środa, 17 września 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 33.

                                                               33.



          Kiedy drzwi zostały zamknięta, a Blue siedziała już na kanapie z schowaną twarzą w dłoniach, Peter oparł się o ścianę przyglądając się brunetce. Ta niezbyt dobrze się czuła. Miała mroczki przed oczami. Nie spodziewała się Dana przed jej drzwiami. To było nieodpowiednie i niepowołane. Poza jej obecnymi siłami. Miesiąc to wciąż mało aby pogodzić się z tym co działo stało. Piękna bańka mydlana z bajką pękła, teraz powoli wycierała mokrą plamę wody i mydła.
- Dałaś sobie świetnie radę.- stwierdził Peter przerywając ciszę, w której łzy Blum spływały jej po policzkach. Jakby czytając jej w myślach, nawet nie podszedł do niej bliżej. Stał tam nieruchomo.
- Świetnie radę? Matko Peter! - nagle obudziła się jak ze złego snu. Wstała z kanapy i zaczęła krążyć intensywnie po salonie czując jak pieką ją kąciki oczu.
- Nie dałaś po sobie poznać, a chyba to było twoim celem.- mówił spokojnym tonem zakładając sobie ręce na tors.
- Zaczynasz swoje psychologiczne dziobanie?! Co moim celem ma być? To, że kłamie, tylko po to aby nie pokazać mu, że chciałabym się do niego przytulić. Bo w cholerę zamiast przestać do niego coś czuć to chyba zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Ten jego wzrok! Jednocześnie nienawidzę go ale... jestem naiwna!- zaczęła wyrzucać z siebie potok słów. Peter spokojnym krokiem zaszedł jej drogę. Był niczym oaza spokoju. Chwycił ją za ramiona na długość swoich rąk. Spojrzał na nią uważnie łapiąc kontakt wzrokowy.
- Spokojnie... wcale nie jesteś naiwna. - powiedział lakonicznym niemal głosem. O dziwo dziewczyna nie starała się mu wyrwać.
- Peter... mam dosyć. Ty nie wiesz co się działo... Dan, Woody, Monica...tamto wydarzenie... Jestem pechowa... - załamała się. Ile jedna osoba jest wstanie znieść.- Byłam wrakiem gdy ich poznałam, byli iskierką ten normalności. Zapomniałam na jakiejś płaszczyźnie o tym co się stało... Jak głupia zapatrzyłam się w Dana... w nich, w tą odskocznie...- mówiła tak jakby się o to wszystko obwiniała. Szczerze sądziła, że brunet zaraz zacznie jej wzdychać i przewracać oczami. Myliła się. Słuchał ją z wypisanym skupieniem na twarzy.
- Co teraz chcesz?- zapytał po dłuższej chwili w czasie której wytarła łzy z policzków. Zdziwiło ją jego pytanie. Zmarszczyła brwi starając się zebrać myśli, na próżno. On jednak zbyt dobrze czytał jej mimikę twarzy.
- Czy chcesz się odciąć od tego? Chcesz go więcej nie widzieć?- podał jej pomocną dłoń zadając te pytania. Dzięki temu mogła ukierunkować to co miała w głowie. Przecząco pokiwała głową wzdychając ciężko.
- Nie wiem... dopóki go nie widziałam, i był tam daleko wiedziałam, że nie chce go znać. Unikałam jak ognia wszędzie... radio, telewizja, internet...A teraz kompletnie nie wiem... znowu zburzył mój świat.- przyznała się.
 Czuła się dziwnie mówiąc mu całą prawdę. Jakim cudem otwierała się na niego tak bezpośrednio? Dawno nikomu nie mówiła tyle jeszcze na temat Dana. Nawet z przyjaciółkami nie miała takiego kontaktu jeśli chodzi o ten temat.
- Wybaczysz mu?- uniósł nieco brew a ona niemal się skuliła jakby przed ciosem.
