30.
Trzy dni. Tak wiele, a zarazem chwilka.
Spędzenie ze sobą każdej chwili dla osób na tak wczesnym poziomie
„związku” czy jakkolwiek to nazwać, jest to duże wyzwanie.
Bardzo szybko można się sobą znudzić, lub też bańka mydlana
najzwyczajniej pęka. Nie jest już tak pięknie bo może się okazać, że ktoś rozrzuca skarpetki po pokoju, lub nie opuszcza klapy w ubikacji. Jednak Dan i Blue jakoś dali radę. Nie mieli w sobie wewnętrznych skarpetkowych potworów. Dbali o to, aby za dużo czasu nie spędzać w mieszkaniu. Blu pokazała mu
uczelnie na którą się dostała, o czym dowiedziała się zaledwie
niedawno, Dan oprowadził ją po miejscach w których bywał jeszcze
jako nastolatek, były miejsca pierwszych wagarów, pierwszego występu, sklep muzyczny gdzie zawsze chciał kupić sobie pianino, kościół w którym nagrywał jedną z swych pierwszych piosenek. Dzięki tylko trzem dniom dowiedzieli się o sobie
więcej niżeli przy zwykłej rozmowie w czterech ścianach, jednak jednocześnie kompletnie odizolowali się od świata.
Byli tylko we dwoje. Nie potrzebowali jednoczyć się z pozostałymi ludźmi z zewnątrz. Los sam jednak sprawiał że tam gdzie się udawali były pustki, albo po prostu takimi samotnikami byli, że odruchowo wybierali takie miejsca.
W ostatni dzień ich wspólnego mieszkania, z
którego Dan był jednocześnie szczęśliwy jak i smutny (Blue była
twarda i nieugięta na liczne jego sugestie łóżkowe) postanowili
razem coś ugotować. Na szczęście Mała mogła go przekonać na inne
jedzenie niżeli kurczak. Dan poszedł z listą zakupów do sklepu, a
Blum zaczęła sprzątać. Zdążyła wszystko ogarnąć i pozmywać
naczynia, a Smitha nadal nie było.
Dziwne.
Zaczęła się o niego
szczerze niepokoić. Już nawet wzięła telefon w dłoń,wtedy jednak wpadł do mieszkania. Nieco zdyszany oraz z pogniecioną torbą
z zakupami, fryzurą roztrzepaną na wszystkie strony świata i
kilkoma odciskami ust na jego policzkach. Blue zmarszczyła brwi
widząc to wszystko. Nietypowy widok, zwłaszcza że szedł jedynie kilka ulic od kamienicy.
- Myślałam, że idziesz do
sklepu, a nie do burdelu.- zaśmiała się wstając do niego. Otarła
z jego policzków czerwono-różową maź i skrzywiła się nieco na
samą myśl, że ktoś musiał ją jednak odcisnąć. Nie ktoś, a kilka kobiet. Poczuła dziwny skurcz w żołądku na niechcianą wizję, która pojawiła się w jej głowie.
- Nie burdel... fanki.- wywrócił
oczami omijając dziewczynę, by położyć zakupy na szafce
kuchennej. Wydawał się tym zmęczony i ociężały.
- Co jest?- zapytała zabierając
się za rozpakowywanie tego co przyniósł. Dan oparł się obok
niej o szafkę i przeczesał swe włosy, wprawiając w nie jeszcze
większy nieład niżeli był przed chwilą.
- Po prostu zapomniałem nieco jak
to jest być wśród fanek. Po prostu odskocznia jaką byłaś stała
się normą... a przede mną powrót do starej normy.- wzruszył
ramionami choć ona wiedziała, że wcale łatwo mu nie będzie.
Spojrzała na niego uważnie i cicho westchnęła.
- Obyś się znowu w tym
nie zatracił...- powiedziała z obawą.
No tak, łatwiej było mu
dotrzymać słowa "już do tego nie wrócę” kiedy nie miał
przy sobie góry dziewczyn z odkrytymi biustami, które podpychały
mu je pod nos, niżeli kiedy tam będzie cały wygłodniały. Przez
chwilę nawet przemknęło jej przez myśl aby zaradzić jego żądzy
jednak szybko się powstrzymała. Dan spojrzał na nią z bólem w oczach. Sam chyba bał się tego starcia. Teraz wszystko zmieniło swoje zasady. Nie było już tak jak wtedy.
- Blue...-westchnął jednak wtedy
usłyszeli dźwięk kluczy w zamku.
Za drzwiami było słychać
głośne śmiechy dwójki osób. Zaraz po tym do mieszkania
wparowała rudowłosa oraz brodacz. Uśmiechali się szeroko i
śmiali, że aż w kącikach oczu mieli łzy. Dan i Blue spojrzeli na
siebie, jednak optymizm tamtej pary rozmył wcześniejsze czarne
chmury. Blum znalazła się raz dwa w ramionach przyjaciółki.
