37.
Blue przebudziła się nieco
zmarznięta. Nie otwierając oczu wydała z siebie cichy pomruk, czując już na powiekach pierwsze promienie słoneczne. Zaraz po tym
otworzyła oczy, lekko marszcząc nosek. Dan widząc to zaśmiał się
cicho, patrząc z dokładnością na jej twarz. Na jego twarzy
pojawił się delikatny uśmiech. Kompletnie był wybity z tego co
szykuje dla niego obecny dzień, że ma koncert, że Blue będzie
musiała wyjechać za kilka godzin. Jak na razie skupiał się, że
leżą razem w łóżku, nadal nie ubrani. Z dokładnością sapera
rejestrował jak cienki materiał kołdry zsunął się na jej ciele.
- Ty już nie śpisz?- zdziwiła
się Blum przeciągając się leniwie.
- Już jakiś czas temu się
obudziłem.- odpowiedział ochrypniętym głosem. Blue jeszcze
bardziej zdziwiła się. Równie dobrze ona mogłaby przespać
jeszcze kilka godzin. Nigdy nie miała dość snu. Taka dziwna
zależność.
- Tylko nie mów, że obudziłeś
się wcześniej aby mnie podglądać.- zaśmiała się, żartując.
Dan jednak uciekł wzrokiem gdzieś w bok, a swoje szalone włosy
odgarnął na tył głowy. Przy okazji zagryzł dolną wargę, wzdychając nieco. Blu widząc to wszystko sama zalała się
rumieńcem.
- Ah...- szepnęła również
patrząc gdzieś na przeciwległą ścianę. Wzięła jednak głębszy
oddech i uniosła się na łokciu, jednocześnie przytrzymując
drugą dłonią materiał na piersiach. Dan zerknął wtedy na nią,
nachylił się nad jej ramieniem i ucałował nagie ciało.
- Nie pytałem wczoraj... jak
piosenka?- zapytał sprytnie zmieniając temat.
- Pisałeś ją z premedytacją?-
odbiła piłeczkę unosząc brew do góry. Smith pokiwał głową, a
na jego wąskich ustach znowu pojawił się uśmiech, sprawiający, że w jego policzkach pojawiły się pociągłe linie.
- Jak wtedy przyjechałem do
Londynu... i ty w nocy spałaś... ja nie mogłem... Przeniosłem
cię na łóżko i... samo wyszło.- tłumaczył nieco dukając.
Mała przypomniała sobie słowa, które mówił wtedy, myślała że
to sen, okazało się to refrenem piosenki.
- A więc... wyszło na to, że
ktoś napisał o mnie piosenkę...- szok był wymalowany na jej
twarzy. Dan ujął jej podbródek, uniósł się wyżej na
poduszkach, po czym pocałował ją z tęsknotą.
- Nie umiałbym chyba inaczej...
ująć słowa. Nie wiedziałem co z nami będzie, ale wiedziałem, że
gdy usłyszysz tą piosenkę... nawet gdybyś nie przyjechała do
mnie tu... to byś wiedziała. - wyjaśnił próbując prosto
zobrazować swój pomysł. Miał racje. Wzajemnie znali się już na
tyle aby takie rzeczy były dla nich jasne. Brunetka dotknęła jego
lekko zarośniętego policzka i pogładziła go ostrożnie. Nie
umiała, jednak znaleźć słów na ten moment. Nie chciała
jednocześnie zapełniać go „kocham cię”. To słowo było dla
niej zbyt istotne, zostawiała je jedynie na ważne okazje. Jednak
on również poczuł, że tą chwilę można zbyt łatwo zepsuć.
Oboje byli ludźmi którzy jak kochali to tylko jedną osobę niemal
na wieki, jednocześnie utrzymując minimalizm swych uczuć.
Dalszy dzień był ich dniem. Dan
chciał jak najwięcej czasu poświęcić właśnie jej. Wiedział,
że napięty grafik pozwoli mu się z nią zobaczyć dopiero za
kilka tygodni. Przed Bastille gorący czas, przez co zaniedba
ukochaną. Jak zwykle dokonywał wyboru. To Blue musiała być
świadoma, że dopasowuje się do jego życia, że to ona musi
znaleźć dla niego czas wtedy kiedy on go miał. Zasada bycia w
związku z kimś pokroju Dana. Był perfekcjonistą i swej pracy nie
umiał wykonywać na pół gwizdka.
