sobota, 13 września 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 32.

                                                                32.



               Zbyt wiele rzeczy, zbyt wiele myśli. Blue szczerze cieszyła się, że doba ma jedynie tyle godzin ile ma. Inaczej by zwariowała. Uparcie twierdziła, że woli być w swoim rodzinnym domu odcięta od wszystkich. Znowu... znowu robiła to samo. Jednak ani brat, ani przyjaciółki nie miały na nią wpływu. Była poza wszystkim, znowu zamykając się w swoim kokonie. Starała się żyć tak jakby tamtego dnia nie połączyło ją z dwoma nieznanymi jej chłopakami. Siedząc w tym samym miejscu co tamtego dnia, włączając laptopa, na chwilę dobiegły ją myśli. Minęły dwa tygodnie od wyjazdu chłopaków, żaden z nich prócz Kyle się nie odezwał. 
A teraz? 
Tak beztrosko zawładnęły nią wspomnienia. Niewyraźnie pamiętała Dana z tamtego dnia. ale pamiętała zbyt dobrze jak uciszał swego przyjaciela, jak był tym, który widział, że ona chce uciec. Wiedział, był wyrozumiały, zauważał więcej niż inni, przynajmniej tak myślała. Myliła się. Odruchowo zacisnęła dłoń w pięść. Rana w sercu była większa każdego dnia. Każdy dzień kiedy podświadomie czekała na jego odzew, zadawała sobie kolejne cięcia wyimaginowanym nożem. A co z Chrisem? Nie umiała go zrozumieć. Dla niej nigdy to nie będzie wytłumaczalne choć inaczej twierdził David.
- Eh Woody...- westchnął przeczesując włosy, jednocześnie wyciągając się na jej łóżku.
- Tylko tyle mi powiesz? Eh Woody? - zapytała chodząc nerwowo po pokoju.
- A co ja mam ci powiedzieć? Niektóre oczywiste rzeczy nie trzeba tłumaczyć czy rozwlekać.- wzruszył ramionami patrząc w sufit.
- Oczywiste?!- niemal przesylabizowała ten wyraz. Zatkało ją jego nastawienie.
- Oczywiste... Blue, on miał maślane oczy do ciebie już przed wypadkiem, się ucięło i wróciło... To on wymyślił aby  zabrać mnie z Paryża, to on skontaktował się z Emi... i to wszystko dla ciebie. I w dodatku nie chciał aby to wyszło na jaw, że to jego pomysł. Kurde, jestem facetem i wiem swoje.- uniósł się na łokciu aby spojrzeć na nią. Blue pobladła raptownie. Musiała usiąść na niewielkim krześle naprzeciw brata.
- Nie mów tak o tamtym wydarzeniu... to nie wypadek.- szepnęła jedynie. W takich stanach wszystkie niezabliźnione rany się w niej otwierały.
- Blue...- westchnął David bezradny już na tą część życia swej siostry.
- Woody mnie pocałował.- przerwała mu wywód, który jak zwykle chciał zacząć wygłaszać.
- Co?!- uniósł nieco głos.
- To znaczy... nie pocałował... zdążyłam zatrzymać go ale... Wtedy myślałam, że to z poczucia winy, bo to było po tym, jak zapytał się o ten koralik...- wskazała na nadgarstek z rzemykiem. - Jaka ja byłam głupia.- dotarło do niej o wiele więcej niżeli chciała. Dlatego Chris zaprosił ją na wesele, dlatego się martwił, dlatego był ciągle obok. Schowała głowę w dłoniach.
- No Mała... - westchnął brat nie bardzo wiedząc jak się ustosunkować do tego wszystkiego. - Jeśli chodzi o mnie to... wolę Chrisa obok ciebie niżeli...
- David!- przerwała mu. - Jakie przy moim boku? Ty się z Wicią na mózgi pozamieniałeś? Woody to mój przyjaciel, drugi brat... dla mnie nie jest obiektem do którego chce wzdychać. Nawet nie umiałabym w stosunku do niego zrobić coś w takim kierunku...Dziękuję Bogu, że przeminął czas kiedy ojciec i bracia wybierali kobietą męża.- oburzyła się i usiadła obok niego na łóżku.