- Nie... chyba nie...nie wiem po co się zjawił... czego ode mnie chce. Wiem, że Kyle wspomniał o mnie w czasie wywiadu. Może teraz chce zatuszować tamte wrażenie i poudawać, że ze mną jest... nie wiem... boję się tego po co przyjechał. Na pewno nie jest to związane z uczuciami.- stwierdziła będąc zbyt pewna tego ostatniego. Widziała jak zareagował na lotnisku, widziała jaką pustką obdarzył ją w czasie wymuszonego pożegnania przez Kyle'a.
- Choć.- jęknął Peter i ją zamknął w swych żelaznych ramionach. Nie broniła się znowu. Zamknęła oczy czując jego białą koszulę na swym mokrym policzku.
- Każdego pacjenta tulisz?- zapytała po chwili unosząc głowę, tak by móc na niego spojrzeć. Mężczyzna zaśmiał się unosząc oczy ku ''niebu''.
- Nie jesteś moją pacjentką...- stwierdził spoglądając na nią z uśmiechem wyrysowanym również w jego policzkach.
- A te czary mary co na mnie stosowałeś?- uniosła brew odsuwając się od niego. Założył sobie rękę na biodrze, a drugą przetarł obfity zarost na brodzie.
- Czary mary nazywane twoim załamaniem...- chciał coś więcej powiedzieć ale wtedy usłyszeli,  że ktoś wkłada kluczyk do drzwi.
- Nie mów mu o Danie!- nakazała wycofując się do łazienki aby obmyć twarz wodą. 
           Schowała się, zamykając za sobą drzwi. Włączyła od razu wodę przez co zagłuszyła głos brata. Spojrzała w lustro. Była blada. Serce jej waliło jak oszalałe. Dan. Przyjechał do niej z trasy. Czego od niej chciał? Co mu znowu padło do tej pustej głowy aby stawać w drzwiach mieszkania Davida. Gdyby zamiast Petera był jej brat inaczej mogłoby to się skończyć. Peter wszystko załagodził i grzecznie pożegnał bruneta. Zacisnęła usta nadal mając przed oczami jego wzrok, minę kiedy zobaczył mężczyznę za jej plecami. Może powinna potraktować to wszystko w spokojniejszy sposób? Miała tak dużą bitwę w swej głowie ze ocknęła się dopiero gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Mała wszystko dobrze?- usłyszała głos Davida.
- Tak, zaraz wyjdę.- odpowiedziała znowu mocząc twarz w zimnej wodzie. Otarła ją suchym ręcznikiem i wyszła pomieszczenia.
- Długo cię nie było.-powiedziała z wymuszonym uśmiechem przechodząc do kuchni szybkim i zwartym krokiem.
- Tej! Co ci jest?- David miał zbyt wyczulony radar jeśli chodziło o jej humory. Zrobił się zbyt nadopiekuńczy w stosunku do niej.
- O co ci chodzi?- prychnęła nawet na niego nie spoglądając. To tylko pogorszyło wszystko. Niebieskooki przybliżył się do niej i spojrzał prosto w twarz. Zauważył jej zaczerwienione oczy i blade policzki.
- Co się do cholery tu...
- David ja ci wyjaśnię!-poprosiła błagalnym głosem Blue. Wtedy Peter przybliżył się kładąc dłoń na ramieniu drugiego mężczyzny.
- Wiem co tu się działo...- powiedział poważnym tonem, a Mała aż poczuła jak nogi robią jej się jak z waty. Wystarczyło słowo o Danie aby David wpadł w stan agresji, i pewnie byłby gotowy ruszyć za nim w pościg.
- Blue... najadła się ciastek przez co trochę wymiotowała. Jak przyjechałem już była słaba...Mówiłem ci aby tamte wyrzucić bo są stare.- mówił brązowooki, a powieka nawet mu nie drgnęła od kłamstwa. Brat dziewczyny jak za dotknięciem zmienił mimikę twarzy i pomógł dziewczynie usiąść. Gdy tylko David tego nie widział Peter uśmiechnął się do niej porozumiewawczo i puścił do niej oczko.