Chicago było pięknym miastem
zwłaszcza gdy miała przy swoim boku Dana, który opowiadał jej o
każdym miejscu z fascynacją. Mogli by równie dobrze być jedynie
w parku, a dziewczyna byłaby zachwycona jednak on chciał coś dla
niej bardziej wyszukanego. Wieczór szybko się zbliżył, a Blue
wraz z Caro musiały pożegnać się z ukochanymi. Były łzy,
uśmiechy, pocałunki... wiele. Jeszcze w czasie pakowania się Blue
w pokoju hotelowym Dan wygrał wojnę. Ich pożegnanie było bardzo
namiętne. Zrobili TO. Jednak i tak za mało. Blue zawsze będzie za mało Dana,
jego jasnych oczu, i ust które cicho na pożegnanie jej wyszeptały
w największej tajemnicy znów wyznanie uczuć. Aby nie zapomniała.
Umiałaby zapomnieć? Nie. Dla niej to uczucie znaczyło zbyt
wiele. Bała się, jednak bo była świadoma jak łatwo mógł ją
obecnie zranić. Bolało to uczucie jak połknięta żyletka. Bała
się jednej myśli, czy kiedykolwiek będzie ważniejsza od
koncertów? Od pasji?
Dni mijały niczym odbite od
stempla. Mieszkanie, studia, rozmowa z Danem. Czasami wyskakiwała
do brata i Petera. Jednak coś się w niej złamało. Nie mogła nie
mieć życia bez Smitha. Pamiętała zbyt dokładnie co się stało
w czasie wywiadu gdy zgasło światło. Nie dawało jej to spokoju,
dlatego skierowała swe kroki do ukochanego Davida. Ostatni raz,
obiecywała sobie dając szanse komuś kto znał się na
psychologii. Spotkania odbywały się w kompletnej tajemnicy, kiedy
David był w pracy. Wtedy przyjaciel stosował na niej
psychoterapię, rozmowy o dokładnym przebiegu tamtego wydarzenia.
Na nowo rozdrapywała straszne rany, na nowo uczyła mówić się o
tym wszystkim. Nie raz przerywała z krzykiem, nie raz chciała
uciekać. Peter jednak dawał jej siłę i dozę spokoju, na tyle
aby nie bała się w samotnym pokoju zasnąć. Z dnia na dzień było
lepiej. Szykowała się na dzień w którym sama będzie mogła
objaśnić wszystkim to co się stało. Jednak przed nią jeszcze
było wiele pracy.
Pierwszy listopada zapowiadał się
strasznie nudno. Caroline miała iść na imprezę do swego domu,
aby pojednać się z Monicą, która właśnie miała pierwszą
przepustkę z poprawczaka. Emily miała w ten dzień masę pracy
przy bibliotece, gdzie organizowali jakąś potańcówkę dla
licealistów. Jedyna i najlepsza opcja to spędzenie czasu z dwójką
wspaniałych facetów. Pierw postanowili iść na zakupy, aby
zaopatrzyć się w całą górę słodyczy, świec oraz mrożonej
pizzy. Żadnej osobie z grona nie chciało się męczyć z
gotowaniem. Oczywiście chłopacy nie szczędzili też swoich
portfeli na alkohol. Z sześcioma, dużymi paczkami wrócili do
kawalerki Davida.
- Mała, masz napij się.- zaśmiał
się brat podając jej taniego szampana, po którym szybko wpadała w
błogi stan.
- Wiesz że nie lubię pić.-
skrzywiła się.- Poza tym po północy ma dzwonić Dan, nie mogę
być pijana!- zmarszczyła nosek na samą myśl. Każdą z rozmów
traktowała jak mszę na której musiała być.
- Właśnie dlatego pij.-
stwierdził Peter otwierając jej butelkę.
- Za dużo o nim myślisz.. niech
sobie facet nie myśli, że będziesz na każde jego zawołanie!-
David chyba nigdy nie zamierzał zmienić zdania na temat ukochanego
siostry. Brązowooki podał jej butelkę więc wzięła z niej
podłużnego łyka. Skrzywiła się na smak bąbelków w ustach.
- Gdybym was nie znała bym
pomyślała, że chcecie mnie upić i wykorzystać!- zaśmiała się
pozwalając chłopakom działać z świecami i innymi rzeczami, które
miały ich przygotować do tego wieczoru.