- Tylko mi nie mów, że zakochałaś się w Danie... ta szuja nie ma prawa się nawet do ciebie zbliżać. Dziwię się że dałaś mu tak odejść. Ja bym mu obił mordę!- zbulwersował się mężczyzna, ale Blue już go nie słuchała. Pierwszy człon jego wypowiedzi był zbyt dobitny. Nigdy się do tego nie przyzna, ani przed sobą ani przed kimś innym.
          Październik zbliżał się wielkimi krokami. Nadszedł więc czas dla Blue aby zabrać swe manatki i zamieszkać w Londynie. Znów miała dzielić mieszkanie z Caro. Obie dziewczyny uznały to za najlepszy z możliwych wyjść jakie mogły je spotkać. Wszystko toczyło się swoim rytmem, Blum robiła wszystko aby mieć jak najwięcej pracy byle nie myśleć o Bastille lub przeszłości. Dostała nawet pracę polegającą na pisaniu artykułów do internetowego portalu o ślubach oraz innych ważnych wydarzeniach w życiu kobiety i mężczyzny. Kiedy właśnie miała jeden wysyłać Caroline wpadła do niej do pokoju.
- O ja pikole!- zawołała wpadając na łóżko Blue
- Co się stało?-zapytała stawiając kropkę z ostatnim zdaniu.
- Dawaj laptopa!-rudowłosa wyrwała jej owy przedmiot z ręki i włączyła youtube.
- Co ci odbiło?- brunetka zmarszczyła brwi patrząc na przyjaciółkę. Widząc jak zaczyna wpisywać nazwę pewnego zespołu chciała wyłączyć laptopa.- Caro tylko nie próbuj mi czegoś wmawiać... i nie torturuj mnie. - błagała.
- Cicho głupia... patrz... a raczej słuchaj. - nakazała robiąc głośniej dźwięk. Na ekranie pojawiło się czterech mężczyzn i jakaś młoda dziennikarka. Aż zabolał ją widok bruneta o niebieskich oczach. Uciekła wzrokiem w bok zaciskając powieki. Caroline objęła ją ramieniem.
- Po co to włączyłaś?- wyszeptała słysząc zaraz po tym głos wokalisty. 
Był normalny, z lekką chrypką, nieco zaplątany. Jak zwykle słodko się jąkał. Blu nie wiedziała czy się uśmiechnąć czy tamować łzy, które jej się zbierały. Rozmowa była o nowej płycie, muzyce, koncertach, co jakiś czas odzywał się Kyle i Will ale to Dan był najbardziej aktywny.
- Caro ja idę do łazienki.- stwierdziła wymyślając sobie powód.
- Nie teraz! Patrz!- zatrzymała ją. 
Nagle padło pytanie o związki chłopaków.



          Kyle chodził jak poparzony po całym studiu. Jeszcze niecała godzina do kręcenia. Kto by powiedział, że to oni mają czekać aż zostaną włączone kamery? W dodatku wszystkich ich wysmarowali pudrem, włosy popsikali lakierem. Wyglądali jak z okładek jakiś kluskowatych pisemek dla homoseksualnych. Dan jak zwykle próbował przeczesać swoje włosy palcami ale było to niemożliwe, były sztywne jakby ktoś je zrobił z modeliny. Westchnął bezradnie kładąc dłoń na sznurówce od buta i zaczynając się nią bawić.
- Kyle wydepczesz zaraz tu dołek.- zaśmiał się ale wzrok brodacza go zdziwił. - Co ci jest?- zapytał choć nie był pewny czy to pytanie przyniesie powołane „nic, wszystko jest ok”, czy pobudzi lawinę.
- Wkurwiasz mnie!- powiedział ostro stając na środku pomieszczenia. Byli w nim jak na razie sami. Dan westchnął bezsilnie.
- No i masz babo placek...- skwitował szepcząc.
- No jasne! A po cholerę zadajesz takie głupie pytania?!- oburzył się chłopak podchodząc bliżej do przyjaciela.
