poniedziałek, 8 września 2014

Opowiadanie "Koralik" rozdział 30.

                                                                30.



                   Trzy dni. Tak wiele, a zarazem chwilka. Spędzenie ze sobą każdej chwili dla osób na tak wczesnym poziomie „związku” czy jakkolwiek to nazwać, jest to duże wyzwanie. Bardzo szybko można się sobą znudzić, lub też bańka mydlana najzwyczajniej pęka. Nie jest już tak pięknie bo może się okazać, że ktoś rozrzuca skarpetki po pokoju, lub nie opuszcza klapy w ubikacji. Jednak Dan i Blue jakoś dali radę. Nie mieli w sobie wewnętrznych skarpetkowych potworów. Dbali o to, aby za dużo czasu nie spędzać w mieszkaniu. Blu pokazała mu uczelnie na którą się dostała, o czym dowiedziała się zaledwie niedawno, Dan oprowadził ją po miejscach w których bywał jeszcze jako nastolatek, były miejsca pierwszych wagarów, pierwszego występu, sklep muzyczny gdzie zawsze chciał kupić sobie pianino, kościół w którym nagrywał jedną z swych pierwszych piosenek. Dzięki tylko trzem dniom dowiedzieli się o sobie więcej niżeli przy zwykłej rozmowie w czterech ścianach, jednak jednocześnie kompletnie odizolowali się od świata. Byli tylko we dwoje. Nie potrzebowali jednoczyć się z pozostałymi ludźmi z zewnątrz. Los sam jednak sprawiał że tam gdzie się udawali były pustki, albo po prostu takimi samotnikami byli, że odruchowo wybierali takie miejsca. 
                 W ostatni dzień ich wspólnego mieszkania, z którego Dan był jednocześnie szczęśliwy jak i smutny (Blue była twarda i nieugięta na liczne jego sugestie łóżkowe) postanowili razem coś ugotować. Na szczęście Mała mogła go przekonać na inne jedzenie niżeli kurczak. Dan poszedł z listą zakupów do sklepu, a Blum zaczęła sprzątać. Zdążyła wszystko ogarnąć i pozmywać naczynia, a Smitha nadal nie było. 
Dziwne.
Zaczęła się o niego szczerze niepokoić. Już nawet wzięła telefon w dłoń,wtedy jednak wpadł do mieszkania. Nieco zdyszany oraz z pogniecioną torbą z zakupami, fryzurą roztrzepaną na wszystkie strony świata i kilkoma odciskami ust na jego policzkach. Blue zmarszczyła brwi widząc to wszystko. Nietypowy widok, zwłaszcza że szedł jedynie kilka ulic od kamienicy.
- Myślałam, że idziesz do sklepu, a nie do burdelu.- zaśmiała się wstając do niego. Otarła z jego policzków czerwono-różową maź i skrzywiła się nieco na samą myśl, że ktoś musiał ją jednak odcisnąć. Nie ktoś, a kilka kobiet. Poczuła dziwny skurcz w żołądku na niechcianą wizję, która pojawiła się w jej głowie.
- Nie burdel... fanki.- wywrócił oczami omijając dziewczynę, by położyć zakupy na szafce kuchennej. Wydawał się tym zmęczony i ociężały. 
- Co jest?- zapytała zabierając się za rozpakowywanie tego co przyniósł. Dan oparł się obok niej o szafkę i przeczesał swe włosy, wprawiając w nie jeszcze większy nieład niżeli był przed chwilą.
- Po prostu zapomniałem nieco jak to jest być wśród fanek. Po prostu odskocznia jaką byłaś stała się normą... a przede mną powrót do starej normy.- wzruszył ramionami choć ona wiedziała, że wcale łatwo mu nie będzie. Spojrzała na niego uważnie i cicho westchnęła.
- Obyś się znowu w tym nie zatracił...- powiedziała z obawą. 
              No tak, łatwiej było mu dotrzymać słowa "już do tego nie wrócę” kiedy nie miał przy sobie góry dziewczyn z odkrytymi biustami, które podpychały mu je pod nos, niżeli kiedy tam będzie cały wygłodniały. Przez chwilę nawet przemknęło jej przez myśl aby zaradzić jego żądzy jednak szybko się powstrzymała. Dan spojrzał na nią z bólem w oczach. Sam chyba bał się tego starcia. Teraz wszystko zmieniło swoje zasady. Nie było już tak jak wtedy.
- Blue...-westchnął jednak wtedy usłyszeli dźwięk kluczy w zamku. 
