32.
Zbyt wiele rzeczy, zbyt wiele myśli.
Blue szczerze cieszyła się, że doba ma jedynie tyle godzin ile ma.
Inaczej by zwariowała. Uparcie twierdziła, że woli być w swoim
rodzinnym domu odcięta od wszystkich. Znowu... znowu robiła to
samo. Jednak ani brat, ani przyjaciółki nie miały na nią wpływu.
Była poza wszystkim, znowu zamykając się w swoim kokonie. Starała
się żyć tak jakby tamtego dnia nie połączyło ją z dwoma
nieznanymi jej chłopakami. Siedząc w tym samym miejscu co tamtego
dnia, włączając laptopa, na chwilę dobiegły ją myśli. Minęły
dwa tygodnie od wyjazdu chłopaków, żaden z nich prócz Kyle się
nie odezwał.
A teraz?
Tak beztrosko zawładnęły nią wspomnienia.
Niewyraźnie pamiętała Dana z tamtego dnia. ale pamiętała zbyt
dobrze jak uciszał swego przyjaciela, jak był tym, który widział, że ona chce uciec. Wiedział, był wyrozumiały, zauważał więcej
niż inni, przynajmniej tak myślała. Myliła się. Odruchowo
zacisnęła dłoń w pięść. Rana w sercu była większa każdego
dnia. Każdy dzień kiedy podświadomie czekała na jego odzew, zadawała sobie kolejne cięcia wyimaginowanym nożem. A co z
Chrisem? Nie umiała go zrozumieć. Dla niej nigdy to nie będzie
wytłumaczalne choć inaczej twierdził David.
- Eh Woody...- westchnął
przeczesując włosy, jednocześnie wyciągając się na jej łóżku.
- Tylko tyle mi powiesz? Eh Woody?
- zapytała chodząc nerwowo po pokoju.
- A co ja mam ci powiedzieć?
Niektóre oczywiste rzeczy nie trzeba tłumaczyć czy rozwlekać.-
wzruszył ramionami patrząc w sufit.
- Oczywiste?!- niemal
przesylabizowała ten wyraz. Zatkało ją jego nastawienie.
- Oczywiste... Blue, on miał
maślane oczy do ciebie już przed wypadkiem, się ucięło i
wróciło... To on wymyślił aby zabrać mnie z Paryża, to on
skontaktował się z Emi... i to wszystko dla ciebie. I w dodatku
nie chciał aby to wyszło na jaw, że to jego pomysł. Kurde, jestem
facetem i wiem swoje.- uniósł się na łokciu aby spojrzeć na
nią. Blue pobladła raptownie. Musiała usiąść na niewielkim
krześle naprzeciw brata.
- Nie mów tak o tamtym
wydarzeniu... to nie wypadek.- szepnęła jedynie. W takich stanach
wszystkie niezabliźnione rany się w niej otwierały.
- Blue...- westchnął David
bezradny już na tą część życia swej siostry.
- Woody mnie pocałował.-
przerwała mu wywód, który jak zwykle chciał zacząć wygłaszać.
- Co?!- uniósł nieco głos.
- To znaczy... nie pocałował...
zdążyłam zatrzymać go ale... Wtedy myślałam, że to z poczucia
winy, bo to było po tym, jak zapytał się o ten koralik...-
wskazała na nadgarstek z rzemykiem. - Jaka ja byłam głupia.-
dotarło do niej o wiele więcej niżeli chciała. Dlatego Chris
zaprosił ją na wesele, dlatego się martwił, dlatego był ciągle
obok. Schowała głowę w dłoniach.
- No Mała... - westchnął brat
nie bardzo wiedząc jak się ustosunkować do tego wszystkiego. -
Jeśli chodzi o mnie to... wolę Chrisa obok ciebie niżeli...
- David!- przerwała mu. - Jakie
przy moim boku? Ty się z Wicią na mózgi pozamieniałeś? Woody to
mój przyjaciel, drugi brat... dla mnie nie jest obiektem do którego
chce wzdychać. Nawet nie umiałabym w stosunku do niego zrobić coś
w takim kierunku...Dziękuję Bogu, że przeminął czas kiedy ojciec i bracia wybierali kobietą męża.- oburzyła się i usiadła obok niego na łóżku.