- Racja, to było głupie pytanie, w ogóle nie powinienem cię o to pytać. Mało mnie to obchodzi.- Smith wzruszył ramionami i poprawił na torsie swoją czarną bluzkę z kościotrupem. Ostatnio starał się wyłączyć wszelkie potrzeby myślenia o wszelakich relacjach. Muzyka, to ona stała się jego kochanką i przyjacielem, odcinając się od tego co niosły mu myśli i od twarzy dziewczyny, którą widział za każdym razem gdy miał śpiewać Oblivion. Był na siebie wściekły, że piosenki tak mocno wywołują na nim wspomnienia.
Na chwilę dał się ponieść emocją i zapytał się przyjaciela o te jego chodzenie, zapominając jaki on jest.
- Jesteś głupi czy tępy?Raczej oba na raz!- zapytał bezwstydnie Kyle nawet nieco zbyt głośno.
- Wiesz co... idę po wodę.- wymyślił wstając z fotela, nie chcąc wchodzić w niepotrzebne kłótnie. Brodacz chwycił go za koszulkę tuż przy jego torsie. Dan ściągnął brwi próbując się uwolnić,  jednak twarz patyczaka była nieugięta.
- Jak długo będziesz pizdusiową dupą wołową?- zapytał jednak w ogóle nie czekał na odpowiedź.- To że sam siebie wprowadziłeś w ciemną dupę to twoja sprawa, nie kiwnę na tym nawet palcem, ale że Blublusię ranisz to ci kurwa nie wybaczę!- niestety jeśli chodziło o tą małą brunetkę mężczyzna był niczym lew.
- Odwal się!- szarpnął mocniej Smith i wyrwał się z objęć członka zespołu.
- Co się odwal?! Ile mam jeszcze czekać abyś zaczął działać? Aby dotarło do ciebie co ty robisz z swym pieprzonym życiem! Co, znowu zaczniesz pierdolić wszystko co się rusza? A z Małej zrobisz jak tamtą? No powodzenia! Ja ci na to nie pozwolę, a David już na pewno!- podszedł do przyjaciela niebezpiecznie blisko patrząc mu w oczy.
- To moja sprawa... odpieprz się, dobrze ci radzę...- wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Ni chuja...- odpowiedział Kyle i w tym momencie do pomieszczenia weszli pozostali chłopacy oraz dziennikarka oraz operatorzy kamer.
- No to co możemy zaczynać?- powiedziała dziewczyna o przesłodzonym tonie. 
Brodacz posłał ostrzegawcze spojrzenie brunetowi po czym usiadł na kanapie. Wszyscy siedzieli w kolejności: dziennikarka(na oddzielnym fotelu), Woody, Will, Kyle i Dan. Zaczęła się cała batalia. Stałe pytania niemal monotematyczne. Co jakiś czas któryś z nich odpowiadał. 
W pewnym momencie padło jedno pytanie.
- Wiem, że bardzo cenicie swoją prywatność jednak, wszystkie fanki zżera wielka ciekawość. Jak to jest z waszymi sercami... macie kogoś?- zapytała z szerokim uśmiechem. Woody wziął do ręki jedyny mikrofon na całą czwórkę.
- Ja nie...- zaśmiał się nieco podając mikrofon następnemu.
- Will, ty niecały miesiąc temu zostałeś mężem....- wyprzedziła najstarszego w odpowiedzi.
- Tak... i mężem, a za niedługo ojcem.- uśmiechnął się szeroko dumny z tego faktu. Dziennikarka nie kryła swego zdziwienia. No tak, ową wiadomość dopiero świat usłyszy w jej programie. W ręce Kyle'a znalazł się mikrofon. Oczywiście musiał pierw pomacać gąbkę na nim i przybliżając go do ust nieco powąchał.
- Em... ja... to się pozmieniało. Bo ja wziąłem swoją dziewczynę do LV... no bo ja miałem dziewczynę... No i... Wzięliśmy ślub...Takie szaleńcze...- zaśmiał się. Mówił wszystko w dość nieskładny sposób, tak charakterystyczny dla niego. Kolejna nowość. Biedna dziewczyna dostała prawie zawału zdając sobie sprawę, że rozdrapała żyłę zwaną podwyżka.
- A Dan?- zapytała głodna kolejnych emocji. Wokalista wyciągnął rękę po mikrofon, jednak Kyle ani myślał mu go oddawać.