Kiedy Peter zgasił
elektryczne światło, a w salonie zagościło to miękkie z świec
dziewczyna poczuła się jeszcze bardziej bezpiecznie i błogo.
Jednocześnie też dobiegła ją myśl tęsknoty. Brat usiadł koło
niej na kanapie i podał miskę pełną białych pianek oraz długi
patyczek jak do waty cukrowej.
- Jak tam sprawy z ogniem?-
zapytał David. Blue zeszedł uśmiech z ust i spojrzała na Petera.
- Tajemnica lekarska? Serio?-
rzuciła w niego poduszkę.
- Musiałem mu wyjaśnić...-
bronił się brązowooki.
- Już myślałem, że leci na dwa
fronty.- dodał brat próbując ratować swojego ukochanego z
opresji. Blue prychnęła po czym jednak odpuściła.
-Poprawiło się. Może nie jest
jeszcze idealnie ale patrz... siedzę w pomieszczeniu pełnym świec
i nie panikuję. Jest lepiej... ale proszę nie mów nikomu o tej
sprawie. Ja chce... chce coś zmienić. Dopóki jak się uporam i
wrócę do normalności to będzie dobrze...- wytłumaczyła. David
z lekkim uśmiechem pokiwał głową na znak, że rozumie po czym
ucałował siostrę. Był z niej dumny. Żadne wcześniejsze próby
uzdrowienia jej z tej fobii nie dawały skutków. Teraz nawet na
spokojnie zaczęła opalać piankę nad ogniem świecy. Czas
spędzili oglądając filmy, raz udało im się nawet na jakimś
muzycznym kanale zobaczyć teledysk do Bad News chłopaków.
Oczywiście Blum zabroniła wtedy im wydawać z siebie
jakichkolwiek dźwięków. Usta w tym teledysku wydawały jej się
zbyt korzystne i jej. Gdy wieczór dobiegał północy, a jej butelka
była na tyle opróżniona aby mieć mniejszy problem z wstaniem na
równe nogi.
- Chłopacy... siku mi się chce.-
jęknęła zdając sobie sprawę jak bardzo ma miękkie nogi. David
zaśmiał się również w podobnym stanie co siostra. Jedynie Peter
w tym zbiorowisku był trzeźwy. Miał niezły kabaret patrząc na
rodzeństwo.
- To idź.- stwierdził
niebieskooki.
- Nie mam nóg!- westchnęła, a
David wpadł w paniczny śmiech.
- Pijak!- klepnął ją mocno w
kolano śmiejąc się. Blue aż syknęła z bólu.- Pijak i kłamca!
Jednak je czujesz!- śmiał się jeszcze głośniej.
Nagle ktoś
natarczywie zaczął dzwonić do drzwi. W dziwny sposób dwójka
zaczęła śmiać się jeszcze głośniej. Peter wywrócił oczami
po czym wstał i poszedł otworzyć drzwi. Nagle do salonu wleciała
zapłakana Caroline. Z trudem łapała oddech.
- Patrz jaki ma zajebisty makijaż
na Halloween! - wybuchnął David niemal spadając z kanapy na
podłogę. Blue bolał już brzuch od śmiechu. Dopiero gdy
spojrzała na przyjaciółkę nieco się zdziwiła.
- Blue...- jęknęła
przyjaciółka. Peter stanął za nią obserwując rudowłosą z
zdziwieniem.
- Znowu się pokłóciłaś z
Kyle?- westchnęła Blue chcąc wstać z kanapy ale nie mogła.
- Dan miał wypadek... jakiś...
ktoś go w czasie Flaws... miał nóż...- jąkała. - Nie mogli się
do ciebie dodzwonić...- jej usta drżały. Uśmiech z twarzy Blu
zniknął. Oczy zrobiły się większe i z trudem złapała pierwszy
oddech. Cisza zapiszczała w uszach.
- Głupie żarty stroisz w ten
dzień...- próbowała się uśmiechnąć, jednak Caroline zacisnęła
w dziwny sposób usta. Spojrzała na pozostałych. Widziała w ich
oczach ból, zdziwienie ale i też obawę o jej reakcję.
- Blu...- szepnął David wstając
z podłogi. Dziewczyna w sekundzie odzyskała trzeźwość umysłu.