- Bluuuuu!- pisnęła jej Caro.
Nie przypominała już tamtej rozkapryszonej i zarozumiałej, co w
zeszłą sobotę. Nawet zaczęła nieco skakać. Blum zerknęła na
Dana, a ten jedynie zrobił większe oczy widząc to wszystko. Oboje
byli zbyt zaskoczeni. Kyle niczym samiec alfa przeszedł kuchnię i
powitał się z założycielem zespołu.
- No stary, powiem ci, że kocham
ten świat.- westchnął z wielkim uśmiechem brązowooki zerkając
na rudowłosą piękność.
- Tylko wypuść Brysia
Pączusiu...- poprosiła Caroline odsuwając się od brunetki by
zaraz przytulić Dana.
- Ok... zrobiliście sobie pranie
mózgu?- zapytała w końcu Blue kiedy jej przyjaciółka puściła
biednego chłopaka i znalazła się obok brodacza przytulając go a
on ją.
- Miłość jest cudowna
Blublusiu!- przyznał wysoki brunet. Dan aż nie wytrzymał i się
zaśmiał z tego. Blum dała mu za to stójkę w bok bardzo ciekawa
tego co się dalej stanie.
- Gdzie byliście?- zapytał już
poważniej Smith ale nadal z wielkim uśmiechem na twarzy. Zdawał
sobie sprawę, że ta para to taka cykająca bomba jednak dzięki
temu zrobiło się ciekawiej.
- Oj niezmierzone są nasze
horyzonty..- dodał poetycko brodacz i tym razem Blue prychnęła
śmiechem.
- Blum... moja mała Blum... i ty
Dan, jesteście zbyt...- zaczął szukać słowa.- normalni,
statyczni, niczym statystyczni ludzie z szarego tłumu. Ja wiem, że ty Smith to masz we krwi... gdyby nie ja to
nadal byś był jak dupa wołowa... ale Blubluś? Eh kochana...
otwórzcie się na świat!- brzmiał nieco jak naćpany hipis.
- Dzięki za radę, weźmiemy ją
sobie do serca.- odpowiedział Dan, zbyt dobrze uodporniony na takie
słowa przyjaciela. Ile to razy wysłuchiwał moralnych złotych rad w buzie w czasie drogi z jednego koncertu na drugi. Objął nieco jedną ręką w pasie Blue i nadal
czekał na nieoczekiwane.
- Byliśmy w Stanach
Zjednoczonych!- odpowiedziała wreszcie Caroline kompletnie
zapatrzona w mężczyznę przy swoim boku. Dla Blum było to
zaskoczenie. Musiała zamrugać kilka razy widząc te maślane oczy przyjaciółki. Ona? Indywidualistka? Wolny ptak? Kobieta z twardą
waginą, nie pod porządkująca się mężczyźnie? Wieczna
feministka? Musiało ją trafić.
- W NY- zaczął wymieniać Kyle.
- Seatle...- westchnęła Caro z
błogim uśmiechem.
- I Las Vegas!- zaśmiał się
mężczyzna dając rudowłosej buziaka w czubek głowy.
- Starczyło wam na to wszystko
czasu?- zapytała Blue.
- Każdego dnia jedno miasto...
było wspaniale... NY jest pełne zwariowanych ludzi! Z pasją!
Muzyka niemal kłania się do stóp... a domy mody! Blu jakbyś to
widziała! My, Anglicy, nie mamy tyle stylu co oni!- mówiła z
fascynacją przyjaciółka aż jej się oczy świeciły.
- W Seatle poświęciliśmy sobie
czas...- zamruczał brodacz w specyficzny sposób. Dan i Blue
zerknęli na siebie nieco zmieszani. W stosunku do tamtej pary, oni
zachowywali się jak para dziewiczo-prawiczkowa. Już to, że on ją
obejmował było dla nich nieco okazałe, jak na ten stopień ich
znajomości. Co innego w głowie mieli Kyle i Caro. Bez problemu
właśnie zaczęli się całować na oczach świadków. Gdy w końcu
się od siebie odkleili, Blue wywróciła nieco oczami. Co oni z nimi
mieli.
- No i było Las Vegas.- skwitował
Kyle patrząc głęboko w oczy trzymanej przez siebie dziewczyny.
- Ukochane miejsce... kto mówi?-
zapytała rudowłosa z lekkim uśmiechem. Blue spojrzała na Dana marszcząc nieco brwi. Kto o czym mówi?