Za drzwiami było słychać głośne śmiechy dwójki osób. Zaraz po tym do mieszkania wparowała rudowłosa oraz brodacz. Uśmiechali się szeroko i śmiali, że aż w kącikach oczu mieli łzy. Dan i Blue spojrzeli na siebie, jednak optymizm tamtej pary rozmył wcześniejsze czarne chmury. Blum znalazła się raz dwa w ramionach przyjaciółki.
- Bluuuuu!- pisnęła jej Caro. Nie przypominała już tamtej rozkapryszonej i zarozumiałej, co w zeszłą sobotę. Nawet zaczęła nieco skakać. Blum zerknęła na Dana, a ten jedynie zrobił większe oczy widząc to wszystko. Oboje byli zbyt zaskoczeni. Kyle niczym samiec alfa przeszedł kuchnię i powitał się z założycielem zespołu.
- No stary, powiem ci, że kocham ten świat.- westchnął z wielkim uśmiechem brązowooki zerkając na rudowłosą piękność.
- Tylko wypuść Brysia Pączusiu...- poprosiła Caroline odsuwając się od brunetki by zaraz przytulić Dana.
- Ok... zrobiliście sobie pranie mózgu?- zapytała w końcu Blue kiedy jej przyjaciółka puściła biednego chłopaka i znalazła się obok brodacza przytulając go a on ją.
- Miłość jest cudowna Blublusiu!- przyznał wysoki brunet. Dan aż nie wytrzymał i się zaśmiał z tego. Blum dała mu za to stójkę w bok bardzo ciekawa tego co się dalej stanie.
- Gdzie byliście?- zapytał już poważniej Smith ale nadal z wielkim uśmiechem na twarzy. Zdawał sobie sprawę, że ta para to taka cykająca bomba jednak dzięki temu zrobiło się ciekawiej.
- Oj niezmierzone są nasze horyzonty..- dodał poetycko brodacz i tym razem Blue prychnęła śmiechem.
- Blum... moja mała Blum... i ty Dan, jesteście zbyt...- zaczął szukać słowa.- normalni, statyczni, niczym statystyczni ludzie z szarego tłumu. Ja wiem, że ty Smith to masz we krwi... gdyby nie ja to nadal byś był jak dupa wołowa... ale Blubluś? Eh kochana... otwórzcie się na świat!- brzmiał nieco jak naćpany hipis.
- Dzięki za radę, weźmiemy ją sobie do serca.- odpowiedział Dan, zbyt dobrze uodporniony na takie słowa przyjaciela. Ile to razy wysłuchiwał moralnych złotych rad w buzie w czasie drogi z jednego koncertu na drugi. Objął nieco jedną ręką w pasie Blue i nadal czekał na nieoczekiwane.
- Byliśmy w Stanach Zjednoczonych!- odpowiedziała wreszcie Caroline kompletnie zapatrzona w mężczyznę przy swoim boku. Dla Blum było to zaskoczenie. Musiała zamrugać kilka razy widząc te maślane oczy przyjaciółki. Ona? Indywidualistka? Wolny ptak? Kobieta z twardą waginą, nie pod porządkująca się mężczyźnie? Wieczna feministka? Musiało ją trafić.
- W NY- zaczął wymieniać Kyle.
- Seatle...- westchnęła Caro z błogim uśmiechem.
- I Las Vegas!- zaśmiał się mężczyzna dając rudowłosej buziaka w czubek głowy.
- Starczyło wam na to wszystko czasu?- zapytała Blue.
- Każdego dnia jedno miasto... było wspaniale... NY jest pełne zwariowanych ludzi! Z pasją! Muzyka niemal kłania się do stóp... a domy mody! Blu jakbyś to widziała! My, Anglicy, nie mamy tyle stylu co oni!- mówiła z fascynacją przyjaciółka aż jej się oczy świeciły.
- W Seatle poświęciliśmy sobie czas...- zamruczał brodacz w specyficzny sposób. Dan i Blue zerknęli na siebie nieco zmieszani. W stosunku do tamtej pary, oni zachowywali się jak para dziewiczo-prawiczkowa. Już to, że on ją obejmował było dla nich nieco okazałe, jak na ten stopień ich znajomości. Co innego w głowie mieli Kyle i Caro. Bez problemu właśnie zaczęli się całować na oczach świadków. Gdy w końcu się od siebie odkleili, Blue wywróciła nieco oczami. Co oni z nimi mieli.
- No i było Las Vegas.- skwitował Kyle patrząc głęboko w oczy trzymanej przez siebie dziewczyny.
- Ukochane miejsce... kto mówi?- zapytała rudowłosa z lekkim uśmiechem. Blue spojrzała na Dana marszcząc nieco brwi. Kto o czym mówi?
- Chyba zapomnieli, że tutaj jesteśmy.- szepnął Dan do ucha Małej lekko się śmiejąc.
