33.
Kiedy drzwi zostały zamknięta, a Blue
siedziała już na kanapie z schowaną twarzą w dłoniach, Peter
oparł się o ścianę przyglądając się brunetce. Ta niezbyt
dobrze się czuła. Miała mroczki przed oczami. Nie spodziewała się
Dana przed jej drzwiami. To było nieodpowiednie i niepowołane. Poza
jej obecnymi siłami. Miesiąc to wciąż mało aby pogodzić się z
tym co działo stało. Piękna bańka mydlana z bajką pękła, teraz
powoli wycierała mokrą plamę wody i mydła.
- Dałaś sobie świetnie radę.-
stwierdził Peter przerywając ciszę, w której łzy Blum spływały
jej po policzkach. Jakby czytając jej w myślach, nawet nie podszedł
do niej bliżej. Stał tam nieruchomo.
- Świetnie radę? Matko Peter! -
nagle obudziła się jak ze złego snu. Wstała z kanapy i zaczęła
krążyć intensywnie po salonie czując jak pieką ją kąciki
oczu.
- Nie dałaś po sobie poznać, a
chyba to było twoim celem.- mówił spokojnym tonem zakładając
sobie ręce na tors.
- Zaczynasz swoje psychologiczne
dziobanie?! Co moim celem ma być? To, że kłamie, tylko po to aby
nie pokazać mu, że chciałabym się do niego przytulić. Bo w
cholerę zamiast przestać do niego coś czuć to chyba zdałam
sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Ten jego wzrok!
Jednocześnie nienawidzę go ale... jestem naiwna!- zaczęła
wyrzucać z siebie potok słów. Peter spokojnym krokiem zaszedł
jej drogę. Był niczym oaza spokoju. Chwycił ją za ramiona na
długość swoich rąk. Spojrzał na nią uważnie łapiąc kontakt
wzrokowy.
- Spokojnie... wcale nie jesteś
naiwna. - powiedział lakonicznym niemal głosem. O dziwo dziewczyna
nie starała się mu wyrwać.
- Peter... mam dosyć. Ty nie
wiesz co się działo... Dan, Woody, Monica...tamto wydarzenie... Jestem pechowa... - załamała się. Ile jedna osoba
jest wstanie znieść.- Byłam wrakiem gdy ich poznałam, byli
iskierką ten normalności. Zapomniałam na jakiejś płaszczyźnie
o tym co się stało... Jak głupia zapatrzyłam się w Dana... w
nich, w tą odskocznie...- mówiła tak jakby się o to wszystko
obwiniała. Szczerze sądziła, że brunet zaraz zacznie jej wzdychać
i przewracać oczami. Myliła się. Słuchał ją z wypisanym
skupieniem na twarzy.
- Co teraz chcesz?- zapytał po
dłuższej chwili w czasie której wytarła łzy z policzków.
Zdziwiło ją jego pytanie. Zmarszczyła brwi starając się zebrać
myśli, na próżno. On jednak zbyt dobrze czytał jej mimikę
twarzy.
- Czy chcesz się odciąć od
tego? Chcesz go więcej nie widzieć?- podał jej pomocną dłoń
zadając te pytania. Dzięki temu mogła ukierunkować to co miała
w głowie. Przecząco pokiwała głową wzdychając ciężko.
- Nie wiem... dopóki go nie
widziałam, i był tam daleko wiedziałam, że nie chce go znać.
Unikałam jak ognia wszędzie... radio, telewizja, internet...A
teraz kompletnie nie wiem... znowu zburzył mój świat.- przyznała
się.
Czuła się dziwnie mówiąc mu całą prawdę. Jakim cudem
otwierała się na niego tak bezpośrednio? Dawno nikomu nie mówiła
tyle jeszcze na temat Dana. Nawet z przyjaciółkami nie miała
takiego kontaktu jeśli chodzi o ten temat.
- Wybaczysz mu?- uniósł nieco
brew a ona niemal się skuliła jakby przed ciosem.