- Chyba zapomnieli, że tutaj
jesteśmy.- szepnął Dan do ucha Małej lekko się śmiejąc.
- Ty to zrób. Bo wiecie... Las
Vegas to cudowne miejsce....otwarte na nowych ludzi.- poprosił brodacz i odwrócił się
przodem do przyjaciół.
- No to...- Caroline skupiła na
sobie wzrok dwojga po czym nagle zaczęła piszczeć i skakać jakby
dostała jakiegoś napadu.
- W małej kapliczce wzięliśmy
ślub!- wykrzyczała i oboje nagle zaczęli machać prawymi dłońmi
na których świeciły się plastikowe, różowe obrączki.
No i wmurowało i Dana, i Blue.
Stali patrząc na dwójkę, która cieszyła się jak małe dzieci.
Po prostu nie mieli słów. Oczy mieli szeroko otwarte. Dan nieco miał otwartą buzię z zdziwienia.Ile trwała ich cisza? Nie wiadomo.
- Żartujecie?- szepnęła Blum
nadal w wielkim szoku. To jedyne co obecnie mogła powiedzieć. To musial być jakiś żart.
- Ani trochę! Amorek udzielił na
ślubu!- pisnęła jeszcze raz Caro.
- Słabo mi.- stwierdziła
brunetka opierając się o szafkę.- Nie wierzę...
- Zwariowali.- dodał równie
cicho Dan patrząc na dziewczynę.\
- Co tam szepczecie?- zapytał
Kyle podchodząc do nich bliżej wraz z swoją świeżo upieczoną
żoną.
- Nic, nic... - odpowiedział
szybko Dan prostując się nieco.- Chcieliśmy wam pogratulować.-
stwierdził wymijająco zerkając na nieco bladą Blu.
- Tak... pogratulować.- z trudem
przeszło jej to przez gardło jednak szybko przytuliła i
przyjaciółkę i brodacza naraz.
O co jej chodziło? Pomyślcie,
znając Kyle i Caro... autodestrukcja była tak oczywista, że ze
stoperem można było odliczać do niej czas. Żal było jej tylko tego co może się stać. Ile kłótni wytrzyma ten związek? Nie znali się po za tym długo.A może to ona była tą "inną"? Może też powinna tak jak oni słychać serca, nieco na wariackich papierach?
- No i to mi się podoba!- zaśmiał
się patyczak obejmując jeszcze Dana. Taki zbiorowy uścisk. Emocji
tego dnia było co niemiara. Wiadomość o ich ślubie spiorunowała
ich.
- W ogóle skąd pomysł odnośnie
ślubu?-zapytała Blum kiedy już cała czwórka jadła obiad. Na stole leżał oryginalny akt zawarcia związku małżeńskiego przez parę.
- Jak widziałem takiego
szczęśliwego Willa... i te obrączki... kurde. Pozazdrościłem
mu. I mówię sobie, też chcę mieć żonkę! Ładną, mądrą...
utalentowaną, kochającą... no ale miałem tylko pod ręką Caro,
wziąłem ją do LV no i jest.- wzruszył ramionami śmiejąc się.
- Coś powiedział?- oburzyła się
rudowłosa.
- Oj tam... przesłyszałaś się.-
mruknął puszczając oczko porozumiewawcze do Blum.
- Jeszcze nie tylko głupia ale i
głucha? Chyba najbardziej to ślepa! Że ciebie wzięłam za męża!-
podniosła głos o oktawę, a Dan zaśmiał się nieco, co tylko
pogorszyło stan rudowłosej.
- Omacałaś i tak wystarczająco
dobrze aby wiedzieć co brałaś.- odpowiedział z rozbrajającym
uśmiechem Kyle.
- A to i łatwa?! Coś jeszcze?-
wstała od stołu, a Smith już rechotał jak głupi. Blue starając
się być poważna kopnęła go pod stołem.
- Nie poleciałem na ciebie bo
jesteś łatwa, spotkałem cię przypadkiem...- biedny chłopak
próbował wszystko naprawić ale tylko jeszcze bardziej się
wkopywał. Dan aż zapiszczał śmiejąc się. Blue musiała wstać
od stołu i zaciągnąć go za drzwi od sypialni aby mocniej nie
wkurzali Caroline.
- Ah! To łatwa, głupia, głucha,
ślepa i to jeszcze nazywasz okazją! No brawo! Wyprzedaż miałeś?!
- zaczęła krzyczeć Caro. I oto spokojny czas spędzony razem
przeminął wraz z ciepłem słońca.
- A deser?- zapytał Dan widocznie rozbawiony całą sytuacją.
- Smith! To twoja wina!Nie zostawiajcie mnie tu samego!- widocznie Kyle usłyszał głos przyjaciela. Blue zaśmiała się siadając na łóżku.