- Wiesz... Dan to obibok uczuciowy. Miał super dziewczynę... zakochał się i co? I dupa. Dziewczyny uważajcie na niego! - spojrzał w kamerę i pokiwał głową na znak że to szczera i jedyna prawda. Woody wychylił się na miejscu aby spojrzeć na kumpla z zespołu. Smith niemal umarł na miejscu to słysząc. 
- Kyle- syknął cicho do niego dając znak aby się uspokoił. Nic z tego.
- Co masz na myśli mówiąc to?- nachyliła się lekko ku nim, a jej oczy świeciły niczym gwiazdeczki z podniecenia.
- No co? Rozkocha, pokocha i co? I nic... zostawi taką na lotnisku jakby jej nie znał. Pfff... mówię ci... u nas to jak w brazylianie. Jak się trafiła fajna dziewka to dwóch naraz ją zechciało.- rozpędził się czego sam był świadom.
Momentalnie zamilkł, a wraz z nim wszyscy inni. Dan patrzył gdzieś na bok, jednak po chwili wstał i po prostu wyszedł z pomieszczenia. Mężczyźni za kamerami zaczęli coś szeptać do siebie. Simmons odłożył mikrofon na niewielki stolik po czym ruszył w stronę zamkniętych drzwi, za którymi zniknął Smith. Znalazł go dopiero przy tylnych drzwiach. Oparty był o ścianę, a wiatr próbował rozprawić się z jego stabilną fryzurą. Brodacz liczył i przygotowywał się, że dostanie niezły wycisk za to co powiedział.
- Dlaczego ty tak łatwo mówisz prawdę? - zapytał patrząc na swoje buty. Plecami był oparty o szarą ścianę, dość brutalnie potraktowaną farbą w spreju.
- Sam sobie utrudniasz... pół biedy jakbyś sobie rozwalał życie, a ty zaczynasz wciągać w to kolejne osoby. Myślisz, że tak łatwo patrzeć jak się staczasz? Nosz kurde Dan!-jęknął Kyle opierając się obok przyjaciela.
- A co z Chrisem?- niebieskie oczy mężczyzny spoczęły na samochodzie. który właśnie przejeżdżał uliczką. USA nadal było dla niego wielką fascynacją.
- A co Chris ma do tego?- zdziwił się przecierając swoje wąsy z wrodzoną w ten gest gracją.
- Kocha ją.- odpowiedział krótko niemal dławiąc się tymi słowami.
- Jednak ona nie kocha go, o czym doskonale każdy wie, a na pewno on. Znasz go. Bardziej jest wstanie złoić ci tyłek jeśli będziesz ją ranił, dlatego jej o tym powiedział. Jednak kiedy zaczniesz myśleć, ale nie w stylu Dan Gwiazda, tylko Dan Równy Facet to będzie spoko.- wzruszył ramionami. Taka męska rozmowa nie była u nich normą. Dotąd Kyle dość często przymykał oczy na występki Smitha z fankami, nie komentował tego ale teraz wszystko nabrało nowego znaczenia.\
- Myślisz, że wytną to o powiedziałeś?- ożył nieco odruchowo przeczesując włosy. Zmarszczył nos znowu czując lakier.
- Nie ma bata... seksi plotki im dałem.- zaśmiał się brodacz. Dan jedynie wywrócił oczami. Wziął głębszy oddech i zamknął oczy myśląc chwilę.
- Czy ona na mnie tam czeka? - zapytał bardziej siebie ale jego przyjaciel nie byłby sobą gdyby nie udzielił odpowiedzi.
- Nienawidzi cię pewnie jak cholera ale... to Blue. Po za tym gdy się kogoś nienawidzi to tak jakby się kochało...Nie skreśliła nas po tym jak my ją obwinialiśmy o tą sprawę z odsłuchem... jednak Caro mówi, że jest z nią źle. Boję się pomyśleć co można spotkać w jej oczach. Kurwa... dziewczyna ma pod górkę...- stwierdził. Smith otworzył oczy przecierając twarz dłonią, a następnie obolały kark.
- Chodźmy...- jedynie odpowiedział ruszając do drzwi. Może dużo nie mówił i nie okazywał, jednak to co właśnie poukładało mu się w głowie szybko nie runie.