Nie docierało jednak do niej to co właśnie przyjaciółka jej
mówiła. Jaki Dan? Na pewno nie jej...
- Mamy lot do Ameryki za dwie
godziny.- mówiła szybko Caro ocierając łzy. Dopiero teraz na
policzkach Blum pojawiły się pierwsze łzy. Zacisnęła dłonie na
kolanach.
- To nie możliwe... Dan za chwilę
kończy koncert i zadzwoni...- mówiła omijając wszelkie realne
bodźce. Peter wiedział w jakim szoku jest dziewczyna. Usiadł obok
niej na kanapie i zacisnął jej dłoń w swojej.
- Dan jest w szpitalu.- znała ten
jego ton. Zawsze tak mówił kiedy docierał do jej świadomości.
Jej szklane oczy spojrzały na niego po czym wybuchnęła
przeraźliwym płaczem.
Dwie godziny to za mało aby uciszyć w
sobie emocje, ale też za dużo w takich momentach. Każda minuta
wydawała jej się za długa. Obawa była za duża. Nie wiedziała co
zostanie na miejscu. Czy jedzie aby potrzymać Dana za rękę i
czekać aż mu się polepszy, czy też jedzie się z nim pożegnać.
Podkrążone oczy od łez były zbyt widoczne, przez pobliskich
gapiów którzy na lotnisku się jej przypatrywali. Wyglądała zbyt
odpowiednio na ten dzień. Samolot wydawał się zbyt powolny,
myślami błądziła po tym co musiało się wydarzyć. Co miało
wpływ na tak okrutny postępek jakiejś osoby. Czy nikt nie sprawdza
ludzi, których się wpuszcza na koncerty? Na lotnisku czekał na nie
Will, który zawiózł dziewczyny do szpitala. Przed salą czekał na
nie Woody, Kyle i dwóch innych facetów. Chris od razu przytulił
brunetkę, która próbowała trzymać się w kupie.
- Blubluś!- jęknął Kyle. Od razu wziął ją w ramiona gdy tylko Woody ją puścił.
Pociągnęła nosem próbując nadal być twardsza niżeli była.
- Co z nim?- zapytała Caroline
zapłakana już od samego wejścia. Choć niezbyt przepadała za
Danem, teraz obawiała się o jego życie tak samo jak pozostali.
- Miał operację... doba
zdecyduje...- odpowiedział krótko jeden z dwóch nieznanych
mężczyzn.
- Muszę do niego wejść...-
powiedziała Blue stając na równych nogach odszukując wzrokiem
sali gdzie może leżeć Smith.
- Blue, to nie ma sensu... on
śpi.- powiedział Woody patrząc na nią błagalnie.
- Nie ma sensu? - wysyczała
walcząc nadal z łzami.- Mówicie, że może została mu pieprzona
doba, i ja tej doby nie mam spędzić przy nim?- jej głos był
hardy lecz nieco piszczący. Will przetarł dłonią oczy. Starał
się być najbardziej twardy z Bastillowej ekipy. Kyle nawet nie
chował swych czerwonych oczu.
- Gdzie on jest?- zapytała
ciszej.
- Sala 312.- powiedział William
nie chcąc zabraniać dziewczynie tego spotkania.
Od razu odszukała
wzrokiem owego numerka. Niedaleko. Ruszyła bojąc się postawić
każdy z kroków. Nadal do niej nie docierało. Czego się
spodziewać? Przełknęła z trudnością ślinę po czym nacisnęła
klamkę. Ciemność jaka panowała w pokoju była niesamowicie
nieprzyjemna. Od razu ją to zmroziło, tak samo jak zimno. Przy
łóżku świeciła mała lampka, jednak poza konturami twarzy Dana
nic więcej nie widziała. Odszukała dłonią na ścianie przycisku
do zapalania światła. Gdy jasność pojawiła się w pomieszczeniu
Blue go ujrzała. Blade usta, niemal papierowa twarz, bezwładne
ułożenie ciała, ciemne włosy które opadały mu na twarz, pełno
pikających urządzeń, które były zależne od jego ciała. Blue
niemal zsunęła się po ścianie.
- Dan!- pisnęła z łamaniem się
wszelakich murów w jej ciele. Woody z korytarza zobaczył ją i
wbiegł do pokoju.