            Dość szybkim i stanowczym krokiem szedł przed siebie. Nic nie było wstanie go zatrzymać, nawet padający, wszechobecny deszcz. Adrenalina pulsowała w jego ciele. Był wściekły? Być może. Widok Blue tchnął w niego uczucia, ale tego mężczyzny... Cóż, dotąd czuł ukłucie tam gdzie dotąd go nie czuł, od momentu gdy tamten objął i dotknął Małą. Teraz skrzywił się jeszcze bardziej przypominając sobie coraz więcej szczegółów. Nagle telefon zaczął dzwonić. Odruchowo, niczym robot odebrał go.
- Bąblu wylądowałeś już?- usłyszał męski głos po drugiej stronie.
- Kyle...- na śmierć zapomniał odezwać się do przyjaciela na lotnisku. Był zbyt mocno zdeterminowany.
- A no ja. Co masz taki głos? Sms ode mnie ci nie pomógł? Nie ma jej u brata? Kupiłeś jej kwiaty? Dasz mi ją do telefonu?- zasypywał pytaniami brodacz, a Smith usiadł sobie na ławce aby zaczerpnąć powietrza. Milczał długi czas aż jego przyjaciel sam zamilknie.
- Nawet z nią nie porozmawiałem.- przyznał po chwili wiedząc co zaraz może nastąpić. Cała fala pytań i zarzutów.
- Ale jak to?!- niemal kwiknął po drugiej stronie jego rozmówca. Dan znowu się zmarszczył.
- Był tam jakiś facet, na pewno nie jej brat ani kuzyn... - zaciskał twardo szczękę mówiąc to wszystko. Dopiero teraz naciągnął na głowę kaptur chowając swoją twarz przed przechodzącymi obok niego nastolatkami.
- Jak to „był tam facet”!- oburzył się brodacz.
- Nie wiem ok?! Nazwał ją myszą, przyszedł i przytulił...- nie mógł dalej mówić. Zacisnął mocniej wolną rękę w pięść. Oddychał płytko. - Na co ja liczyłem? Jak zwykle wszystko pieprze...- jego głos znacznie się ściszył. Zamknął nawet oczy aby jak najmniej mieć styczności z światem. Chciał stać się szarą plamą przez nikogo nie rozpoznaną.
- I tak po prostu stamtąd wyszedłeś?- zdziwił się Kyle.
- A co miałem zrobić? Wspomniała coś że pomyliłem to miejsce z burdelem...myśli że mam ją za pierwszą lepszą. Co miałem niby zrobić?- Dan nie lubił narzekać ani się nad sobą rozżalać. Był jednak pesymistą, który od zawsze czuł się na przegranej pozycji. Tak było też na lotnisku. Dlatego odszedł od niej tak bezdusznie, widział że cierpi. Swój ból wewnętrzny by zniósł jakoś ale nie jej. Wolał to wszystko przemilczeć, aby sobie go wymazała z pamięci. Chciał aby zaczęła żyć po swojemu. Jednak teraz widząc ją z tamtym facetem, zdał sobie sprawę, że już tego nie chce. Był głupi myśląc, że robi dobrze i że za niedługo samo się to wszystko ułoży.
- Ostro zagrała... moja zdolna Blublusia. Widzisz, z nią się nie zadziera!- zaśmiał się patyczak po czym westchnął.- No i gdzie teraz jesteś?- zapytał po chwili.
- W parku... za niedługo pojadę na lotnisko...- powiedział wyczerpany zmianą trefy czasowej jak i emocjonalnie.
- Co?! W życiu!- oburzył się Kyle podnosząc głos o kilka oktaw w górę.- Zostajesz w Londynie! Masz dokładnie trzy dni do następnego koncertu. Wracaj pod mieszkanie Davida i czekaj aż ona wyjdzie.- poradził już poważniejszym tonem.
- Brzmisz jak Opra...- jęknął Dan przeczesując swoje mokre włosy pod materiałem kapucyny.
- Może i tak ale ja przynajmniej mam żonę.- odbił kąśliwie piłeczkę i Smith niestety nie mógł nic powiedzieć. Sam nie wierzył w to co właśnie robił.