           ,Blue ciągle w uszach miała słowa Kyle'a. Chyba nawet lepiej że nie wiedziała kiedy było to nagrywane, mianowicie tydzień przed odkryciem Caroline. Niepotrzebnie Caro jej to pokazywała. Zbyt dobrze rozpoznała złość i furię w oczach Dana. Nie chciała myśleć co działo się później. Jechała pociągiem ucząc się z pierwszych zajęć Interpersonalnych jakie miała na roku. Musiała pojechać do domu rodzinnego po kilka książek. Idealna okazja aby odwiedzić rodziców. Wchodząc do domu nawet nie starała się być cicho. Od holu usłyszała ściszone głosy w salonie.
- Musisz im kiedyś o tym powiedzieć.- oznajmiła Emi.
- To nie takie łatwe...-westchnął David wyraźnie załamany.
- A Blue?- zapytała cicho przyjaciółka.
- Ona też nie wie o nas...- szepnął niemal brat dziewczyny, która stała przy drzwiach do salonu jawnie podsłuchując.
- Jeśli ty tego nie zrobisz to ja powiem... i twoim rodzicom... i Blue.-  stwierdziła hardo Emily.
- Nie! Nie zrobisz tego... ja... ja im powiem ale musi przyjść odpowiedni czas. Teraz biedna musi się podnieść z tego wszystkiego odnośnie Dana. Nie chce jak na razie mówić, że mam kogoś...- stwierdził chwytając blondynkę za rękę. W tym momencie Blu stwierdziła, że czas ujawnić się. Weszła do pokoju, a para momentalnie odsunęła się od siebie.
- Emi!- zawołała podchodząc do przyjaciółki i przytuliła.
- Hej Blue...- powiedziała zmieszana nie wiedząc czy brunetka coś usłyszała.
- Co tu robisz? Nie mówiłam że przyjadę.- chciała złapać ich na haczyk. Oboje spojrzeli na siebie.
- Emi próbuje mi wymyślić prezent dla mamy na gwiazdkę.- wymyślił brat.
- W październiku?- uniosła brew do góry, a Emi bezsilnie się zaśmiała.- Słaby blef... ale teraz wam odpuszczam.- stwierdziła idąc do swego pokoju. 
            Iskierka nadziei podpowiadała jej, że może właśnie David trafił na szczęście w swym życiu pod postacią swej starej znajomej z dzieciństwa. Uśmiech wskoczył jej na twarz, wyobrażając sobie jak za kilka lat mogliby wyglądać. Pani bibliotekarka i pan nauczyciel. Idealna para. Zaczęła pakować swoje książki do niewielkiej torby, gdy po kilku minutach do pokoju wszedł jej brat.
- Jedziesz dziś do Londynu?-zapytał się, jednak znała ton jego głosu zbyt dobrze. Zawsze zadawał inne pytania nie mając odwagi zadać tych kluczowych.
- Tak...- odpowiedziała krótko.
- Ja też jadę... więc... może cię podwiozę? Albo zjesz u mnie obiad!- to już na pewno było podejrzane. Zachowywał się jakby chciał ją przekupić. Blum spojrzała na niego i zobaczyła tą nadzieję w oczach.
- Chętnie.
          I tak się stało. Już godzinę później znalazła się w kawalerce brata. Choć był w niej chaos uważała, że to jedno z przyjemniejszych mieszkań jakie spotkała dotąd.
- Mógłbyś tu czasami posprzątać.- stwierdziła podnosząc pusty kubeczek po jogurcie, na którym zrobiło się ''futerko''.
- Uważaj!- podleciał do owego znaleziska i ostrożnie odebrał od siostry.- Zabijesz jeszcze mi Fretka i spółkę.- powiedział poważnie, ale posłał siostrze oczko. Blue zaśmiała się składając porozrzucane ubrania które leżały wszędzie.
- Musimy skoczyć do sklepu.- stwierdził otwierając lodówkę.
- Nie no... David, zapraszasz mnie na obiad, a tu nici?- zacmokała na znak, że tak nie ładnie ale uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba, że zamawiamy pizze.- zaproponował.