- Tylko mi nie mów, że zakochałaś
się w Danie... ta szuja nie ma prawa się nawet do ciebie zbliżać.
Dziwię się że dałaś mu tak odejść. Ja bym mu obił mordę!-
zbulwersował się mężczyzna, ale Blue już go nie słuchała.
Pierwszy człon jego wypowiedzi był zbyt dobitny. Nigdy się do
tego nie przyzna, ani przed sobą ani przed kimś innym.
Październik zbliżał się wielkimi
krokami. Nadszedł więc czas dla Blue aby zabrać swe manatki i
zamieszkać w Londynie. Znów miała dzielić mieszkanie z Caro. Obie
dziewczyny uznały to za najlepszy z możliwych wyjść jakie mogły
je spotkać. Wszystko toczyło się swoim rytmem, Blum robiła
wszystko aby mieć jak najwięcej pracy byle nie myśleć o Bastille
lub przeszłości. Dostała nawet pracę polegającą na pisaniu
artykułów do internetowego portalu o ślubach oraz innych ważnych
wydarzeniach w życiu kobiety i mężczyzny. Kiedy właśnie miała
jeden wysyłać Caroline wpadła do niej do pokoju.
- O ja pikole!- zawołała
wpadając na łóżko Blue
- Co się stało?-zapytała
stawiając kropkę z ostatnim zdaniu.
- Dawaj laptopa!-rudowłosa
wyrwała jej owy przedmiot z ręki i włączyła youtube.
- Co ci odbiło?- brunetka
zmarszczyła brwi patrząc na przyjaciółkę. Widząc jak
zaczyna wpisywać nazwę pewnego zespołu chciała wyłączyć
laptopa.- Caro tylko nie próbuj mi czegoś wmawiać... i nie
torturuj mnie. - błagała.
- Cicho głupia... patrz... a
raczej słuchaj. - nakazała robiąc głośniej dźwięk. Na ekranie
pojawiło się czterech mężczyzn i jakaś młoda dziennikarka. Aż
zabolał ją widok bruneta o niebieskich oczach. Uciekła wzrokiem w
bok zaciskając powieki. Caroline objęła ją ramieniem.
- Po co to włączyłaś?-
wyszeptała słysząc zaraz po tym głos wokalisty.
Był normalny, z
lekką chrypką, nieco zaplątany. Jak zwykle słodko się jąkał.
Blu nie wiedziała czy się uśmiechnąć czy tamować łzy, które
jej się zbierały. Rozmowa była o nowej płycie, muzyce,
koncertach, co jakiś czas odzywał się Kyle i Will ale to Dan był
najbardziej aktywny.
- Caro ja idę do łazienki.-
stwierdziła wymyślając sobie powód.
- Nie teraz! Patrz!- zatrzymała
ją.
Nagle padło pytanie o związki chłopaków.
Kyle chodził jak poparzony po całym
studiu. Jeszcze niecała godzina do kręcenia. Kto by powiedział, że to oni
mają czekać aż zostaną włączone kamery? W dodatku wszystkich
ich wysmarowali pudrem, włosy popsikali lakierem. Wyglądali jak z
okładek jakiś kluskowatych pisemek dla homoseksualnych. Dan jak
zwykle próbował przeczesać swoje włosy palcami ale było to
niemożliwe, były sztywne jakby ktoś je zrobił z modeliny.
Westchnął bezradnie kładąc dłoń na sznurówce od buta i
zaczynając się nią bawić.
- Kyle wydepczesz zaraz tu dołek.-
zaśmiał się ale wzrok brodacza go zdziwił. - Co ci jest?-
zapytał choć nie był pewny czy to pytanie przyniesie powołane
„nic, wszystko jest ok”, czy pobudzi lawinę.
- Wkurwiasz mnie!- powiedział
ostro stając na środku pomieszczenia. Byli w nim jak na razie
sami. Dan westchnął bezsilnie.
- No i masz babo placek...-
skwitował szepcząc.
- No jasne! A po cholerę zadajesz
takie głupie pytania?!- oburzył się chłopak podchodząc bliżej
do przyjaciela.