- Blue do cholery!- przeklną
głośno pod nosem podnosząc ją z ziemi. Ona nie mogła oderwać
wzroku od ciała swego ukochanego. Była wściekła na łzy kiedy zasłaniały jej jego obraz. Bała się mrugnąć aby go nie
stracić.
- Choć, przewietrzysz się.-
poprosił perkusista próbując ją wyprowadzić z pokoju.
- Nie! Nie Chris!- wyrwała mu się
z objęć i z trudem oddychała.
- Blum...- szepnął.
- Chcę z nim być... sama.-
odpowiedziała wycierając dzielnie łzy.
Nie patrząc na jego
obecność odwróciła się w stronę leżącego na łóżku. Nie
miał zapewne świadomości, że tu była. Przysunęła sobie do jego
łóżka jakiś fotel po czym na niego usiadła. Z obawą zerknęła
na jego dłoń wystawioną za materac. Niepewnie, stopniowymi
ruchami przybliżyła swoją dłoń do jego. Kiedy dotknęła jego
skóry zdawał się zbyt zimny. Niemal zdławiła kolejny atak
histerii. Gdyby nie słyszała znanych sobie dźwięków maszyn,
zaczęła by krzyczeć, że Dan nie żyje.
- Co oni ci zrobili?- wyszeptała
przybliżając jego dłoń do swego policzka. Nie mogła uwierzyć, że jej nie odpowie. To było zbyt bolące. Nigdy nie uwierzyłaby
komukolwiek, że do czegoś takiego może dojść. A jednak. Jego
mama miała rację bojąc się o niego.
- Nie zostawiaj mnie teraz samej!-
wybłagała wyciągając drugą wolną dłoń aby odsunąć włosy z
jego twarzy.
Płacz szybko nie ustąpił. W ciągu nocy, którą
Blue spędziła na fotelu, trzymając ciągle Dana za rękę,
zjawili się rodzice chłopaka, następnie siostra i jej mąż.
Ciągle nowe osoby się pojawiały w sali, co chwile ktoś wchodził
i wychodził jednak nie dziewczyna. Żadnymi siłami nie szło jej
odciągnąć od Smitha. Była jak w hipnozie, prócz oddychania
niczego nie potrzebowała. Zaschnięte łzy na jej policzkach nawet
jej nie przeszkadzały. Popołudniu następnego dnia zrobiło się
ciszej. Rodzice poszli na obiad, od którego stroniła Mała.
Została z nim sama. Wyczerpanie dawało o sobie znak. Przysypiała
oparta o materac jego łóżka. Po kilku godzinach drzemki poczuła
ten jeden wyczekany ruch dłonią, a następnie kolejnych kilka. Blue
uniosła szybko głowę przez co trochę zakręciło jej się w niej. Akurat w tym momencie, jedząc sobie serowe czipsy wszedł
do pokoju Kyle, mlaszcząc nieprzystępnie.
- Mówię ci Blubluś, tyle tych
papierków na policji wypełnialiśmy...Nie wiem czy przypadkiem nie
podpisałem gdzieś tam zgody na publikację mojej wyczepiastej
biografii z okładką z kocimiętki!- prychnął i dopiero stając
naprzeciw niej, po drugiej stronie łóżka Dana zauważył jej
minę.
- Cholera umarł?!- przestraszył
się, a jego czipsy upadły na ziemię.
Dan w tym momencie zakaszlał i
nieco się uśmiechnął. Już nie miał rur w swym ciele, które
pomagały mu oddychać.
- Choćbym umarł on będzie wciąż gadał
głupoty...- wychrypiał Smith nadal mając zamknięte oczy. Blue aż
poczuła jak szybciej bije jej serce słysząc jego głos.
Momentalnie rzuciła się na niego tuląc się. Brunet syknął z
stłumionego przez leki bólu.
- I cholera przez ciebie straciłem
tyle dobrych czipsów!- oburzył się brodacz padając na kolana i
zbierając jak najszybciej swoje przysmaki.
- Zasada pięciu sekund!-
powtarzał.
Dan zaśmiał się znowu z trudem
unosząc nieco rękę, by móc pogładzić Blum po głowie. Dopiero
wtedy otwarł oczy upewniając się czy to ona. Widząc jej czerwone
oczy i policzki westchnął. Nadal był bez siły ale był.
- Śniłaś mi się- powiedział
oszczędzając się ile mógł. Przymknął znowu oczy bo tak czuł
się lepiej. Blum zaśmiała się przez łzy całując go w usta.