- Ty to zrób. Bo wiecie... Las Vegas to cudowne miejsce....otwarte na nowych ludzi.- poprosił brodacz i odwrócił się przodem do przyjaciół.
- No to...- Caroline skupiła na sobie wzrok dwojga po czym nagle zaczęła piszczeć i skakać jakby dostała jakiegoś napadu.
- W małej kapliczce wzięliśmy ślub!- wykrzyczała i oboje nagle zaczęli machać prawymi dłońmi na których świeciły się plastikowe, różowe obrączki.
No i wmurowało i Dana, i Blue. Stali patrząc na dwójkę, która cieszyła się jak małe dzieci. Po prostu nie mieli słów. Oczy mieli szeroko otwarte. Dan nieco miał otwartą buzię z zdziwienia.Ile trwała ich cisza? Nie wiadomo.
- Żartujecie?- szepnęła Blum nadal w wielkim szoku. To jedyne co obecnie mogła powiedzieć. To musial być jakiś żart.
- Ani trochę! Amorek udzielił na ślubu!- pisnęła jeszcze raz Caro.
- Słabo mi.- stwierdziła brunetka opierając się o szafkę.- Nie wierzę...
- Zwariowali.- dodał równie cicho Dan patrząc na dziewczynę.\
- Co tam szepczecie?- zapytał Kyle podchodząc do nich bliżej wraz z swoją świeżo upieczoną żoną.
- Nic, nic... - odpowiedział szybko Dan prostując się nieco.- Chcieliśmy wam pogratulować.- stwierdził wymijająco zerkając na nieco bladą Blu.
- Tak... pogratulować.- z trudem przeszło jej to przez gardło jednak szybko przytuliła i przyjaciółkę i brodacza naraz. 
O co jej chodziło? Pomyślcie, znając Kyle i Caro... autodestrukcja była tak oczywista, że ze stoperem można było odliczać do niej czas. Żal było jej tylko tego co może się stać. Ile kłótni wytrzyma ten związek? Nie znali się po za tym długo.A może to ona była tą "inną"? Może też powinna tak jak oni słychać serca, nieco na wariackich papierach?
- No i to mi się podoba!- zaśmiał się patyczak obejmując jeszcze Dana. Taki zbiorowy uścisk. Emocji tego dnia było co niemiara. Wiadomość o ich ślubie spiorunowała ich.
- W ogóle skąd pomysł odnośnie ślubu?-zapytała Blum kiedy już cała czwórka jadła obiad. Na stole leżał oryginalny akt zawarcia związku małżeńskiego przez parę.
- Jak widziałem takiego szczęśliwego Willa... i te obrączki... kurde. Pozazdrościłem mu. I mówię sobie, też chcę mieć żonkę! Ładną, mądrą... utalentowaną, kochającą... no ale miałem tylko pod ręką Caro, wziąłem ją do LV no i jest.- wzruszył ramionami śmiejąc się.
- Coś powiedział?- oburzyła się rudowłosa.
- Oj tam... przesłyszałaś się.- mruknął puszczając oczko porozumiewawcze do Blum.
- Jeszcze nie tylko głupia ale i głucha? Chyba najbardziej to ślepa! Że ciebie wzięłam za męża!- podniosła głos o oktawę, a Dan zaśmiał się nieco, co tylko pogorszyło stan rudowłosej.
- Omacałaś i tak wystarczająco dobrze aby wiedzieć co brałaś.- odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem Kyle.
- A to i łatwa?! Coś jeszcze?- wstała od stołu, a Smith już rechotał jak głupi. Blue starając się być poważna kopnęła go pod stołem.
- Nie poleciałem na ciebie bo jesteś łatwa, spotkałem cię przypadkiem...- biedny chłopak próbował wszystko naprawić ale tylko jeszcze bardziej się wkopywał. Dan aż zapiszczał śmiejąc się. Blue musiała wstać od stołu i zaciągnąć go za drzwi od sypialni aby mocniej nie wkurzali Caroline.
- Ah! To łatwa, głupia, głucha, ślepa i to jeszcze nazywasz okazją! No brawo! Wyprzedaż miałeś?! - zaczęła krzyczeć Caro. I oto spokojny czas spędzony razem przeminął wraz z ciepłem słońca.   
- A deser?- zapytał Dan widocznie rozbawiony całą sytuacją.
- Smith! To twoja wina!Nie zostawiajcie mnie tu samego!- widocznie Kyle usłyszał głos przyjaciela. Blue zaśmiała się siadając na łóżku.
- Lepiej sobie wyrób tą kartę Vipa...- poradził Smith siadając obok brunetki kładąc dłoń na jej dłoni. 
- Caruś! Kochanie! Ja zaraz wracam!- zawołał brodacz i dwójka usłyszała tylko trzask wyjściowych drzwi. 