- Racja, to było głupie pytanie,
w ogóle nie powinienem cię o to pytać. Mało mnie to obchodzi.-
Smith wzruszył ramionami i poprawił na torsie swoją czarną
bluzkę z kościotrupem. Ostatnio starał się wyłączyć wszelkie
potrzeby myślenia o wszelakich relacjach. Muzyka, to ona stała się
jego kochanką i przyjacielem, odcinając się od tego co niosły mu
myśli i od twarzy dziewczyny, którą widział za każdym razem gdy
miał śpiewać Oblivion. Był na siebie wściekły, że piosenki tak
mocno wywołują na nim wspomnienia.
Na chwilę dał się ponieść
emocją i zapytał się przyjaciela o te jego chodzenie, zapominając
jaki on jest.
- Jesteś głupi czy tępy?Raczej oba na raz!-
zapytał bezwstydnie Kyle nawet nieco zbyt głośno.
- Wiesz co... idę po wodę.-
wymyślił wstając z fotela, nie chcąc wchodzić w niepotrzebne kłótnie. Brodacz chwycił go za koszulkę
tuż przy jego torsie. Dan ściągnął brwi próbując się uwolnić, jednak twarz patyczaka była nieugięta.
- Jak długo będziesz pizdusiową
dupą wołową?- zapytał jednak w ogóle nie czekał na odpowiedź.-
To że sam siebie wprowadziłeś w ciemną dupę to twoja sprawa,
nie kiwnę na tym nawet palcem, ale że Blublusię ranisz to ci
kurwa nie wybaczę!- niestety jeśli chodziło o tą małą brunetkę
mężczyzna był niczym lew.
- Odwal się!- szarpnął mocniej
Smith i wyrwał się z objęć członka zespołu.
- Co się odwal?! Ile mam jeszcze
czekać abyś zaczął działać? Aby dotarło do ciebie co ty
robisz z swym pieprzonym życiem! Co, znowu zaczniesz pierdolić
wszystko co się rusza? A z Małej zrobisz jak tamtą? No
powodzenia! Ja ci na to nie pozwolę, a David już na pewno!-
podszedł do przyjaciela niebezpiecznie blisko patrząc mu w oczy.
- To moja sprawa... odpieprz się,
dobrze ci radzę...- wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Ni chuja...- odpowiedział Kyle
i w tym momencie do pomieszczenia weszli pozostali chłopacy oraz
dziennikarka oraz operatorzy kamer.
- No to co możemy zaczynać?-
powiedziała dziewczyna o przesłodzonym tonie.
Brodacz posłał
ostrzegawcze spojrzenie brunetowi po czym usiadł na kanapie.
Wszyscy siedzieli w kolejności: dziennikarka(na oddzielnym fotelu),
Woody, Will, Kyle i Dan. Zaczęła się cała batalia. Stałe
pytania niemal monotematyczne. Co jakiś czas któryś z nich
odpowiadał.
W pewnym momencie padło jedno pytanie.
- Wiem, że bardzo cenicie swoją
prywatność jednak, wszystkie fanki zżera wielka ciekawość. Jak
to jest z waszymi sercami... macie kogoś?- zapytała z szerokim
uśmiechem. Woody wziął do ręki jedyny mikrofon na całą
czwórkę.
- Ja nie...- zaśmiał się nieco
podając mikrofon następnemu.
- Will, ty niecały miesiąc temu
zostałeś mężem....- wyprzedziła najstarszego w odpowiedzi.
- Tak... i mężem, a za niedługo
ojcem.- uśmiechnął się szeroko dumny z tego faktu. Dziennikarka
nie kryła swego zdziwienia. No tak, ową wiadomość dopiero świat
usłyszy w jej programie. W ręce Kyle'a znalazł się mikrofon.
Oczywiście musiał pierw pomacać gąbkę na nim i przybliżając
go do ust nieco powąchał.
- Em... ja... to się pozmieniało.
Bo ja wziąłem swoją dziewczynę do LV... no bo ja miałem
dziewczynę... No i... Wzięliśmy ślub...Takie szaleńcze...-
zaśmiał się. Mówił wszystko w dość nieskładny sposób, tak
charakterystyczny dla niego. Kolejna nowość. Biedna dziewczyna
dostała prawie zawału zdając sobie sprawę, że rozdrapała żyłę
zwaną podwyżka.
- A Dan?- zapytała głodna
kolejnych emocji. Wokalista wyciągnął rękę po mikrofon, jednak
Kyle ani myślał mu go oddawać.