- Mów co mam robić. Może popełniam błąd w życiu słuchając ciebie ale...-westchnął bezradny. Kyle aż zamilkł. Po chwili słychać było jak nieco odchrząka i zniża głos niemal do szeptu.
- Trafiło cię w cholerę...
- Kyle...- Dan nie chciał się przed kimkolwiek przyznawać do tego co czuł w środku. Najgorszy był fakt, że nawet samej zainteresowanej nie chciał wyjawić prawdę. Dlatego właśnie siedział w tym wszystkim tak głęboko. Może gdyby był tak bezpośredni jak Kyle, dałby radę otworzyć się na Blue. Za dużo niedomówień.
- Słuchaj..


           Było dość późno kiedy schodziła schodami w kamienicy brata. Peter jeszcze chciał zostać u Davida, dlatego postanowiła wrócić sama do mieszkania Caro. Na ulicach Londynu było już znacznie mniej ludzi niżeli rano. Rozłożyła spory, czarny parasol nad głową i ruszyła w znanym tylko sobie kierunku. Lampy dawały żółte światło, a na niebie nie było widać ani jednej gwiazdy. Nagle ktoś zastąpił jej drogę. Na początku myślała, że to jakiś bezdomny całkowicie przemoczony. Gdy uniosła wzrok rozpoznała twarz. Cofnęła się o krok. Dan stał przed nią widocznie zmęczony z drżącymi z zimna ustami.
- Dan?- upewniła się ściszonym głosem. W pierwszym momencie nie zapanowała nad mimiką i było widać jak bardzo ten widok na nią wpłynął. Miała odruch opiekuńczy dla tych których do siebie dopuszczała. Jednak zaraz wzięła emocje na wodzy. Wyprostowała się dumnie patrząc mu w oczy.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem.- powiedział słabym głosem.
- Wolny kraj, możesz być gdzie chcesz... najlepiej w Ameryce.- jej głos znowu był pełny jadu. Chciała go wyminąć ale zastąpił jej drogę.
- Porozmawiaj ze mną.- poprosił nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie.- ukróciła jego słowa.
Dan mocniej zacisnął usta słysząc ową odmowę. Czuł się jakby właśnie deptał swoją dumę. Nigdy nikogo nie musiał błagać o poświęcony czas, ostatnio wręcz przeciwnie miał ułożone u stóp wszystkie kobiety. Jednak wiedział za co płaci tak drogą cenę.
- Zniknę, wyjadę... ale daj mi chwilę.- obiecał. 
          Blue aż uciekła wzrokiem czując jak łapie ją skurcz w żołądku. Wiedziała, że te niebieskie oczy zbyt mocno mogą na nią wpłynąć. Nie mogła tak łatwo dać mu się zwieść. Zacisnęła usta i przecząco pokiwała głową. Chciała ruszyć znów do przodu, jednak ten złapał ją za nadgarstek. Jego zimna skóra zetknęła się z jej. Jęknęła czując niepowołane dreszcze.
- Nie udawaj...- jego głos zebrał się w sobie i był bardziej stanowczy. Blum spojrzała mu w oczy słysząc te słowa.
- Udawanie to kłamanie, ja cię nie okłamywałam.- jej głos był ostry jak brzytwa. Dan zacisnął usta, próbując panując nad sobą. Był wściekły na nią jak i na siebie.
- A ten...- kiwnął głową w stronę kamienicy Davida.- Ty też stwarzasz iluzje. Dlaczego nie dasz mi wytłumaczyć. To był błąd wtedy na lotnisku. Pomyliłem się...
- Kolejny błąd. Ile razy chcesz się mylić? Który raz znowu powiesz, że to nie tak, że ci się coś zdawało? - zapytała wyrywając swój nadgarstek z jego dłoni.- Może chłopacy mieli rację... na co ja liczyłam? Przecież jestem jedynie fanką.- użyła zwrotu Willa. Dan aż poczuł dreszcze słysząc to.
- Nigdy nie powiedziałem że jesteś tylko...