- Nie... ty idziesz do sklepu, a ja doprowadzę mieszkanie do ładu.- zaleciła. Chłopak nie chciał się spierać, wolał zakupy niż sprzątanie. No i tak właśnie Blue została sama w mieszkaniu. Międzyczasie wysłała sms do przyjaciółki, że jest u brata aby się nie martwiła. Po około piętnastu minutach usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi.
- Nawet odkluczyć nie umiesz?- stwierdziła wzdychając. 
          Powolnym krokiem podeszła do drzwi otwierając je. Nie było tam jej brata. Za progiem stał wysoki brunet z ciemnymi oczami. Od razu zauważyła niemal skaczące chochliki w jego oczach. Choć był dość dorosły miał uśmiech młodzieńca. Właśnie ten uśmiech, który pojawił się na jego twarz w tym momencie coś jej podpowiedział. Cały czas stali jednak milcząc. Po chwili, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki oboje dostali olśnienia.
- Peter!
- Mysza!
         I tak właśnie Blum została porwana w objęcia mężczyzny. Kim był? Starszym kolegą z dzieciństwa. Jeszcze zanim poznali wraz z Davidem Chrisa, dość często bywał u nich Peter, syn przyjaciółki ich matki. Nie widziała go ładnych paręnaście lat. Jednak jego uśmiech i oczy nic się nie zmieniły.
- Mysza wyrosłaś mi! Już nie jesteś myszowata...- zaśmiał się patrząc na dziewczynę, mając ją na wyciągnięcie ręki.
- A ty się powiększyłeś... matko ale z ciebie ciacho się zrobiło.- stwierdziła i dała mu kuksańca w bok.
- Co tam ciacho... ja to cała cukiernia.- mruknął i oboje wybuchnęli śmiechem.
- Co ty tu robisz?- zapytała w końcu trochę trzeźwiejąc z tej radości.
- Przyszedłem do twego brata... jest?- zapytał zerkając jej przez ramię.
- Czekaj... ty widujesz się z Davidem i ja nic o tym nie wiem?- zmarszczyła brwi. Uśmiech na twarzy Petera nieco zmalał jednak nadal był radosny.
- Jeszcze się mną nie zachwyca jak nastolatka i nie opowiada na "lewo i prawo", że mnie spotkał? Cholera... a myślałem, że już jestem dla niego idolem.- zabawnie poruszał przy tym brwiami. Uwielbiała uśmiech tego mężczyzny, był taki ciepły.
- No niestety... ale choć, nie będziemy tutaj tak stali... zaraz powinien przyjechać. Pojechał na zakupy.- powiadomiła wprowadzając go do mieszkania brata.
- Jej... posprzątał?- zdziwił się rozglądając po pomieszczeniu.
- Posprzątałam... - zaznaczyła.
- Taki z niego cwaniaczek... no, no... zawsze wykorzystywał młodszą siostrzyczkę.- przypomniał siadając na kanapie.
- Aż takiego wyzysku w domu nie miałam. Zrobić ci coś do picia?- zaproponowała.
- Herbatę...- odpowiedział ściągając z siebie czarną marynarkę. - I co tam u ciebie Mysza?- zapytał splatając dłonie i przyglądając się brunetce,  która krzątała się po kuchni.
- Studiuję, pracuję nieco... nic ciekawego.- zaśmiała się. Jej styl życia był taki "porywający".
- David opowiadał mi coś o jakimś twoim chłopaku... -zagadnął. Blum aż spadła łyżeczka na ziemię. Podniosła ją szybko i spojrzała na mężczyznę.
- Szkoda, że nie wspomniał ci, że przy mnie lepiej nie ruszać tego tematu.- powiedziała zbyt szczerze niżeli chciała, nieco się przy tym krzywiąc. Peter pokiwał głową na znak że rozumie.
- Jak ma na imię?- dopytywał.
- Przesłuchanie robisz?- jęknęła siadając obok niego na kanapie, czekając aż zagotuje się woda.
- Jestem psychologiem... przesłuchania to takie moje perwersje.- mruknął, a Blum nie mogła się nie zaśmiać.
- Dan...- odpowiedziała po chwili z dozą niepewności.