- Wiesz... Dan to obibok
uczuciowy. Miał super dziewczynę... zakochał się i co? I dupa.
Dziewczyny uważajcie na niego! - spojrzał w kamerę i pokiwał
głową na znak że to szczera i jedyna prawda. Woody wychylił się
na miejscu aby spojrzeć na kumpla z zespołu. Smith niemal umarł
na miejscu to słysząc.
- Kyle- syknął cicho do niego dając znak aby się uspokoił. Nic z tego.
- Co masz na myśli mówiąc to?-
nachyliła się lekko ku nim, a jej oczy świeciły niczym
gwiazdeczki z podniecenia.
- No co? Rozkocha, pokocha i co? I
nic... zostawi taką na lotnisku jakby jej nie znał. Pfff... mówię
ci... u nas to jak w brazylianie. Jak się trafiła fajna dziewka to
dwóch naraz ją zechciało.- rozpędził się czego sam był
świadom.
Momentalnie zamilkł, a wraz z nim wszyscy inni. Dan
patrzył gdzieś na bok, jednak po chwili wstał i po prostu wyszedł
z pomieszczenia. Mężczyźni za kamerami zaczęli coś szeptać do
siebie. Simmons odłożył mikrofon na niewielki stolik po czym
ruszył w stronę zamkniętych drzwi, za którymi zniknął Smith.
Znalazł go dopiero przy tylnych drzwiach. Oparty był o ścianę, a
wiatr próbował rozprawić się z jego stabilną fryzurą. Brodacz
liczył i przygotowywał się, że dostanie niezły wycisk za to co
powiedział.
- Dlaczego ty tak łatwo mówisz
prawdę? - zapytał patrząc na swoje buty. Plecami był oparty o
szarą ścianę, dość brutalnie potraktowaną farbą w spreju.
- Sam sobie utrudniasz... pół
biedy jakbyś sobie rozwalał życie, a ty zaczynasz wciągać w to
kolejne osoby. Myślisz, że tak łatwo patrzeć jak się staczasz?
Nosz kurde Dan!-jęknął Kyle opierając się obok przyjaciela.
- A co z Chrisem?- niebieskie oczy
mężczyzny spoczęły na samochodzie. który właśnie przejeżdżał
uliczką. USA nadal było dla niego wielką fascynacją.
- A co Chris ma do tego?- zdziwił
się przecierając swoje wąsy z wrodzoną w ten gest gracją.
- Kocha ją.- odpowiedział krótko
niemal dławiąc się tymi słowami.
- Jednak ona nie kocha go, o czym
doskonale każdy wie, a na pewno on. Znasz go. Bardziej jest wstanie
złoić ci tyłek jeśli będziesz ją ranił, dlatego jej o tym
powiedział. Jednak kiedy zaczniesz myśleć, ale nie w stylu Dan
Gwiazda, tylko Dan Równy Facet to będzie spoko.- wzruszył
ramionami. Taka męska rozmowa nie była u nich normą. Dotąd Kyle
dość często przymykał oczy na występki Smitha z fankami, nie
komentował tego ale teraz wszystko nabrało nowego znaczenia.\
- Myślisz, że wytną to o
powiedziałeś?- ożył nieco odruchowo przeczesując włosy.
Zmarszczył nos znowu czując lakier.
- Nie ma bata... seksi plotki im
dałem.- zaśmiał się brodacz. Dan jedynie wywrócił oczami.
Wziął głębszy oddech i zamknął oczy myśląc chwilę.
- Czy ona na mnie tam czeka? -
zapytał bardziej siebie ale jego przyjaciel nie byłby sobą gdyby
nie udzielił odpowiedzi.
- Nienawidzi cię pewnie jak
cholera ale... to Blue. Po za tym gdy się kogoś nienawidzi to tak jakby się kochało...Nie skreśliła nas po tym jak my ją
obwinialiśmy o tą sprawę z odsłuchem... jednak Caro mówi, że
jest z nią źle. Boję się pomyśleć co można spotkać w jej
oczach. Kurwa... dziewczyna ma pod górkę...- stwierdził. Smith
otworzył oczy przecierając twarz dłonią, a następnie obolały
kark.