- Nie... chyba nie...nie wiem po
co się zjawił... czego ode mnie chce. Wiem, że Kyle wspomniał o
mnie w czasie wywiadu. Może teraz chce zatuszować tamte wrażenie
i poudawać, że ze mną jest... nie wiem... boję się tego po co
przyjechał. Na pewno nie jest to związane z uczuciami.-
stwierdziła będąc zbyt pewna tego ostatniego. Widziała jak
zareagował na lotnisku, widziała jaką pustką obdarzył ją w
czasie wymuszonego pożegnania przez Kyle'a.
- Choć.- jęknął Peter i ją
zamknął w swych żelaznych ramionach. Nie broniła się znowu.
Zamknęła oczy czując jego białą koszulę na swym mokrym
policzku.
- Każdego pacjenta tulisz?-
zapytała po chwili unosząc głowę, tak by móc na niego spojrzeć.
Mężczyzna zaśmiał się unosząc oczy ku ''niebu''.
- Nie jesteś moją pacjentką...-
stwierdził spoglądając na nią z uśmiechem wyrysowanym również
w jego policzkach.
- A te czary mary co na mnie
stosowałeś?- uniosła brew odsuwając się od niego. Założył
sobie rękę na biodrze, a drugą przetarł obfity zarost na brodzie.
- Czary mary nazywane twoim
załamaniem...- chciał coś więcej powiedzieć ale wtedy usłyszeli, że ktoś wkłada kluczyk do drzwi.
- Nie mów mu o Danie!- nakazała
wycofując się do łazienki aby obmyć twarz wodą.
Schowała się,
zamykając za sobą drzwi. Włączyła od razu wodę przez co
zagłuszyła głos brata. Spojrzała w lustro. Była blada. Serce
jej waliło jak oszalałe. Dan. Przyjechał do niej z trasy. Czego
od niej chciał? Co mu znowu padło do tej pustej głowy aby stawać
w drzwiach mieszkania Davida. Gdyby zamiast Petera był jej brat
inaczej mogłoby to się skończyć. Peter wszystko załagodził i
grzecznie pożegnał bruneta. Zacisnęła usta nadal mając przed
oczami jego wzrok, minę kiedy zobaczył mężczyznę za jej
plecami. Może powinna potraktować to wszystko w spokojniejszy
sposób? Miała tak dużą bitwę w swej głowie ze ocknęła się
dopiero gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Mała wszystko dobrze?-
usłyszała głos Davida.
- Tak, zaraz wyjdę.-
odpowiedziała znowu mocząc twarz w zimnej wodzie. Otarła ją
suchym ręcznikiem i wyszła pomieszczenia.
- Długo cię nie
było.-powiedziała z wymuszonym uśmiechem przechodząc do kuchni
szybkim i zwartym krokiem.
- Tej! Co ci jest?- David miał
zbyt wyczulony radar jeśli chodziło o jej humory. Zrobił się
zbyt nadopiekuńczy w stosunku do niej.
- O co ci chodzi?- prychnęła
nawet na niego nie spoglądając. To tylko pogorszyło wszystko.
Niebieskooki przybliżył się do niej i spojrzał prosto w twarz.
Zauważył jej zaczerwienione oczy i blade policzki.
- Co się do cholery tu...
- David ja ci wyjaśnię!-poprosiła
błagalnym głosem Blue. Wtedy Peter przybliżył się kładąc dłoń
na ramieniu drugiego mężczyzny.
- Wiem co tu się działo...-
powiedział poważnym tonem, a Mała aż poczuła jak nogi robią jej
się jak z waty. Wystarczyło słowo o Danie aby David wpadł w stan
agresji, i pewnie byłby gotowy ruszyć za nim w pościg.
- Blue... najadła się ciastek
przez co trochę wymiotowała. Jak przyjechałem już była
słaba...Mówiłem ci aby tamte wyrzucić bo są stare.- mówił
brązowooki, a powieka nawet mu nie drgnęła od kłamstwa. Brat
dziewczyny jak za dotknięciem zmienił mimikę twarzy i pomógł
dziewczynie usiąść. Gdy tylko David tego nie widział Peter
uśmiechnął się do niej porozumiewawczo i puścił do niej oczko.
Dość szybkim i stanowczym krokiem
szedł przed siebie. Nic nie było wstanie go zatrzymać, nawet
padający, wszechobecny deszcz. Adrenalina pulsowała w jego ciele.