- Zrozum! Nie powiedziałeś, że jestem kimś więcej. To jakbyś powiedział, że jestem tylko. Tylko raz... na weselu Willa powiedziałeś czego masz dość. Raz. Złamałeś się... może miałeś wtedy rację mówiąc, że lepiej było poczekać. - przerwała mu. Jej głos zwyciężał nad nią. Okazywał cały ból i gorycz jaką w sobie miała. Dan stał patrząc na nią w milczeniu.
- A Peter...- zaczęła, jednak Dan się odwrócił do niej bokiem.
- Daruj sobie. Nie chcę wiedzieć jak cudowny jest. - zazdrość jak i zimno ściskały mu gardło.
- Może czegoś byś się nauczył.- była bezlitosna do niego. Nie powinna aż tak go ranić. Niestety w głowie miała wciąż wizję wywiadu. - Przyjechałeś aby odzyskać dobrą twarz w mediach? Szukasz naiwnej, która będzie twoją dziewczyną na posyłki?- zapytała tak bardzo nurtujące ją pytanie. Dan spojrzał na nią czując zbyt dużą pogardę do tej chwili.
- Za co ty mnie tak nienawidzisz?-musiał przed tym chwilę pomilczeć aby nie powiedzieć ostrzejszych słów. Dopiero uczył się ogłady w takich znajomościach.
- Gdyby nienawiść była taka łatwa...- stwierdziła patrząc już przed siebie. Dan poczuł, że to jego szansa. Nie zaatakowała go, wręcz jakby się nieco złamała.
- Bałem się, że wtedy na lotnisku odbierzesz moje słowa jak pustą obietnice. Poza tym miałem wyjechać i nie wracać przez długi czas...
- Więc wolałeś nic nie robić i nie mówić łamiąc mi...- westchnęła nie chcąc się przyznać.
- Wybrałem najgorsze wyjście z możliwych. Dotąd było to dobre rozwiązanie.- przeczesał palcami włosy które były już nieco mniej mokre.
- Ponoś tego konsekwencje.- wzruszyła ramionami poprawiając w ręce parasol.
- Ponosiłbym jednak widząc że ty też w tym siedzisz... - zrobił krok w jej stronę, jednak napotkał jej wrogie spojrzenie.
- Ja sobie dam radę. Każdy ma swoje życie.
- Ale ja nie dam rady... - przyznał szepcząc nieco. To aż ścisnęło powtórnie Blue. Spojrzała na jego bladą twarz i przemarznięte ciało. Co miała odpowiedzieć? Odejść?
-Nie jestem prosty w tym wszystkim... proszę.- jego niebieskie oczy napotkały jej. Zaciśnięte usta mężczyzny wydały jej się tak dobrze jej znane. Naszły jej łzy w kącikach oczu czując to bolące uczucie. Zniewalał ją na nowo, a ona niczym dziki ptak złapany w sidła,  miotała się na każdą możliwą stronę.
- Blue...- sposób w jaki wymówił jej imię był niczym strzykawka z trucizną paraliżującą. Kiedy podniósł dłoń aby dotknąć jej policzka od razu się odsunęła.
- Musisz jechać do hotelu... będziesz chory. - zmieniła temat patrząc na ulicę, jakby szukała coś na niej. W gardle czuła nieprzyjemną gulę goryczy. Głos jej się stał co prawda łamliwy, jednak chciała być dobrą aktorką. Wtedy pojawił się żółty napis na samochodzie.
- Nigdzie nie znalazłem jeszcze pokoju.- odpowiedział patrząc na swoje ubłocone trampki. Blue w tym czasie złożyła parasol zatrzymując samochód.
- Wcale mnie to nie dziwi... choć.- wsiadła do taksówki, a Dan stał nieco zdziwiony nadal na chodniku.
- Czy on też z panią jedzie? Może gazetę dam mu pod tyłek... albo siatkę.- stwierdził kierowca. Jednak wzrok Blue zakazał mu mówić kolejne słowa. Była zmęczona i cała rozedrgana. Dan wsiadł do samochodu po czym ruszyli w kierunku który znała Blue. Znaleźli się przed niewielkim hotelem.