- Chodźmy...- jedynie
odpowiedział ruszając do drzwi. Może dużo nie mówił i nie
okazywał, jednak to co właśnie poukładało mu się w głowie
szybko nie runie.
,Blue ciągle w uszach miała słowa
Kyle'a. Chyba nawet lepiej że nie wiedziała kiedy było to
nagrywane, mianowicie tydzień przed odkryciem Caroline.
Niepotrzebnie Caro jej to pokazywała. Zbyt dobrze rozpoznała złość
i furię w oczach Dana. Nie chciała myśleć co działo się
później. Jechała pociągiem ucząc się z pierwszych zajęć
Interpersonalnych jakie miała na roku. Musiała pojechać do domu
rodzinnego po kilka książek. Idealna okazja aby odwiedzić
rodziców. Wchodząc do domu nawet nie starała się być cicho. Od
holu usłyszała ściszone głosy w salonie.
- Musisz im kiedyś o tym
powiedzieć.- oznajmiła Emi.
- To nie takie łatwe...-westchnął
David wyraźnie załamany.
- A Blue?- zapytała cicho
przyjaciółka.
- Ona też nie wie o nas...-
szepnął niemal brat dziewczyny, która stała przy drzwiach do
salonu jawnie podsłuchując.
- Jeśli ty tego nie zrobisz to ja
powiem... i twoim rodzicom... i Blue.- stwierdziła hardo Emily.
- Nie! Nie zrobisz tego... ja...
ja im powiem ale musi przyjść odpowiedni czas. Teraz biedna musi
się podnieść z tego wszystkiego odnośnie Dana. Nie chce jak na
razie mówić, że mam kogoś...- stwierdził chwytając blondynkę
za rękę. W tym momencie Blu stwierdziła, że czas ujawnić się.
Weszła do pokoju, a para momentalnie odsunęła się od siebie.
- Emi!- zawołała podchodząc do
przyjaciółki i przytuliła.
- Hej Blue...- powiedziała
zmieszana nie wiedząc czy brunetka coś usłyszała.
- Co tu robisz? Nie mówiłam że
przyjadę.- chciała złapać ich na haczyk. Oboje spojrzeli na
siebie.
- Emi próbuje mi wymyślić
prezent dla mamy na gwiazdkę.- wymyślił brat.
- W październiku?- uniosła brew
do góry, a Emi bezsilnie się zaśmiała.- Słaby blef... ale teraz
wam odpuszczam.- stwierdziła idąc do swego pokoju.
Iskierka
nadziei podpowiadała jej, że może właśnie David trafił na
szczęście w swym życiu pod postacią swej starej znajomej z
dzieciństwa. Uśmiech wskoczył jej na twarz, wyobrażając sobie
jak za kilka lat mogliby wyglądać. Pani bibliotekarka i pan
nauczyciel. Idealna para. Zaczęła pakować swoje książki do
niewielkiej torby, gdy po kilku minutach do pokoju wszedł jej brat.
- Jedziesz dziś do
Londynu?-zapytał się, jednak znała ton jego głosu zbyt dobrze.
Zawsze zadawał inne pytania nie mając odwagi zadać tych
kluczowych.
- Tak...- odpowiedziała krótko.
- Ja też jadę... więc... może
cię podwiozę? Albo zjesz u mnie obiad!- to już na pewno było
podejrzane. Zachowywał się jakby chciał ją przekupić. Blum
spojrzała na niego i zobaczyła tą nadzieję w oczach.
- Chętnie.
I tak się stało. Już godzinę
później znalazła się w kawalerce brata. Choć był w niej chaos
uważała, że to jedno z przyjemniejszych mieszkań jakie spotkała
dotąd.
- Mógłbyś tu czasami
posprzątać.- stwierdziła podnosząc pusty kubeczek po jogurcie, na
którym zrobiło się ''futerko''.
- Uważaj!- podleciał do owego
znaleziska i ostrożnie odebrał od siostry.- Zabijesz jeszcze mi Fretka i spółkę.- powiedział poważnie, ale posłał siostrze
oczko. Blue zaśmiała się składając porozrzucane ubrania które
leżały wszędzie.
- Musimy skoczyć do sklepu.-
stwierdził otwierając lodówkę.
- Nie no... David, zapraszasz mnie
na obiad, a tu nici?- zacmokała na znak, że tak nie ładnie ale
uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba, że zamawiamy pizze.-
zaproponował.