- To dlatego mu stał wacek!-
stwierdził Kyle otrzepując kolana po czym oblizał sobie palce od
resztek czipsów. - Niby chory, a gotowy. - skwitował śmiejąc się.
- Co?- otwarł nagle jasne oczy
marszcząc brwi.
- Nie słuchaj go... Kyle idź po
lekarza... i rodziców.- zarządziła.
- Gdyby poprosił mnie Dan, to bym
nie polazł... a że ty Blubluś.- westchnął bezradnie,
odstawiając srebrną paczkę w nogi łóżka Dana. Jednak
przystanął przy drzwiach i chrząknął.
- Dobrze że żyjesz bracie...- po
czym wyszedł. Aż Blum się zdziwiła. Wiedziała, że pod tą
skorupą luzaka jest bardzo wartościowa osoba.
- Bałam się.- przyznała gdy
zostali sami. Dan spojrzał na nią zbierając resztki siły i
pogładził jej policzek.
- Ja też... jak
upadałem..Wiedziałem, że będziesz czekać.- westchnął i zamknął
oczy. Znowu się do niego przytuliła jednak tym razem bardziej
ostrożnie.
Lekarz przyszedł i zbadał Dana. Najgorsze za nimi.
Miał cztery raty kute w brzuchu, jeden niemal docierał do wątroby
chłopaka, oraz do nerek. Były to mocne i zdecydowane pchnięcia.
Chłopacy twierdzą, że Dan musiał stać oko w oko z oprawcą. Ten
jednak nie miał jak na razie siły na opowiadanie. Blue postanowiła
nie wracać do Londynu, tak jak to zrobiła Caro. Została w Stanach przy Danie.
Chłopacy odwołali częściowo trasę. Po dwóch tygodniach
wypuścili Smitha z szpitala i zamieszkał w hotelu wraz z Blue. W
internecie oraz telewizji całe wydarzenie zostało rozwiane na
miliony wątków. Światowi Stormersi zakładali różnorakie strony
nienawidzące tego co zaatakował go, oraz wspierające wokalistę.
Para jednak była poza tym wszystkim.
- Jesteś moją pielęgniarką!-
zaśmiał się Dan kolejny dzień spędzając w łóżku. Rany się
na tyle pogoiły aby mógł nie brać leków.
- Chyba jesteś już zdrowy.-
stwierdziła odbierając od niego laptopa. Dan chwycił ją za
biodro i przyciągnął do siebie.
- Uwielbiam kiedy nosisz
sukienki.- wymruczał. Blue wywróciła oczami to słysząc.
- Brak mi na ciebie słów... za dużo czasu spędzasz Kyle i przejmujesz jego teksty.- mówiła siadając mu na biodrach.
- Jak byłem mały i...
wyzdrowiałem to mama zawsze dawała mi nagrodę.- zaczął po czym
kąciki jego ust zadrżały. Blue aż się zdziwiła.
- Matko! Co ci mama takiego robiła, że teraz chcesz tego ode mnie? Myślałam, że miałeś normalne dzieciństwo!- udała przerażoną, a chłopak
zaczął się śmiać.
- Kupowała słodycze.-
odpowiedział obalając wszelkie insynuacje dziewczyny.
- Ah! Mogłeś tak od razu, zejdę
do sklepu i coś ci kupię.- udawała głupią, chcąc wyprowadzić
go z równowagi. Nawet zaczęła wstawać, ale silne dłonie mężczyzny
przytrzymały ją.
- Miesiąc tego nie robiliśmy...
błagam Blue... zawaruję!- jego oczy niemal ją rozbierały. Ona
sama nie mogła się mu już sprzeciwiać. Jedynie bezgłośnie
pokiwała głową.
- Zamknięte są drzwi?- upewnił
się, zdając sobie sprawę, że Kyle mieszka w tym samym hotelu.
Były zamknięte...
Nowy rozdział po ponad tygodniu 0.o
Niemożliwe :C
Zaniedbałam was!!
Zabijcie!
Miałam go dodać w sobotę ale...
pierw był u mnie narzeczony, później kicha w życiu osobistym.
Ale jest teraz.
W sobotę skończyłam z pracą więc!
będą rozdziały częściej! błahahah!
może już jutro będzie kolejny :)
a w kolejnym duuużo akcji...
trzy potężne wiadomości!