- Lepiej sobie wyrób tą kartę Vipa...- poradził Smith siadając obok brunetki kładąc dłoń na jej dłoni.
- Caruś! Kochanie! Ja zaraz wracam!- zawołał brodacz i dwójka usłyszała tylko trzask wyjściowych drzwi.
No i jest.
30
o kurczaczki :)
Mam nadzieję, że ciekawy i
że was zaskoczyłam :)
Szalony pomysł <3
Jak wam się podobało?
Zapraszam do komentowania!
PS.
Odkryłam że 30 to XXX
hahahahaha :D
Wasza Tumburulka!
O KURCZAKI! WYBACZ, ALE BĘDĘ PISAŁA CAPS LOCKIEM. HAHAHA, ZAJEBIASZCZY ROZDZIAŁ! POPRAWIŁAŚ MI HUMOR Z SAMEGO RANA! NAWET NIE ZAUWAŻYŁAM, ŻE W POPRZEDNIM ROZDZIALE NIE BYŁO CALE (CARO+KYLE), ALE DOPIERO PO PRZECZYTANIU TEGO ROZDZIAŁU ZDAŁAM SOBIE SPRAWĘ JAK TĘSKNIŁAM ZA TĄ UROCZĄ PARKĄ. JA ICH U B Ó S T W I A M! KYLE KIEDY MÓWIŁ O CARO.. ON NIE WIEDZIAŁ, CO ON ZROBIŁ XD A KIEDY OZNAJMILI BLAN ŻE SĄ PO ŚLUBIE - PADAŁAM ZE ŚMIECHU, MIAŁAM ŁZY W OCZACH OD ŚMIECHU. KOCHAM CIEBIE I TWOJE OPOWIADANIE I ZASTANAWIAM SIĘ, SKĄD BIERZESZ TE TEKSTY. :D NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU! I wybacz za capslock :c Ania z XXX
OdpowiedzUsuńJestem geniuszem :D To jedyne wytłumaczenie hahaha
UsuńA tak bardziej skromnie to sama nie wiem :D
Wieczorne pisanie rozdziałów tak działa :)
Jestem zadowolona że ci się podoba :)
Podoba?! to mało powiedziane, dalszej tak zajebistej weny! :D
OdpowiedzUsuńA myślałam, że zostanę ukamienowana za długość :)
Usuń" No tak, łatwiej było mu dotrzymać słowa "już do tego nie wrócę” kiedy nie miał przy sobie góry dziewczyn z odkrytymi biustami, które podpychały mu je pod nos, niżeli kiedy tam będzie cały wygłodniały. Przez chwilę nawet przemknęło jej przez myśl aby zaradzić jego żądzy jednak szybko się powstrzymała."
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać Blublusi że trzyma się swoich zasad pomimo że miewa wątpliwości, zachowuje się jak na prawdziwą kobietę przystało. Jednak wracając do tematu całego rozdziału, który był po prostu BOSKI!! W momencie kiedy Kyle wypowiadał słowa z cytatu poniżej czułem się jakbym to był ja
"- Nie poleciałem na ciebie bo jesteś łatwa, spotkałem cię przypadkiem...- biedny chłopak próbował wszystko naprawić ale tylko jeszcze bardziej się wkopywał."
Poprostu czasami lepiej zamknąć się niżeli próbować znaleźć jakąś wymówkę. Największym zaskoczeniem była dla mnie wiadomość o ślubie Kylego. No poprostu nie mogłem w to uwierzyć, wydawało się takie nie realne a jednak....
" - No i było Las Vegas.- skwitował Kyle patrząc głęboko w oczy trzymanej przez siebie dziewczyny.
- Ukochane miejsce... kto mówi?- zapytała rudowłosa z lekkim uśmiechem. Blue spojrzała na Dana marszcząc nieco brwi. Kto o czym mówi?","Kobieta z twardą waginą, nie pod porządkująca się mężczyźnie?"
Jednak kobieta z twradą (Y) zabiła mnie kompletnie. W niektórych momentach nie mogłem powstrzymać uśmiechu na twarzy, ani śmiania się na głos. Jednak w momencie przeczytania o różowych plastikowych obrączkach zareagowałem jak Dan:
" Dan nieco miał otwartą buzię z zdziwienia."
Cały rozdział powalił mnie na nogi. Życzę dalszych sukcesów i weny twóczej :) Niech moc będzie z TWARDYMI WAGINAMI (Y)(Y)
Kocham cię Piotrusiu:* aż nie wierze, że to ty pisałeś. To najlepsze i chyba pierwszy raz mnie jawnie pochwaliłeś. Oj no i w środku mnie się zadziało... dziękuje. Jej...
Usuń