- Nie... ty idziesz do sklepu, a ja
doprowadzę mieszkanie do ładu.- zaleciła. Chłopak nie chciał
się spierać, wolał zakupy niż sprzątanie. No i tak właśnie
Blue została sama w mieszkaniu. Międzyczasie wysłała sms do
przyjaciółki, że jest u brata aby się nie martwiła. Po około
piętnastu minutach usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi.
- Nawet odkluczyć nie umiesz?-
stwierdziła wzdychając.
Powolnym krokiem podeszła do drzwi
otwierając je. Nie było tam jej brata. Za progiem stał wysoki
brunet z ciemnymi oczami. Od razu zauważyła niemal skaczące
chochliki w jego oczach. Choć był dość dorosły miał uśmiech
młodzieńca. Właśnie ten uśmiech, który pojawił się na jego
twarz w tym momencie coś jej podpowiedział. Cały czas stali
jednak milcząc. Po chwili, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki
oboje dostali olśnienia.
- Peter!
- Mysza!
I tak właśnie Blum została
porwana w objęcia mężczyzny. Kim był? Starszym kolegą z
dzieciństwa. Jeszcze zanim poznali wraz z Davidem Chrisa, dość
często bywał u nich Peter, syn przyjaciółki ich matki. Nie
widziała go ładnych paręnaście lat. Jednak jego uśmiech i oczy
nic się nie zmieniły.
- Mysza wyrosłaś mi! Już nie
jesteś myszowata...- zaśmiał się patrząc na dziewczynę, mając
ją na wyciągnięcie ręki.
- A ty się powiększyłeś...
matko ale z ciebie ciacho się zrobiło.- stwierdziła i dała mu
kuksańca w bok.
- Co tam ciacho... ja to cała
cukiernia.- mruknął i oboje wybuchnęli śmiechem.
- Co ty tu robisz?- zapytała w
końcu trochę trzeźwiejąc z tej radości.
- Przyszedłem do twego brata...
jest?- zapytał zerkając jej przez ramię.
- Czekaj... ty widujesz się z
Davidem i ja nic o tym nie wiem?- zmarszczyła brwi. Uśmiech na
twarzy Petera nieco zmalał jednak nadal był radosny.
- Jeszcze się mną nie zachwyca
jak nastolatka i nie opowiada na "lewo i prawo", że mnie spotkał?
Cholera... a myślałem, że już jestem dla niego idolem.- zabawnie
poruszał przy tym brwiami. Uwielbiała uśmiech tego mężczyzny,
był taki ciepły.
- No niestety... ale choć, nie
będziemy tutaj tak stali... zaraz powinien przyjechać. Pojechał
na zakupy.- powiadomiła wprowadzając go do mieszkania brata.
- Jej... posprzątał?- zdziwił
się rozglądając po pomieszczeniu.
- Posprzątałam... - zaznaczyła.
- Taki z niego cwaniaczek... no,
no... zawsze wykorzystywał młodszą siostrzyczkę.- przypomniał
siadając na kanapie.
- Aż takiego wyzysku w domu nie
miałam. Zrobić ci coś do picia?- zaproponowała.
- Herbatę...- odpowiedział
ściągając z siebie czarną marynarkę. - I co tam u ciebie
Mysza?- zapytał splatając dłonie i przyglądając się brunetce, która krzątała się po kuchni.
- Studiuję, pracuję nieco... nic
ciekawego.- zaśmiała się. Jej styl życia był taki "porywający".
- David opowiadał mi coś o
jakimś twoim chłopaku... -zagadnął. Blum aż spadła łyżeczka na
ziemię. Podniosła ją szybko i spojrzała na mężczyznę.
- Szkoda, że nie wspomniał ci, że
przy mnie lepiej nie ruszać tego tematu.- powiedziała zbyt
szczerze niżeli chciała, nieco się przy tym krzywiąc. Peter
pokiwał głową na znak że rozumie.
- Jak ma na imię?- dopytywał.
- Przesłuchanie robisz?- jęknęła
siadając obok niego na kanapie, czekając aż zagotuje się woda.
- Jestem psychologiem...
przesłuchania to takie moje perwersje.- mruknął, a Blum nie mogła
się nie zaśmiać.