- Ahaa...- przeciągle odpowiedział po czym zamilkł.
- Tylko tyle?- zdziwiła się.
- Sama stwierdziłaś, że nie mam co pytać i nie lubisz tego tematu.- przypomniał jej, a ona jedynie pokiwała głową.
- A co u ciebie?- zapytała próbując zmienić temat.
- Jedna praca w klinice, druga na uczelni... dom... jak u ciebie. Tacy my ciekawi jesteśmy, że usnąć można.- zauważył śmiejąc się. Nagle przerwał im dzwonek do drzwi.
- David... - stwierdziła wstając z kanapy, a akurat zaczął gwizdać czajnik.
- Idź otwórz... ja zrobię herbatę. Nie chce nic mówić ale znowu cię wykorzystuje.
Blue wytknęła na niego język i ruszyła do drzwi. Słysząc, że Peter sobie radzi w kuchni otworzyła drzwi.
- Gdzieś był tyyle czasu...- zaśmiała się i dopiero spojrzała na człowieka stojącego po drugiej stronie. Zamarła tak, że aż cofnęła się o krok. Duch? Omam? Jedynie to. Niebieskie oczy choć smutne spojrzały na nią z wielką prośbą.
- Trochę czasu minęło.- zauważył tym zakazanym głosem, którego omijała jak ognia. Blue nie umiała powiedzieć ani słowa. Uciekała wzrokiem od niego aby zaraz bezwładnie wrócić. Dan widział to co się z nią działo.
- Co tu robisz?- niemal wysyczała głosem pełnym nienawiści. Smith westchnął zbierając się na odwagę ale wtedy usłyszał głosy za jej plecami.
- David tam jest?- zmarszczył brwi.
- Nie twój interes...- zauważyła zakładając ręce na piersi. Dan jedynie pokiwał głową zdając sobie sprawę, że ma w tym dużo racji. Nie jego interes.
- Skreśliłem to wszystko wtedy na lotnisku...- powiedział cicho patrząc gdzieś w bok.
- Nie było żadnego wszystko... a na pewno nie między nami.- jej głos był hardy jakby miała iść na walkę z wrogiem. Jednak zauważył jak jej usta wyginają się w walce z łzami.
- Blue...- westchnął chcąc się zbliżyć, przytulić.
- Mysza? Wszystko ok? Padłaś tam?- zawołał męski głos z salonu. To zatrzymało Dana. Pierw spojrzał na dziewczynę, a następnie próbował zlokalizować dźwięk. Blum skuliła się, jakby coś ukrywała przed nim.
- To nie David...- odpowiedział niemal lodowatym głosem. Zapadła niezręczna i długa cisza.
- A czego się spodziewałeś? Miałam na ciebie czekać? Na co? Na twoje łaskawe przyjście... Po co przylazłeś? - postanowiła bronić swego honoru w tym momencie. Chciała mu pokazać, że wcale przez ten prawie miesiąc nie płakała za nim, że dała radę i pozbierała się. Wtedy usłyszała kroki za sobą. Dan przeniósł oniemiały wzrok na Petera.
- Nie wierzę...-odpowiedział to znowu patrząc na Małą.
              Brązowooki był zbyt dobrym psychologiem aby odczytać postawę dziewczyny. Od razu domyślił się, że to Ten Dan. Usłyszał tylko kawałek słów, które wypowiedziała dlatego postanowił zadziałać. Objął ją jedną ręką w pasie, a drugą oparł się o drzwi. Był nieco wyższy i roślejszy od Dana.
- Blue co się dzieje?- powiedział niemal pieszcząc ją tym imieniem. Dziewczyna zdziwiona spojrzała na przyjaciela z lat dziecięcych i zrozumiała. Miała w nim kompana.
- Nie ważne... Ten pan pomylił drzwi... myślał, że tutaj przyjmują panie z burdelu ale chyba już mu wszystko wytłumaczyłam.- słowa były ostre. 
Wejrzała na Smitha, a ten niemal pobladł. Twierdził, że jest w śnie, jak mocno musiał zranić Blum aby tak powiedziała. Nie czuł do niej złości czy niechęci.. wręcz przeciwnie, poczuł do niej wielki szacunek. Znowu pokazała, że nie jest jak tamte. Jest Blum.