Był wściekły? Być może. Widok Blue tchnął w niego uczucia, ale
tego mężczyzny... Cóż, dotąd czuł ukłucie tam gdzie dotąd go
nie czuł, od momentu gdy tamten objął i dotknął Małą. Teraz
skrzywił się jeszcze bardziej przypominając sobie coraz więcej
szczegółów. Nagle telefon zaczął dzwonić. Odruchowo, niczym
robot odebrał go.
- Bąblu wylądowałeś już?-
usłyszał męski głos po drugiej stronie.
- Kyle...- na śmierć zapomniał
odezwać się do przyjaciela na lotnisku. Był zbyt mocno
zdeterminowany.
- A no ja. Co masz taki głos? Sms
ode mnie ci nie pomógł? Nie ma jej u brata? Kupiłeś jej kwiaty?
Dasz mi ją do telefonu?- zasypywał pytaniami brodacz, a Smith
usiadł sobie na ławce aby zaczerpnąć powietrza. Milczał długi
czas aż jego przyjaciel sam zamilknie.
- Nawet z nią nie porozmawiałem.-
przyznał po chwili wiedząc co zaraz może nastąpić. Cała fala
pytań i zarzutów.
- Ale jak to?!- niemal kwiknął
po drugiej stronie jego rozmówca. Dan znowu się zmarszczył.
- Był tam jakiś facet, na pewno
nie jej brat ani kuzyn... - zaciskał twardo szczękę mówiąc to
wszystko. Dopiero teraz naciągnął na głowę kaptur chowając
swoją twarz przed przechodzącymi obok niego nastolatkami.
- Jak to „był tam facet”!-
oburzył się brodacz.
- Nie wiem ok?! Nazwał ją myszą,
przyszedł i przytulił...- nie mógł dalej mówić. Zacisnął
mocniej wolną rękę w pięść. Oddychał płytko. - Na co ja
liczyłem? Jak zwykle wszystko pieprze...- jego głos znacznie się
ściszył. Zamknął nawet oczy aby jak najmniej mieć styczności z
światem. Chciał stać się szarą plamą przez nikogo nie
rozpoznaną.
- I tak po prostu stamtąd
wyszedłeś?- zdziwił się Kyle.
- A co miałem zrobić? Wspomniała
coś że pomyliłem to miejsce z burdelem...myśli że mam ją za
pierwszą lepszą. Co miałem niby zrobić?- Dan nie lubił narzekać
ani się nad sobą rozżalać. Był jednak pesymistą, który od
zawsze czuł się na przegranej pozycji. Tak było też na lotnisku.
Dlatego odszedł od niej tak bezdusznie, widział że cierpi. Swój
ból wewnętrzny by zniósł jakoś ale nie jej. Wolał to wszystko
przemilczeć, aby sobie go wymazała z pamięci. Chciał aby zaczęła
żyć po swojemu. Jednak teraz widząc ją z tamtym facetem, zdał
sobie sprawę, że już tego nie chce. Był głupi myśląc, że robi
dobrze i że za niedługo samo się to wszystko ułoży.
- Ostro zagrała... moja zdolna
Blublusia. Widzisz, z nią się nie zadziera!- zaśmiał się
patyczak po czym westchnął.- No i gdzie teraz jesteś?- zapytał
po chwili.
- W parku... za niedługo pojadę
na lotnisko...- powiedział wyczerpany zmianą trefy czasowej jak i
emocjonalnie.
- Co?! W życiu!- oburzył się
Kyle podnosząc głos o kilka oktaw w górę.- Zostajesz w Londynie!
Masz dokładnie trzy dni do następnego koncertu. Wracaj pod
mieszkanie Davida i czekaj aż ona wyjdzie.- poradził już
poważniejszym tonem.
- Brzmisz jak Opra...- jęknął
Dan przeczesując swoje mokre włosy pod materiałem kapucyny.
- Może i tak ale ja przynajmniej mam żonę.-
odbił kąśliwie piłeczkę i Smith niestety nie mógł nic
powiedzieć. Sam nie wierzył w to co właśnie robił.