- Myślałem że...
- Nie myśl za wiele. Nie robię tego z podtekstem. Wyglądasz gorzej niż bym ci tego życzyła. Dlaego tutaj jestem. Nadal mam serce...- stwierdziła otwierając sobie drzwi. 
      Dan nie znał Blue od tej strony. Zawsze wydawała mu się cichsza i milsza. Widać miała ona wiele twarzy. Nie wiedział jak się odnaleźć w nowym położeniu. Smith trzymał się z tyłu aby nikt go w tym stanie nie rozpoznał. Blue załatwiła klucze do jednego z pokoi. Ruszyli w tamtą stronę. Stało tam wielkie łóżko, kanapa, telewizor i kilka szafek.
Brunet poszedł się rozebrać do łazienki, a ona siedziała na wielkim łóżku. Po chwili wrócił owinięty w szary szlafrok jaki znalazł w łazience. Powoli jego usta robiły się różowe. Usiadł niedaleko niej i spojrzał na swoje palce.
- Będziemy teraz wrogami? Nieznajomymi?- zapytał po chwili.
- Nie wiem... nie odpowiem teraz... nie póki nie znam tego co siedzi ci w głowie.- odpowiedziała zerkając na niego.
- Przepraszam.
- Na przepraszam jest jeszcze za wcześnie... przeprosisz gdy zdam sobie sprawę że wiesz za co przepraszasz... a teraz idźmy spać. - wstała z łóżka i położyła się na kanapie.




Rozdział taratatadam!
Idę do pracy(jupii) przez co następny 
może pojawić się dopiero w weekend.
Mam nadzieję, że poczekacie.
Co o tym sądzicie?
Jakie wrażenia?
Boję się, że rozdział nieco słabszy przez fakt godziny 
oraz że to jest drugi dzień kiedy siedzę do tej godziny.
Zapraszam do komentowania.
Kocham was!
Tumburulka Wasza :*

6 komentarzy:

  1. Jak obiecałam, dodaję komentarz:D A więc, jak zwykle rozdział mi się bardzo bardzo podobał. Zawsze kiedy czytam Twoje opowiadanie mam w głowie pełno myśli i odczuć(oczywiście, bardzo pozytywnych). Jak do tej pory nie ma żadnego wątku, który mógłby mi się nie spodobać. Wszystko piszesz ''przejrzyście'', po kolei i to jest na plus. Oby tak dalej!!!
    Paula z XXX :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że nie jest to tylko pisanie które na mnie wpływa, a powoduje że inne osoby też przeżywają jakoś losy tych bohaterów. Tak to czytam i taka myśl "okurwiaszka stworzyłam opowiadanie perfekcyjne* hahahahah nie no poniosło mnie <3 :)

      Usuń
  2. Z góry przepraszam, za mój nieudolny komentarz. Jestem beznadziejna w pisaniu. Przeczytałam wszystkie rozdziały twojego opowiadania i jestem pod ogromnym wrażeniem tego co piszesz i jak piszesz. Super budujesz napięcie i trzymasz poziom w każdym rozdziale. Nawiązując do dzisiejszego odcinka, coś czuję, że Blue tak szybko nie wybaczy Danowi, chociaż ja na jej miejscu od razu puściłabym wszystkie grzechy w niepamięć, gdybym zobaczyła go takiego smutnego i przemoczonego :)
    Czekam na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy komentarz dla mnie jest perfekcyjny Kamilo :D
      *_* czyli udaje mi się osiągnąć to co chciałam *_* napięcie spinające majtki w gaciach *_* Serio bałam się że ten rozdział będzie przez was odebrany stuprocentowo beznadziejnie... miłe zaskoczenie <3

      Usuń
  3. Poprostu Cie kocham za to ff!
    I mam nadzieje ze kolejny rozdzial szybko sie pojawi! :) :* G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *_* kocham i ciebie Anonimku...
      rozdział pojawi się już dziś! błahahah walić spanie przed pracą,
      chcę wam zdradzić tajemnicę Petera! :D

      Usuń