- Dan...- odpowiedziała po chwili
z dozą niepewności.
- Ahaa...- przeciągle
odpowiedział po czym zamilkł.
- Tylko tyle?- zdziwiła się.
- Sama stwierdziłaś, że nie mam
co pytać i nie lubisz tego tematu.- przypomniał jej, a ona jedynie
pokiwała głową.
- A co u ciebie?- zapytała
próbując zmienić temat.
- Jedna praca w klinice, druga na
uczelni... dom... jak u ciebie. Tacy my ciekawi jesteśmy, że usnąć
można.- zauważył śmiejąc się. Nagle przerwał im dzwonek do
drzwi.
- David... - stwierdziła wstając
z kanapy, a akurat zaczął gwizdać czajnik.
- Idź otwórz... ja zrobię
herbatę. Nie chce nic mówić ale znowu cię wykorzystuje.
Blue wytknęła na niego język i
ruszyła do drzwi. Słysząc, że Peter sobie radzi w kuchni
otworzyła drzwi.
- Gdzieś był tyyle czasu...-
zaśmiała się i dopiero spojrzała na człowieka stojącego po
drugiej stronie. Zamarła tak, że aż cofnęła się o krok. Duch?
Omam? Jedynie to. Niebieskie oczy choć smutne spojrzały na nią z
wielką prośbą.
- Trochę czasu minęło.-
zauważył tym zakazanym głosem, którego omijała jak ognia. Blue
nie umiała powiedzieć ani słowa. Uciekała wzrokiem od niego aby
zaraz bezwładnie wrócić. Dan widział to co się z nią działo.
- Co tu robisz?- niemal wysyczała
głosem pełnym nienawiści. Smith westchnął zbierając się na
odwagę ale wtedy usłyszał głosy za jej plecami.
- David tam jest?- zmarszczył
brwi.
- Nie twój interes...- zauważyła
zakładając ręce na piersi. Dan jedynie pokiwał głową zdając
sobie sprawę, że ma w tym dużo racji. Nie jego interes.
- Skreśliłem to wszystko wtedy
na lotnisku...- powiedział cicho patrząc gdzieś w bok.
- Nie było żadnego wszystko... a
na pewno nie między nami.- jej głos był hardy jakby miała iść
na walkę z wrogiem. Jednak zauważył jak jej usta wyginają się w
walce z łzami.
- Blue...- westchnął chcąc się
zbliżyć, przytulić.
- Mysza? Wszystko ok? Padłaś
tam?- zawołał męski głos z salonu. To zatrzymało Dana. Pierw
spojrzał na dziewczynę, a następnie próbował zlokalizować
dźwięk. Blum skuliła się, jakby coś ukrywała przed nim.
- To nie David...- odpowiedział
niemal lodowatym głosem. Zapadła niezręczna i długa cisza.
- A czego się spodziewałeś?
Miałam na ciebie czekać? Na co? Na twoje łaskawe przyjście... Po
co przylazłeś? - postanowiła bronić swego honoru w tym momencie.
Chciała mu pokazać, że wcale przez ten prawie miesiąc nie płakała
za nim, że dała radę i pozbierała się. Wtedy usłyszała kroki
za sobą. Dan przeniósł oniemiały wzrok na Petera.
- Nie wierzę...-odpowiedział to
znowu patrząc na Małą.
Brązowooki był zbyt dobrym
psychologiem aby odczytać postawę dziewczyny. Od razu domyślił
się, że to Ten Dan. Usłyszał tylko kawałek słów, które
wypowiedziała dlatego postanowił zadziałać. Objął ją jedną
ręką w pasie, a drugą oparł się o drzwi. Był nieco wyższy i
roślejszy od Dana.
- Blue co się dzieje?- powiedział
niemal pieszcząc ją tym imieniem. Dziewczyna zdziwiona spojrzała
na przyjaciela z lat dziecięcych i zrozumiała. Miała w nim
kompana.
- Nie ważne... Ten pan pomylił
drzwi... myślał, że tutaj przyjmują panie z burdelu ale chyba już
mu wszystko wytłumaczyłam.- słowa były ostre.
Wejrzała na
Smitha, a ten niemal pobladł. Twierdził, że jest w śnie, jak mocno
musiał zranić Blum aby tak powiedziała. Nie czuł do niej złości
czy niechęci.. wręcz przeciwnie, poczuł do niej wielki szacunek.