- Mów co mam robić. Może
popełniam błąd w życiu słuchając ciebie ale...-westchnął
bezradny. Kyle aż zamilkł. Po chwili słychać było jak nieco
odchrząka i zniża głos niemal do szeptu.
- Trafiło cię w cholerę...
- Kyle...- Dan nie chciał się
przed kimkolwiek przyznawać do tego co czuł w środku. Najgorszy
był fakt, że nawet samej zainteresowanej nie chciał wyjawić
prawdę. Dlatego właśnie siedział w tym wszystkim tak głęboko.
Może gdyby był tak bezpośredni jak Kyle, dałby radę otworzyć
się na Blue. Za dużo niedomówień.
- Słuchaj..
Było dość późno kiedy schodziła
schodami w kamienicy brata. Peter jeszcze chciał zostać u Davida, dlatego postanowiła wrócić sama do mieszkania Caro. Na ulicach
Londynu było już znacznie mniej ludzi niżeli rano. Rozłożyła
spory, czarny parasol nad głową i ruszyła w znanym tylko sobie
kierunku. Lampy dawały żółte światło, a na niebie nie było
widać ani jednej gwiazdy. Nagle ktoś zastąpił jej drogę. Na
początku myślała, że to jakiś bezdomny całkowicie przemoczony.
Gdy uniosła wzrok rozpoznała twarz. Cofnęła się o krok. Dan stał
przed nią widocznie zmęczony z drżącymi z zimna ustami.
- Dan?- upewniła się ściszonym
głosem. W pierwszym momencie nie zapanowała nad mimiką i było
widać jak bardzo ten widok na nią wpłynął. Miała odruch
opiekuńczy dla tych których do siebie dopuszczała. Jednak zaraz
wzięła emocje na wodzy. Wyprostowała się dumnie patrząc mu w
oczy.
- Przepraszam, że cię
wystraszyłem.- powiedział słabym głosem.
- Wolny kraj, możesz być gdzie
chcesz... najlepiej w Ameryce.- jej głos znowu był pełny jadu.
Chciała go wyminąć ale zastąpił jej drogę.
- Porozmawiaj ze mną.- poprosił
nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie.- ukróciła jego słowa.
Dan mocniej zacisnął usta
słysząc ową odmowę. Czuł się jakby właśnie deptał swoją
dumę. Nigdy nikogo nie musiał błagać o poświęcony czas,
ostatnio wręcz przeciwnie miał ułożone u stóp wszystkie kobiety. Jednak wiedział
za co płaci tak drogą cenę.
- Zniknę, wyjadę... ale daj mi
chwilę.- obiecał.
Blue aż uciekła wzrokiem czując jak łapie ją
skurcz w żołądku. Wiedziała, że te niebieskie oczy zbyt mocno
mogą na nią wpłynąć. Nie mogła tak łatwo dać mu się zwieść.
Zacisnęła usta i przecząco pokiwała głową. Chciała ruszyć
znów do przodu, jednak ten złapał ją za nadgarstek. Jego zimna
skóra zetknęła się z jej. Jęknęła czując niepowołane
dreszcze.
- Nie udawaj...- jego głos zebrał
się w sobie i był bardziej stanowczy. Blum spojrzała mu w oczy
słysząc te słowa.
- Udawanie to kłamanie, ja cię
nie okłamywałam.- jej głos był ostry jak brzytwa. Dan zacisnął
usta, próbując panując nad sobą. Był wściekły na nią jak i na
siebie.
- A ten...- kiwnął głową w stronę
kamienicy Davida.- Ty też stwarzasz iluzje. Dlaczego nie dasz mi
wytłumaczyć. To był błąd wtedy na lotnisku. Pomyliłem się...
- Kolejny błąd. Ile razy chcesz
się mylić? Który raz znowu powiesz, że to nie tak, że ci się
coś zdawało? - zapytała wyrywając swój nadgarstek z jego
dłoni.- Może chłopacy mieli rację... na co ja liczyłam?
Przecież jestem jedynie fanką.- użyła zwrotu Willa. Dan aż
poczuł dreszcze słysząc to.
- Nigdy nie powiedziałem że
jesteś tylko...
