Oczywiście czekam na tą niespodziankę z "Koralikiem":D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej cenne jest dla mnie wasze zaskoczenie :) i tak, dopiero cel tego wszystkiego jest ukryty gdzieś w środku opowiadania :) Ciesze się że sie podoba #_# Niespodzianka "Koralikowa" już dziś :)

      Usuń
  2. trafiłem że będzie kyluś :D a co do zakońćzenia jak bym był wujkiem i się o tym dowiedział to służącego bym przerżnął nogą od ławy

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamo. Ten rozdzial mnie zaskoczyl i i wszystko, kurwa! Wiedzialam, ze ona zostanie zgwalcona, ale myslalam, ze przez tego kolesia z krzakow.. Lokaj mnie wkurwia! I mysle ze tym facetem ktory ja zgwalcil jest ten brat blizniak kajlusia, o. Wgl co to kurwa za sluzba?! Jest on jakis nienormalny, ughh! Bidna laska bedzie miala zmarnowana psyche. A Amanda ma farta ze jej sie upieklo seeerio... Wujek zostawia mi duzo do myslenia. Moze on tez ma z tym cos wspolnego? Moze dlatego nie chce wypuszczac Millie na zewnatrz, bo wie, ze cos takiego mogloby sie jej przytrafic? Nie mam pojecia... Tyle pytan, zadnych odpowiedzi, genialne opowiadanie, czekam czekam czekam na wiecej!!! I pamietaj, zadnego usmiercania T! ~najcudowniejsze dziecko pod sloncem, Ania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko moja, porwałaś się na nielada temat z tym opowiadaniem. Kibicuję Ci mocno, bo wyobrażam sobie jak trudno jest pisać o czasach tak odległych, których z oczywistych przyczyn nie możemy znać. Specyfika języka i obyczajów tak inna od naszej, jest trudna do uchwycenia.
    Bohaterowie są jeszcze dla mnie tajemnicą i cały czas się z nimi oswajam, ale czytam z przyjemnością każdą napisaną przez ciebie linijkę tekstu, a ostatnia akcja mnie zmroziła. Brrr...

    OdpowiedzUsuń