Oho prawie padam...
dzisiaj męczący dzień (piątek),
a sobota jeszcze gorsza :/
Jak wam się podoba?
Musze się pochwalić opowiadanie 
ma już ponad 100 stron A4!!!
Zapraszam do komentowania!
Z góry dzięki!

8 komentarzy:

  1. Ooooooo kuuuuwaaaaaaajapitooooleeeeeee. Meeega rozdzial! Juz polubilam Petera i nie spodziewalam sie ze Dan wroci ;_; kyle mnie nie zdziwil, ze wygarnal wszystko przed kamerami, to bylo epickie!!! Blublusia tak bardzo zraniona, biedna, wspolczuje jej, a z drugiej strony Danowi, bo tez go to pewnie zabolalo, mysle, ze wtedy na lotnisku zrobil to dlatego, ze nie byl przyzwyczajony do takich relacji jakie laczyly jego i Blue i wgl smutno mi ze tak sie stalo :( rozdzial cudooooo, manifik *muaaa 👌* a ja musze konczyc komentarz bo czeka mnie kopanie ziemniakow ;_; nie moge sie doczekac dalszych losow naszych golabkow *.* Ania z XXX ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo czyli Peter jest lubiany :D Super :D
      No i ten ból które z nich ma większy ból :D
      ciesze się, że się podoba :D i taki długi komentarz:) miło mi jejuś :)

      Usuń
  2. Wciąż liczę na Blan. Ale dasz im jeszcze szansę?
    AndziaX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nikogo i niczego nie skreślam :)
      Pomysły na to co się tu dzieje aż mnie zadziwiają. Dowodem na to będzie Peter :) Mam nadzieję, że i was zadziwię.
      :)

      Usuń
  3. Woho ho ! Się dzieje i to nie mało , chyba jestem pozytywnie zaskoczona wgl. tym rozdziałem , nowy człek w opowiadaniu który wprowadza trochę pozytywnego chaosu.To jest dobre.ha Dan i jego mina musiała być zniewalająca,no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz.Ciesze się że Kyle wziął i wygarną temu pędrakowi i spytał się *jak długo będzie pizdusiową dupą wołową" Kyle kocham Cię za to1 <3 Nie spodziewałam się że Wąsacz,może powiedzieć to wszystko na wizji,ale należało się dla Dana zachował się jak Qutaz, więc ma za swoje.Jeszcze śmiał przyjechać po miesiącu do Blum od tako o, i co on myślał ?Że przyjedzie a ona rzuci mu się na szyje ?Ha ,Peter aka mistrz , też go polubiłam jak na razie , dobrze że udał nowego chłopka Blum ,przynajmniej utarli dla Dana nosa...Jestem Ciekawa co wymyślisz w następnym rozdziale,ahhh *.* czekam <3
    Życzę Weny,pomysłów,dużo inspiracji i co nie tylko
    ;*
    Anette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniosło Kyle'a, a przyniosło to i dobre i złe skutki :D
      <3 dzięki że jesteś ooo :D
      Peter taki przystojniak i taki miły <3
      błhahaha :D

      Usuń
  4. Dan jest jedną wielką, pierdolona świnią i dupkiem! Jak można tak traktować dziewczyny. Cholera! Przecież mówił, że się zmienił, a tu co. Znów potraktował jakąś dziewczynę jak zwykłą szmatę, którą po zużyciu można wywalić.
    Cieszę się, że Kyle powiedział Danowi trochę gorzkich słów prawdy... Tylko czemu musiało do tego dojść.
    Dobrze, że Blue powiedziała panu Smithowi to, co powiedziała. Co on myślał? Że przyjedzie do niej, a ona rzuci mu się w ramiona? No to panie smith, pomylił się pan...

    Rozdział genialny! Czekam na następny.

    Pozdrawiam, no_princess :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo <3
      A jak! Blue ma w końcu jaja, które przez wydarzenie z przeszłości musiała je uciąć :) Teraz wraca nieco do łask.
      I kolejny z złotych komentarzy *_*
      Niesamowicie się was czyta... tyle dobrych słów *_* jejuś!!
      Kocham was!

      Usuń