- Zrozum! Nie powiedziałeś, że
jestem kimś więcej. To jakbyś powiedział, że jestem tylko. Tylko
raz... na weselu Willa powiedziałeś czego masz dość. Raz.
Złamałeś się... może miałeś wtedy rację mówiąc, że lepiej
było poczekać. - przerwała mu. Jej głos zwyciężał nad nią.
Okazywał cały ból i gorycz jaką w sobie miała. Dan stał
patrząc na nią w milczeniu.
- A Peter...- zaczęła, jednak Dan
się odwrócił do niej bokiem.
- Daruj sobie. Nie chcę wiedzieć
jak cudowny jest. - zazdrość jak i zimno ściskały mu gardło.
- Może czegoś byś się nauczył.-
była bezlitosna do niego. Nie powinna aż tak go ranić. Niestety w
głowie miała wciąż wizję wywiadu. - Przyjechałeś aby odzyskać
dobrą twarz w mediach? Szukasz naiwnej, która będzie twoją
dziewczyną na posyłki?- zapytała tak bardzo nurtujące ją
pytanie. Dan spojrzał na nią czując zbyt dużą pogardę do tej
chwili.
- Za co ty mnie tak
nienawidzisz?-musiał przed tym chwilę pomilczeć aby nie
powiedzieć ostrzejszych słów. Dopiero uczył się ogłady w
takich znajomościach.
- Gdyby nienawiść była taka
łatwa...- stwierdziła patrząc już przed siebie. Dan poczuł, że
to jego szansa. Nie zaatakowała go, wręcz jakby się nieco
złamała.
- Bałem się, że wtedy na
lotnisku odbierzesz moje słowa jak pustą obietnice. Poza tym
miałem wyjechać i nie wracać przez długi czas...
- Więc wolałeś nic nie robić i
nie mówić łamiąc mi...- westchnęła nie chcąc się przyznać.
- Wybrałem najgorsze wyjście z
możliwych. Dotąd było to dobre rozwiązanie.- przeczesał palcami
włosy które były już nieco mniej mokre.
- Ponoś tego konsekwencje.-
wzruszyła ramionami poprawiając w ręce parasol.
- Ponosiłbym jednak widząc że
ty też w tym siedzisz... - zrobił krok w jej stronę, jednak
napotkał jej wrogie spojrzenie.
- Ja sobie dam radę. Każdy ma
swoje życie.
- Ale ja nie dam rady... -
przyznał szepcząc nieco. To aż ścisnęło powtórnie Blue.
Spojrzała na jego bladą twarz i przemarznięte ciało. Co miała
odpowiedzieć? Odejść?
-Nie jestem prosty w tym
wszystkim... proszę.- jego niebieskie oczy napotkały jej.
Zaciśnięte usta mężczyzny wydały jej się tak dobrze jej znane.
Naszły jej łzy w kącikach oczu czując to bolące uczucie.
Zniewalał ją na nowo, a ona niczym dziki ptak złapany w sidła, miotała się na każdą możliwą stronę.
- Blue...- sposób w jaki wymówił
jej imię był niczym strzykawka z trucizną paraliżującą. Kiedy
podniósł dłoń aby dotknąć jej policzka od razu się odsunęła.
- Musisz jechać do hotelu...
będziesz chory. - zmieniła temat patrząc na ulicę, jakby szukała
coś na niej. W gardle czuła nieprzyjemną gulę goryczy. Głos jej się stał co prawda łamliwy, jednak chciała
być dobrą aktorką. Wtedy pojawił się żółty napis na
samochodzie.
- Nigdzie nie znalazłem jeszcze
pokoju.- odpowiedział patrząc na swoje ubłocone trampki. Blue w
tym czasie złożyła parasol zatrzymując samochód.
- Wcale mnie to nie dziwi...
choć.- wsiadła do taksówki, a Dan stał nieco zdziwiony nadal na
chodniku.
- Czy on też z panią jedzie? Może
gazetę dam mu pod tyłek... albo siatkę.- stwierdził kierowca.