Dlaczego?
Cóż... Koralik dobiega do końca.
Obliczyłam, że jeszcze 5 rozdziałów i...
boli ale każda opowieść ma koniec.
Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie też was wciągnie.
Ale jak na razie skupmy się na tym co jest :)
Co sądzicie?
Jak się podoba?
Zapraszam do komentowania!!!!!
Wasza Tumburulka!
Szykujcie się na masę wrażeń!
Kocham was!
*.* czyż bym była pierwsza ? Jezus Maria ,mam wrażenie że nie komentowałam bloga od tygodni i z góry sorki, pierwszy raz pisze komentarz rano , moje myśli są rozwiane i daleko z stąd.Akcja w tym rozdziale przebiegła strasznie szybko.Od jednej sceny , do drugiej.Ale to dobrze.Ha ostatnio sobie hahhaha myślę,muszę znaleźć tego bloga co dziewczyna bała się ognia i Chriss się w niej zakochał , a potem taki face palm bo to przecież Koralik.Nie wiem czemu miałam taką schizę, aż trochę to jest dziwne.Może dla tego że Cię poznałam ? Mniejsza o to. Bardzo mi się rozdział podoba i jak by nie patrzeć to robili to 2 razy (taka wielka szkoda że nie było tego opisanego dokładnie *.* - muszę się nauczyć teorii by być dobra w praktyce , tak to działa) .Byłam zadowolona z tego że Blum poszła do Petra na terapię i takie łata fak ona siedzi przy świeczkach i nie wariuje ; o - daj mi do niego numer , to też się wyleczę z moich psychicznych dolegliwości , albo i nie . Nie zła impreza, ale byłam zdziwiona że Blum po niespełna 2 godzinach po libacji alkoholowej była w pełni świadoma i trzeźwa by utrzymać się po libacji alkoholowej i takie "Jak na lotnisku przepuścili ją do samolotu skoro miała promile * no ale mniejsza o to to opowiadanie.Kuźwa i czemu nuż w brzuchu , Jezusie Nazarejski nie wieżę w ludzi ,chyba Bóg go opuścił , osobiście znalazła bym tego człowieka z Bastille xxx i nakopała mu w tą dupę i nie tylko .Kyle coraz bardziej mnie rozpieprza , ja go normalnie kocham , już Ci to pisałam , ale tak bardzo śmiem twierdzić że on jest taki niedołężny w realu , tak słodka cipa.Toż to krewetka. Tylko mogę sobie wyobrazić co Blu musiała przeżyć kiedy dowiedziała się że Dan jest w szpitalu . I chyba zbyt dokładnie wyobraziłam sobie jak Dan mówi że "- Miesiąc tego nie robiliśmy... błagam Blue... zawaruję! ' ja takie *Bierz mnie * hahahaha Dan zawsze w gotowości I love this , i życzę weny i Pa ;*
OdpowiedzUsuńLove You Kamcia <3
Anette :*
A i jeszcze jedno.Nie mogę się pogodzić że mało już zostało do końca ;.; to boli ? ale też jestem ciekawa nowego ff . Ej wiesz że wyskakują Ci reklamy na blogu ;o
OdpowiedzUsuńhahaha rozwaliłaś mnie faktem, że chciałaś szukać mego bloga :D To opowiadanie odgórnie miało być "grzeczne" tak więc nie mogłam tutaj porno scen robić! *ale będą w przyszłości na tym blogu* Jest możliwe aby człowiek świadomością wytrzeźwiał w takim krótkim czasie, wspominam, że nie badali ją alkomatem więc nie wiadomo co by wyświetliło :D
UsuńMasz za dużą wyobraźnie co do napalonego Dana!
Wiem, że reklamy wyskakują i nie wiem co zrobić :C
DZIĘKUJĘ ZA KOLEJNY CUDOWNY KOMENTARZ ANETKO!
Zawsze czekam na twoje spostrzeżenia bo sprawiają, że uśmiech powiększa mi się z każdym słowem :)
Kochana, dzisiejszy rozdział mną wstrząsnął!!! Dan zaatakowany na koncercie!!! How come?! Kto chciałaby skrzywdzić, tak sympatycznego artystę, a z drugiej strony, na świecie jest całe mnóstwo psycholi. Jak sobie pomyślę, że coś takiego mogło by się zdarzyć w realu, to aż łzy mi się cisną do oczu. Dobra...dosyć...w pracy jestem...nie mogę płakać!