No i jest.
30
o kurczaczki :)
Mam nadzieję, że ciekawy i 
że was zaskoczyłam :)
Szalony pomysł <3 
Jak wam się podobało? 
Zapraszam do komentowania!
PS.
Odkryłam że 30 to XXX 
hahahahaha :D
Wasza Tumburulka!


6 komentarzy:

  1. O KURCZAKI! WYBACZ, ALE BĘDĘ PISAŁA CAPS LOCKIEM. HAHAHA, ZAJEBIASZCZY ROZDZIAŁ! POPRAWIŁAŚ MI HUMOR Z SAMEGO RANA! NAWET NIE ZAUWAŻYŁAM, ŻE W POPRZEDNIM ROZDZIALE NIE BYŁO CALE (CARO+KYLE), ALE DOPIERO PO PRZECZYTANIU TEGO ROZDZIAŁU ZDAŁAM SOBIE SPRAWĘ JAK TĘSKNIŁAM ZA TĄ UROCZĄ PARKĄ. JA ICH U B Ó S T W I A M! KYLE KIEDY MÓWIŁ O CARO.. ON NIE WIEDZIAŁ, CO ON ZROBIŁ XD A KIEDY OZNAJMILI BLAN ŻE SĄ PO ŚLUBIE - PADAŁAM ZE ŚMIECHU, MIAŁAM ŁZY W OCZACH OD ŚMIECHU. KOCHAM CIEBIE I TWOJE OPOWIADANIE I ZASTANAWIAM SIĘ, SKĄD BIERZESZ TE TEKSTY. :D NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU! I wybacz za capslock :c Ania z XXX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem geniuszem :D To jedyne wytłumaczenie hahaha
      A tak bardziej skromnie to sama nie wiem :D
      Wieczorne pisanie rozdziałów tak działa :)
      Jestem zadowolona że ci się podoba :)

      Usuń
  2. Podoba?! to mało powiedziane, dalszej tak zajebistej weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślałam, że zostanę ukamienowana za długość :)

      Usuń
  3. " No tak, łatwiej było mu dotrzymać słowa "już do tego nie wrócę” kiedy nie miał przy sobie góry dziewczyn z odkrytymi biustami, które podpychały mu je pod nos, niżeli kiedy tam będzie cały wygłodniały. Przez chwilę nawet przemknęło jej przez myśl aby zaradzić jego żądzy jednak szybko się powstrzymała."
    Trzeba przyznać Blublusi że trzyma się swoich zasad pomimo że miewa wątpliwości, zachowuje się jak na prawdziwą kobietę przystało. Jednak wracając do tematu całego rozdziału, który był po prostu BOSKI!! W momencie kiedy Kyle wypowiadał słowa z cytatu poniżej czułem się jakbym to był ja
    "- Nie poleciałem na ciebie bo jesteś łatwa, spotkałem cię przypadkiem...- biedny chłopak próbował wszystko naprawić ale tylko jeszcze bardziej się wkopywał."
    Poprostu czasami lepiej zamknąć się niżeli próbować znaleźć jakąś wymówkę. Największym zaskoczeniem była dla mnie wiadomość o ślubie Kylego. No poprostu nie mogłem w to uwierzyć, wydawało się takie nie realne a jednak....
    " - No i było Las Vegas.- skwitował Kyle patrząc głęboko w oczy trzymanej przez siebie dziewczyny.
    - Ukochane miejsce... kto mówi?- zapytała rudowłosa z lekkim uśmiechem. Blue spojrzała na Dana marszcząc nieco brwi. Kto o czym mówi?","Kobieta z twardą waginą, nie pod porządkująca się mężczyźnie?"
    Jednak kobieta z twradą (Y) zabiła mnie kompletnie. W niektórych momentach nie mogłem powstrzymać uśmiechu na twarzy, ani śmiania się na głos. Jednak w momencie przeczytania o różowych plastikowych obrączkach zareagowałem jak Dan:
    " Dan nieco miał otwartą buzię z zdziwienia."
    Cały rozdział powalił mnie na nogi. Życzę dalszych sukcesów i weny twóczej :) Niech moc będzie z TWARDYMI WAGINAMI (Y)(Y)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham cię Piotrusiu:* aż nie wierze, że to ty pisałeś. To najlepsze i chyba pierwszy raz mnie jawnie pochwaliłeś. Oj no i w środku mnie się zadziało... dziękuje. Jej...

      Usuń