Jednak wzrok Blue zakazał mu mówić kolejne słowa. Była zmęczona
i cała rozedrgana. Dan wsiadł do samochodu po czym ruszyli w
kierunku który znała Blue. Znaleźli się przed niewielkim
hotelem.
- Myślałem że...
- Nie myśl za wiele. Nie robię
tego z podtekstem. Wyglądasz gorzej niż bym ci tego życzyła. Dlaego tutaj jestem. Nadal mam serce...-
stwierdziła otwierając sobie drzwi.
Dan nie znał Blue od tej
strony. Zawsze wydawała mu się cichsza i milsza. Widać miała ona
wiele twarzy. Nie wiedział jak się odnaleźć w nowym położeniu.
Smith trzymał się z tyłu aby nikt go w tym stanie nie rozpoznał.
Blue załatwiła klucze do jednego z pokoi. Ruszyli w tamtą stronę.
Stało tam wielkie łóżko, kanapa, telewizor i kilka szafek.
Brunet poszedł się rozebrać do
łazienki, a ona siedziała na wielkim łóżku. Po chwili wrócił
owinięty w szary szlafrok jaki znalazł w łazience. Powoli jego
usta robiły się różowe. Usiadł niedaleko niej i spojrzał na
swoje palce.
- Będziemy teraz wrogami?
Nieznajomymi?- zapytał po chwili.
- Nie wiem... nie odpowiem
teraz... nie póki nie znam tego co siedzi ci w głowie.-
odpowiedziała zerkając na niego.
- Przepraszam.
- Na przepraszam jest jeszcze za
wcześnie... przeprosisz gdy zdam sobie sprawę że wiesz za co
przepraszasz... a teraz idźmy spać. - wstała z łóżka i
położyła się na kanapie.
Rozdział taratatadam!
Idę do pracy(jupii) przez co następny
może pojawić się dopiero w weekend.
Mam nadzieję, że poczekacie.
Co o tym sądzicie?
Jakie wrażenia?
Boję się, że rozdział nieco słabszy przez fakt godziny
oraz że to jest drugi dzień kiedy siedzę do tej godziny.
Zapraszam do komentowania.
Kocham was!
Tumburulka Wasza :*
Jak obiecałam, dodaję komentarz:D A więc, jak zwykle rozdział mi się bardzo bardzo podobał. Zawsze kiedy czytam Twoje opowiadanie mam w głowie pełno myśli i odczuć(oczywiście, bardzo pozytywnych). Jak do tej pory nie ma żadnego wątku, który mógłby mi się nie spodobać. Wszystko piszesz ''przejrzyście'', po kolei i to jest na plus. Oby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńPaula z XXX :)
Ciesze się że nie jest to tylko pisanie które na mnie wpływa, a powoduje że inne osoby też przeżywają jakoś losy tych bohaterów. Tak to czytam i taka myśl "okurwiaszka stworzyłam opowiadanie perfekcyjne* hahahahah nie no poniosło mnie <3 :)
UsuńZ góry przepraszam, za mój nieudolny komentarz. Jestem beznadziejna w pisaniu. Przeczytałam wszystkie rozdziały twojego opowiadania i jestem pod ogromnym wrażeniem tego co piszesz i jak piszesz. Super budujesz napięcie i trzymasz poziom w każdym rozdziale. Nawiązując do dzisiejszego odcinka, coś czuję, że Blue tak szybko nie wybaczy Danowi, chociaż ja na jej miejscu od razu puściłabym wszystkie grzechy w niepamięć, gdybym zobaczyła go takiego smutnego i przemoczonego :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy...
Każdy komentarz dla mnie jest perfekcyjny Kamilo :D
Usuń*_* czyli udaje mi się osiągnąć to co chciałam *_* napięcie spinające majtki w gaciach *_* Serio bałam się że ten rozdział będzie przez was odebrany stuprocentowo beznadziejnie... miłe zaskoczenie <3
Poprostu Cie kocham za to ff!
OdpowiedzUsuńI mam nadzieje ze kolejny rozdzial szybko sie pojawi! :) :* G.
*_* kocham i ciebie Anonimku...
Usuńrozdział pojawi się już dziś! błahahah walić spanie przed pracą,
chcę wam zdradzić tajemnicę Petera! :D