OdpowiedzUsuń"- Choćbym umarł on będzie wciąż gadał głupoty...-" mój ulubiony tekst z tego rozdziału :) Kyle i jego niewyparzony język nawet umarłego wyprowadziliby z równowagi.
Szkoda, że nie było opisu pożegnania Dana i Blue w hotelu. Mam na myśli, że w końcu TO zrobili. Rozumiem jednak, że w obawie o nasze słabe serduszka, oszczędziłaś nam tylu skrajnych emocji :)
Na koniec dodam, że smutam się z powodu zbliżającego się końca "Koralika", ale już się cieszę na nowe opowiadanie.
Buziaki Kamasita :) Pozdrawiam.
Kamila tyle razy mówię nie czytaj w pracy! Pomyślą, że masz roztrojenie jaźni albo depresje dwubiegunową! :) Ale niestety taka prawda, jest możliwe, że takie coś mogłoby mieć miejsce i to jest straszne :/
UsuńDzięki za słowa :) że znalazłaś czas aby napisać komentarz :) Mam nadzieję, że ostatnie rozdziały będą dla was bardzo emocjonalne :) Czeka mnie długa noc aby napisać rozdział najważniejszy w całej historii Blue!
Co jak co, ale niczego tak nie uwielbiam jak twojego Kyle'a! No nie wiem, on jest najwspanialszy na świecie! Jego wyczucie czasu i teksty, i zachowanie, i w ogóle wszystko jest genialne. Nie mogę powstrzymać głupiego wyszczerzu, jak tylko pojawia się na 'scenie' xD
OdpowiedzUsuń+ dobra nie spodziewałam się tutaj takiego zwrotu akcji, biedny mały Danny, tak go krzywdzić ;-; Ale seks był? Był. To w sumie i na dobre mu wyszło xD
luvki!
Seks z Blue wynagrodzi wszelkie bóle! :D
UsuńOj Kyle to renesansowa postać, która zdarza się raz na trylion moich opowiadań :D Sama nie wierzę nieraz w to co mówi :) Chciałabym aby właśnie taki on był :D Dziękuję jednak że dołączyłaś do grona kochających Koralikowego Kajlusia :)
Mwahahahahahah, rozdział M I A Z G A. tak bardzo boli mnie serduszko, ze koniec Koralika zbliza sie wielkimi krokami.... ;(( ja mam nadzieje, ze Ty nie bedziesz bawic sie w Szekspira i nie uśmiercisz ani Blublusi ani Dana ani Kyle'a ani Caro ani Chrisa ani Willa, uh! Strasznie zwiazalam sie z bohaterami tego ff i bede za nimi tesknic. :( kochany Kyle, jak zawsze wiedzial co palnac!,hahahaahaha ja chyba bym wstala z tego lozka szpitalnego na miejscu Dana i zamordowala wlasnymi rekami XD ALE GO KOCHAM, JEST TAAAAKI CUDOWNY.. NO MOWIE! moja ulubiona postac w ff! Fajnie ze wszystko gra miedzy Danem i Blublusia i ze W KONCU SIE WYŁOMOTALI XD no i zycze im duzo dzieci. Boze, jak napisalam dzieci to w glowie pojawilo mi sie: O NIE, BLUE ZAJDZIE W CIAZE, POTEM PORONI, A Z TEJ ROZPACZY BLUE SIE ZABIJE, A ŻE DAN NIE MOZE ZYC BEZ NIEJ TO TEZ SIE ZABIJE, OO NIENIENIE, ZLE MYSLI ZLE. juz sie zamykam i nie podsuwam zlych pomyslow hahaaha xd oby tak dalej z rozdzialami Kamciu, cuuuuudo na maxa!!! ~Ania
OdpowiedzUsuńJejuś... za dużo dramaturgii :D wszyscy umrą? super :D
UsuńMnie też boli serce na samą myśl o końcu koralika jednak... wszystko co jest dobre to się...kończy :)
Nastepny ff tez o bastille? *^*
OdpowiedzUsuńNie będzie to typowe ff przez pewien fakt który nie uniemożliwia mi wstawienie tam Bastille, jako Bastille... ale...zobaczymy :*
Usuń