Znowu pokazała, że nie jest jak tamte. Jest Blum.
Oho prawie padam...
dzisiaj męczący dzień (piątek),
a sobota jeszcze gorsza :/
Jak wam się podoba?
Musze się pochwalić opowiadanie
ma już ponad 100 stron A4!!!
Zapraszam do komentowania!
Z góry dzięki!
Ooooooo kuuuuwaaaaaaajapitooooleeeeeee. Meeega rozdzial! Juz polubilam Petera i nie spodziewalam sie ze Dan wroci ;_; kyle mnie nie zdziwil, ze wygarnal wszystko przed kamerami, to bylo epickie!!! Blublusia tak bardzo zraniona, biedna, wspolczuje jej, a z drugiej strony Danowi, bo tez go to pewnie zabolalo, mysle, ze wtedy na lotnisku zrobil to dlatego, ze nie byl przyzwyczajony do takich relacji jakie laczyly jego i Blue i wgl smutno mi ze tak sie stalo :( rozdzial cudooooo, manifik *muaaa 👌* a ja musze konczyc komentarz bo czeka mnie kopanie ziemniakow ;_; nie moge sie doczekac dalszych losow naszych golabkow *.* Ania z XXX ;)
OdpowiedzUsuńOoo czyli Peter jest lubiany :D Super :D
UsuńNo i ten ból które z nich ma większy ból :D
ciesze się, że się podoba :D i taki długi komentarz:) miło mi jejuś :)
Wciąż liczę na Blan. Ale dasz im jeszcze szansę?
OdpowiedzUsuńAndziaX
Nigdy nikogo i niczego nie skreślam :)
UsuńPomysły na to co się tu dzieje aż mnie zadziwiają. Dowodem na to będzie Peter :) Mam nadzieję, że i was zadziwię.
:)
Woho ho ! Się dzieje i to nie mało , chyba jestem pozytywnie zaskoczona wgl. tym rozdziałem , nowy człek w opowiadaniu który wprowadza trochę pozytywnego chaosu.To jest dobre.ha Dan i jego mina musiała być zniewalająca,no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz.Ciesze się że Kyle wziął i wygarną temu pędrakowi i spytał się *jak długo będzie pizdusiową dupą wołową" Kyle kocham Cię za to1 <3 Nie spodziewałam się że Wąsacz,może powiedzieć to wszystko na wizji,ale należało się dla Dana zachował się jak Qutaz, więc ma za swoje.Jeszcze śmiał przyjechać po miesiącu do Blum od tako o, i co on myślał ?Że przyjedzie a ona rzuci mu się na szyje ?Ha ,Peter aka mistrz , też go polubiłam jak na razie , dobrze że udał nowego chłopka Blum ,przynajmniej utarli dla Dana nosa...Jestem Ciekawa co wymyślisz w następnym rozdziale,ahhh *.* czekam <3
OdpowiedzUsuńŻyczę Weny,pomysłów,dużo inspiracji i co nie tylko
;*
Anette
Poniosło Kyle'a, a przyniosło to i dobre i złe skutki :D
Usuń<3 dzięki że jesteś ooo :D
Peter taki przystojniak i taki miły <3
błhahaha :D
Dan jest jedną wielką, pierdolona świnią i dupkiem! Jak można tak traktować dziewczyny. Cholera! Przecież mówił, że się zmienił, a tu co. Znów potraktował jakąś dziewczynę jak zwykłą szmatę, którą po zużyciu można wywalić.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Kyle powiedział Danowi trochę gorzkich słów prawdy... Tylko czemu musiało do tego dojść.
Dobrze, że Blue powiedziała panu Smithowi to, co powiedziała. Co on myślał? Że przyjedzie do niej, a ona rzuci mu się w ramiona? No to panie smith, pomylił się pan...
Rozdział genialny! Czekam na następny.
Pozdrawiam, no_princess :**
Oooo <3
UsuńA jak! Blue ma w końcu jaja, które przez wydarzenie z przeszłości musiała je uciąć :) Teraz wraca nieco do łask.
I kolejny z złotych komentarzy *_*
Niesamowicie się was czyta... tyle dobrych słów *_* jejuś!!
Kocham was!